Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2018, 21:22   #243
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Neverwinter
5 Marpenoth, przedpołudnie

Świątynia Corellona nie była tak monumentalna jak Pana Wiedzy, lecz nie mniej imponująca. Alabastrowe ściany, ażurowe krużganki i balkony oraz witrażowe okna, które kierowały poranny blask na ołtarz poświęcony elfiemu bóstwu robiły wrażenie.

Trzewikowi zajęło dłuższą chwilę by zdobyć zainteresowanie jednego z elfich kaplanów. Po wnętrzu kręciło się co prawda kilku ludzkich adeptów, jednak niziołek uznał, że długowieczny elf będzie lepszym źródłem informacji o dawnych czasach i dawnych elfach. Większość złotych elfów wyglądała na tak nadętych, że z kijem nie podchodź, lecz w końcu się udało.

Była to już trzecia z kolei świątynia, którą odwiedzał podczas tego pobytu w mieście bez zim. Dowiedział się tam, że elfka Auglathla, którą znali raczej pod imieniem Agatha nie sprawiała kłopotów, a wręcz przeciwnie. Dawniej pomagała mieszkańcom Conyberry, handlowała magicznymi przedmiotami. Została jednak wygnana z elfickiej wyspy Evermeet za spiskowanie przeciw rodzinie królewskiej. Według plotek po tym wydarzeniu, Auglathia rozwijała swoje umiejętności magiczne i miała coś wspólnego z upadkiem pierwszej kopalni Phandelver. Miało to miejsce jeszcze za życia elfki, choć zmarła mniej więcej w tym właśnie czasie. Była znana z umiejętności wieszczenia, choć mogło być to spowodowane przez zaklęcia lub magiczne przedmioty.

Niziołek zapytany, czemu o nią pyta, odpowiedział:
- Chyba… - Stimy podrapał się pod kapeluszem - chyba... rzuciła na mnie klątwę lub to zrobi, jeśli nie znajdę dla niej jednego przedmiotu. Chciałem… no wiecie ona taka samotna… chciałem pomóc jakoś, ale gdy odchodziłem odezwała się takim głosem, że aż krew zmroziło! Wtedy wiedziałem, że będę żałował swojej decyzji i boję się, że zemści się, jeśli nie wypełnię obietnicy. Pytam, by wiedzieć do czego zdolna jest taka banshee i może dowiedzieć się coś o Netrilskich artefakcie, którego szukam.

- Banshee to potężny przeciwnik; lepiej unikać walki z nią jeśli tylko jest taka możliwość. Jak większość bezcielesnych nieumarłych jest odporna na ataki zwykłą bronią, podobnie jak na sporą częśc ataków energetycznych - odparł elfi kapłan, jedyny który miał na tyle cierpliwosci by znieć niziołczą paplaninę. Co prawda w budynku byli przedstawiciele innych ras, jednak złotych elfów było najwięcej i wyraźnie to oni wiedli prym w świątyni swego boga. - Srebrna broń i czysta magia; glównie one mogą jej zagrozić. Jej spojrzenie, głos, dotyk - wszystko jest zabójcze dla żywych, których potrafi wyczuć ze znacznej odległości. Nie wspominając o tym, że nieumarła jej klasy z pewnością zachowała w pamięci przynajmniej część zaklęć, które znała za życia. Szanse na pokonanie jej… cóż, są podobne do tych na znalezienie starożytnego artefaktu - zakończył mężczyzna głosem takim, jakby niziołek już leżał w grobie.

Stimy popatrzył się czas jakiś na kapłana, a w głowie kłębiły się mu lekko rozstrojone myśli.
~ Po co on mi to w ogóle mówi? Czy on widzi jak ja wyglądam? … że niby walczyć z banshee? Co on z drzewa się urwał? No tak, elf… ale zapamiętać warto, może ktoś będzie chciał kupić kiedyś coś na banshee.
Stimy przerzucił ciężar ciała z jednej nogi na drugą, a potem na trzecią. Uśmiechnął się.
- Dziękuję. W takim razie… e… pójdę po srebrny miecz i czystą magię! - uradował się na pokaz i rozpoczął ewakuację.

- Niech łaska Pana Poranka cię prowadzi - uroczyście rzekł kleryk, choć jego słowa dotarły jedynie do pleców Stimiego, który pędził już do wrót świątyni. Tam niemal wpadł na innego słonecznego elfa. Ten nie wyglądał na kleryka; na wojaka raczej. Omiótł Trzewiczka nieobecnym spojrzeniem, przepuścił i wszedł do środka. Stimy zaś pognał do budynku Przymierza.


Niziołek pogwizdywał sobie po drodze, gdy tam zmierzał. Coś mu się obiło o uszy, że byli tu wcześniej hmmm… jego znajomi.

Wchodząc do ogrodu Stimy, prócz majestatu jakim cechował się ów przybytek, zobaczył spacerującego półsmoka. Jego ciało wyglądało ciekawie, ale nieciekawie - tak pomyślał Stimy. Trzewiczek minął go uśmiechając się uprzejmie. W środku na wygodnym siedzisku spoczywała białowłosa dziewczynka, na oko około dwunasto- lub trzynasto-letnia i podjadała ciastka, których niewiele zostało już na talerzu. Wyglądał jakby na kogoś czekała. Niziołek usiadł obok i czas jakiś sobie patrzył jak mija tu dzień.

- Przepraszam, wiesz może kto zajmuje się tutaj sprawami Netrilu? - niziołek zauważył już, że większość gości kieruje się do mniszki za kontuarem, ale miał ochotę porozmawiać, więc zagaił do młodej dziewczyny.

- Nie wiem. Petentów przyjmuje się tam - dziewczynka obdarzyła Stimiego znudzonym spojrzeniem i wskazała łysą kobietę za ladą, która akurat (z braku innego zajęcia najwyraźniej) - karmiła leżącą na jednek z półek łasicę.

Kiedy akurat nie było petentów, wyłowił wzrok Alehandry - oczywiście Stimy nie wiedział, że tak ma na imię, w przeciwnym wypadku pewnie zastanawiałby się jakie to dziwne i złowróżbne imię, w dodatku z błędem - wyłowił jej wzrok i uniósł rękę, a potem podszedł szybko.

- Witam, jestem magicznym rzemieślnikiem. Stimy “Yol” Trzewiczek, może pani słyszała? Ostatnio zainteresowały mnie pewne przedmioty. Napierśnik Dragonguard, maska ukrywająca rasę nosiciela i Netherilskie artefakty, książka czarów czarownika Bowgentle i jego ewentulany związek z Netherilem. Chciałbym dowiedzieć się co nieco o tym.

- Witam - odparła mniszka. - Przedmioty magiczne wykonujemy głównie na zamówienie; o księdze Bowgentle’a nie udzielamy informacji. Co do przedmiotów z Netherilu mogę umówić pana z naszą specjalistką, lecz dziś nie jest obecna w Przymierzu. Koszt konsultacji to osiemdziesiąt cztery sztuki złota za dzień. Posiadamy w bibliotece leksykon znanych artefaktów, jeśli się pan umówi to będzie mógł skorzystać z zawartych w nim informacji.

- Kto tak zdecydował? - wykrzyknął oburzony niziołek na wieść, że Przymierze nie dzieli się informacjami o Bowgentle.

- Przymierze jest zainteresowane zdobyciem reszty ksiegi do naszych zbiorów, więc nie wspomagamy konkurencji - uśmiechnęła się uprzejmie mniszka.

- Reszty? Czyli macie już zawartość i brakuje wam okładki?

- Niestety wręcz przeciwnie.

Stimy już miał zamiar zrobić awanturę, gdy w jednym z bocznych gabinetów rozległ się rumor i stłumione krzyki. Kilka sekund później z otwartych gwałtownie drzwi wypełzł zakrwawiony gnom.
- De… demon, demon! Pomocy!

- Janos! - nadspodziewanie głośno wrzasnęła dziewczynka i pobiegła sprawdzić co się dzieje. Podobnie uczyniła Alehandra, łapiąc po drodze rzeźbiony kostur i uderzając nim w wiszący obok półek dzwon. Za nią pokicała łasica.

Na dźwięk alarmu z pobliskich pokoi zaczęli wyglądać ludzie i nieludzie; jedni zblizając się z zaciekawieniem, drudzy wyraźnie trzymając dystans od drzwi, zza których słychać było ryki i wylewał się magiczny srebrny blask. Ktoś złapał krwawiącego gnoma z zamiarem udzielenia mu pomocy. Trzewiczka pędem minął widziany wcześniej półsmok, omal nie tratując niziołka. Z tyłu wybiegło dwóch mężczyzn, wyglądających na ochroniarzy. Sam Stimy zaś zdecydował, że skrycie się za kontuarem jest w tym momencie jak najbardziej rozsądnym rozwiązaniem.

Za ladą było całkiem interesująco. Zwoje, pergaminy, ksiegi i rejestry schludnie posortowane w szufladach i przegródkach wyglądały obiecująco, podobnie jak spora skrzynka. Niziołek z ociąganiem, ale jednak oderwał wzrok od tych skarbów wiedzy. Zamieszanie nieopodal przycichło. Stimy wytężył słuch i wyjżał zza kontuaru. Usłyszał jękliwy głos. Głos Torikhi!

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 29-05-2018 o 20:28.
Rewik jest offline