Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2018, 21:39   #5
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację

Vincenzo uśmiechnął się widząc swojego brata, a był to jeden z tych szczerych uśmiechów.

- Zawsze z radością Cię widzę bracie. Tak Ciebie jak i Twoją rodzinę. To, że nie mamy dla siebie tyle czasu ile byśmy chcieli smuci mnie zawsze kiedy o tym myślę. Jest to coś nad czym z chęcią popracuję razem z Tobą. Ale na chwilę obecną chciałbym popracować nad czymś innym... - Albertinazzi stuknął palcami w oprawiony rejestr, który czekał na przybycie jego brata - …tak abyśmy obaj mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem i nie musieli troskać o byt naszych bliskich. A tego rodzaju troski… - Vincenzo uniósł wisiorek z ukrytym ostrzem - Mam nadzieję, że nie będą nam zaprzątać głów. - Mimo jednak spokojnego tonu starszy z braci zawiesił ozdobę na szyi i wstał od biurka sięgając po swoją laskę. Laskę, które teoretycznie nie potrzebował, ale jej zdobienia dodawały mu pewnego uroku. - Poza tym znasz mnie bracie. - Obrócił laską w powietrzu i złapał ją z dwóch stron przekręcając jej głowę i wysuwając na chwilę ukryte w środku ostrze - ...Lubię być przygotowany na różne ewentualności. - Uśmiechnął się do brata i odłożył trzymaną broń na miejsce.

- Nie wiem kto nas atakuje, ale jeżeli podkupił, czy też szantażował jednego z naszych pracowników, to może to robić też z innymi. - Obszedł biurko podchodząc do swojego brata i ujmując jego twarz w dłonie. - Kiedy zaś nie możesz ufać pracownikom sam musisz się tym zająć. Ale zawsze jest jedna grupa, której możesz ufać… rodzina. - Pochylił głowę brata i złożył pocałunek na jego czole - Nie wiem z czym nam przyszło walczyć bracie, ale jeżeli razem tego nie wygramy, to znaczy, że tej walki nie dało się wygrać.

Fabrizio przechylił głowę w dłoniach brata, aby móc mu spojrzeć w oczy, swoim wiecznie zaciekawionym badawczo spojrzeniem.

- Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że wyczuwam w tych słowach tłumiony strach. - uśmiechnął się półgębkiem - Ale gdybym to do ciebie przypisał, skończyłbym z tymi ostrzami w ciele, a przecie jedno niepozorne właśnie ci dałem. - zerknął w stronę laski Vincenzo - Chociaż miło widzieć, że nie zestarzałeś się na tyle, aby porzucić nieufność... i zapewnić sobie stylowe zabezpieczenie. Ach, bracie. Zawsze wpierw kobiety pytały o ciebie i chciały bym zapoznał, nie będąc mną zainteresowane! - dodał z wyrzutem w głosie, okraszonym jednak rozbawieniem - Powiedz mi więc... Komu tak podpadłeś? Kto jest aż tak zazdrosny choć to ja powinienem?

Vincenzo roześmiał się na słowa brata i poklepał go serdecznie po policzku.

- Myślisz że mnie się o Ciebie nie pytały? Zbywałem je jednak, bo to jedynie harpie czyhające na naszą pozycję i majątek. Nie moim też zamysłem było Cię swatać. Każdy sam powinien wybrać sobie kobietę przy której boku dożyje swych dni. Gdybym zaczął Ci wskazywać kandydatki na żony gotów byś odebrać to jako dyshonor. - Uśmiech widoczny w oczach Vincenzo zaczął jednak zanikać kiedy mężczyzna zaczął rozmyślać nad tą mniej przyjemną kwestią. - Nie wiem niestety kto jest naszym wrogiem. Na pewno ma wpływy. Mam pewne podejrzenia. Możliwe, że sam nieopatrznie sprowadziłem to na nas. Na krucjacie… Ona nie potoczyła się tak jak powinna. Dzięki temu że trafiliśmy do Konstantynopola wzbogaciliśmy się niezmiernie, ale to jak tam trafiliśmy… Coś tam się działo. Miałem wrażenie, że wszystkimi tymi wydarzeniami ktoś sterował… No i nieopatrznie uznałem, że warto by się dowiedzieć któż to taki. Możliwe, że moje poszukiwania nie były na tyle dyskretne jak myślałem i teraz ten ktoś chce mnie ustawić w szyku.

- A mój brat jest ostatni, który da sobą manipulować. - westchnął Fabrizio - Ty nigdy nie możesz odpuścić, prawda? Zamknąć oczy na to wszystko i bogactwem oraz kobietami się cieszyć? - zamilkł na chwilę obserwując reakcje brata - Może zbytnia paranoja cię bierze z tą Krucjatą, choć słyszałem różne historie na jej temat. Może nie. Ty oczywiście nie chcesz, jeżeli ktoś naprawdę chce ci dać nauczkę - po prostu poddać się temu i przeczekać burzę potulnie? To nie może być takie proste. - zabębnił palcami o blat stołu, rozważając coś z powagą, jaka nigdy mu nie pasowała - Cóż. Czego więc pragnie ode mnie mój brat poza wzięciem liczb na schadzkę?

- Odpuszczanie nie jest w moim stylu. Dzięki temu zaszliśmy tak wysoko. - Powiedział z uśmiechem na ustach i pewną dozą powagi w głosie - Mogę to przeczekać. Jeżeli wdepnąłem w gniazdo węży mogę się wycofać, ale wycofam się tak, aby nie zostać dotkliwie ukąszonym. Jeżeli ktoś chce dać nauczkę mi, to przyjmę ją jaka by nie była, ale jeżeli ktoś przy tym spróbuje zaszkodzić naszej rodzinie, to będę walczył. Nie dla siebie, ale dla was. Całe swoje życie budowałem naszą pozycję, abyś Ty i nasi bliscy nie musieli się bać jutra.


Młodszy z braci spojrzał na Vincenzo z wyrzutem.
- Teraz już trochę urosłem, choć mogłeś nie zauważyć, Vin. Nie potrzebuję już niańczenia i innych, którzy będą mnie podcierali, więc powiedz mi, co chcesz, abym zrobił prócz sprawdzenia dzienników, nim naprawdę się urażę. Jesteś już za stary na szarpanie się ze mną, jak za młodu. - dodał zaczepnym tonem.

- Obaj mamy już dzieci Fabi i obaj wiemy, że niezależnie od tego jak dorosłe będą, to dla nas zawsze będą naszymi dziećmi, o które będziemy chcieli dbać. Zupełnie jak Ty dla mnie zawsze pozostaniesz moim młodszym braciszkiem nawet jak obaj będziemy już w sędziwym wieku. Tak jak swoje dzieci Ciebie również kocham i chcę o Ciebie dbać. Jeżeli masz się za to obrazić jak za niańczenie, to niechaj tak będzie, ale nie przestanę Cię kochać nawet mimo Twojej obrazy. A zacząć możemy od dzienników. Dzięki nim zorientujemy się czy ktoś jeszcze jest przeciw nam. Jak będziemy to wiedzieli to będziemy mogli działać. Ty jest dobry w zajmowaniu się liczbami, a ja w zajmowaniu się ludźmi. Muszę znaleźć naszego zdrajcę, aby od niego też się dowiedzieć kto go przeciw nam podburzył. Działamy teraz po omacku. Dopierało gdy wyczujemy nowy korytarz będziemy mogli ruszyć w głąb niego. Nie możemy zaplanować wiele, dopóki nie dowiemy się z czym i kim mamy do czynienia. To co Fabi… pokażemy im, że aby zadzierać z Albertinazzi należy być gotowym na ostrą walkę? - Vincenzo wyciągnął dłoń w stronę brata, aby uściskiem mogli przypieczętować ich wspólne przedsięwzięcie.

- Naprawdę, im jesteś starszy, tym masz młodszego ducha. - wyszczerzył się Fabrizio chwytając dłoń brata, ale wciąż ją trzymał, gdy zadał pytanie - Sypiasz z nią?

- Jesteś tak stary jakim się czujesz. - Odpowiedział z uśmiechem, a na pytanie, którego się nie spodziewał w tej sytuacji przekrzywił z zaciekawieniem głowę i spojrzał badawczo na swojego braciszka. - Zanim Ci odpowiem sam mi powiedz jak uważasz. Jestem ciekaw jaką opinię masz o mnie pod tym względem.

- Różnica jest między opinią jaką mam... i jaką chciałbym, aby była prawdziwa. - wyszczerzył się wrednie - Jak dla mnie to zależy od potrzeb... wszelakich. Interesy wszak wymagają poświęceń i od takiego przykładu cnót! - przymrużył oczy - Ale jak dla mnie to jeżeli ci daje, to jest rzadko, nikt by z tobą nie chciał częściej. - wzruszył ramionami - Tylko nie mów mi, że jesteś zbyt przykładny na dziwkę, bo się popłaczę, że brata mi baba zabrała.

Vincenzo zaśmiał się puszczając dłoń brata i sięgając do kieszeni. Wyciągnął z nich chusteczkę i podał bratu.
- Alessia jest miła memu oku i przydatna na wiele sposobów, ale nie położyłem na niej ręki. Złożyłem Glorii przysięgę wierności w obliczu Boga, a sam dobrze wiesz że słowa zawsze dotrzymuję.

- Często siedzi u ciebie dziwka. - Fabrizio wziął chusteczkę - Której płacisz, prezenty dajesz... - otarł nią teatralnie oczy - ...z ulicy zabrałeś czy tam z burdelu, dach dałeś, a dzięki tobie ekskluzywna jest... A teraz mi mówisz, że nawet z nią nie spałeś?! - westchnął ciężko - Na co ja liczyłem... - oparł głowę na pięści - Pewnie na trochę życia w tej skorupie starej.

- Alessia pojawiła się u mnie w konkretnym celu mój drogi i ten cel realizuje. Nie jest nim jednak zaspokajanie mojej chuci. Przykro mi, że Cię zawodzę. Wychodzi na to, że jestem zbyt porządny jeżeli chodzi o kwestie rodziny.

- Najwyraźniej... Ale ja też przecież porządny jestem. - obruszył się brat - Dbam o żonę, nie robię burdelu z domu, bękarta nie mam. Ona wie o tym, że czasem wychodzi jak wychodzi, ale przecież nigdy jej nie odprawię. Po prostu są takie chwile... kiedy trzeba. Czy ty kiedykolwiek poczułeś młodość, młody byłeś? - westchnął - Ale skoroś tak oddany Glorii, to musi ona być naprawdę cud kobietą. Dobrze trafiłeś, braciszku. - wstał z krzesła porzucając temat tak nagle, jak nagle go zaczął - Ale trzeba brać się do roboty, rachunki same się nie przeliczą przecież. Tego musi być multum. Zakopię się gdzieś u ciebie, gdzie będę mógł wszystko poukładać, bo pewnie nie mieli pojęcia jak to robić najlepiej. - zerknął na rejestr - Znajdę przekręt i wytropię jego początek.

- Miejscem się nie martw. Kazałem już przygotować dla Ciebie biuro. - Poklepał brata po ramieniu.

- Zawsze przygotowany. - Fabrizio uśmiechnął się lekko - Przyjdę jutro z rana. Dziś jeszcze powiem Alexandrze, że zniknę na trochę, bo nie lubię pracy przerywać, więc sobie tutaj posiedzę jakiś czas. Mam nadzieję, że po powrocie nie okaże się, że dom zniknął. - położył dłoń na krzyżyku, jaki Vincenzo zawiesił na szyi - I chodź o tej lasce, plecy stare ci odciąży, Gloria będzie wdzięczna. - wyszczerzył się na swój dowcipnie złośliwy sposób, daleki od nieprzyjemnej nuty.

- Niech Alexandra przyjdzie z dziećmi do nas. Na pewno Gloria się ucieszy, a w domu im nas będzie więcej tym weselej.
 
Zell jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem