Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2018, 18:01   #66
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Alicja patrzyła się na Szkota z rozdziawioną buzią, zupełnie zapominając o przywitaniu czy samym fakcie, że młodej damie nie wypada okazywać tak jawnego zdumienia. McIvory nie zdążył na to zareagować, bo matka szturchnęła ją w bok.
- Dobry wieczór, panie McIvory - podała mu do ucałowania okrytą rękawiczkę dłoń.
- Dobry wieczór, panie McIvory... - powtórzyła odruchowo Alicja i dopiero po chwili do niej dotarło, kogo ma przed sobą. - Pan McIvory! Ależ się... - szybkie spojrzenie na matkę - Eee... Cieszę się, że pan dotarł na czas. - Dokończyła banałem, czerwieniąc się z powodu własnej głupoty.
- Ja też się cieszę, że pannę widzę. Coś się u panny zmieniło - stwierdził, szybko mrugając okiem. No przecież nie mógł nie zrozumieć z czego się wzięła reakcja dziewczyny. - Nowy płaszcz?
- A tak, owszem.
- Alicja wciąż była roztargniona, ale uśmiechnęła się wdzięcznie. - Moja mama i ja postanowiłyśmy pójść za duchem czasu i nadążyć za modą. Pan widzę... też.
- Ktoś mi podpowiedział zmianę stylu
- odparł. - Obie panie wspaniale wyglądają w tych kreacjach.
- Och, dziękuję. Nie byłam z początku przekonana, ale z czasem podoba mi się bardziej - odpowiedziała Lorina.
Jej córka znów spuściła oczy.
- Przepraszam... znaczy... mam nadzieję, że pan się dobrze czuje z tą zmianą... nie chciałabym... no właśnie... - nie wiedziała jak ubrać myśli w słowa. I to jeszcze w towarzystwie matki.
- Trochę marznie mi warga, ale dla mody trzeba się poświęcić - odpowiedział. - Zapraszam do środka, zanim się rozpada.
- Myślę, że dziś będzie pogodnie
- wyraziła swoje zdanie starsza Liddellówna. - Ale stanie na schodach nie uchodzi - wzięła Alicję pod ramię i ruszyła do drzwi. Dziewczynie więc nie pozostało nic innego jak iść posłusznie za matką, od czasu do czasu zerkając na Szkota.


Wnętrze Covent Garden, przestronny hall, wypełnione było ludźmi. Lorina wcale nie dyskretnie rozglądała się za twarzami z towarzyskiej śmietanki. Czy była tu jakaś lady, a może któryś z zamożnych kontrahentów jej męża? Bilety na takie wydarzenie musiały być drogie, a przecież McIvory musiał kupić wszystkie trzy.
- Czy to panna wybrała to przedstawienie? - spytał Angus, korzystając z rozkojarzenia jej matki aby uciąć sobie pogawędkę.
- Owszem. - Odpowiedziała, po czym dodała z lekkim uśmiechem - Domyślił się, pan? W ogóle dziękuję, że pan... nas zaprosił.
- Cała przyjemność po mojej stronie
- zapewnił. - Czytała panna oryginał, prawda?
- Tak, ale... proszę nie zdradzić mnie przed matką.
- Wyznała Alicja poufnie nachylając się w kierunku mężczyzny.
- Ani myślę - wyszeptał. Lorina jednak była tak zaaferowana szukaniem znajomych twarzy, że i tak pewnie nic by nie usłyszała. - Czego zatem chce panna doświadczyć? Kunsztu aktorskiego czy muzyki?
- Nie chcę się nudzić.
- Wyznała szczerze. - A pan?
- Przyszedłem trochę dla sztuki, a trochę dla towarzystwa. Niektóre motywy sztuki mogą być dobrym polem do dyskusji.
- Pan...
- Alicja jeszcze bardziej ściszyła głos - Strasznie się stara. Mam wyrzuty... że to przeze mnie.
- Wolałbym określenie “dla” panny niż “przez pannę”. To stawiałoby mnie w bardziej rycerskim świetle
- zaoponował. Angus, gdy lepiej się go poznało, nie był wcale aż tak sztywny. Nosił się jednak bardzo poważnie, a jego poczucie humoru było sarkastyczne.
Alicji to jednak nie przeszkadzało. Uśmiechnęła się lekko, nic więcej nie mówiąc, bo wokół tłum robił się coraz bardziej znaczny.
Nie bez powodu zresztą. Przedstawienie miało się wkrótce rozpocząć. Lorina opamiętała się i zamiast kręcić głową w jedną i drugą stronę, stwierdziła że jak najszybciej trzeba udać się na widownię i zająć miejsca, tak aby potem nie przeciskać się w drzwiach. Tego po prostu robić nie wypadało.
Na widowni jednak wyszła na jaw drobna pomyłka. Lorina, Alicja i Angus mieli co prawda miejsca ponumerowane obok siebie, ale nie znajdowały się w jednym rzędzie. Ostatnie miejsce było bowiem w rzędzie następnym, oddzielonym przejściem dla widzów. Wedle wręczonym kobietom karteczkom to samotne miejsce przypaść miało pani Liddell, ale ta rzecz jasna zgłosiła swój przeciw. Kto to widział, żeby panna i kawaler siedzieli obok siebie, a nie oddzieleni przyzwoitką.
Alicja spuściła oczy. Było jej trochę wstyd z powodu zachowania matki, bo sama w tym problemu nie widziała.
- Ja mogę tam usiąść... - powiedziała, po czym szepnęła do ucha rodzicielki - Tylko nie róbmy panu McIvorym problemów. W końcu to on nas zaprosił.
Ten argument do matki przemówił. Zgodziła się na propozycję Alicji, a nawet na to by Szkot zasiadł z brzegu. Liczyła może, że będą sobie rzucać ukradkowe spojrzenia? Zamiast tego, rozdzieleni schodami widowni, skupili się na przedstawieniu.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline