Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2018, 06:49   #7
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację

Cisza nie była ciszą...

Ściana była wilgotna i zimna i koszula Michaiła szybko tą wilgocią przesiąkła, niemiło przyklejając się do pleców. Szurnął stopą a dźwięk zwielokrotniony tysiąckroć wrócił szemrzącym pogłosem.

Te ściany zdawały się żyć, szeptać swoje historie w sobie tylko znanym narzeczu a umysł kowala, którego zmysły zostały ograniczone tylko do słuchu i powonienia podsuwał coraz to nowe chore wyobrażenia rzeczywistości. Starał się ignorować te odgłosy, skulony pod ścianą, z podciągniętymi do brody kolanami, zacisnął do bólu powieki, zatkał uszy dłońmi i siłą woli przywoływał obraz swego ukochanego dziecka, które pozostawił w Trudowje ze stareńką, do którego mu nada powrócić.

Kazamaty jednak mamiły go podSZeptami, SZuraniem, CHRZęstem i SZCZękaniem, dalekimi TRZASSSKami przyprawiały o dreszcze i gęsią skórkę. Jakby znajdował się we wnętrznościach wielkiego potwora, który połknął go żywcem a teraz trawi bulgocząc i chlupiąc płynami trawiennemi, mlaskając przy tym cicho...

I ciągle łapał się na tym, że miast myśleć o swej Nadziejce, wsłuchuje się w te pomlaskiwania i łoskoty, że co któryś dźwięk przykuwa jego uwagę, rozpala na nowo domysły i pobudza serce do szybszego łomotania i krew burzy. I choć znał ten miechanizm, wiedział jak działa, bo i sam go był stosował na przesłuchiwanych, którzy z oczami szmatą przewiązanemi bardziej jeszcze byli strachem zdjęci, nie wiedząc jakiego zagrożenia się spodziewać, jakiej kary, jakiego bólu, nie będąc w stanie przewidzieć go, wyobrażali sobie rzeczy potworniejsze niźli sam był im w stanie zadać, sam nie potrafił zatrzymać myśli galopujących ku coraz to straszliwszym domysłom.

Ile tak trwał w tym stanie raz wsłuchując się w dźwięki nienaturalne, raz próbując dłońmi je zagłuszyć, myśli od nich odegnać i znowu do nich wracając, wysłuchując nowego zagrożenia? Od zgaśnięcia płomienia czas rozlał się w cuchnące bajoro oczekiwania. Bez końca. Bez początku. Bezruche. Odmierzane li tylko galopem serca i szybszym oddechem, z którego mógłby przysiąc, obłoczki pary wydychane skraplały się zaraz na skórze i ubraniu, taki ziąb ciągnął z dołu mimo drzwi zatrzaśniętych.

Gdy wtem pogłos kroków odbił się od ścian pustych, włosy jeżąc na skórze, wstał Władimirowicz, szurając plecami po kamieniach ściany chropawej. Paznokcie wbił w dłonie odruchowo w pięść zaciśnięte. Głowę przekrzywił ptasio łowiąc dźwięk nowy, szukając kierunku z którego przyjść mogło zagrożenie, lecz echo robiło zeń duraka. To mu się zdało, że suchy stukot oddala się, to że przybliża i ktoś stoi tuż przy nim. Zamachnął się chcąc sięgnąć niewidocznego przeciwnika. Ręka przeszyła powietrze. Kroki ucichły. Chciał krzyknąć lecz głos uwiązł w gardle suchem. Starł kroplę drażniącą z czoła mokrego. Zmusił się do przełknięcia plwociny gęstej.

- Halo! - rzekł głosem chrapliwem.

Słysząc sam siebie, tembr swego słowa odbitego wielokroć od ścian pustych uspokoił część demonów w głowie, przywołał się do rzeczywistości.

- Halo! - krzyknął teraz, - Jest tam kto?!
 

Ostatnio edytowane przez Zell : 16-05-2018 o 06:53.
Zell jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem