Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2018, 18:33   #71
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Zanim wzbili się w powietrze poczuła wyraźne szarpnięcie. Skok w bok. W sumie było to logiczne. Kilkumetrowy smok o kilkunastometrowych skrzydłach niosący na plecach kobietę-wilkołaka wzbudziłby zainteresowanie na terenach objętych wojną. Przez moment Żenia zastanawiała się jak totemy radzą sobie z wyrzutniami ziemia-powietrze. Jednak Pasikonik był przebiegły. W umbrze lasy były większe. Bardziej pierwotne.

- Nie pomogę ci dziś z tym caernem. Wyślę kogoś, ale nie pomogę osobiście. Nie mogę. Następnym razem.

Słyszała jego głos bezpośrednio we własnej głowie. Szum powietrza utrudniał normalną rozmowę. Wtedy jak na wezwanie w słuchawce odezwał się Zaar:

- Chyba cię mam. Zweryfikowałem wojskowe mapy, naniosłem na nie mapy ostrzałów artyleryjskich, wszystko zestawiłem z mapami nadleśnictwa. Algorytm sugeruje 98% poprawność wyniku. Będzie po ciebie stary kumpel Czarnego. Za jakieś sześć do siedmiu godzin. Musisz się zamelinować, bo okolice są sporadycznie patrolowane przez oddziały obu stron konfliktu.

Żenia skuliła się na grzbiecie Pasikonika i wydarła z siebie chrapliwe i przyduszone:
- Nieeee trzeeeebaaa - pęd wiatru wciskał jej głos z powrotem do gardła - Wra...- przytkało ją nieco - ...cam!

“Dobrze. Skoro nie możesz, to nie możesz” - Żeńka posmutniała nieco i ciaśniej przyległa do Smoka - “Myślisz, ze wejdzie mi w nawyk stawianie caernów?”

Po chwili dorzuciła:
“ A czy totemy mówią między sobą? Wiesz jakieś narady, spotkania na szczycie? Pytam, czy na przykład kontaktujesz się z totemami innych zmieniaków?”

- A wilkołaki mówią między sobą? Narady? Spotkania na szczycie? Kontaktujesz się z innymi? A z Tancerzami Czarnej Spirali? - smok w myślach parafrazował jej pytanie. - Jeżeli totem Harada pokaże się przy tym rytuale, to moja obecność narobi wam większych problemów niż pomocy.

Las pod nimi rozmył się. Lecieli nad jakimiś polami. Coraz częściej pojawiały się też sterczące z ziemi skały. Zbliżali się do pasma górskiego.

- Nooo wiesz. Byłam u Pieśni, gadam z bratem, u innych wilkołaków też byłam. Myślę, czy by nie pogadać z innymi łakami. No i myślałam, że możesz mieć jakieś cwane porady. Dobrze, Smoku, dobrze. Dzięki za pomoc i tak. Wiesz?

- Cwana porada? Zadbaj o waszego szamana. Jak on to spieprzy, to prawdopodobnie wszyscy zginiecie. W zasadzie każdemu w czasie rytuału może się coś stać. Mogą ginąć, być okaleczeni… cokolwiek. Ale szaman do samego końca musi być w pełni sił. A jakimi łakami? - zainteresował się na koniec smok.

Żenia westchnęła.
- Czyli czeka mnie kilometrówka, czaję. Jak zginę, to pamiętaj, że byłam jedyna w swoim rodzaju - brunetka zachichotała w myślach - A nie wiem kogo się uda znaleźć. Podobno były jakieś jaszczury. Ktoś ze starych znajomych? - droczyła się z Pasikonikiem - może jakieś bo ja wiem, koty czy inne. Znasz jakichś? Poleciłbyś mnie? - teraz głos dziewczyny był milutki i słodki jak miód.

- Taa. Jaszczury. Myślę, że do tego tematu wrócimy jak już postawisz ten caern w Poznaniu.

Droga mijała w zastraszającym niemal tempie. Pod nimi pojawiły się szczyty górskie, po to, żeby za chwile zostać w tyle.

- Zawsze tak podróżować musi być zajebiście fajną zabawą. Może w następnym rytuale dorobie sobie skrzydła. - dziewczyna wygłupiała się z jakiegoś powodu czując się bezpiecznie na grzbiecie olbrzymiego gada.

- Normalnie nie mam na to czasu. Niestety nie mogę zabrać cię szybszym transportem. Rozerwałoby cię, albo w najlepszym wypadku oszalałabyś. Hmm… może wtedy musiałbym wyczyścić ci pamięć? - Gad ewidentnie się droczył. Wiedział dużo więcej niż dotychczas udało się jej z niego wciągnąć.

Żenia pstryknęła smurfowym kopniakiem w jedną z mniejszych łusek:
- Chcesz powiedzieć, że wtedy byś mnie popchnął do labiryntu, co? Wiesz kim był ten kochanek, co odbębnił rytuał wyroczni?
- Wiem - odpowiedział.
- I powiesz swojej ulubionej oszustce, prawda?
- Nie powiem - padło zupełnie obojętnie.
- Czemu?
- Bo kończy ci się kredyt. Przychodzisz po fetysze, przychodzisz po opiekę, a ostatnio przychodzisz po transport. A co dajesz? Obietnicę caernu i obietnicę chwały. Zatem co mogę ci teraz powiedzieć? A tak: Obiecuję, że ci powiem. Gdy uznam za stosowne. - to co po tych słowach usłyszała we własnej głowie dziewczyna przypominało jakiś wypaczony chichot.

- Wredas. - skwitowała - Wiesz, nie siedze na zadzie i nie pierdzę w stołek. Sama caernu nie postawię, to wiesz. Sama swojej chwały nie opiszę. Nie mówiąc o Twojej. Ktoś musi być świadkiem. Doskonale o tym wiesz. A o przychodzeniu po fetysze nie pamiętam. A Ty sam o tamtym długu nie powiedziałeś za wiele. No to jak mam odpłacić skoro nie mam wspomnień?

- Kombinuj, Zagadko.

Pod nimi pojawiały się miasta spowite tumanami dymu. Nasunęło to jednoznaczne skojarzenie z Blizną. Czy to możliwe, że miasto pod nimi było odwiedzonym niedawno Krosnem? Byli w umbrze… wszystko wyglądało nieco inaczej, a sam smok nie starał się prowadzić wycieczki widokowo-krajoznawczej.

- Całe życie, Smoku, całe życie. Daleko jeszcze? - zamarudziła drocząc się.

Wypuścił z nozdrzy zielonkawy podmuch, ale nie odpowiedział.

***


Górował nad nimi księżyc. Ogromny po tej stronie zasłony. Smok wylądował z hukiem na polanie w lesie. Fala uderzeniowa wywołana tym stąpnięciem powaliła jedno z drzew. Żenia ledwo utrzymała się na jego szyi. Wtedy gad położył się na miękkiej trawie.

- Wasz rytuał jutro. Jesteś niedaleko swego dawnego domu. Tego drugiego. Ja znikam. Mam swoje sprawy, które wymagają czasu. Jutro nie próbuj mnie wzywać. Jeżeli Sokół usłyszy, to możesz mieć z Haradem większy problem niż miałaś.

Żeńka zsunęła się po łapie Smoka.
- Dobrze, Smoku. Dzięki, że mi pomogłeś i się pojawiłeś mimo ważnych spraw wymagających czasu - Żenia uśmiechnęła się - Nazwę swojego syna po Tobie. - zachichotała pod nosem. - Dziękuję.

- Taa… z tym też ci nie idzie, prawda? - a gdy Żenia zmarszczyła brwi dodał - Nieważne. Nie przechodź tutaj do rzeczywistości. Idź bliżej tamtych zabudowań - smok wskazał nosem kilka budynków i wysoką wieżę. Gdy Żenia odwróciłą się w jego stronę już nie było po nim śladu. No może poza powalonym drzewem.

***


- Zaar? Zaar? - Żenia puknęła słuchawkę - Jesteś?
- Co? A tak… - zabrzmiał jakby wyrwała go ze snu - Żeńka, gdzie jesteś? Posłałem tamtego typa po ciebie, ale dzwonił, że chata pusta. Co się dzieje do cholery?

- No przecież mówiłam, że nie trzeba. Jarek jestem w Kamionkach. Zaraz złapię taryfę i jadę do was. Gdzie jesteście?

- Jak? Gdzie? Co się stało? Nie czekaj, sam po ciebie przyjadę. Będę za pół godzinki. Może szybciej - szmery po drugiej stronie wskazywały, że faktycznie się zerwał.

- Dobrze. Czekam. Na Ciebie. - dorzuciła ciszej i cieplej.

Faktycznie poczekała, znajdując miejsce do przejścia przez Zasłonę tam gdzie wskazał Smok.


***



Gdy zbliżyła się do budynków dojrzała niewielki pas startowy. Lotnisko? Wysoki budynek był wieżą kontroli lotów. Poza tym było też sporo hangarów. Znalazła małe przejście między budynkami i sięgnęła po lusterko podarowane przed wyprawą przez Czarnego. Skok w bok tym razem poszedł gładko, ale brak jedzenia w żołądku zaczynał wychodzić bokiem. Wyszła z ukrycia i wstrzymała oddech z wrażenia. Podniszczone budynki z umbry były zastąpione nowoczesnym kompleksem wojskowym. Mimo późnej godziny cały teren był pokryty światłem z reflektorów. W kilku miejscach maszerowali żołnierze z długą bronią. W kilku innych po prostu stali na swoich posterunkach i lustrowali otoczenie. A teraz ona, Żenia Bondar-Kowalska, poszukiwana za zamach w Poznaniu terrorystka zmaterializowała się w środku tej bazy wojskowej.

- Dupek! - to pierwsza myśl jaka przyszła jej do głowy do określenia Smoka, gdy zamarła bez ruchu a potem nagle przykucnęła. Zwinięta niemal w kulkę cofnęła się błyskawicznie w miejsce, z którego wyszła chwilę temu i zrobiła krok z powrotem. Tym razem szło opornie i powoli. W pierwszej chwili miała wrażenie, że nic się nie stało i zdenerwowana wcisnęła się w zaułek jeszcze ciaśniej. Dodatkowym balastem stała się świadomość, że Smokowi jako totemowi też nie może ufać. Nieprzyjemne uczucie wypełzło z okolic jej krzyży. Strach i poczucie samotności.
To uczucie pamiętała.
Było motywem przewodnim jej wspomnień.

Przepychała się milimetr po milimetrze chcąc w końcu coś zjeść i na chwilę zwolnić obroty.

Chwilę po tym gdy znalazła się już w całości w umbrze Zaar odezwał się w słuchawce.
- Jak idzie? My już dojeżdżamy. Są ze mną Gustaw i Michał. Powiedzieli, że samego mnie nie puszczą. Gdzie konkretnie jesteś? - głos Zaara był lekko zawiedziony. Być może liczył na spotkanie z Żenią w cztery oczy? Z drugiej strony chłopaki z Tucholi napełniali dziewczynę pozytywnymi myślami. Tak potrzebnymi po rozczarowaniu przyniesionemu przez Smoka.

- Jakoś koło jakiejś jednostki wojskowej, która wygląda dość zorganizowanie od środka. Idę w prostej linii na północ od niej ale to nie znaczy, że wiem gdzie jestem. Zaraz wyjdę na drugą stronę i dam znać.

- Pewnie wdepnęłaś w bazę lotniczą. Zaraz cię przejmiemy.

- Mądrze powiedzieli. Dobrze, że ktoś chroni te twoje seksowne cztery litery - dorzuciła Żeńka na koniec drocząc się z Galiardem.

- Tęskniłem za twoim żartem - dokończył Zaar.

***


Po niecałych trzech minutach usłyszała wycie. Rozpoznała je. To był Gustaw. Po pięciu minutach już rzucił się na nią, niczym szczeniak na swojego wracającego z pracy pana. Polizał po twarzy dziewczynę. Żenia nie utrzymała się na nogach pod ciężarem bestii tuląc się do niej z cichym śmiechem.

Nie minęła chwila jak pojawił się czarny wilk. Przez chwilę myślała, że to Czarny, jednak Teurg musiał być zajęty czymś innym. Obok Michała był też Jarek. Poczochrany. Rudawo nijaki. Z zapadniętym oczodołem i rozciągniętą na pysk blizną. Wcisnął się tuż obok niej i otarł przyjemnie. Brunetka zgarnęła go za szyję i wtuliła twarz w skołtunione futro na karku.

Odetchnęła z ulgą, gdy przytulała czoło do czoła wilkiego czarnego wilka w powitaniu.

Wyprawa do Handlarza została odbębniona.
Ona sama zaś pewna była, że zabranych przez kochanka wspomnień nie chce.

Nim się obejrzała zasnęła na tylnym siedzeniu Toyoty zwinięta jak szczenię, z głową na masywnym udzie Gutka.



***


Przygotowania trwały w najlepsze gdy dojechali na miejsce. Widziała niemal wszystkich ludzi Harada. Były też wilki z Białowieży. Teraz jeszcze bardziej dzicy, bez zabitej w ostatniej bitwie Tańczącej w deszczu. Był też Czarny wymieniający jakieś uwagi z trójką zupełnie nowych i nieznanych wilkołaków.

Zaar szybko odpowiedział, gdy Żenia wskazała z zapytaniem na twarzy trójkę “nowych”:
- Czarny ściągnął jakieś swoje kontakty z Niemiec. Mówił, że jest nas nadal za mało, że nie zakładaliśmy takich strat w Bieszczadach. Cóż, nie dziwię się. Woli mieć pewność, bo jeżeli rytuał nie wyjdzie, to mamy dużą szansę na to, że wszyscy zginiemy.

- Ojjj tam… ale ile honoru zdobędziemy… - cwaniacki uśmiech był wycelowany w Kronikarza w lekko złośliwej parafrazie jego wypowiedzi sprzed kilku dni.
Galiard uśmiechnął się pod nosem.

Przygotowania trwały. Dalemir i dwóch innych szamanów odprawiało wokół każdego rytuał, który dziewczyna kojarzyła z dnia w którym dowiedziała się, że jest Wilkołakiem. Byli oczyszczani.
- Chodź, my też musimy dać się oczyścić - Zaar pociągnął dziewczynę za rękę.
- Ok ale do Białowieży - mruknęła Żenia drepcząc grzecznie za Zaarem jak szczeniak. Trzymała ciepłą dłoń Jarka i chichotała:
- Mieliśmy się nie obściskiwać publicznie.

Po chwili we dwójkę stali już przed szarym wilkiem, który wyraźnie skrzywił się czując zapach dziewczyny. Jednak popatrzył pytająco na Zaara i po chwili wskazał pyskiem miejsce przed sobą.

- Połóż się przed nim. Zaraz wracam. I nie martw się. Nie chce mu się siku.
- Nie jeden facet marzy o tym bym się przed nim położyła. A tu nawet kolacji ani deseru nie ma… - zamarudziła Żenia w odpowiedzi z bezczelnym uśmiechem skierowanym na Jarka. Z westchnieniem ulgi uwaliła się na ziemi. W końcu mogła odpocząć.

Szaman lupus z Białowieży nie był w nastroju do żartów. Najpierw obszedł ją dookoła. Coś zawył. Potem zaczał w pysku roznosić jakieś zioła, które starannie układał obok jej dłoni, stóp i głowy. Po kolejnym zawyciu dziewczyna poczuła zapach spalenizny, a w powietrzu rozniósł się intensywny zapach. Krótkie i niecierpliwe szczeknięcie oznaczało najprawdopodobniej “koniec, następny”. Rzeczywiście nad Żenią stała już wysoka i niezwykle brzydka kobieta, która wcześniej rozmawiała z Czarnym.

- Już, już…- zebranie się zajęło brunetce dłużej niż uwalenie. Mimo podniecenia zbliżającym się wydarzeniem, wciąż odczuwała znużenie.

Odsunęła się od dwójki, z uśmiechem powitalnym skierowanym w stronę brzyduli.
- Ja poczekam tam - skinęła gdzieś bliżej niesprecyzowanym kierunku.

Blond Niemka ułożyła się przed wilkiem. Ten zaczął powtarzać ten sam rytuał. Do Żenii poszedł Zaar.
- Rytuał zaczyna się dokładnie w momencie gdy ostatni promień słońca zniknie za horyzontem. Teraz będą śpiewy i podobne pomniejsze rytuały jak przy polowaniu. Potem każdy z nas poświęci swoją energię duchową. Żeby przywołać duchy. Otworzymy coś w rodzaju bramy. Wtedy inne byty zaczną nadciągać. Wszyscy słudzy Żmija w okolicy poczują co się dzieje. Będą chcieli nam przeszkodzić. Ale poczuje to każdy Fomori. Każda Czarna Spirala. I zapewne przybędą.

- Mhm… słuchaj, muszę zamienić słowo z Czarnym.- Żenia wspomniała ofertę Smoka. Teraz jednak nie była jej w stu procentach pewna.

- To teraz. Pomniejsze rytuały będa prowadzić szamani Harada i Szramy - nie czekając na jej odpowiedź, pociągnął ją w stronę Czarnego. Gdy się zbliżyli to równie niespodziewanie ja puścił i pchnął lekko w stronę Antoniego.

Szaman w swym mrocznym płaszczu uniósł oczy w stronę Żenii.
- Cieszę się, że nic ci nie jest - po tych słowach wykonał krok w jej stronę i ją objął.
Żeniowa głupawka wzrosła.
Wieczór obściskiwań.
- Nic mi nie jest. Będę chronić Ci dupę wedle instrukcji, wielki Szamanie od Duchów - Mruknęła wciśnięta w misiowym uścisku. Poklepała Antoniego po plecach.
- Oni muszą widzieć, że ci ufam. Większość martwi twój zapach. Ale dziś to ja jestem gwiazdą wieczoru i zatańczą jak im zagram. Ty się nie wychylaj - mówił cicho i jakby przez zęby. Była pewna, że tylko ona słyszała jego przekaz.
- Ummmm w kwestii niewychylania - Żeńka zignorowała kwestię zapachu - Załatwiałam pomoc. I ten… pogadamy o koszcie po rytuale. - Dziewczyna odsunęła się nieco z szacunkiem spoglądając na Ogórka lecz wbrew jej spojrzeniu dorzuciła - Jako szef Twojego fanklubu, nakazuję Ci ostrożność.
Czarny tym razem tylko poklepał ją po plecach. Puścił i wrócił do swojego “szamanowania”.
 
corax jest offline