Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2018, 00:04   #104
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację

- A, mamy pytania, mamy - po dłuższej chwili ciszy, Tanis niechętnie przejął inicjatywę.
- Po co ruszyli do Cytadeli? - półelf zaczął wypytywać. Pytań miał wiele, ale zadawał je powoli, pojedynczo, dając seniorce rodziny czas w pełni odpowiedzieć na każde z nich. Pytał kiedy zaginieni wyruszyli, a kiedy stracono z nimi kontakt? Czy była ich to pierwsza wyprawa razem czy też nie, pierwsze wejście do Cytadeli czy kolejne? Jak byli przygotowani do wyprawy, czy mieli jakieś zapiski czy mapy - i czy zostały jakieś tutaj, lub pamiętała coś z nich? Czy idąc tam wiedzieli o koboldach i goblinach, i co wiedzieli? Skąd myśl, że to co zabijało dookoła Oakhurst, gnieździło się w Cytadeli - czy był to zwykły kupiecki blef, mający zbić cenę, czy miała jakiś solidny trop? Co wiedziała o Belaku, wszak pewnie trafił i do niej? Co ona sama mogła powiedzieć im o Cytadeli, o kulcie który tam żył i o Ashardalonie? Kto - bo niewyobrażalne było żeby byli pierwszą grupą poszukiwawczą - wcześniej próbował ich ratować?
Pytania były pytaniami, i czymś jeszcze: pokazywały że nie trafiła na byle patałachów, a na ćwików którzy nawet na rozmowę przychodzili z planem. Z wiedzą potrzebną by nie dać się wystrychnąć na dudków.

Padły też pytania bardziej przyziemne: czy był pod ręką sprzęt, który pozwoli im się dostać do zapadliska. Nawet nie chodziło o koszt - do tego Tanis chciał przejść za chwilę - ale o czas potrzebny na zmustrowanie akcji ratunkowej. I jak zwykle, z pytania na pytanie potomek elfów rozkręcał się coraz bardziej. Gubił swoją niepewność którą przejawiał wśród ludzi których uważał za ważniejszych od siebie, a na wierzch przebijał się złotousty umyślny który do tego z charyzmą człeka oddanego dobrej sprawie.
I z tym impetem przeszedł do trudniejszych tematów.

- Sześćset sztuk złota na głowę za przyszłość najbogatszego kupieckiego rodu. To - zawiesił głos, jakby szukając mniej obraźliwego słowa na pazernie mało - nie tyle ile spodziewałbym się tu usłyszeć, wiedząc że chodzi o ratowanie takich indywiduów jak można czarodziejka czy paladyn Lathendara, indywiduów którzy zwykle ratują, a nie wymagają ratowania. Czyli zapewne trafili na coś groźniejszego, prawda? -

- A do tego, kwartę będziemy żądać z góry, jako zwyczajowe zabezpieczenie na rzecz kosztów organizacji wypadu poszukiwań - było to też pewne zabezpieczenie, które podpatrzył u awanturników w Dolinie Lodowego Wichru - zleceniodawcy byli znacznie mniej chętni do posyłania ich na śmierć, jeżeli wraz z nimi miało przepaść kilkaset sztuk złota - ale przyjmiemy więcej niż kwartę, jeżeli takie są tu zwyczaje - dorzucił żartobliwie

Do majordomusa miał osobne pytania, ale na to dopiero miał przyjść czas.


- Jednako myślę. Tej czwórce w Cytadeli każdy dzień może robić różnicę, a potwór dopiero co zaatakował. Zbierzmy zapasy i ruszajmy, to może zdążymy znaleźć ich żywych - boży wybraniec zgodził się z czarownikiem.
- Omówmy to czego się dowiedzieliśmy przy gorącym winie dziś wieczorem, a jutro od samego rana zaczniemy przygotowania -



- Razem, bez paniki! - Tanis wrzasnął, powstrzymując żołnierzy przed rozbiegnięciem się tu i teraz, zapewne we wszystkie strony, i pogubieniem się w zamieci. Już teraz widział pierwsze ślady odmrożeń na twarzach żołnierzy, a jeżeli musieliby jeszcze szukać kogoś na oślep po zaspach...
A, z tego co mówili miejscowi, w nocy będzie gorzej.

- Amberlie, znowu poprowadzisz kolumnę, jakto ty potrafisz - półniebianka była, wedle wiedzy półelfa, najlepszym przewodnikiem wśród nich. Volf być może był godnym konkurentem, ale na pewno nie w tej chwili. W każdym razie znali się na przetrwaniu w dziczy o wiele, wiele lepiej niż on.
- Najpierw idziemy razem "Pod Starego Dzika", Garon uważa się za dobrego człowieka, więc miejsca na podłodze nie odmówi. A potem my pójdziemy do Leii - teren był niegościnny i nie oferował żadnych schronień, a jedyna alternatywa - udanie się na wprost do Cytadeli - była o wiele gorsza niż zapłacenie paru monet za nocleg. A że i zdążył się dowiedzieć jeszcze przed spotkaniem z Kerowyn że nie będzie już problemu z wjechaniem wozem do miasta, to była i szansa ocalić dobytek.

- Diano, spraw straż tylną. Najwytrwalsi, pod bronią, i ja też do was dołączę. Tylko takiego nieszczęścia brakowało, żeby coś z zaskoczenia na nas napadło w drodze - półelf zbliżył się jak najbliżej, żeby nie musieć krzyczeć na całe gardło. Głos miał niezły, a dzięki pożegnalnemu darowi przeora lodowaty wiatr nie wpychał mu słów z powrotem do gardła, ale wciąż nic z tego by nie było, gdyby nie został usłyszany.

- Do mnie, ludzie! Dziesiętnicy, przeliczać! - dwa kobiece głosy zaczęły zaprowadzać porządek w tym chaosie. Już niedługo później sformował się cywilizowany szyk, z ludźmi powiązanymi linami, zwierzętami i załadowanym naprędce wozem w środku szyku. Także za radą Amberlie, wszyscy pozawijali się kocami. Sama tropicielka, odporna na zimno jak wszyscy jej krewniacy, a do tego wciąż zaopatrzona w rakiety i inne potrzebne rzeczy po poprzedniej wyprawie, co rusz wspierając się kompasem i zaklęciami prowadziła z powrotem do Oakhurst.

Zamieć była pechowa. Ale o ile była niezwykle nie w porę, wręcz jak na zawołanie nie w porę, to wyglądała jak wiele zamieci które przeżył na północy. I nawet modlitwa nie objawiła śladów magii.
Po prostu mieli pecha.

Za to pecha nie miał Volf. Jaszczur ogrzewajacy się dwiema latarniami obecnie wyglądał jak olbrzymi, ruchomy zawijaniec koców. Tanis odpędził modlitwą osłabienie które ogarniało jaszczura, ale był to środek tymczasowy, a nie rozwiązanie problemu. Niemniej, miał kto pchnąć wóz, gdyby ten utknał.

Szczęśliwie, dzięki dobrym nawykom wpojonym mu przez starszych posłańców od których uczył się fachu, swojego konia zostawił w miejskiej stajni. Teraz niewiele by pomógł, a tak Tanis miał swobodę dopatrzenia straży tylnej. Rozjaśnił zmysły i rozgrzał wnętrzności łykiem magicznego wina i z morgensternem na ramieniu nadgonił kroku do ostatnich ludzi w szyku.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 22-05-2018 o 09:18.
TomBurgle jest offline