Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2018, 16:05   #61
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Normand przekartkował szybko swój nabytek i buchnął śmiechem.
- Dostałem gazetkę porno. - stwierdził i wrócił do “lektury”. Jego oczy przywitały tabuny skąpo odzianych elfek, demonic, drowek, lamii, a w jednej z przedstawionych tam kobiet rozpoznał nawet aasimara. Wielu z nich nie był wstanie nawet zidentyfikować. Musiał porównać z materiałami kryptozoologa od którego pożyczał ostatnio książki.
Ironia tego prezentu była oszałamiająca. Każda z nich mogłaby być modelką w jego świecie. I każda z nich przypominała mu o matce, byłej supermodelce. Wiecznie niezadowolonej kobiecie, obwiniającej go za utratę piękna i młodości. Kobiety przez którą tak naprawdę zdecydował się na przejście przez Bramę. Potrzeba odkrywania nowego świata, spełnienie dziecięcych marzeń… Tak to też miało znaczenie. Ale uciekał tak naprawdę przed własną matką, przed jej wiecznie niezadowolonym spojrzeniem, przed jej próbą kontrolowania jego życia. Przed jej usilnymi próbami wyswatania go z pustymi córkami jej dawnych koleżanek. Przed zaciąganiem go na pokazy mody. Przed tą całą fałszywą otoczką związaną z tym biznesem. A ta książka… Tylko mu o tym przypomniała.
Wolff westchnął donośnie, uśmiech który na początku tańczył na jego wargach przekształcił się w zirytowany grymas. Zatrzasnął okładki cienkiej pozycji. Przez moment zastanawiał się nad ciśnięciem jej w cholerę, ale po krótkim namyśle włożył ją do plecaka. Od biedy Saville się z niej ucieszy.

- Te sowy… Przynoszą ci książkę która ma to czego najbardziej pożądasz. - zwrócił się smutno do Niemca. - Prosząc o coś co pomoże w tłumaczeniu… Najprawdopodobniej będziesz musiał tłumaczyć przez dziesiątki języków, wiele z nich zapomnianych i o tylko bardzo luźniej wspólnej etymologii. - dodał - Co oznacza dziesiątki, jeśli nie setki, albo tysiące książek. Nie mamy czasu na to żebyśmy rozbijali tu piknik, a sam też musisz jeść. Musimy się przygotować i wtedy wrócić.
- Mam czas… - powiedział z szerokim uśmiechem Mikail łapiduchowi - - ...najwyżej przyniesiecie mi prowiant. Wiem czego szukam. Zaprezentowałbym, ale to kurewsko męczące jest, a to miejsce… jest idealne, a i z chęcią podłapię nowe języki i wiedzę.
- Jestem też lingwistą. - sprostował zarówno fakt, który mógł być mało znany szerszej gawiedzi.
- Po odkryciu kamienia z Rosetty potrzeba było ile... dwadzieścia? trzydzieści? Lat żeby przetłumaczyć staroegipskie hieroglify na współczesny język, po drodze mając tylko starogrekę. - odciął się Normand - Nawet jeśli dostaniesz do ręki słownik niemiecko-jakikolwiek tutaj jest język będziesz potrzebował tygodni, jeśli nie miesięcy, żeby to przetłumaczyć po słowie. - dodał zerkając na opasłość księgi Küchlera.
- Mi to nie przeszkadza. Zresztą, jest coś takiego jak magia, nie? Może ona pomoże. - stwierdził lekko Niemiec.
Wolff skrzywił się delikatnie słysząc te słowa, ale nic nie powiedział. Postanowił oddać pałeczkę dowódcy wyprawy, niech on decyduje co mają robić.

W czasie kiedy lekarz i psycholog prowadzili swoją dysputę, Legioniści zaczęli robić się coraz bardziej nerwowi, czego zajęci sobą panowie nie zauważyli. Dopiero gdy Mayers i Jung podnieśli wyżej karabiny zwrócili na siebie ich spojrzenia.
- To nie wygląda dobrze - syknął Jung, wskazując głową na sufit w oddali.
Tam były wracające sowy. Całe ich mrowie i każda w pazurach trzymała ciężką księgę.
- Jeśli zrzucą na nas te encyklopedie... - Mayers pokręcił głową i spojrzał w bok, na portal.
- Odwołaj je, bo nas zasypią - nakazał Jung, patrząc na Niemca.
- Nie strzelać! - zwrócił się pośpiesznie Mikail do żołnierzy, a następnie do sów - Odwołuje! Za dużo tego, nie odnajdę właściwej księgi przed śmiercią! Co powiecie na to, bibliotekarze, że będę pytał w językach, które znam, a jak znajdzie się księga w danym języku to mi ją przyniesiecie? O co bardzo bym prosił?
Pomimo prób Mikaila sowy nie zmieniły swojego toru lotu i dalej dążyły ku nim. Możliwe, że były już za blisko by mógł się rozmyślić. Pierwsze trzy już nadleciały i zrzuciły ładunek wprost na głowę psychologa.
- Uważaj! - Krzyknął Mayers i rzucił się w jego kierunku. I dobrze, bo popchnął Niemca, ratując przed oberwaniem ciężkim grimuarem, który z hukiem padł na drewnianą podłogę. Legionista jednak nie odpuszczał i chwyciwszy Niemca za kurtkę, pociągnął za sobą między rzędy półek. Sowy poleciały za nimi, obrzucając podłogę kolejnymi woluminami.

- Ja pierdolę... - syknął Jung, który w tym czasie popchnął Normanda w tył, chroniąc ich obu przed dwiema księgami, które spadły na nich. Dowódca pilnie wpatrując się w sufit powoli wycofywał ich dwóch ku portalowi.
- Scheiße! - powiedział głośno Mikail biegnąć przed siebie. Pora była odnaleźć się w labiryncie korytarzy i wycofać się przez portal… i wrócić. Za jakieś pół godziny, po posiłku. Kurwa! Te sowy może i chciały dobrze, ale równie dobrze mogły ich pozabijać!

Normand rzucił się biegiem w kierunku portalu, starając się przy tym unikać spadających książek. Próba zestrzelenia ptaków była idiotyczna, było ich zwyczajnie za dużo, jedyną szansą było znalezienie się po drugiej stronie bramy i przeczekanie papierowej apokalipsy.
 
Zaalaos jest offline