Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2018, 23:16   #59
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Claude-Henri nie zaklął tylko i wyłącznie dlatego, że na moment odebrało mu mowę. Walnął pięścią w skałę, nie do końca wiedząc, czy jest bardziej zły na Lelę, że sobie poszła sama, czy na siebie, że jej nie upilnował.
- Widziałaś to, co ja? - powiedział się do Henrietty, gdy wreszcie odzyskał głos.
Blondynka otworzyła usta by mu odpowiedzieć, ale słowa nie chciały przejść jej przez gardło. Zaniechała więc prób komunikacji werbalnej i najzwyczajniej pokiwała twierdząco głową. Jej spojrzenie wędrowało to na ścianę, to na Kanadyjczyka.
- Hej, chodźcie tu! - Claude-Henri zwrócił się do pozostałych, może ciut głośniej, niż zamierzał. - Leokadia tam weszła i zniknęła - powiedział.
Stale nie wierzył w to, co zobaczył. Całkiem jakby dziewczyna opierała się o balustradę mostu, a ta runęła... Każdy by wtedy poleciał do przodu.
- Lela! Wracaj! - Ponownie walnął w skałę, tym razem otwartą dłonią. - Wracaj, albo się nigdy do ciebie nie odezwę!
Nie dostał żadnej odpowiedzi. Skała była niewzruszona jego krzykiem. Wyglądało na to, że Leokadia przepadła, tak samo jak dowódca Legionistów.
Na zawołanie zareagował za to Bello i jeszcze jeden Legionista, Karger.
- Jak weszła? O czym ty mówisz? - Dada Bello zmarszczył brwi, wyraźnie zaniepokojony słowami Kanadyjczyka.
- Widzieliśmy na własne oczy! - zapewniła go Henrietta. - Pewnie tak samo zniknął Higginson!
Legionista powiedział coś pod nosem z zacięciem, co mogło oznaczać przekleństwo.
- Dobra, odsuńcie się od tego. Niech nikt nie dotyka tej pieprzonej ściany - nakazał.
Claude-Henri cofnął się o pół kroku, po czym spojrzał na Dadę.
- Weszła, czy może raczej wpadła - sprecyzował. - Stała tu... - Pokazał podnóże skały. - Oparła się, jakby chciała odcisnąć dłonie na skale. Niczym w Hollywood Boulevard. I nagle poleciała do przodu, całkiem jakby ściana niespodziewanie zniknęła. Ręce, głowa, a potem reszta... Niczym Dudley w scenie z szybą i wężem - dodał. Porównanie było trafne, chociaż tamta scena była zabawna, a ta sytuacja zdecydowanie nie. - Wszystko poszło w ścianę tak szybko, że nie zdążyłem jej złapać.
Widać było, że ma o to do siebie pretensje.
- A teraz sami widzicie... Skała i tyle - dokończył.
"Całkiem jakby to był jakiś cholerny filtr", pomyślał ze złością, "który przepuszcza tylko wybrańców!"
Bello uważnie słuchał relacji Kanadyjczyka. Zmarszczki na czole jego łysej głowy robiły się coraz głębsze, wskazując zdumienie, ale też na jego twarzy widoczne było, że Legionista stara się nie być całkiem sceptyczny.
- Tylko bez paniki - powiedział spokojnym tonem. - Zniknęła w tym samym miejscu co chorąży, więc na pewno jest tam z nim - dodał przyglądając się ścianie jakby była wrogiem. Może nawet rozważał wysadzenie tego kawałka skały, ale ostatecznie pozostał bierny.
"Z nim, ale gdzie?", pomyślał Claude-Henri, któremu nagle przypomniało się działanie portali z książek fantasy. Lela i Arthur mogli być na drugim końcu tego świata.
- Może zbierzemy wszystkich w jednym miejscu? - zaproponował tymczasowemu dowódcy Rainbow. Przewodnik miał mocno strapioną minę. Bello rozejrzał się w koło, a jego spojrzenie spoczęło na Henriettcie.
- Było tak jak z Higginsonem?
Blondynka wzruszyła ramionami.
- Nie widziałam... Chorąży zniknął jak akurat nikt nie patrzył... - zeznała.
- Niech to... - Dada zmełł przekleństwo w ustach. - Wszyscy zebrać się w jednym miejscu! - krzyknął donośnie, tak by wszyscy słyszeli. Skrawek ziemi który wskazał jako punkt zborny znajdował się jakieś dwadzieścia metrów od nieprzyjaznego kawałka skały, który pochłonął dwóch poszukiwaczy.
Claude-Henri z pewnością nie panikował. Był zły i tyle. Na siebie przede wszystkim. Powinien był bardziej pilnować Lelę, szczególnie wtedy, gdy okazało się, że inaczej 'czują' skałę. Na drugi raz będzie mądrzejszy. Bo w to, że będzie jakiś drugi raz gorąco wierzył.
Na razie jednak posłuchał polecenia Dady i obrzuciwszy skałę mało pochlebnym spojrzeniem skierował się na miejsce zbiórki.
 
Kerm jest offline