Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2018, 16:10   #242
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Przymierze

Zdjęta przerażeniem półelfka, nawet nie zauważyła, że gdzieś podczas tego co się działo, poderwała się z krzesła na równe nogi. Stała w pełnej zbroi (na którą wydała całe swoje oszczędności i na samą myśl, że ktoś mógłby jej to ukraść dostawała zawrotów głowy) lecz… z gołymi rękoma, a przed nią kłapał paszczą potworny potwór.
Każda komórka w ciele ciemnoskórej krzyczała w niebogłosy o inwazji, śmierci, oraz klątwie.
Klątwa ta dotyczyła oczywiście Torikhi. To ona była przeklęta, bo wszystko czym się parała obracało się w katastrofę.
Jedno, wielkie pasmo nieszczęść.
Ten cholerny dziadyga miał tylko przeczytać cholerną księgę, którą ukradł cholerny Trzewik, a cholerny Sharvi uparł się, by sprawdzić co w sobie kryła i jeszcze ten cholerny Joris zachowuje się jakby stał się cholerny koniec świata bo jakaś cholerna cizia uraziła jego cholerną dumę!
Najgorsze w tym wszystkim było to… że koniec końców to przed nią stał CHOLERNY DEMON!
DE-MON!
A to cholerne gnomiszcze darło się jak baba w ukropie.
W Melune obudziły się gniew i złość, a długo skrywane urazy i kompleksy, zaczynały wychodzić na powierzchnię, zupełnie jak wtedy w walce z Pająkiem. Ten cholerny drow by ich tam zabił, gdyby nie zaczął kłapać dziobem jak przekupka na targu.
Może i selunitka nie miała przy sobie miecza, ani kuszy, ani nawet patelni, którą mogłaby się bronić, ale stała za nią bogini i jej łaskawa moc. W tej chwili Rice nie było nic więcej potrzeba.
Zaczęła się modlić.

Świetlista Panienka natychmiast zesłała swą moc kapłance na pomoc. Pomieszczenie w którym urzędował magus zostało rozświetlone srebrzystym blaskiem księżyca, a półelfka będąc centrum nadprzyrodzonej poświaty, wydawała się być przybyszem z najjaśniejszych rejonów niebios. Rozzłoszczony lub skuszony tym potwór rzucił się z ponownie pazurami na dziewczynę lecz chybił. Wściekły wydał z siebie gulgoczący odgłos, próbując wgryźć się w Tori, lecz zbroja… którą na sobie miała i której kradzieży nie chciała ryzykować, zostawiając ją w karczmie lub depozycie przy bramie miejskiej, uchroniła ją przed ranami.
Kły ześlizgnęły się po metalu z głośnym zgrzytem od którego zabolały uszy. Gnom nie czekał na lepszą okazję i począł czołgać się od nogami stwora w kierunku wyjścia na bezpieczny korytarz.

Tymczasem Melune skupiła w swych dłoniach moc i cisnęła promieniem oślepiającego światła w kierunku demona. Potężna moc przepłynęła przez jej ciało uchodząc wraz z blaskiem. Wyglądało jakby spadająca gwiazda uderzyła wprost w przyzwańca… a jednak ten, wydawał się wyjść z tego bez szwanku. Kobieta przeraziła się, uświadamiając sobie, że być może tym razem nie starczy jej szczęścia by wyjść z walki cało.
Czarodziej uciekł na zewnątrz wrzeszcząc na całe gardło jak głodne pisklę aligatora: Na pooomoc! Rrratunku! Selunitka usłyszała odgłosy świadczące, że ktoś ruszył z odsieczą, ale czy ona zdoła wytrzymać do tego czasu?
Demon znowu zawarczał i machnął długim łapskiem z zakrzywionymi pazurami, zdzielając Rikę z taką siłą, że ta ugięła się od impetu jak młody tatarak pod wiatrem. Uratowało to ją przed kłapiącymi szczękami, które uderzyły gdzieś nad jej głową. Cóż z tego… gdy ciepła krew, płynęła strumyczkami pod zbroją, a ból jaki przy tym czuła niemal oślepiał.
Kapłanka ponownie nakierowała boską moc przeciwko piekielnej istocie, lecz i tym razem, choć siła jaką dysponowała była potężna… to nie była w stanie wyrządzić większej krzywdy potworowi.
Srebrzysty blask zniknął i nastała noc… a przynajmniej tak wydawało się Torice.

Kilka złotych kul przeleciało przez powietrze uderzając w bestię, która odwróciła się w kierunku skąd pochodziły. Na pomoc przybył pierwszy z magów. Mała dziewczynka o białych włosach. Półelfka widząc, iż potwór nawet w jednej trzeciej nie krwawił tak jak ona teraz, wcale nie poczuła „ulgi”, że została uratowana. Walka dalej trwała i wyglądało na to… że będzie to jedna z tych… na całkowite wyczerpanie.
Nadszedł czas na kolejną modlitwę.

Magiczne słowa ulatywały z ust ciemnoskórej, niczym ptaki wzbijające się w powietrze. W tym samym czasie przywołaniec również coś mówił… bo po krótkiej litanii charków i gulgotań, przed kapłanką pojawił się drugi demon, sądząc po wyglądzie „brat bliźniak” tego pierwszego.
Nowy przeciwnik ruszył od razu do ataku, a na swój cel obrał bezbronną półelfkę, stojącą przed nim na wyciągnięcie łapy.
Dwa silne ciosy odepchnęły ranną Melune przy akompaniamencie przeraźliwego zgrzytania szponów o stal jej pięknej (kiedyś) zbroi. Kobieta zająknęła się, wpatrując się w dwa paciorkowate ślepia przed swoją twarzą, gdy do sali wbiegł mężczyzna o niesamowicie kształtnym tyłku. Półdemon lub pół…gad? Straż przyboczna cherlawej dziewczynki.
”I zapewne niesamowity kochanek…” pomyślała w szoku i zgrzytając zębami zmusiła swe myśli, by popłynęły w odpowiednim kierunku.
Rika też miała kochanka… i dla niego, dla Jorisa, musiała przeżyć.
Dokończyła święte mantry, skupiając wszystkie swoje witalne siły na miłości do myśliwego i…
Ranny potwór, nieustannie dążący do drobnego ciałka skrytego za łuskowatym kompanem, zatrzymał się nagle i zamrugał oczami. Czyżby… czyżby to księżyc właśnie zaświecił wysoko na nieboskłonie? Wielki jak ofiarna taca ze srebra i krwawników.
Świecił tak jasno… tak pięknie i tylko dla niego.
Bestia zadarła pysk do góry i wpatrzyła się w sufit, śliniąc się jak głodny przygłup do obrazka jedzenia w książce.
Białowłosa rzuciła jakieś zaklęcie na chroniącego ją półsmoka, a gdzieś za ich plecami dosłyszeć można było głos bezwłosej mniszki, ona również stawiła się na „pole walki”.
- Nie stój tak! Przepuść mnie! - wołała wzburzona Alehandra do wielgachnego chłopa, ale ten wydawał się nie słuchać. Rzucił się do środka pomieszczenia, omijając śliniącego się do sęku w suficie demona, obierając sobie za cel tego, który jeszcze stwarzał zagrożenie.
Zaatakował machając rękoma z długich szponach jak cepami.
Tori rozdziawiła usta jak rybka wyrzucona na brzeg, po czym szybko się zreflektowała, że w sumie to… walka dalej trwa. Znalazłszy pod klapą porzuconego plecaka fiolkę, cisnęła ją w zafascynowanego przeciwnika, który zaskrzeczał boleśnie i padł w drgawkach na podłogę.
„Mniszka” zamachnęła się kosturem na walczącego z półsmokiem demona, ale prawie co trafiła swojego sprzymierzeńca, który nie zwracając uwagi na otoczenie, szalał jak barbarzyńca. Osaczony stwór zaatakował młodzieńca, lecz jego pazury nie były zbyt mocne by przebić łuski na jego torsie. Młoda czarodziejka wystrzeliła kolejne złote kule, które uderzyły w poraniony grzbiet przyzwańca, powalając go na deski.

Melune dysząc z bólu i emocji docisnęła drżącą dłoń do swoich ran.
- Selunehumma aafini fee badanee, Selunehumma afina fee samee, Selunehumma aafini fee beSaree… - szeptała cicho, gdy uzdrawiająca moc zasklepiała rozszarpaną tkankę przynosząc ukojenie.
- Co to było na wszystkich bogów… - zwróciła się pytająco do Alehandry. - i gdzie jest pan Fineas Pane… jest ranny, potrzebuje pomocy. Panie Fineasie!?
- To chyba ja powinnam zadać to pytanie
- odparła chłodno Alehandra, spoglądając na pobojowisko. - Panem z pewnością już się ktoś zajął. Co tu się stało? Rzucaliście czar przywołania bez ochrony?

Tymczasem do sali wpadło kolejnych dwóch mężczyzn. Widząc znikające w chmurze dymu szczątki demonów ukłonili się tylko Alehandrze i wycofali do holu.
- Co? Czytaliśmy tylko książkę… to znaczy nie ja… on - odparła skołowana półelfka, oglądając się na wchodzących i zaraz wychodzących.
- Dziękuję za pomoc. W imieniu swoim i Przymierza pragnę przeprosić za zamieszanie - mniszka odwróciła się do osobliwej pary.

Jasnowłosy mieszaniec otworzył usta, ale zaraz zerknął na towarzyszkę i ograniczył się do otarcia z grubsza rąk z posoki demona. Dyszał jeszcze, znać było że nawet krótkie ale intensywne starcie dało mu potężnego adrenalinowego kopa. Rozgarnął ciekawie dłonią dym po czym potrząsnął skrzydłami, układając je w kształt - niemal - płaszcza okrywającego jego plecy. Z jakiegoś powodu wyglądał na zawiedzionego.

- Liczę, że dostaniemy za to zniżkę - dziewczynka zadarła głowę, twardo spoglądając Alehandrze w oczy.
- Dopilnuję tego - mniszka skłoniła się lekko.

Selunitka popatrzyła się głupkowato na blondyneczkę i jej zakrwawionego kompana, i dopiero po chwili zaskoczyła, że powinna coś powiedzieć. Zarumieniła się jak piwonia i zatchnęła się powietrzem.
- Ja też dziękuję! Gdyby nie wy… pewnie bym tu już nie stała. Bardzo, bardzo dziękuję i przepraszam za kłopot. Nie wiedziałam, że czytanie może być takie niebezpieczne.
- Pewnie tak - uprzejmie zgodziła się białowłosa.
- Ja chyba powinnam już iść… zabiorę te księgi… mam sto sztuk złota, 50 za czar, a resztę na pokrycie szkód? - zwróciła się Tori do bezwłosej kobiety.
- Musimy ocenić czy nie zostało zniszczone coś cenniejszego niż meble. Do tego koszty leczenia…
- Najpierw wytłumaczysz co tutaj dokładnie zaszło
- w drzwiach stanęła Eliza Starhold. Tori zauważyła, że w holu zebrał się już spory tłum. Kapłanka czuła że nie wywinie się tak łatwo.
“Najjaśniejsza Pani… w co ja się wpakowałam…” pomyślała przerażona półelfka i zamrugała kilka razy dla kurażu.
- Koszty leczenia… jestem kapłanką. Mogę uleczyć każdego kto ucierpiał w tej walce. Nieodpłatnie. W końcu to… z mojej winy za co jeszcze raz bardzo przepraszam. Przyszłam tu z dwiema księgami by zaczerpnąć porady na ich temat. Jeden z moich towarzyszy wszedł w ich posiadanie, lecz nikt z nas nie umiał ich odczytać, ja ze swoimi łaskami mogłabym spróbować, lecz… cóż… nie jestem zbyt obyta i nie zrozumiałabym co właściwie czytam. Poprosiłam pana Fineasa o wytłumaczenie… a r-r-raczej… streszczenie… - zacięła się zawstydzona przyznaniem się przed wszystkimi do swojej ignorancji. - Jedną z nich pan Pane znał… to leksykon demonów, ale drugiej nigdy nie widział… rzucił więc zaklęcie i otworzył okładkę… przeczytał może z jedną stronę kiedy w pokoju pojawił się demon… no i… reszte już chyba znacie. Został ugryziony, ja ruszyłam mu z pomocą… później ten stwór przywołał drugiego takiego… przybiegli ci tutaj państwo - na te słowa białowłosa prychnęła śmiechem, na co półsmok spojrzał na nią i wyszczerzył zęby wielkie jak marmurowe nagrobki - i pokonaliśmy obu.
- Księgi same z siebie nie przywołują demonów. Zabierz to i chodźmy w jakieś spokojniejsze miejsce. A wy?
- diablica odwróciła się do zebranych w holu ludzi i nieludzi. - Niech to będzie dla was lekcją, że trzeba zbadać otrzymany przedmiot zanim się go użyje. Jak kończy się niekontrolowana ciekawość możecie zobaczyć na przykładzie Fineasa. Nie pierwszy raz zresztą - mruknęła ciszej. - A teraz wracajcie do swoich zajęć. I niech ktoś to posprząta - wskazała na krew i śluz pokrywające podłogę gabinetu.
- To my już się pożegnamy - białowłosa ujęła skrzydlatego towarzysza pod ramię. - Będziemy czekać na informacje. I zniżkę! - rzuciła jeszcze w stronę Alehandry, po czym oboje ruszyli w stronę wyjścia z budynku. Torikha usłyszała jeszcze jak dziewczynka surowo strofuje przerażającego młodzieńca, żeby porządnie wyszorował pazury, a nie wycierał ich w byle co.

Zszokowana Melune podążyła zaś za wysoką diablicą do innego pokoju by poddać się przesłuchaniu. Na plecach czuła ponure spojrzenia innych magów Przymierza, którym demon mógł zagrozić.

 
Sayane jest offline