Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2018, 10:41   #126
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Trochę później Charlotta już nie mogła się skarżyć na to, że jej potrzeby nie zostały zaspokojone. Najpierw wszystko było delikatne, czułe, niemal ostrożne, jednak każdy moment powiększał narastające napięcie cudownej słodyczy. Wreszcie wszystko pogrążyło się wewnątrz wspaniałego stanu przyjemności dawanej wzajemnie sobie. Gdy skończyli Charlotta usnęła w jego ramionach uśmiechając się. Miło było popatrzeć na jej spokojną twarz. Przez dwa dni chyba dopilnowano by odpoczęła, bo wory pod oczami zniknęło, a na policzkach pojawił się zdrowy rumieniec. Spokojnie obok siebie po prostu byli, czując wzajemna obecność oraz ciesząc się nią.
- Mówisz że Florence miała dziecko? - spytał nagle. Rzeczywiście Toreadorka mogła być piękna kurtyzaną oraz mogła zostać przeistoczona już po urodzeniu potomstwa. Ostatecznie osobiście mógł stwierdzić, iż dziewicą przy przemianie już nie była wszak. Skoro tak, mogło się zdarzyć urodzenie dziecka.

Charlie uchyliła powieki.
- Yhym… do tej pory ma kontakt ze swoim rodem. - Ucałowała nagą pierś wampira i ponownie przymknęła oczy. - A przynajmniej z jedną jego gałęzią.
- Wobec tego, jakie plany na dzisiaj? Mieliśmy jeśli dobrze pamiętam, właśnie porozmawiać z Florence chyba
- spojrzał pytająco na dziewczynę. Faktycznie wszelkie myśli bowiem wyfrunęły mu podczas niedawnych igraszek. - Wobec tego może kąpiel oraz chodźmy. Jeśli byłoby to możliwe, chciałbym, byśmy pospacerowali po ogrodzie Boyla, jeśli nie masz oczywiście nic przeciwko piękna damo? - spytał narzeczoną.
- Wzywała ciebie, a nie nas. - Charlie mrugnęła do niego po czym obróciła się i wtuliła w poduszkę. Jeśli nawet chciała się zasłonić, to niezbyt jej to wyszło. Wzrok Gaherisa przesunął się po jej nagiej odsłoniętej szyi, wzdłuż zgrabnych pleców o mocno wciętej talii, aż po okrągłe, zaczerwienione pośladki. - Poczekam tu na ciebie, a potem chętnie skorzystam ze spaceru.
Uśmiechnął się. Charlota była piękną kobietą oraz miała niepospolitą inteligencję, charakter oraz naprawdę była prawdziwie specjalna.
- Wobec tego pędzę się umyć, potem zaś spacer Charlie - ucieszył się, iż także miała ochotę poprzechadzać się alejkami wśród drzew. Szybko skoczył do łazienki, umył dokładnie, odpowiednio wyperfumował, utrefnił włosy wedle wiktoriańskiej mody, wreszcie przyodział się tak, jak przystało na gentlemana. Wychodząc z łazienki jeszcze oczywiście podszedł do Charlotty mocno całując.
- Wiesz co, pomyślałem, że na nasz ślub moglibyśmy zaprosić tego właściciela sklepu, którego poznaliśmy kiedyś. Co ty na to? - przypomniało mu się nagle. Jednak chciał go zaprosić nie tylko ze względu na tamto spotkanie, także dlatego, iż bezwiednie, jednak pomógł odnaleźć porwaną Charlottę. Skoro miałoby to być wydarzenie, takie zaproszenie dla handlarza, dosyć zamożnego oraz aspirującego do wyższych sfer, mogłoby stanowić wspaniałe podziękowanie.
- Myślę, że to dobry pomysł. - Przyciągnęła go do siebie i ucałowała. Jej dłoń zanurzyła się w ułożonych włosach wampira. - Nie siedź tam zbyt długo.
- Postaram się. Kompletnie nie wiem, co takiego Florence chciałaby, jeśli zaś tobie też nie powiedziała
… - buziak, buziak, buziak, wreszcie ruszył do urodziwej Toreadorki.

Zastał starszą w pokoju, który zajmowała od początku pobytu u Boyla. Siedziała za biurkiem, pochylając się nad stertę dokumentów. Z pokoju obok dobiegł do uszy wampira odgłos kobiecego śmiechu. Florence podniosła wzrok, gdy tylko zamknął za sobą drzwi.
- Witamy z powrotem. Jak się czujesz? - Wskazała mu fotel naprzeciwko biurka i złożyła podpis na jakimś dokumencie.
- Obecnie nieźle. Witaj oraz dobry wieczór. A jak ty? Wiesz, wyleciałem na dwa dni z obiegu informacji. Dowiedziałem się tylko, że jutro będzie jakieś spotkanie - odpowiedział swobodnie.
- Tak. Rada musi podjąć decyzję co dalej. - Wampirzyca odłożyła pióro i kartkę, po czym już wygodnie odchyliła się w fotelu. W głębokim dekolcie, doskonale widać było jej kształtne piersi. - Jesteśmy ci wszyscy bardzo wdzięczni za to co udało ci się osiągnąć w porcie.
- Cóż, wszyscy cieszymy się, że się ogólnie udało. Przyznam jednak się Florence, że niepokoi mnie sprawa tego kolejnego wampira, którego ponoć nie udało się nikomu poznać oraz nikt nie wie, gdzie jest. Chyba jednak, iż sytuacja uległa zmianie
? - spojrzał pytająco na piękną kobietę. Dalej dumał, właściwie czego chciała porozmawiać, bowiem niewątpliwie nie planowała jedynie gratulować czy jakoś dziękować, czy cokolwiek podobnego.
- Niestety nie. Nadal przeszukujemy wybrzeże. Znajdzie się. Nie wydawał się być tak silny jak Tarquin, a i większość jego siatki udało się już rozbić. - Florence przyjrzała się uważnie Gaherisowi wyraźnie zastanawiając się jak zacząć rozmowę. - Jak tam Charlotta?
- Doskonale już. Wiesz sama … musimy obecnie uważać, ale też mamy sporo przed sobą
- przyznał. - Szokujące wprawdzie, ale nasza malkaviańska przyjaciółka przewidziała taką możliwość jakiś czas temu. Dziwne prawdziwie. Przyznaję szczerze, iż czuję się wspaniale słysząc coś takiego, jakby wiesz … brakuje słów.
- Widzę
. - Florence uśmiechnęła się. - Chciałam cię prosić byś teraz nie pakował Charlie w żadne kłopoty. Nie mówiłam jej tego ale po ostatniej strzelaninie straciła sporo krwi i obawiałam się, że może stracić też dziecko. Na szczęście wszystko wydaje się być teraz stabilne, ale lepiej nie ryzykować. Najlepiej by było by przez najbliższe kilka dni, była głównie w łóżku. Żadnego biegania po dachach, wspinaczek czy walk. Mogłabym jej to powiedzieć ale znając życie mnie nie posłucha.
- Kurczę, mnie też nie posłucha
- westchnął wojownik, który czuł, iż coś może być nie tak. - Jest absolutnie najważniejsza, więc spróbuję, co mogę. Aczkolwiek znając Charlie nie będzie to ojoj, nie będzie bardzo łatwe. Aczkolwiek jeśli nie będę się ruszał, to ona może też. Poproszę Boyla, byśmy mogli pozostać jeszcze parę dni. Uff … trudno, Szkocja się przesunie. Bowiem, czy będzie później mogła poruszać się koleją czy powozem?
- Nie zrozum mnie źle, możecie podróżować. Tylko nie powinna chodzić, biegać, szczególnie po schodach. Chodzi tu głównie o wysiłek fizyczny. Bezpiecznie będzie za jakieś 3 miesiące
… - Nagle coś jakby dotarło do Florence. - Jaka Szkocja?
- Szkocja taka no tego, ta na północy. Planowaliśmy się wybrać do mojej rodziny
- wyjaśnił uprzejmie.
- Nie wspominałeś - Florence spojrzała na niego odrobinę podejrzliwie
- Czego nie wspominałem? - spytał uśmeichniety.
- Że masz rodzinę. - Wampirzyca podniosła się i podeszła do barku. Sięgnęła po karafkę z krwią. - Masz ochotę? - Zerknęła na niego nalewając vitae do jednego z kielichów.
- Chętnie, zaś nie wspominałem, że mam rodzinę, bowiem jej nie mam. Niewiele rodzin miałoby szansę przetrwać tak długo wszak - sięgnął po kielich. - Zdrowie Charlotty oraz dziecka - zaproponował toast czerwienią.
- Za Charlottę. - Florence upiła krwi. - To kogo planujesz odwiedzać, wspomniałeś przed chwilą, że rodzinę.
- Rodzinę, przecież mówiłem. Nie oznacza to, iż ją mam obecnie, jednak kiedy tam będę, gwarantuje, będziemy wspaniała rodziną
- wyjaśnił pięknej Toreadorce. - Muszę się jakoś urządzić tutaj. Charlotta nie może wszak wyjść za jakiegoś nieznajomego. Któż uwierzyłby, iż jestem kim jestem, prawda Florence?
- To prawda… Tylko proszę nie narażaj jej
. - W głosie starszej pojawiła się szczera troska. Wyraźnie się martwiła o ghulicę. - A wiesz o co ona mnie spytała w pierwszej kolejności? Czy może dalej się z tobą kochać. - Wampirzyca przewróciła oczami. - Ona nie ma instynktu samozachowawczego i to ją może kiedyś zabić.
- Owszem nie ma, za to jest osobą bardzo ruchliwą, energetyczną, cóż liczę najbardziej na to, iż będzie sama chciała bardzo uważać, bowiem niewątpliwie także chciałaby urodzić zdrowe dziecko. Bardzo kocham ją, będę starał się chronić, jednak liczę trochę na to, że Charlie się nieco zmieni.
- Głównie to chciałam ci powiedzieć. Uważaj na nią. Jak możesz ją gdzieś zanieść to to zrób, dobrze? Jeśli chcecie podróżować nie ma problemu, byleby nie powoziła tej dorożki lub biegała po pociągu
. - Florence odstawiła pusty kielich. - Wynalazłam wam jeszcze trzy rezydencje do obejrzenia. Ale to może chwilkę zaczekać.
- Wobec tego może tak, niechaj odpocznie sobie chwilę. Może nawet parę dzionków jakiś. Później spróbujemy załatwić sprawę owej rezydencji. Bardzo Florence ci dziękuję za pomoc
- uścisnął dłonie kobiecie. - Ustalimy kilka spraw ślubnych, później ruszamy.
- Jakbyście potrzebowali pomocy, to mów, dobrze? Charlie zawsze tego unika, a toż wie… wie że mi na niej zależy.
- Powiem jeśli tylko będę mógł. Charlotta ma bardzo wiele wspaniałych zalet, ale cóż, nie bycie upartą do owych zalet nie należy. Cóż, dziękuję Florence, idę do niej, będę się starał.
- Odwiedźcie mnie czasem
. - Mrugnęła do niego i wróciła do swoich papierów.
- Odwiedzimy - ruszył ponownie do Charlotty. Rzeczywiście chyba będą mieli niekiedy pola sporów, bowiem dziewczyna potrafiła mieć swoją opinię.
Gdy docierał do drzwi, Florence znów się odezwała.
- Zapomniałabym… Staraj się nie poić jej za bardzo krwią. Nie wiem jak dziecko może na to zareagować, dobrze?
Ciekawa rzecz. Gaheris skinął potwierdzająco, iż zrozumiał. Rzeczywiście, wszak matka jest połączona ze swoim dzieckiem. Stanowi dla niego źródło pokarmu, więc teoretycznie przez Charlottę krew wampirza mogłaby także dotrzeć do małego lub do małej. Florence uśmiechnęła się, po czym delikatnie machnęła dłonią, że już skończyła.

Charlie chyba zaczęła się ubierać bo leżała w halce ale przysnęła ponownie. Mężczyzna podszedł do niej, ucałował czoło leciutko wywołując tym na jej twarzy delikatny uśmiech. Starając się nie obudzić, później lekko okrył. Postanowił że posiedzi sobie przy niej, poczyta, pospacerować wszak mogą później jeszcze. Ruszył do biblioteki Boyla po jakąś książkę. W bibliotece było pusto, z resztą,na korytarzach też panował przyjemny spokój. Kątem oka dostrzegał jedynie przemykającą służbę. Gaheris podszedł do półki. Szukał czegoś związanego ze szlachtą szkocką. Nawet paru książek. Boyle nie miał jakichś niesamowitych zbiorów z tego zakresu, ale udało mu się znaleźć 3 brzmiące dosyć ciekawie pozycje. Przede wszystkim herbarz. Kiedy wreszcie zgromadził, co chciał, ruszył z powrotem do pięknej dziewczyny. CHarlie nadal drzemała wtulając się w kołdrę, którą ją przykrył. Nawet dobrze, właściwie bardzo, biorąc pod uwagę, iż dziewczyna powinna wypoczywać. Ucałował leciutko, ażeby nie obudzić dziewczyny. Dlatego właśnie zabrał się za przyniesione książki. Odłożył kilka na bok, zaś dwie położył na stoliku sam siadając tak, żeby spoglądać na nią spod oka. Wszak nosiła dziecko, jego dziecko, ich wspólne dzieło. Poczuł wzruszenie. Ufff …

Część książek odłożył, dwie ułożył na stoliku zamierzając po nie sięgnąć. Pierwszą był “System of heraldry”. Właściwie pozycja dotyczyła Europy, jednak ze szczególnym uwzględnieniem Szkocji. Oprócz opisywania rodów zawierała także informacje na temat blazonowania, choć akurat taką wiedzę wampir już posiadał. Musiał jedynie lekko przetransponować pewne elementy oraz douczyć się jakichś nowych. Pozycja wydana w Edynburgu jakieś 120 lat temu, czyli nieźle. Drugą była “Heraldry and floral form as used in decoration”. Ta druga była nowszą pozycją, opisującą bardzo szczegółowo motywy herbowe szlachty zjednoczonego królestwa.


Informacje były dosyć istotne, bowiem nawet przy takich opisach pojawiało się wiele kwestii dotyczących herbów, zawołań etc. Ponadto były opisy obecnej szlachty, zaś akurat to, ze względu na aktualność wydania, stanowiło szczególnie cenną informację.
 
Kelly jest offline