Joelowi nie udało się dowiedzieć się, dlaczego Jane znalazła się w szpitalu i jak się czuje, bo cholerne połączenie znowu przerwało. Nauczyciel kilka razy próbował oddzwonić do Sama, ale linie padły. Barry nie pomagał, wciąż bredził o złych ludziach w szpitalu, więc Joel w końcu wyłączył wiadomości, żeby starszy brat tak się nie nakręcał.
- Daj mi pomyśleć – poprosił. Zaczął chodzić po salonie, co chwila wyglądając przez okno. O ile Jane wydawała się na razie bezpieczna tak restauracja Washingtonów w trakcie zamieszek mogła zostać spalona lub splądrowana. Joel nie był właścicielem, ale jako szef kuchni, a przede wszystkim przyjaciel Sama czuł się odpowiedzialny za lokal. Nie mógł odmówić prośbie najlepszego kumpla. Nie wiedział jednak co zrobić z bratem. Co jeśli znowu zacznie odstawiać cyrki w samochodzie i wpadnie w szał? Strode mógł poprosić o pomoc Henrego Robbinsa, sąsiad chętnie by przypilnował Barrego, jednak po wczorajszym incydencie, nauczyciel bał się zostawiać brata z kimkolwiek a już na pewno nie z osiemdziesięcioletnim staruszkiem.
Zdecydował pojechać sam. Szybko umył się i ubrał a potem opuścił żaluzje antywłamaniowe i sprawdzając przy okazji wszystkie drzwi.
- Gdzie idziesz? – spytał Barry
- Muszę pojechać na chwilę do restauracji. Wrócę góra za godzinę. Jeśli poczujesz się źle, albo znów czegoś przestraszysz masz zadzwonić na ten numer.
Joel nabazgrał na gazecie 112.
- Tu jesteś bezpieczny, dom będzie zamknięty na klucz, nikomu nie próbuj otwierać, z nikim nie rozmawiaj, ok?
Barry nie był chyba za bardzo przekonany do pomysłu Joela.
- Tam są źli ludzie Joel! Proszę, nie jedź!
- Dam sobie radę braciszku, obiecuję. Teraz ty jesteś odpowiedzialny za dom, rozumiesz?
Barry nie odpowiedział. Patrzył na Joela rozżalony i przestraszony zrazem.
Joel ruszył do drzwi. Po chwili jednak zawrócił, przytulił Barrego, poklepał go po plecach czym wziął leżący w kącie kij bejsbolowy i wyszedł.
Ostatnio edytowane przez waydack : 21-05-2018 o 10:54.
|