Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2018, 19:56   #124
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
1 czerwca 1853


Obudził go potworny ból, szybko jednak całkowicie zastąpił go głód. Bestia w jego wnętrzu wołała o krew, sprawiając, że ciało wiło się w pętach. Ktoś go związał! Ramiona odruchowo naparły na liny, te jednak były dość mocne by wytrzymać wampirzą siłę. Na szczęście po chwili pojawiła się ulga. Słodka, gęsta, aromatyczna ulga. Ktoś przystawił naczynie do jego ust i powoli wlewał w nie pyszną vitae. Wraz ze znikającym głodem pojawiły się inne odczucia. Mimo więzów, pod plecami miał miękko, leżał na poduszkach, możliwe że w łożu. Jego zmysły szalały, nie pozwalając rozpoznać kto też go poi, a wielka misa skutecznie przesłaniała widok. Jednak szaleństwo musiało powoli ustępować. Jakby nie było, słodka krew stanowiła owo wspaniałe remedium. Jeszcze więcej, jeszcze, ach zachłysnąć się ile tylko dałoby się wypić duszkiem. Krwiiiiiiii! Aczkolwiek, naszła go nagle myśl, iż przyjemnie jest tak pić na miękkim.
- Hchcoooo sieeeee staaaałoooo? - wychrypiał oraz wygulgał jednocześnie. - Macieeeeeh tgameeeego? - wypluł najważniejsze pytanie łamanymi słowy.
Misa opadła i zobaczył za nią swoją narzeczoną. Charlie miała na policzku siniaka, a spod sukni wystawał bandaż. Uśmiechnęła się ciepło.
- Tak, udało się. - Odstawiła misę gdzieś obok stolika. - Już dobrze, mogę cię rozwiązać?
- Jak dobrze, że jesteś
- wybełkotał przełykając kolejne krople. - Opowiedz, proszę, ale wcześniej pocałuj kochanie - wiedział, iż jest już na tyle wypełniony, iż może sobie pozwolić nie ryzykując zdrowia dziewczyny.
Ghulica nachyliła się i ucałowała wampira w usta. Wyczuł pod swymi wargami delikatny strupek, kobieta musiała mieć niedawno rozciętą wargę, najwyraźniej nie przeszkadzało jej to jednak namiętnie całować swego narzeczonego, który oddawał jej pocałunki. Ewidentnie jednak był ciekawy.
- Macie go, czy padł?
- Został wczoraj stracony
. - Charlie oderwała się i zaczęła pomału rozwiązywać pęta wampira. - Boyle doradził by pozostawić cię przez dwa dni i pozwolić ranom się zagoić nim cię wybudzimy.
- Wiesz co, średnia dobroć świata właśnie gwałtownie poprawiła się. Doskonała robota. Powiadaj, jak było, proszę cię
- widać było niecierpliwość oraz chęć usłyszenia bitewnej opowieści.
- Nie widziałam wszystkiego. - Charlie skończyła z dłońmi wampira i zabrała się za rozwiązywanie jego nóg. Gaheris miał na sobie jedynie bieliznę i jakąś dłuższą koszulę. - Pojawił się jakiś wampir. Nie wiem kim był, ale chyba bardzo go zirytowało, to że zakołkowałeś Tarquina. Rozpętało się małe piekło. Dostałam kulkę i już myślałam, że będzie po nas ale pojawiła się Anna i Boyle. Wtedy tamten wampir się zmył. - Westchnęła ciężko, kończąc z ostatnim węzłem. - Ludzie Boyla dobili ghule. Wczoraj starsi wyciągnęli jeszcze jakieś informacje z Tarquina i przez cały dzień trwały łowy na jego popleczników, a on sam został stracony o świcie.
- Jakiś inny wampir
? - wyraził zdziwienie. Ponownie niepokój powrócił. Kto, co? - Ufff, chyba średnio kołkowanie wyszło. Pewnie będziemy musieli porozmawiać ze starszyzną Londynu. - Powiedz jeszcze, jak tam wspomniany czarodziej, jak reszta … chyba że więcej dowiemy się na spotkaniu, bowiem pewnie takie będzie ogłoszone, pewnikiem będziemy wezwani. Jeszcze pocałunek proszę.
- Czarodzieja zabił Boyle. Bardzo podobno chciał mu się odwdzięczyć. A co do wampira nikt z obecnych go nie kojarzył. - Charlie przysiadła na krawędzi łóżka zwijając bez pośpiechu delikatne liny. - Jutro odbędzie się rada w sali Westminsteru. Jesteś zaproszony.
- Przez owe dni, kiedy byłem poza przytomnością, odpoczęłaś choć trochę kochanie, jak bank przy okazji
- Gaheris nie pakował się w sprawy Charlotty, ale dawał jej do zrozumienia, iż interesuje się jej własnością oraz wedle potrzeby gotowy jej ją jak najbardziej wspierać. - Właściwie gdzie jesteśmy? - spytał kobietę.
- Nadal u Boyla. Niestety odrobinę mnie poturbowali i wolałam się nie pojawiać w banku lub u właścicieli pałaców z siniakami. Pierwszego dnia odpoczęła, zabroniono mi leżeć z uwagi na ranę postrzałową, więc się wyspałam. Dzisiaj starałam się co nieco pozałatwiać przez pośredników. A jak ręka i szczęka? Anna mówiła, że były zmiażdżone. - W głosie Charlie pojawiła się troska.
- Jestem zdrowy oraz wesoły … kochanie - poczuć było wewnątrz jego głosu obawę - postrzałowa? Jesteś cała, jak bardzo bolało … - usiłował odszukać odpowiednie słowa. - Jak się czujesz? Kochana moja.
- Na szczęście poszło powyżej serca i udało mi się jeszcze zaleczyć ranę twoją krwią
. - Ghulica była wyraźnie dumna. Przesunęła palcami po lekko fioletowym policzku. - Siniaki jeszcze odrobinę bolą, ale Anna powiedziała że po użyciu krwi powinny niebawem zejść.
- Wobec tego
- nadgryzł swoją dłoń podając Charlotcie. Napił się bardzo solidnie, więc trochę krwi mógł udzielić Charlotcie. Chciał oczywiście, żeby się jej już udało zaleczyć ciało. - Jesteś najistotniejsza, piękna moja. Ufff, obyśmy spokojnie mogli się zająć swoimi sprawami. Wszak mamy tyle planów
Charlie ułożyła się obok niego, przytulając odrobinę i powoli zaczęła spijać krew wampira. Gaheris widział jak przymyka oczy z rozkoszy, ruchy jej pozostawały jednak spokojne. Rycerz czekał, aż napije się, później zalizał własną rękę.
- Ufff, mówisz jutro Westminster. Jeśli pamiętam, tak się chyba coś paliło? Izba Lordów - przypominał sobie. - Właściwie gdzie mamy się spotkać, dawna siedziba księcia? - zwyczajnie nie wiedział, jakie właściwie zniszczenia zostały naprawione, jakie zaś jeszcze nie.
Charlie ułożyła się obok na plecach. Wampir zobaczył jak siniak powoli zaczyna się zlewać ze skórą.
- Boyle powiedział, że będziesz mógł z nim pojechać. - Uśmiechnęła się do Gaherisa. - Był tam dzisiaj i będzie wiedział, gdzie odbędzie się Rada.
- Doskonała nowina
- ucieszył się. - Właściwie chyba powinienem podziękować przede wszystkim tobie, ale także ghulom Boyla, naszej malkaviańskiej przyjaciółce, gospodarzowi … bowiem chyba wyciągnęliście mnie, no wiesz … paskudnej sytuacji.
- Anna wróciła do Carlton klubu, Z resztą zrobili to już prawie wszyscy starsi. Florence pozostaje jeszcze w rezydencji. Boyle powinien już chyba wrócić, wyjeżdżał na początku nocy do miasta… A mi nie musisz dziękować. Zawsze będę cię wspierać.
- Nawet jeśli nie muszę, bardzo chcę oraz naprawdę doceniam twoje wsparcie, cieszę się, że jesteś ze mną oraz kocham cię
- objął ją przytulając. - Mam jeszcze pewien problem. Pamiętasz tego wikarego ghula. Wydawał się dobrym człowiekiem. Jeśli wydaje ci się właściwie Charlie, mógłbym wziąć go pod swoje skrzydła? - spojrzał pytająco na piękną dziewczynę.
- Musielibyśmy go znaleźć… Zniknął gdy wszyscy wyruszyliśmy do Londynu. - Ghulica wtuliła się mocno w wampira, przyciskając nos do jego koszuli. - Martwiłam się.
- Tarquin siłą rzeczy nie będzie już przeszkadzał, jednak martwi mnie trochę ten inny wampir. Uff, także się martwiłem
- objął ją. - Wedle tego co mówisz, była niezła bitwa. Ale co teraz, pomyślimy później - ucałował ukochaną dziewczynę bardzo modnym, długim pocałunkiem.
Charlie oddała pocałunek, przywierając do mężczyzny całym ciałem. Jej dłonie wsunęły się pod koszulę, ale grzecznie spoczęły na jego plecach.
- Jutro będzie omawiana sprawa tamtego wampira, tyle wiem. - Kobietę wyraźnie martwiło, że nie może powiedzieć swemu narzeczonemu więcej.
- Wobec tego dowiemy się więcej jutro. Trochę chyba zesztywniałem przez te dwa dni. Czy miałbyś coś przeciwko chwili szalonej miłości na rozruszanie swojego biednego rekonwalescenta. Oczywiście kwestia, jak ty się czujesz i czy te rany, pomimo zaleczenia, jeszcze nie dokuczają mocno? - faktycznie obawiał się, ponieważ jakby nie było, mając okaleczony organizm konieczne jest danie sobie odpowiedniego czasu. Wprawdzie krew sprawiała, iż rany zabliźniały się, jednak warto było uważać.
 
Kelly jest offline