Arlo nie wyglądał na zadowolonego, że Venora zgodziła się na spacer do rybackiej osady. Rybacy każdego dnia dostarczali do zamku świeże porcje ryb i Venora doskonale wiedziała, że należy im się wdzięczność.
Czarodziej spakował wszystkie rzeczy do wiklinowego kosza i postawił na granicy plaży i trawiastej polany. W okolicy nie było widać żywego ducha, więc nie trzeba było się martwić o te parę drobiazgów. Spacer po plaży był dla czarnowłosej i jej córki bardzo przyjemny. Tajemniczą zmianę nastroju Arla postanowiła zostawić na potem i w ogóle się tym nie przejmować. Kal śpiewała i podskakiwała wesoło raz po raz ciągnąc matkę za rękę by pokazać jej coś na piasku.
W końcu zza skarpy wyłoniły się dachy pierwszych chat. Venora dostrzegła kilka murowanych domów i kilkanaście drewnianych chat. Na pastwisku pasły się krowy oraz kozy. Po drugiej stronie osady, od wybrzeża w głąb falujących wód ciągła się drewniana kładka. Po obu jej stronach znajdowały się łodzie, przywiązane do palów.
Kiedy jedna z wieśniaczek doglądających dzieci ujrzała w oddali zbliżającą się Venorę z rodziną i od razu pobiegła do osady, znikając za domami. Chwilę później wróciła w to samo miejsce w towarzystwie grubego jegomościa w miarę eleganckim ubraniu.
-
Bogowie uśmiechają się do nas tego dnia szczerze i ciepło! Bądźcie powitani w naszych skromnych progach! A ty jak się masz młoda damo?- zwrócił się do Kalasir pochylając się nad nią.
-
Dobrze, a pan?- odparła uśmiechając się promieniście.
-
Wyśmienicie drogie dziecko! Czym sobie zawdzięczamy tak zacną wizytę?- spytał unosząc wzrok na Venorę.
Powitanie sołtysa z początku zaskoczyło Venorę, ale tylko do czasu kiedy zdała sobie sprawę, że przecież było to normalne zachowanie gdy do wioski zjeżdżał szlachcic. Nie do końca odpowiadało jej takie traktowanie, bo w głębi duszy wcale nie czuła się, że jest wyższego statusu społecznego niż oni.
~
Pewnie przez to, że tytuł otrzymaliśmy, a nie odziedziczyliśmy... ~ wyjaśniła sobie czarnowłosa i uśmiechnęła się uprzejmie do sołtysa.
-
Byliśmy w okolicy i Kalasir chciała się z wami przywitać - odpowiedziała Venora, kładąc dłoń na ramieniu córki. -
Mam nadzieję, że dzisiejszy połów mieliście udany, a i wszyscy bezpiecznie wrócili do wioski - dodała.
-
Tak lady. Rybacy wrócili z pełnymi sieciami. Dawno nie mieliśmy tak obfitego połowu. Młoda lady, zawsze nas odwiedza, kiedy jest w pobliżu, co raduje nas bardziej niż cokolwiek innego.- odparł znów uśmiechając się szeroko do dziewczynki.
-
Nakażę przygotować obiad pani.- rzekł dziarskim tonem.
-
Nie trzeba Aloisie. Przybyliśmy tu tylko na chwilę.- wtrącił się Arlo.
-
Oh… Jak każesz panie.- odparł sołtys.
Venora bardzo chętnie by przyjęła zaproszenia, ale spojrzała na maga, który wyraźnie był niechętny by w tym miejscu przebywać i chyba tylko jego słabość do niej i córki sprawiała, że jeszcze nie nakazał by stąd sobie pójść. Nie miała mu jednak tego za złe.
-
Dziękujemy za zaproszenie, ale faktycznie przyszliśmy tu tylko na chwilę - odpowiedziała sołtysowi, ale bardziej po to by zapewnić Arla, że nie będzie go zmuszać do niczego. -
Przejdziemy się tylko brzegiem wioski - dodała i spojrzała na córkę. -
Chcesz się pobawić chwilę z dziećmi? - zapytała ją.
-
Tak!- krzyknęła dziewczynka i od razu zerwała się do biegu pomiędzy chaty.
-
W takim razie nie będę przeszkadzał.- sołtys pokłonił się i zostawił Venorę i Arla samych sobie.
Kobieta powiodła spojrzeniem za córką a następnie skinęła mężczyźnie głową. Popatrzyła na Arla i objęła jego ramię.
-
Chodźmy na pomost - powiedziała i nie czekając na jego reakcję, pociągnęła go we wspomnianym kierunku. -
Przepraszam, że cię na to namówiłam. Widzę, że nie lubisz przebywać wśród ludzi, ale sam widziałeś jak mała garnie się do rówieśników
-
Nie o to chodzi.- odparł nieco łagodniejszym tonem. -
Po prostu…- pokręcił głową. -
Po prostu mam gorszy dzień. Nie przejmuj się moim marudzeniem. Wrócimy do domu, zjemy, położymy się na balkonie w słońcu i od razu mi będzie lepiej.- zapewnił ją. Po chwili dotarli na miejsce. Deski pod nogami zgrzypiały, ale pomost był stabilny i wydawał się bezpieczny. Fale rozbijały się o drewniane pale, utrzymujące konstrukcję w całości.
-
Przyjemny widok, prawda?- zagadał by zmienić temat, na nieco przyjemniejszy.
Venora pokiwała głową, zapatrzona w dal, tam gdzie morze łączyło się z niebem. O dziwo w tej wiosce czuła się nawet lepiej niż we własnym domu.
-
To przez ten napis na piasku jesteś przygnębiony, prawda? - zapytała mimo jego usilnych prób, by zignorować temat jego zmiany nastroju.
-
Zdarzało się, że o wszystkim zapominałaś. Ale kiedy już dopytywałaś o przeszłość, to zazwyczaj tę bliską. Nie dociekałaś jak to było, zanim na świat przyszła Kal.- odparł nie odrywając wzroku od horyzontu.
Tym pytaniem na pewno osiągnęła jedno - jej poczucie winy było jeszcze większe. Westchnęła ciężko.
-
Rozumiem, że tamten czas nie był dla ciebie łatwy... - skomentowała Venora przyglądając się jego twarzy.
-
Nie, niewiele rozumiesz.- odparł czarodziej. -
Jest nam dobrze, kiedy nie wracamy do tamtych czasów. To był czas rozlewu krwi, śmierci i pożogi. Nic przyjemnego, ani nic miłego…- spojrzał na Venorę. Co do tego miał absolutną rację. Nic nie rozumiała i nie miała szansy zrozumieć jeśli nie odzyska wspomnień. Powstrzymała się jednak od wypowiedzenia tej myśli na głos, bo przeczuwała, że tylko rozzłości tym Arla.
Stali więc przez dłuższą chwilę w milczeniu. Venora oparła się o bok maga, obejmując mocniej jego ramię. Nie chciała go złościć kolejnymi pytaniami na ten jakże drażliwy temat, ale w środku aż gotowała się w niej potrzeba by wiedzieć. Czarnowłosa przymknęła oczy by zapanować nad tym co teraz czuła. Potrzebowała jakiejś wiedzy z dawnych czasów, bo chyba tylko te wspomnienia były w stanie obudzić jej pamięć. Tak jak było ze wspomnieniem o śmierci, obrazem z kobietą ze złotą zbroją i jej mieczem oraz zbroją. Ale Arlo wyraził już swoje zdanie. Choć może było coś co choć dotyczyło tych okropnych czasów przed narodzinami Kalasir, to jednak było dla nich obojga przyjemne.
-
Opowiesz mi o tym jak się poznaliśmy? - zapytała, przerywając ciszę.