Walka z samym sobą była bardzo krótka.
Z jednej strony Griffin jakby wrósł w podłogę patrząc na to co dzieje się za oknem, z drugiej chciał uciekać jak najdalej. Blada twarz i panika wymalowana na twarzy kontrastowały ze zwyczajowym dla Kennetha tryskaniem dobrym humorem.
Paraliż przegrał z kolejną dawką strachu, związaną z możliwością zostania samemu. Gdy inni wybiegali z pomieszczenia komik ruszył biegiem za Madueke i Dixie.
Kuchnia...
Kuchnia była rozsądnym miejscem.
W kuchni były noże, którymi można się bronić, a z którymi Ken radził sobie całkiem w porządku. Co prawda krojąc mięso i warzywa, ale zawsze.
[MEDIA]https://secure.img1-fg.wfcdn.com/im/96076470/resize-h800%5Ecompr-r85/3094/30940823/2+Piece+Carving+Knife+and+Meat+Fork+Set.jpg[/MEDIA]
Garniec z kipiącą zupą w jaką zamienił się basen, koszmarna burza i kolorowe wyładowania atmosferyczne z początku nie poruszyły Griffinem wcale. Brał to jako coś związanego z programem i starannie przygotowane zdarzenie zaprojektowane przez scenarzystów i reżyserów show. Rzucił nawet kilka żartów bardziej zdegustowany nocną pobudką po ciężkim dniu niż choćby zaniepokojony tym co się wokół dzieje.
Tym większym szokiem oberwał widząc co stało się z Irminą i Tornado.
- To sen, to sen... - szeptał biegnąc za dziewczynami, jakby chcąc sobie wmówić, że to wszystko nie dzieje się naprawdę.