Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2018, 20:15   #293
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Doc upił trunku z kieliszka i uśmiechnął się bezczelnie.
- Rozglądam. Podziwiam. Oceniam.
Po czym poważniejszym tonem dodał.
-Przybyłem niedawno na stację i rozglądam się za możliwościami. Z kim tu się warto zwąchać na przykład. Kto tu teraz rozdaje karty na stacji?

- Za gapienie się też można dostać po gębie, zamiast informacji - Kobieta nie spuściła z tonu.
- Ryzykowe zawodowe.- wzruszył Bullit uśmiechając się nadal bezczelnie. Po czym dodał.
- Nie chmurz się tak. Nie rozbierałem cię wzrokiem i nie zamierzam zaciągać do łóżka. Nawet…- rozejrzał się po zgromadzonej bandzie w tej kantynie.-... nie uważam cię za najbardziej interesującą osóbkę tutaj. Choć niewątpliwie najładniejszą. Ot, rozglądam się za potencjalnymi możliwościami i robotą… może.- Skłamał na końcu, bo roboty wszak nie szukał.

Słowa Doca podziałały jednak na kobietę, niczym płachta na byka(a tak przynajmniej by to można było określić na Axionie). Nieznajoma warknęła, po czym stanęła blisko przed nim… wyjątkowo blisko, po czym zaczęła agresywną postawą nieco napierać na jego ciało, w szczególności zaś czołem o czoło, co było jak wszechświat stary, oznaką nadchodzącej draki.
- Powiedz to jeszcze raz - Sapnęła w jego twarz.

- Rozglądam się za potencjalnymi możliwościami i robotą.- westchnął cierpiętniczo doktorek wytrzymując jej spojrzenie. -Nie za bitką.
- Aha - Odparła blondyna i… Bullit poczuł jej kolano, walące w jego krok, jakimś jednak cudem, nie oberwał tak, jak zakładała napastniczka… jednak cios główką w jego nos, odniósł już pożądane przez tą sukę efekty. Polała się pierwsza krew.

- Sami kurwa widzicie! - Powiedziała do przebywających w spelunie, zataczając łuk dłonią, przy okazji odstępując od Doca i w dodatku odwracając się na krótką chwilę do niego tyłem - Przychodzi kutas, i mnie obraża, i myśli, że jest wielki!

- Gdybym cię chciał obrazić, to bym się bardziej… postarał.- burknął Doc rozglądając się dookoła i oceniając ilu sojuszników babsztyl zwerbował tą gadką. Wyglądało jednak na to, że nikt nie miał zamiaru się wtrącać w powstałą sytuację. Zamiast tego, gdzieś po kątach rozległy się ciche śmiechy, oraz szepty między klientelą, namawiające do stawiania zakładów…

- Łapy do góry i walcz śmierdzielu - Warknęła kobieta, po czym zwrócona już twarzą do Bullita, z zaciśniętymi pięściami uniesionymi w górę, czekała na jego ruch - No dawaj!
- Nie biję się z kobietami.- warknął gniewnie Doc wstając i układając pięści w pozycji “pijanego boksera”z Axionu, czyli jednak przed nosem a druga na brzuchu, by bronić klejnotów koronnych przed atakami. - No chyba, że zaczną… ty pierwsza.

Kobieta wyprowadziła pierwszy cios prawym hakiem, Doc jednak go skutecznie zablokował gardą. Kolejna pięść, lecąca w jego kierunku była jednak już na miejscu, przez co mężczyzna oberwał po prawych żebrach.
Bullit nie przejął się tym i wyprowadził prawy sierpowy, co kobieta skutecznie zablokowała, jednakże następującego po niego haka już nie. Ów cios podbródkowy nieco ją zamroczył i sprawił, że popłynęła krew. Odrobinka krwi z przypadkowo przegryzionej przez nią wargi, ale jednak.

Mały tłumek zawiwatował na pierwszą wymianę ciosów, a kobieta splunęła krwią w bok, po czym na jej zakrwawionych ustach pojawił się wredny uśmieszek.
- I o to chodziło! - Krzyknęła, po czym ponownie rzuciła się z pięściami na Doca… który tym razem nie zdążył do końca z gardą i zdrowo oberwał po przedramieniu, przed kolejnym razem jednak się usunął. Kontratakował… lewy prosty walnął w jej twarz, prawy sierpowy którym chciał ją znokautować chybił celu. Cwaniara się uchyliła.

Kolejny atak wrednej samiczki okazał się całkiem inny, niż dotychczasowa wymiana ciosów. Skoczyła ona bowiem nagle z wrzaskiem na Doca, chcąc chyba doprowadzić do bezpośrednich zapasów… na co on ją odepchnął, ale ta nie ustępowała, i spróbowała ponownie. Złapała go w końcu za nadgarstki, ale mężczyzna jakoś zdołał się jej wywinąć. Wiedział już co ona kombinuje, należało więc jakoś na to odpowiedzieć…
Doc poczekał aż dziewczyna ponowi swój manewr i zaatakuje. Planował szybko zejść z jej linii ataku przetaczając się na bok. I zaatakować od tyłu, nacierając na nią z byka i przewracając. I przenosząc walkę do parteru… siadając na powalonej dziewczynie i unieruchamiając ją własnym ciężarem.

Plan Bullita powiódł się tylko połowicznie. Samiczka zaatakowała, i to dwa razy, mężczyzna się uchylił, wyminął ją, po czym skoczył w jej kierunku, wpadając na nią barem. Posłał ją w kierunku baru, o który mało nie rozwaliła zębów, jednak nieco zabrakło do takiego sukcesu. Następnie Doc próbował ją pochwycić i przewalić na glebę, ale kobieta odbiła się od owego baru nogą w tył, przez co on wraz z nią w łapach zaczął się cofać… aż w końcu poplątały się kowbojowi nogi, być może i z pomocą podstawionej stopy awanturnicy. W każdym bądź razie, padli oboje na podłogę, z tym że on boleśniej, waląc o nią plecami i głową. Kobieta z kolei była wciąż w jego mocnym uścisku, leżąc niejako na nim…
- Moje cycki!! - Wrzasnęła wkurzona, a Bullit wyczuł, iż owszem, wciąż ją trzymał mocno, ale właśnie, jej skąpy strój się zsunął, efektem czego poczuł jej sutki na swych przedramionach.

Zebrane moczymordy, kibicujące tej walce, najpierw jęknęły z podziwu na rozwój sytuacji, a następnie pojawiły się rechoty na widok nagich piersi.
- Zatłukę Cię gnoju!! - Szarpała się panna.
- Jakbyś już tego nie próbowała zrobić.-- stwierdził Doc ściskając mocno jej krągłości. -Kto się pcha do bitki w tak skąpym stroju ?
- A teraz to i obelgi nawet o moim ubraniu??!!! - Wrzasnęła babka, po czym zaczęła się szarpać, by jakoś uwolnić z objęć Bullita…

A wtedy nagle na ziemię obok nich skoczył szczupakiem jakiś typek, całkiem blisko ich głów, swoją głową, po czym powiedział konspiracyjnym tonem:
- Właśnie wlazły Czarne Płaszcze! Lepiej więc przestańcie!

Na potwierdzenie jego słów, klientela baru nieco się uspokoiła.
- Puszczaj idioto bo będziemy mieć problemy - Warknęła walcząca z Dociem kobieta… i przeturlała się w bok po podłodze, ściągnęła na swoje miejsce top, by zasłonił piersi, po czym… zaczęła robić pompki. Bullit zrobił więc pospiesznie to samo co ona uznając, że przyszły miejscowe siły prawa i porządku… przy luźnym traktowaniu znaczeń słów; zarówno prawa jak i porządku.
Ten z kolei, co ich ostrzegł, bystro zaczął liczyć:
- ... 28, 29, 30! - Co pochwyciło kilku innych. Na szybkiego więc zastosowano małą zmyłkę dla owych Czarnych Płaszczów. Kim były te cholerne Czarne Płaszcze??

- Remis!! - Wydarł się ktoś w barze, a wszyscy zawiwatowali, kobieta więc wstała. Rzuciła Docowi zabójcze spojrzenie, po czym usiadła na powrót do swojego stolika, i ponownie napiła się stojącego tam piwa.

Trzech piratów o czarnych płaszczach omiotło znudzonym spojrzeniem klientelę, chwilę się pokręciło po przybytku, w końcu zaś wyszli.

Bullit przysiadł się do dziewczyny i spytał wprost.
- Co to za heca z Czarnymi Płaszczami? Od kiedy tu są siły policyjne?
- Po pierwsze, to nie ma tu żadnych sił policyjnych, oni należą do załogi Czarnobrodego, i jedynie jak się zjawią, to wszyscy zara grzeczni. Po drugie, kto Ci się pozwolił przysiąść?? - Warknęła kobieta, po czym wychlała do końca swoje piwo. Spojrzała na Doca robiąc ponownie wredną minę.
- Po trzecie, nadal Ci się należy wpierdol, jeszcze nie skończyliśmy - Wstała od stołu, ponownie zaciskając pięści. Bullit westchnął z rezygnacją…
- Jak ktoś się przyczepia do rozróby, po to by ją zakończyć… to jest siłą porządkową. Policją. Nawet jak nazywa się legionem różowych krasnoludków.- burknął Doc zamierzając przyłożyć tej babie tak, by wreszcie się uspokoiła. Widać wariowała od niewychędożenia. W Axionie nazywała się to syndromem zapuszczonego krzaczka. SZK, w skrócie.

Kobieta nagle… westchnęła. Rozluźniła pięści, po czym machnęła niedbale w stronę Doca.
- Wiesz co? Nie chce mi się już w sumie… nudna ta bijatyka jak szlag. Zanudzasz w wielu sprawach...
- Ale w innych jestem ekscytujący.- odgryzł się doktorek i podrapał po policzku.- To teraz Czarnobrody rozdaje karty w tym miejscu?
- Gębę, mimo że nieco obitą, to masz dalej niewyparzoną - Powiedziała kobieta, rzucając parę kredytów na stół - Ta… Blackbeard, w tej chwili ma łapę na tym miejscu... - Dodała, zbierając się najwyraźniej do opuszczenia Bullita i tego miejsca.
- A inni co na to?- zadumał się Dave nie przejmując jej złośliwościami.- Pozostali kładą uszy po sobie? Co z czerwoną Leigh? Myślałem, że krwawa wilczyca … jak ją zwali, to nie jest ktoś kogo można rozstawiać po kątach.
- Teraz jej tu nie ma - Wzruszyła na odchodne jasnowłosa, i skierowała swoje kroki ku wyjściu…
Bullit był porażony jej słowami. Jak to… jej tu nie ma? A inni? Też ich nie ma? Przecież cała brać piracka nie wyleciała jednocześnie na łowy. Doc był tak zaskoczony, że nie ruszył nawet za nią nie wiedząc co powiedzieć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline