Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2018, 01:33   #251
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- To nie była wizja. - Eberhard odpowiedział na pytanie młodego Inkwizytora. - Ktoś do mnie przemówił. Wiatr niósł jego słowa lub słowa dotarły z siłą wiatru - Mistrz przemawiał ze spokojem osoby która nie jedno już widziała - Powiedział “ Nie jesteście stąd. Strzeżcie się wilków”. Nie wiem jednak jakie wilki miał na myśli. To z pewnością przenośnia. Odpowiedziałem żarliwą modlitwą. Pan jest moją tarczą. Choć ten kto to mówił nie miał chyba złych intencji. W końcu to było ostrzeżenie.

Dotyk dłoni Witolda wprawił Klarę w drżenie. Martwił się, tak jak zawsze, gdy słabła pod mocą wizji. Nie często zdobywał się na tak śmiały dotyk przy innych, ale tak naprawdę czy ktoś zauważył splecione dłonie pod stołem?
- Jak ma na imię? - zadała pozornie wyrwane z kontekstu pytanie, licząc na to, że Witold i Eberhard zrozumieją ją. Jeden powinien domyślić się sytuacji po tym, drugi zaś powinien wiedzieć i to czy odpowie będzie świadectwem jego szczerości dla Klary.
- To słowa ostrzeżenia niesione przez wiatr. O jakie imię pytasz młoda siostro. Wilka czy wiatru? - zaśmiał się Eberhard.

Witold poczuł lekki uścisk na swej dłoni gdy zakonnica zacisnęła palce słysząc śmiech Inkwizytora.
- Wiatr jest wiatrem nazywany, Mistrzu. Nie o to imię pytałam -odpowiedziała bez nuty rozbawienia w spokojnym głosie.
Witold ścisnął jej dłoń, jakby uspokajająco czy też raczej napominająco.
- Czyli to jakaś magia, tak? Ten, który nas próbował ostrzec chciał rzucił jakiś czar?
- Nie Witoldzie - pokręciła głową patrząc niewidzącymi oczyma przed siebie - Pytam o imię, tego, który towarzyszy Mistrzowi i który przemawia do niego - wyjaśniła spokojnie towarzyszowi odpowiadając uściskiem na uścisk. Tak bardzo chciała by zrozumiał.
- Co do czaru - Eberhard spojrzał na Witolda - być może. Czar, zdolność różne istoty mają różne możliwości. I inaczej każdy je nazywa. Uważam jednak, że to było coś zbliżonego do czaru. Co do towarzysza… Co siostra widziała? Bo mi nikt nie towarzyszy. Znaczy zdarza mi się gadać z duchami ale nie żeby jakaś stała relacja. Inkwizytorowi na stanowisku nie przystoi. - Eberhard mówił poważnym tonem. Choć wciąż pozwolił sobie na odrobinę humoru.

Witold spochmurniał. Eberhard nie musiał być mistrzem w przeglądaniu ludzkich emocji, żeby zauważyć, że w młodszym inkwizytorze coś umarło. Jakaś ostatnia nadzieja, której się chwytał.
- Opowiedz dokładnie co widziałaś siostro - również Klara teraz w jego głosie usłyszała tę rezygnację.
-Młodego człowieka, za którym stoi anioł o skrzydłach czarnych jak smoła. Wbił on miecz w kowadło, które było ołtarzem, a gdy machnął skrzydłami podrywał się wiatr - siostra odpowiedziała na zadane pytanie wprost. Ukrywanie tego nie miało sensu. Odkąd poznała Eberharda wiedziała, że Mistrz nie jest sam, a ciężki zapach kuźni nie jest jego własnym, teraz tylko otrzymała potwierdzenie tego. Dodatkowo tez na jaw wyszło, jak Inkwizytor bardzo im nie ufa i jak bardzo stara się trzymać swoje sekrety dla siebie.
- Siostra musi się jeszcze wiele nauczyć. Bo właśnie sugeruje Mistrzowi Inkwizycji, że stoi za nim upadły anioł. Czy zdaje sobie siostra sprawę z powagi tego zarzutu? - Eberhard chciał uświadomić Klarze sytuację.
- Powiedziałam tylko co widziałam Inkwizytorze, nawet nie sugeruję, że Ty jesteś tym młodym człowiekiem z mojej wizji - odpowiedziała bez zawahania w głosie.
- Tak? - uśmiech Inkwizytor wskazywał na rozbawienie próbie zaprzeczenia własnym słowom sprzed minuty. - To dlaczego pytałeś mnie o imię “Tego który towarzyszy Mistrzowi i który przemawia do niego" ? - Klara była marnym kłamcą. Zapewne o dobrym sercu, inaczej kłamałaby lepiej.
Eberhard był wyrozumiały. Jednak kłamców w żywe oczy nie lubił. Tym bardziej, że akurat on łatwo takich rozpoznawał.

Witold wyprostował się. Kierunek w jakim zmierzała dyskusja bardzo mu się nie podobał.
- Wybacz Mistrzu mą śmiałość, ale czy nie jest grzechem wchodzenie do cudzych myśli? Jednak zanim Mistrz raczy odpowiedzieć, to niech zapomni, iż zadałem pytanie. Tak jak i my zapomnimy o tym nieporozumieniu. Skupmy się miast tego na znaczeniu symboli. Miecza, kowadła, czy też czarnoskrzydłego anioła - Witold był dużo bardziej niepewny w swym wystąpieniu niż młodsza od niego Klara.
Hugin zaś patrzył na wszystkich z uwag, po czym wyjął zza pazuchy mały sztylet i zaczął nim dłubać w blacie ławy przy której siedzieli.
- Grzechem. Choć rozgrzeszenie pewnie dostanę czynię to w imię Pana. By strzec jego owieczek. Wybaczyć to jedno Witoldzie. Wyjaśnić to nieporozumienie to drugie. Siostra doznała wizji ale ma małe doświadczenie więc błędnie ją odczytuje. Ma brat jednak rację - interpretacja. To zaradzi naszemu nieporozumieniu. Istota o czarnych skrzydłach. To może być upadły anioł ale wcale nie musi. Nawet rzekłbym, że na moją ocenę to bardzo mało prawdopodobne. To raczej ma pokazywać jego naturę. Upadły…
Czemu zatem upadły nas ostrzegł? Bo ma zapewne swój w tym cel. On przemówił wiatrem gdybym miał się pokusić o opinie. - Eberhad przemawiał rzeczowo.
- Dalej mamy kowadło, to mogę być ja a raczej wykuwane przez mnie działania? Umysł materializuje naszą świadomość i podświadomość - wszedł w swój nauczycielski mentorski ton i jakby zapomniał o zatargu. - To mogło być to. Wbił miecz czyli podsunie nam pewien kierunek o oczywistej naturze. Siostra musi opowiedzieć wizję krok po kroku szczegół po szczególe to one są często ważne. Czy może to już wszystko?
W czasie tej wypowiedzi Hugin skończył swoje dzieło odsłaniając wycięcie w ławie.
„Tt 3, 9”.
Klara niestety nie zauważyłaby tego, ale Witold odruchowo odczytał zapis na głos. Zakonnicy jednak nic nie mówił ów skrót. Z racji jej stanu samemu nie czytała Pisma. W lepszej sytuacji był Eberhard, który mógł posłużyć się Pismem jakie zabrał na nabożeństwo.
- Znasz ten ustęp bracie Witoldzie? - zapytał zakonnika Eberhard. Sprawdzając jednocześnie jego biegłość w piśmie. Gdyby okazało się, że nie... zamierzał podsunąć mu Biblię i poprosić by przeczytał na głos. Również dla siostry Klary.
- Nie jestem zaznajomiony z dokładną treścią listu świętego Pawła do Tytusa. Wybacz Mistrzu - po tych słowach witolda po blacie zaszurała ciężka oprawa Biblii, a palec Eberharda zastukał na wyszukanej wcześniej, nie bez trudu, stronie. Witold najpierw przebiegł ją oczami w ciszy, a po chwili przeczytał na głos wskazany ustęp.
- Unikaj natomiast głupich dociekań, rodowodów, sporów i kłótni o Prawo! Są bowiem bezużyteczne i puste -

Klara cały czas milczała próbując wygrać walkę z samą sobą i starając się nie powiedzieć Inkwizytorowi tego co o nim myśli. Człowiek, który sądził, że jest sprytny, tak naprawdę każdym słowem potwierdzał podejrzenia młodziutkiej zakonnicy.
- Czas skońćzyć ten spór - odezwałą się cicho. - Dość przy tym stole zostało powiedziane, dość słów padło i dość myśli nie zostało wypowiedzianych. Myślę, że czas udać się na spoczynek - zawyrokowała nie patrząc na nikogo.
- Witoldzie gdy odprowadzisz siostrę chciałbym jeszcze zamienić z tobą kilka słów. - Eberhard w przeciwieństwie do siostry Klary chciał jeszcze kilka rzeczy wyjaśnić z Witoldem.
Mężczyzna zawahał się. Wstał i podał rękę siostrze Klarze.
- Tak Mistrzu, jednak najpierw wspólnie z siostrą się pomodlimy, jak mamy w zwyczaju co wieczór. Wieczorna msza pozostawiła w nas pewien niedosyt. Później odwiedzę was w pokoju. Tymczasem Hugin spojrzał pytająco na Eberharda. Ten dał mu znak by poczekał i wrócił do pokoju po przybory do pisania.

Materiał piśmienniczy wylądował przed Huginem po dłuższej chwili. Popchnięty delikatnie przez Eberharda. Który uśmiechnął się łagodnie.
Wojownik ocenił go, jednak nie wykonał żadnego ruchu aby podnieść pióro.
- Napisz widzę, że coś cię trapi bracie. - Eberhard stwierdził suchy fakt łagodnym tonem.
Hugin spojrzał na pióro, na kartkę, na Eberharda. Odrzucił kaptur. Pochylił się nad przyniesionymi rzeczami. Ponownie spojrzał na Eberharda. W końcu niepewnie sięgnął po pióro. Zaskakujące mogło być, to, że ktoś tak zręczny i o tak pewnej ręce teraz poruszał się jakby miał chwycić rozgrzany pręt stalowy. W końcu jednak się przełamał. Zanurzył pióro w kałamarzu, przeniósł je nad kartkę papieru zostawiając za sobą kilka kropel. Spojrzał z niemałym przestrachem w oczach na inkwizytora gdy kolejna kropla rozbijała się na pergaminie. Eberhard starał się mieć łagodne oblicze. Jak ksiądz wysłuchujący spowiedzi....
 
Icarius jest offline