Większość z towarzystwa była za nocowaniem w Brodzie Sztyletu, Druidowi było to obojętne… Krasnolud był jednak zdecydowanie przeciwko. Hena głośno westchnęła.
-
To ledwie godzina więcej drogi, a nocować gdzieś musimy tak czy siak. Bezpieczniej więc zaś będzie w Brodzie Sztyletu, niż pod gołym niebem, i to w trakcie burzy, czy może widzisz to inaczej Durinie? Plan planem, owszem, ale zdaje się, że wcześniej taką opcję wspominałam… czy tam wspominaliśmy, iż ewentualnie właśnie można nieco odbić z drogi do Brodu… jedziemy więc tam, koniec kropka.
Skoro zaś dziewczyna chciała tak, a nie inaczej (a zresztą większość również wolała tą opcję), pojechano do Brodu Sztyletu...
~
Synarfin załomotał pięścią w bramę, a gdy w niej po chwili otwarto małe okienko, w którym pojawiła się męska gęba, głos zabrał Glaiscav. Wyjaśnił, iż są podróżnymi, i chcą się schronić przed burzą, a na dociekliwe pytanie strażnika, dokąd to niby zmierzają, ładnie go okłamał, twierdząc, iż zmierzają do ??
Wpuszczono ich więc wieczorową porą do środka, wśród już mocno padającego deszczu i grzmiącego nieba. Po krótkim zasięgnięciu języka, okazało się, iż na miejscu są 3 przybytki oferujące schronienie: Tawerna “Smoczy Grzbiet”, zarządzana przez Krasnoluda, “Szczęśliwa Krowa” prowadzona przez liczną rodzinę niziołczą i “Tawerna Lśniącej Rzeki” najstarsza, ale i najdroższa ze wszystkich 3, będąca pod pieczą miejscowej władzy… po krótkiej naradzie (i kolejnemu powodowi niezadowolenia Durina) wybrano “Krowę” mając na uwadze dobrą, Niziołczą kuchnię.
Hena rzuciła na kontuar 5 sztuk platyny, od widoku których właścicielowi Kogginowi i jego żonie, Lily Hardcheese, wyrósł na twarzach spory uśmiech. Zaraz też zagoniono resztę rodzinki (3 braci i 3 siostry Koggina), by zajęli się nowymi gośćmi…
Izb do wynajęcia było cztery. Jedna dla 1 osoby, pozostałe 2-osobowe, choć jedynie z jednym, dużym w każdej z nich łóżkiem. Już zajmowano się wierzchowcami, już gotowano ciepłą kolację, w końcu można było odpocząć w cywilizowany sposób.