Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2018, 21:28   #60
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Leśny korytarz przed którym się znalazła zapierał dech w piersiach. Wyglądał niczym tunel wśród zielonej roślinności wydrążony przez gigantycznego kreta. Był pusty. Nie było widać na ścieżce Arthura. Ani (całe szczęście?) nikogo innego. A może, był już tak daleko, że już nie było go widać? Bowiem, ciężko było dostrzec koniec tego tunelu. Lela podniosła się powoli otrzepując kolana na które upadła. Odwróciła się. Strugi energii mydlanej bańki do której wpadła były równie piękne i ekscytujące. A za nimi Henri i Henrietta.

- Henri! - zawołała głośno Leokadia i dosłownie w tym samym momencie co mężczyzna udeżył pięścią w skałę, ona dotknęła bańkowej powłoki. - Henri! Tu jestem!
Obserwowała przez chwilę wymianę zdań między pozostałą z tamtej strony dwójką. Nie słyszała ich, a więc oni zapewne nie słyszeli jej. Henri znów uderzył pięścią w skałę. Wyraźnie coś krzyczał. Był zły?
- Henri! No tu jestem, w tej skale! Już do ciebie wracam - po tych słowach naparła całym ciałem na bańkę mydlaną próbując przecisnąć się przez nią jak przez wąską szparę.

To było na nic.
Czy Arthur też nie potrafił wrócić i poszedł ścieżką?

Leokadia odwróciła się by jeszcze raz spojrzeć w stronę tunelu. Wyglądał kusząco. Owszem. Zrobiła nawet pierwszy krok w jego stronę. Ale nie… o nie. Leokadia była ciekawa, że o zgrozo. No, poszła by! Natura jednak nie poskąpiła jej pewnej dozy rozsądku. Nie powinna, jeśli nie musi, zapuszczać się sama samiutka w nieznany świat. Po to mają drużynę by trzymać się razem. Razem mają więcej siły, szans na przetrwanie i eksplorację nowego. Stała tak przez chwilę rozważając ruszenie do przodu, gdy jej uwagę przykuł ruch za jej plecami. To jeden z Legionistów podszedł bliżej. A później Henri zaczął odchodzić od ściany.

- Henri! Zaczekaj! Gdzie idziesz! - Lela przywarła na powrót do gładkiej powierzchni bańki mydlanej. Poczuła paniczną chęć przedostania się na powrót na drugą stronę. Jej rycerz na białym koniu uciekał. Ale ściana nie ustępowała. - No dalej! Sezamie otwórz się! Cholera jasna… Gdzie wy idziecie, ja tu jestem! Nie zostawiajcie mnie samej! - Panika przeszła w złość. Lela uderzyła piąstkami w ścianę, bo przecież to ta ściana była wszystkiemu winna. Złość po chwili przerodziła się w smutek. Dziewczyna oparła czoło o barierę. Uspokoiła oddech wyciszając przy tym emocje. Znów zaczęła chłodno analizować.

Zamknęła oczy. Skupiła się na gładkiej powłoce, na której trzymała dłonie. Po chwili, łagodnie i stanowczo zaczęła na nią napierać.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline