Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2018, 20:58   #110
Zara
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Isak postanowił skupić się na leszym. Cios, który zadał bestii wiedźmin, mocno osłabił bestię. Właściwie stanowiła już wrak tego, co prezentowała na początku walki. Słabsza, wolniejsza, ślamazarna. Byłaby łatwym celem, gdyby nie to, że dostępu do niej strzegł wampir. Ten znów był za silny, szybki i zwinny, by srebrny sztylet Isaka zatopił się w czyimkolwiek ciele. Bliżej raczej było do tego, aby wampir zatopił swe szpony lub kły w ciele najemnika. Jednak o ile Elke zwijała się z bólu, nie mogąc powrócić do swej zdolności, tak Venter, jako wiedźmin wsparty wypitymi przed wyprawą eliksirami, nadzwyczajnie szybko się zregenerował.

Gdy mutant ponownie ruszył na potwora, Isak mógł się już tylko przyglądać. Nie stanowił nawet szczególnego wsparcia dla dwóch niezwykle szybko poruszających się postaci. Można by stwierdzić, że poruszali się nieludzko, ale jaki sens miało takie wyrażenie, skoro obydwaj nie byli ludźmi? Ale wiedźmin miał przewagę. Wampir walczył bez odciętej ręki. Doświadczony najemnik widział to od razu. Wszystkie ruchy były nienaturalne, wbrew temu, czego wyuczył się przez swoją wcześniejszą, oburęczną egzystencję. To sprawiało, że pojawiały się luki. A jeśli takie był w stanie dostrzec Isak, tak potworne, kocie oko Ventera tym bardziej.

Piwny rycerz nie widząc szans na kontratak, schował się za drzewem, by opatrzeć swoją ranę. Nie było dane mu czynić tego w spokoju, co rusz w ich stronę wędrowała strzała. Mimo schowania za drzewem, zawsze istniało ryzyko rykoszetu, obtarcia, czy nawet przebicia kory drzewa. Ale Zevranowi udało się zakończyć szybkie leczenie, nim któraś ze strzał go dosięgła.
- Arghhh! - Zakrzyknął z dziwnym grymasem jego kompan. Podczas leczenia Piwny Rycerz nie dostrzegł, aby wielkolud został trafiony. Zresztą, gdy spojrzał na niego teraz, również nie widział wystającej z jego ciała strzały. Rycerz wskazywał za to dłonią w przeciwnym kierunku. Po odwróceniu głowy, Zevran dostrzegł, że na miejsce przybywają go kompani. Gromada kilkunastu rycerzy, gdzie prawie każdy sprawiał wrażenie lepiej przystosowanego do walki w lesie, niż leżący rycerz w ciężkiej zbroi. Dziwny okrzyk tego ostatniego okazał się odpowiednikiem krzyku szczęścia lub bojowego, bo z uśmiechem na ustach z trudem podnosił się z ziemi, by wesprzeć posiłki w końcowej walce.

Ta nie trwała długo. Nowoprzybyli na pole bitwy byli prawdziwymi profesjonalistami, którzy nie dali nawet Piwnemu Rycerzowi kontynuować walki. Wszystko zrobili za niego. Szybko wyrżnęli większość członków bandy, a tych, którzy próbowali uciec, schwytali i spętali.

Wiedźmin z każdym kolejnym ruchem przybliżał się do zadania ostatecznego ciosu wampirowi, który bronił się coraz bardziej rozpaczliwie. W końcu przyparł go do drzewa, ścierając swój miecz ze szponami wampira. Ten ostatni tracił siły, ale nie na tyle, by nie móc w takiej chwili moralizatorsko gadać.
- Zabijasz, bo tak? Bo ktoś ci powiedział, że robimy coś źle? Może następny raz wpierw dotrzyj do prawdy?
Gdy już Isakowi i pewnie Venterowi zdawało się, że rozetnie ciało wampira srebrnym mieczem, wampir w ułamku sekundy zmienił się ponownie w nietoperza, wzbił się w powietrze poza zasięg srebrnego miecza i koślawym lotem pomknął w głąb lasu.

***

Do konkurencyjnej wyprawy, która przybyła do lasu i ostatecznie rozprawiła się z humanoidalną częścią bandą, należeli książęcy rycerze. Po walce rozbili mały obóz. Część z nich ruszyła dalej w las, by sządząc po rozkazach ich dowódcy, odnaleźć porwanych. Reszta zajęła się opatrywaniem ran oraz porządkowaniem pobojowiska. Po słowach wielkoluda, z którym sprzymierzył się Zevran, szybko uznali całą grupę za swoich sprzymierzeńców, którym nawet zaczęli pomagać. Nieprzytomną Elke położono koło ogniska, gdzie zarówno Zevran, jak i Moran uznali, że nie grozi jej nic szczególnego, a pozostawienie jej w śnie najlepiej w obecnej chwili przysłuży się jej szybkiemu powrotowi do zdrowia. Niestety lub stety, zarówno jej kompan, Caelas, jak i sir Deverell Aditya, zginęli w potyczce, zostawiając po sobie tylko wykrwawione ciała.

Po przygotowaniu prowizorycznego posiłku oraz poczęstowaniu wszystkich gorzałką, do obozu wróciło dwóch rycerzy. Na twarzach byli niemiłosiernie spoceni. Ich oczy wyrażały ogromne przerażenie.
- Co jest!? - wrzasnął dowódca, gdy dwójka z nich długo nie potrafiła wykrztusić słowa.
- Baronie... - w końcu jeden z nich zaczął. - Pańska córka... została zamordowana.

W obozie zapanowała atmosfera strachu. Okazało się, że osobą, która dowodziła kompanią, był właśnie jakiś baron. Ciężko było w takiej chwili dowiedzieć się dokładnie czego, ale po samych manierach, gdy ostatecznie się zdemaskował, zdawał się być ważną personą. Choć po minie wyglądał na ekstremalnie wkurwionego, starał się powstrzymywać, nie reagować gwałtownie. Gdy jakiś czas później, kolejna dwójka rycerzy przybyła z ciałem kobiety zawiniętym w płaszcz jednego z nich, baron nie potrafił powstrzymać łez. W momencie chwilowego odsłonięcia jej twarzy, Isak dostrzegł, że była to dokładnie ta dziewczyna, która parę dni temu w karczmie została przyłapana przez bandytów z handlarzem.

- Kurwa i tak mi doradzali, żeby ją zostawić u Wolfgarda, to nie dość, że mi ją wychędożył, to jeszcze tak ją upilnował! - jednak nie tylko Isak posiadał wiedzę o tym, jak kupiec zajmował się swoją przybraną córką. Baron kontynuował rozpaczliwy krzyk nad swą martwą córką. - Jeszcze ostatecznie nam zlecił jej odbicie. Tylko kurwa za późno! Skurwiel niczego dobrze nie potrafi zrobić. Dobra, pochować ją. I tak była moim bękartem, więc nie pochowam jej u siebie. Morithe się jeszcze na mnie wkurwi.

Jego ludzie szybko zajęli się kopaniem grobów. Siłą rozpędu wykopali także grób dla Caelasa i sir Deverella. Baron w tym czasie nerwowo przechadzał się po obozie. Widać, że musiał czymś się zająć, by przestać myśleć o śmierci córki. W pewnym momencie jego uwagę zwrócili odpoczywający, a być może już zbierający się do drogi powrotnej wiedźmin, Isak, Elke, Moran i Zevran. Podszedł w momencie, gdy akurat Venter skończył ładować cuchnącą głowę leszego do torby.
- Doceniam ludzi czynu - zaczął dość podniosłym tonem. - Nie wiem, w jakim celu ruszyliście na tą bandę, być może nawet przez wasz nagły atak zajebali mi córkę. Ale... to i tak nie byłaby przecież wasza wina. Jak mówiłem, potrafię docenić człowieka. Zgłoście się do mnie po nagrodę w pokonaniu bandy. Jestem baron Lewengrove. Mój zamek znajdziecie. A być może, jeśli będziecie zainteresowani dodatkową pracą, to też coś dla was znajdę.

KONIEC
 
Zara jest offline