Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2018, 12:56   #23
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Tak wiele informacji, a żadnej kluczowej.
W kwestii samego Blackwooda, to ile informacji o denacie by tu nie zebrał wśród widujących go często pielęgniarek i lekarzy i tak byłby to materiał na pół akapitu zaczynającego się od: ”Pracownicy New Orlean sanitarium potwierdzają, że Howard Blackwood był człowiekiem (...)”.
To była ślepa uliczka.
Rozbudowanych informacji wartych więcej miejsca w artykułach dostarczyć mogła Sebastienne’owi rodzina, osoby z najbliższego kręgu zmarłego, albo osoby cieszące się autorytetem. Żona, córka, brat, współpracownicy w firmie, może służba. Choćby taki dyrektor szpitala.

Podawanie się za kogoś od Moorhouse’a tylko z pozoru było śliskim, acz niezłym pomysłem. Diabeł jednak tkwił w szczegółach, bo wysłannik tego potentata mający wybadać czy jego pryncypał powinien mieszać się w finansowanie Sanitarium winien rozpytywać raczej o szpital i jego działalność.
Lovella niuanse działalności ośrodka interesowały niewiele. Interesował go Blackwood.
Poza tym taki szwindel miałby konsekwencje w postaci spalenia się u Wollstonecrafta.
Dziennikarz zaś nie powinien za sobą palić mostów, kto wie czy w przyszłości kontakty z dyrektorem Sanitarium nie byłyby przydatne.

- Mogę skorzystać z telefonu? - Sebastienne spytał recepcjonistki, a ta z uśmiechem kiwnęła głową. Być może było to pokłosie prywatnego spotkania z Deanną, wdową po dobroczyńcy tego miejsca.
- Redakcja The Picayune, słucham - usłyszał w słuchawce minutę później.
- Tu Lovell, jest tam Jenny.
- No jest ale…
- Daj ją do telefonu.
- Ale…
- Daj. Ją. Do. Telefonu.

- Tak? - Po kilku chwilach rozbrzmiał żywiołowy głos wnuczki starego Jacksona.
- Ustal mi gdzie można znaleźć pannę Mili Blackwood. Może być w domu, ale z pewnych względów nie chcę sam tam znów dzwonić aby… - ścisnął palcami nasadę nosa. Tłumaczył się przed Jenny. - Nie ważne, w każdym razie ustal gdzie mogę ją znaleźć.
- To może potrwać.
- Wiem. Jak będziesz coś miała, to dzwoń do New Orlean Sanitarium.
- Okey!

Lovell snuł się po szpitalu rozpytując o Morozowa. Wprawdzie priorytetem był Blackwood, ale dziennikarz nie mógł przegapić ciekawego tematu wyrastającego tuż pod bokiem. Szczególnie pilnował się, aby robić to w sposób mało inwazyjny dla pracy szpitala nie zagadując tych pracowników, którzy mieli coś akurat do roboty.
Nie zostawiał też innych szczegółów, jak ten po co tu było i skąd wzięło się pianino znajdujące swoje przeznaczenie w samochodzie Deanny, oraz kim byli pacjenci, którzy tego psikusa zrobili.
Badał możliwości wejrzenia w ich akta.
W pewnym momencie zatrzymał się i zamyślił. W głowie zaczął dojrzewać mu pewien plan.

- Czy mogłaby panna przekazać dyrektorowi, że bardzo chciałbym się z nim spotkać jednak dziś? - spytał Aby gdy zauważył ją stojącą przez chwilę bez zajęcia i pogrążoną w plotkowaniu z recepcjonistką. - Proszę tylko o minutę. - Wyciągnął swój zegarek. Niech panna przekaże, że chciałbym porozmawiać o poprzednim i… przyszłym sponsorze szpitala.

- Zaczekaj. - Aby poinstruowała Lovella i oddaliła się w kierunku gabinetu dyrektora. Po kilkunastu minutach wróciła do dziennikarza. - Dziś dyrektor ma pracować do późna. Sporo sprawa, sam pan wie. Samobójca, ten wypadek z pianinem, pacjenci. Ale ze względu na nadgodziny dyrektor poprosił o kolację do gabinetu. Znajdzie dla pana kilka minut. Załatwiłam to panu, ale będzi mi pan winien przysługę. Zgoda? - pielęgniarka zapytała dla formalności i Lovell musiał się zgodzić.

- Ale proszę zaczekać, aż spokojnie zje. Jak jest głodny to robi się nerwowy. - dodała po chwili. - Zawołam pana.
- Dziękuję, oczywiście poczekam. - Dziennikarz ochoczo kiwnął głową i przysiadł w poczekalni. Z ostrożnością otworzył wyjęty z kieszeni zegarek i trafił na tabakierę.
Dobra wróżba.
Zażył porcję i rozprostował gazetę przebiegając wzrokiem po artykułach. Na tyle skupił się na zleconej robocie w sprawie Blackwooda, że nie interesował się do tej pory innymi sprawami jakie zdarzyły się w mieście.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline