Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2018, 11:05   #44
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Lugir bez większego trudu odnalazł kuźnię. Prowadziły do niej dźwięki charakterystycznych uderzeń młota o metal. W pobliżu leżały dwa wielkie mastiffy, prawdopodobnie inspiracja dla nazwy: "Kuźnia Czerwonego Psa". I pytanie czy nie nawiązanie do samego właściciela, potężnego, acz już niemłodego mężczyzny. Teraz Das Korvut, bo tak się zwał, wyżywał się na jakiejś biednej podkowie, tłukąc ją młotem z wyjątkową zapalczywością. Kiedy białowłosy się zbliżył, kowal uniósł głowę i przerwał pracę.

- Czego? - wychrypiał, ocierając pot z twarzy wierzchem dłoni.- Że tak grzecznie spytam.

- Tępych ostrzy i jednego ostrego - białowłosy rozejrzał się wzrokiem po warsztacie - Zostawiłem wczoraj u ciebie kundlociachacze na stępienie - przypomniał łagodnie - A do tego zastanawiam się nad kupnem sejmiatara na te małe pokraki.

- A, to. Są stępione, dwie sztuki srebra za to. To badziewie i tak było tępe - kowal wskazał owinięte materiałem noże. - Sejmiatar? To nie ta szabelka dla słabych bab? Poszukaj u Bevaniky, powinna mieć jakieś zakurzone sztuki na stanie.

- A poszukam i u niej, dzięki wielkie - druid nie przejął się przytykiem o słabych babach. Co do zapłaty, nie tak się umawiali, ale też nie był z tych co posępią zapłaty za wykonaną pracę, więc monety bez słowa wyrzutu trafiły do Dasa.
- Potrzebowałbym też sierp...i paręnaście kul z zimnego żelaza - zagadnął, rozglądając się z ciekawością - Nie na dziś - druid, jak to druidzi mieli w zwyczaju, miał dryg do słuchania ludzi. A biorąc pod uwagę wczorajszy atak goblinów, niektórzy mieszkańcy przechodzili dziś przez swoje najgorsze dni.

Kowal natomiast miał mało cierpliwości i z tego był znany. Najwyraźniej pamiętał o robocie, ale niezbyt o pozostałych ustaleniach, które jakby mu wypadały z głowy jak tylko klient znikał mu z oczu.
- Sierp jak trzeba to wykuję. Na sprzedaż nie ma, mało chodliwe. Może w składzie u Vindera im zostały - rzucił szybko, jakby pragnął od razu zakończyć ten wątek. - Ale kule z zimnego żelaza? Zwykłe marnotrawstwo! - żachnął się.

- Dobrze więc, zapytam najpierw tam gdzie radzisz - zachowanie kowala wydawało się przeczyć wszelakim zasadom prowadzenia interesu, ale przecież akurat Lugirowi nie szkodziło. Druid zebrał stępione noże, pożegnał się i szybkim krokiem ruszył w poszukiwaniu Cydraka. Tak jak przed atakiem, po mieście szedł powoli - zagadując ludzi i wypytując o bieżące sprawy. Dziś, było to głównie gojenie się ran.

Ludzie radzili sobie różnie z takimi zdarzeniami jak napaść goblinów, a legendy i opowieści były jednym z takich sposobów - zresztą, tym radzili sobie ze wszystkim. A że materiału na legendę nie było, to kolejną rzeczą w kolejce był...teatr?

Przerażenie ludzi już znacznie zmalało od czasu ataku, ciągle jednak wspomnienia były bardzo świeże. Większość miała nadzieję, że to się nigdy nie powtórzy, a ci którzy stracili bliskich dopiero zaczynali ich opłakiwać. Zresztą część pogrzebów odbywała się dopiero teraz. Mimo to większość dziękowała Lugirowi za pomoc. Jego białe włosy czyniły z niego bardzo rozpoznawaną w mieście osobę.

Cydrak na pewno również nie był zachwycony goblińskim atakiem. Teatr nie ucierpiał, ale chętnych na sztukę zabrakło - lub zostało to na nim wymuszone - bowiem opóźnił premierę o kilka dni. Informowała o tym zawieszona na głównym wejściu informacja. Drzwi natomiast zamknięto na głucho. Pamiętając ich wczorajszą rozmowę, raczej była to druga z opcji - ale Lugir i tak załomotał w drzwi, rozglądając się za śladami bytności mężczyzny lub za kimś kto mógł mu wskazać do niego drogę. Nikt nie odpowiadał, ale na dobrą sprawę na drugim końcu wielkiego budynku mogło nie być tego słychać. Kiedy załomotał drugi raz, w oknie naprzeciwko pojawiła się głowa starszej kobiety. Takiej co wszystko wiedzą i słyszą.

- Nie ma go, nie ma co walić! Wyszedł przed dzwonem, zawieszając te swoje karteluszki! - kiedy Lugir odstąpił od drzwi i zbliżył do niej, dodała ciszej. - Pewnie znowu do tego swojego chłoptasia z Ligi Handlowej!

- A więc i ja do niego pójdę - była to już trzecia rzecz z rzędu tego poranka, która nie chciała pójść tak gładko jak się spodziewał, ale ciągle jeszcze nie tracił pogody ducha. Nieśpieszno spacerując po mieście, w drodze do budynku Ligii chciał odwiedzić jeszcze Bevanikę w jej “Zbrojowni”, i starszego Vindera w jego składzie.

Lżejszy o łupy zdobyte na bandytach - poza koniem, na którego najwyraźniej nikogo nie było stać - a bogatszy o dwa ostre kawałki stali i najwygodniejszy plecak jaki kiedykolwiek miał - załomotał w drzwi Ligii Handlowej.

 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline