Albo mieli szczęście, albo też znajdowali się w takich tarapatach, że sam król Conan miałby problemy, by się z nich wygrzebać. Caudius mógł im pomóc, a mógł też wprowadzić ich w pułapkę. Wszak nikt nie mógł zagwarantować, że miast dwóch kapłanów nie przyjdzie ich dwudziestu. Lub że nie przyślą 'zastępstwa', złożonego z tuzina zbirów. Wszak Tarantia pełna była zbirów, co za parę srebrników sprzedaliby własną matkę.
-
Przygotujmy się na niemiłe niespodzianki. - Berwyn spojrzał na kompanów. -
Ja zacznę rozmowę, a wy postaracie się dopilnować, by Barthias nie doszedł nagle do wniosku, że ma gdzie indziej ważne sprawy do załatwienia. * * *
Gdy kapłani byli niedaleko Berwyn, który udawał, że poprawia coś przy butach, wyprostował się, a potem skłonił się z szacunkiem.
-
Czcigodni kapłani, czy zechcecie udzielić porady człowiekowi, którego wiara została zachwiana? - spytał.