17-05-2018, 20:37
|
#3 |
| Gdy tylko towarzysze Czerdoga rozeszli się do swoich zadań, jego myśli ponownie odpłynęły. Pozwolił im swobodnie przemykać po falach wzburzonego Bałtyku i wraz z wodą rozbić się o nabrzeże Rugii. [MEDIA]http://www.artnet.com/WebServices/images/ll00125lldURFJFgFkECfDrCWvaHBOcmqvE/johann-friedrich-boeck-moonlit-night-on-the-island-of-r%C3%BCgen.jpg[/MEDIA]
Monumentalne, pogrążone w ciszy klify wyspy nie wskazywały na to, co zastanie w jej głębi. Bez trudu odnalazł drogę do siedziby rodu. Już w oddali zobaczył płomienie. Ogień trawił zamek Berhotów. Wewnątrz i pod murami dostrzegł leżące ciała. W kilku rozpoznał znanych sobie ghuli i młodsze wampiry, w tym towarzyszy Wilka. Na przedpolu dostrzegł solidny oddział i bez trudu rozpoznał kto nim dowodzi.Monumentalna sylwetka jego starszego brata Stephana, wyróżniała się nawet w otoczeniu należących do niego ghuli. Adligen - bo tak nazywały się te elitarne jednostki, tworzone tylko po to by być jak najpotężniejszą i jak najwierniejszą armią. Stephen wydał kilka poleceń i pary tych bestii wyruszyły w las, wyraźnie czegoś szukając. Czerdog nie miał zbyt wiele czasu. Szybko okrążył zamek by złapać znikającego w leśnej gęstwinie drugiego, najstarszego z nich brata. Jacob wycofywał się wraz ze swymi ghulami. Jeden z Adligen wpadł na jego trop. Sądząc po reakcji jednego z ghuli Jacoba, który zestrzelił biegnącą w swoją stronę bestię, z ciężkiej kuszy, bracia nie pozostawali obecnie w najlepszych stosunkach.
Czerdog poczuł delikatne drgnięcie swego ciała. Czuł, że powinien wracać. Powoli zaczął się wycofywać, widząc jak starszy brat znika w leśnej gęstwinie. Czerdog podejrzewał, że zmierzał ku swojej prywatnej twierdzy w głębi lądu. Niestety prawdopodobnie Stephen miał taki sam pomysł. Wycofując się w stronę morza, uważnie obserwował las, szukając towarzyszy Wilka. Przez moment nabrał nawet pewności, że gangrele zostały wymordowane w zamku. Wtedy, tuż przy wybrzeżu od strony kontynentu dostrzegł Sivę - matkę Wilka, prowadzącą resztki stada.
Świadomość powróciła, akurat gdy Tomiła schodziła po trapie wraz z kapitanem, by spotkać się z Gdańskim Bosmanem. Starszemu mężczyźnie towarzyszyło dwóch krzyżowców, a inni obserwowali ich spod muru. Sytuacja nie wyglądała sympatycznie, ale był pewny, że siostra sobie poradzi. Mężczyźni otuleni byli ciasno płaszczami, które lodowaty wiatr, starał się usilnie wyrwać im z rąk. Do wampira docierały strzępki rozmów.
- Macie jakiś nocleg? Za dwie godziny zamykamy bramy.
- Najwyżej przenocujemy na statku. - Tomiła nie wydawała się być zrażona.
- A wasze chłopaki nie zrobią burdy, bo nie dostali się do dziewek? - Bosman mówił całkiem poważnie, ale jeden z krzyżowców parsknął.
Nie miał dużo czasu. Spróbował odnaleźć Annę, ale ta na razie się ukrywała. Momentami już zdawało się, że dotyka jej jaźni, ale wtedy wymykała mu się. Była blisko i obserwowała go.
- Wyślemy trzech ludzi do miasta, by rozejrzeli się za jakimś noclegiem i skontaktowali z przedstawicielem hanzy.
- Dobra, byle szybko. - Bosman machnął ręką. - Przyjdźcie do bosmanatu z cłem. - Targi najwyraźniej dobiegły końca. |
| |