Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2018, 10:40   #128
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Co ciekawego czytasz? - Charlie przerwała mu rozmyślania, spoglądając na niego z uśmiechem. Nadal wtulała się w poduszkę, była jednak wyraźnie obudzona.
- Już nie śpisz? - uśmiechnął się biorąc książkę oraz podchodząc do swojej pięknej pani. - Czytam właśnie pozycje od Boyla. Poszukałem coś wśród jego ksiąg dotyczących Szkocji oraz tamtejszej szlachty. Cieszę się, że usnęłaś. Florence wspomniała, iż powinnaś dużo wypoczywać najdroższa.
- Marudzi. Czuję się bardzo dobrze. - Charlie usiadła na łóżku i przeciągnęła. - Znalazłeś coś ciekawego? Och i która godzina? Mieliśmy iść na spacer.
- Marudzi nie marudzi, ale najdroższa moja, będziemy się podporządkowywać. Co oczywiście nie znaczy, że nie możemy pójść na spacer. Jest druga, więc mamy trochę czasu. Tylko Charlie, jest taka sprawa, ponieważ spędzasz niemal całą noc nie sypiając, prosiłbym, żebyś po prostu odespała to w ciągu dnia, bardzo proszę. Tym bardziej, iż także Florence wspominała, że musimy ograniczyć, nie zlikwidować, ale ograniczyć kwestię karmienia cię krwią. Nikt nie wie, czy to nie zaszkodziłoby dziecku
– powiedział nagle bardzo poważnie. - Więc będziemy musieli wiesz, tak po kropelce malutkiej – pomógł dziewczynie podnieść się z łóżka. - Kwestia natomiast, czy znalazłem coś ciekawego? Owszem, kilka rodzin, które mogłyby pasować. Początkowo myślałem na temat orkadzkiej odnogi Stewartów, ale oni mają dosyć szerokie powiązania arystokratyczne. Obecnie noszą nazwisko Fitzmaurice i poprzednio rzeczywiście szła tam kolejność dziedziczenia po kądzieli. Jednak obecnie sprawa się wyczyściła. Ponadto są blisko powiązani z Petty-Fitzmaurice, czyli markizami Landsdowne, którzy mają bardzo mocną pozycję wśród torysów, zaś Henry Petty-Fitzmaurice, 3i markiz Lansdowne pełnił szereg funkcji rządowych. Wydaje mi się, że nie ma sensu otwierać tutaj ewentualnych sporów. Zastanawiałem się nad Charlesem Gordonem, 10ym markizem Huntly. Starszy pan niewątpliwie, ale jego czternastka dzieci mogłaby stanowić zbyt kłopotliwą kwestię. George Douglas, 17-y earl Morton także odziedziczył swoje hrabstwo w okolicznościach kuzynowych, powołując się na jakieś pokrewieństwo. Pasowałby wiekiem. Ale ma dwójkę synów, przy czym ten drugi jest wysokim oficerem Royal Navy mającym realne szansę na własną flagę admiralską. Czyli średnio poszukiwanie wyszło, popatrz, przypuszczałem choćby earlowie Rhotes. Obecny ma wyłącznie córki, jednak jest jeszcze niestary, może mieć dzieci - mówił przerzucając kolejne kartki. - Jednak znalazłem wreszcie pewną możliwość. Mianowicie earlów Newburgh. Dlaczego? Bowiem można się łatwo dogadać. Otóż tytuł został stworzony w 1660 dla Jamesa Livingstona, któremu przysługiwały także dodatkowe tytuły vicehrabiego Kynnaird i lorda Levingston. Piszą tutaj o bardzo dużym zagmatwaniu prawnym. Otóż tytuł vicehrabiego może przechodzić w linii żeńskiej, ale hrabiego oraz lorda już być może ewentualnie nie. I popatrz co się stało. Charles Livingston, 2-i Earl Newburgh miał jedynie córkę Charlotte Maria Radclyffe, jako 3cia hrabina, kolejnym zaś był jej syn James Bartholomew Radclyffe, 4ty Earl Newburgh i tytularnie 6y Earl Derwentwater. Jego wnukiem ponownie przez córkę był Vincenzo Giuseppe Filippo Giustiniani, 6-y książę Giustiniani i zarazem prawnie 6ty Earl Newburgh. Tyle, iż on także nie miał syna, tylko córkę. Maria Cecilia Agata Anna Josefa Laurenzia Donata Melchiorra Baldassara Gaspara Bandini, księżna Mondragone and 7a hrabina Newburgh. Obecnie ta pani ma blisko 60-tki i normalnie mieszka w Italii. Czytałem jednak w gazecie, iż przybyła do Londynu pozałatwiać swoje sprawy finansowe. Bowiem tutaj jej posiadłościami kierują plenipotenci. Zapewne więc dałoby się z nią porozumieć przy wsparciu odpowiednich umiejętności.

Rycerz przerwał na chwilę.
- Przepraszam, jeśli cię nudzę. Dla rycerzy mojego czasu takie zawiłości stanowiły codzienność. Wystarczyłoby więc, żeby udowodnić, iż jestem synem Vincenzo Giuseppe Filippo Giustinianiego, żeby księżna zatrzymała sobie swoje włości włoskie, zaś w Szkocji żeby przejąć owe ziemię, nawet za jakąś rekompensatą. Potrzebny byłby więc jakiś dokument potwierdzający formalne uznanie synostwa oraz potwierdzenie księżnej Marii, że to jest całkowita prawda. Jeśli bowiem księżna Maria postanowiłaby przekazać tytuł swojemu przyrodniemu, bowiem pewnie tak to trzebaby wykombinować, sprawa byłaby zatwierdzona. Wtedy sprawa byłaby klepnięta, wszyscy zaś cieszyliby się, iż par Szkocji przebywa na terenie Wielkiej Brytanii. Czytałem przy okazji, jak wspomniałem, iż akurat przebywa ona w Londynie, przeto tym bardziej można by wszystko załatwić nie wyjeżdżając do Szkocji wcale.
- Nie nudzisz mnie. To niesamowite ile udało ci się znaleźć
. - Charlie przerwała ubieranie się pozostawiając niedopięty gorset suknie, spod którego uciekały jędrne piersi. Na moment zamyśliła się opierając ramiona na biodrach. - Załatwienie fałszywych papierów chwilę zajmie i pewnie trzeba by udać się do Szkocji by tam wyrobić jakieś do nich podstawy. Wiesz plotki i temu podobne. Ale jest to wykonalne. A co do pani Marii, sprawdzę gdzie się zatrzymała i z kim załatwia te sprawy finansowe i spróbujemy zaaranżować spotkanie. - Kobieta powróciła do przerwanej czynności, dopinając suknię. - Pytanie tylko czy nie byłoby lepiej gdybyśmy mieli już te dokumenty na rozmowie z nią.
- Zdecydowanie lepiej
- przyznał rację kobiecie. - Aczkolwiek tak czy siak będę musiał pomajstrować w głowie przy jej wspomnieniach. Pisane było, iż księżna Maria urodziła się w 1796 roku oraz bywała tutaj wielokrotnie w Anglii. Poprzedni książę Vincenzo Giustiniani odszedł w 1826 roku. Czyli wszystko pasuje. Jego dziecko mogłoby mieć około 27-28 lat. W tym czasie księżna była już kobietą dorosłą, mogła doskonale wiedzieć o bracie oraz spotykać go podczas następnych wizyt na terenie Anglii. Ba, mogła nawet osobiście być przy jego porodzie. Taka powinna być jej linia oraz takie powinno być jej wyobrażenie. Kwestia popracowania nad wspomnieniami. Zakładam, że jej wolą oraz zgodnie z przekazanym fragmentem testamentu jej ojca, miała przekazać swojemu bratu parostwo po osiągnięciu określonego wieku przez niego. Był to ukrywany cel jej przyjazdu, ale obecnie ona ogłosiłaby to oficjalnie oraz spisała odpowiednie dokumenty. Skoro mamy tutaj normalne zrzeczenie się tytułu przekazując go jednocześnie młodszej linii, bowiem bywały takie sytuacje, nikt nic nie miałby do tego. Zresztą ogólnie księżna nie cieszy się sympatią opinii. Włoszka oraz w ogóle z daleka sobie spogląda na wszystko. Prasy nie ma dobrej. Aczkolwiek musielibyśmy się liczyć z tym, iż prasa zainteresowałaby się także nami, ale cóż, to dla dobra banku - uśmiechnął się do niej. -Jeszcze trzydzieści lat temu kręcono nosem, kiedy arystokracja rządziła biznesem, obecnie szczęśliwie mijają te czasy.
Charlie przytaknęła.
- Sprawdzimy ją. Może będzie trzeba odrobinę popracować o opinią o niej, by nie było wątpliwości co do niej i jej potwierdzeń dotyczących twojej osoby. - Kobieta podeszła do wampira i ucałowała go. - Idziemy na spacer? Możemy chyba porozmawiać także w ogrodzie.
- Idziemy, idziemy
- podał jej ramię. - Uwielbiam spacery oraz ogrody, natomiast już przy tobie to ogólnie miód istny.

Powoli ruszyli kontynuując rozmowę.
- Wydaje mi się, iż jej opinia byłaby pasująca. Opinia publiczna oraz prasa ucieszyłaby się, my ucieszylibyśmy się, jeszcze tylko trzebaby było sprawić, że ona by się ucieszyła.
Charlie poklepała go po ręce, o którą się opierała.
- O to się nie martwię. Potrafisz sprawić przyjemność kobiecie. - mrugnęła do niego. - Pewnie wypuszczenie wywiadu i zebranie informacji zajmie mi kilka dni. Będę musiała poprosić Pannę Dosett o jakieś kontakty… Za dwa dni odbędzie się to przyjęcie u Pani Sinett. Masz jakieś plany na ten czas?
- Nie mam, szczerze mówiąc kompletnie zapomniałem o jej przyjęciu
- przyznał się. - Ale rzeczywiście, będziemy musieli tam być. Ciekawe, czy będzie księżna, możnaby nad nią już wstępnie popracować.
- Może udałoby mi się zdobyć listę gości
. - Spokojnym krokiem opuścili pałac i ruszyli w kierunku, tonącego w ciszy i świetle gwiazd ogrodu. - To byłoby wspaniałe ją tam spotkać. Jestem bardzo ciekawa tej persony. - Charlie uśmiechnęła się i przywarła mocniej do ramienia wampira. - A co do przyjęcia… Jeśli jej tam nie będzie i nie masz ochoty, to nie musimy iść.
- Muszę. Pamiętaj, że budujemy swoją historię, zaś taka wizyta jest jej istotną częścią. Ponadto kwestia banku. Musimy dbać, żeby cieszył się odpowiednim prestiżem. Możliwe, iż ktoś będzie chciał stać się klientem. Przy okazji, sprawdziłem na mapach ów Newburgh. Istnieją w Szkocji dwa miejsca mające tą nazwę. Wioska obok Aberdeen, Taka portowa rybacka wieś oraz miasto, wprawdzie niewielkie, jednak mające nadanie prawa królewskiego miasta. Ale istnieje także, i to jest właśnie to miejsce, posiadłość Kinnaird. Pomiędzy Aberdeen i Perth. Tam właśnie jest siedziba hrabiów Newburgh. Dwór oraz okoliczne posiadłości.
- Jestem ciekawa jak to tam wygląda
. - Charlie zamyśliła się. - Nie mogę się doczekać wyprawy tam. - Wampir zauważył, że mimo swojej pewności siebie i marudzenia na rygory narzucone przez Florence, kobieta szła dosyć wolno, ostrożnie stąpając. - Wobec tego zamówię nam odpowiednie kostiumy na przyjęcie i dopytam Rebeccę czy z kimś będziemy mogli się udać. Nie było chwili by się tym wszystkim zająć. - Westchnęła ciężko.
- Ano nie było. Dziękuję, iż przemogłaś się do Rebecci. Chyba powinna mieć teraz więcej swobody, skoro nie musi pilnować księcia - cieszył się, iż energiczna Charlotta lekko przystopowała swoją naturalną chęć szybkiego poruszania się..
- Nie musiałam się do niej przemagać. - Charlie naburmuszyła się lekko. Po chwili dodała już żartobliwym tonem. - Wybacz, że jestem zazdrosna gdy pokładasz nadzieję w innych kobietach.
- Przepraszam, wiesz, lubię wiele osób w tym Rebeccę, jednak ciebie kocham, to chyba jednak różnica. Jeśli powiedzmy, pokładam nadzieję w krawcowej, że uszyje dobrą suknię, chyba nie musisz być zazdrosna, nieprawdaż
?
Charlie zaśmiała się cichutko.
- A jak bardzo urodziwa to krawcowa? - mrugnęła do niego. - Zazdrość to nie jest coś co się musi. To przychodzi samo, a ja bardzo staram się jej unikać. Acz twoje zaufanie pokładane w tylu pięknych kobietach mi nie pomaga.
- Ale skoro tak, to pomyśl, że wszystkie te piękne kobiety zwyciężyłaś
- uśmiechnął się do niej. - Możesz mi wierzyć Charlie, moje rycerskie słowo to coś więcej, niźli mówienie na wiatr. Naprawdę cię kocham oraz chcę być z tobą właśnie. Jeśli zaś odwiedzimy Florence, lub coś podobnego, to wyłącznie dlatego, iż będziemy razem mieli taką ochotę. Choć obecnie nawet nie wiem, czy będziemy mieli czas nacieszyć się sobą. Tyle rzeczy do zrobienia, tyle rzeczy … - zadumał się obserwują piękne niebo.
- Zbyt długo unikałam cieszenia się tobą przez to całe zamieszanie. - Charlie także podniosła wzrok. - Zadbamy o to by na to zawsze znalazł się teraz czas.
- Oczywiście, aczkolwiek musimy być ostrożni. Przecież nie chcielibyśmy, aby dziecku cokolwiek się stało. Cieszę się, że możemy tutaj spacerować wspólnie.
- Ja również… będzie mi brakowało tego miejsca
. - Charlie oparła się głową o jego ramię.
- Ba, ale znajdziemy własne miejsce, które wcale nie będzie gorsze, może zaś wiele lepsze. Chciałbym, żeby nasze domostwo stanowiło miejsce, gdzie ktoś będzie mógł przyjść oraz nacieszyć się widokiem jego piękna, tak samo, jak my cieszymy się widokiem siedzimy Boyla. Przy okazji, hm, Charlie, jakiego jesteś wyznania? - tutaj była istotna kwestia, kto będzie dawał ślub. Obecnie panowało równouprawnienie wyznań: katolickiego i protestanckiego. Szczególnie dobrze zostało to przyjęte w Irlandii oraz częściowo w Szkocji, gdzie właśnie znaczna część, jeśli nie zdecydowana większość mieszkańców, stanowiła wyznawców katolicyzmu, głównie przybyłymi z Irlandii w pierwszej połowie XIXego wieku, albo prezbiterianami, nie zaś anglikanami. W 1829 roku, na mocy Catholic Emancipation Act, zniesiono zapisy zawarte w przyjętym niegdyś Test Act. Katolicy uzyskali całkowitą swobodę praktyk religijnych i dostęp do prawie wszystkich państwowych urzędów. Aczkolwiek prawo z 1701 roku zakazujące katolikowi wstąpienia na brytyjski tron oraz poślubienia brytyjskiego monarchy obowiązywało nadal. Właśnie dokładnie to stanowiło wspomniany wyjątek, ale akurat to go nie interesowało wcale. Przecież nie planował tych właśnie spraw. - Ja jestem katolikiem - dodał. Zresztą w czasach arturiańskich nie było w Brytanii odłamów innych chrześcijaństwa, było natomiast wielu pogan.
- Anglikańskiego… - Charlie przyjrzała mu się z zaciekawieniem. - Jak to jest żyć tyle i nadal wierzyć? Miałeś okazję zobaczyć jak teraz wygląda obrządek? Nie.. chyba nie było czasu. Będziesz miał coś przeciwko ceremonii w kościele anglikańskim? Największe świątynie podlegają właśnie temu odłamowi.
- Możemy owszem, w kościele anglikańskim, jednak nie tylko. Znaczy ponieważ katolicyzm, jak słyszałem, dopiero się odradza, więc uważam, że jakiś ksiądz, których zbyt wielu nie jest, pobłogosławi nasze małżeństwo również w obrządku katolickim. Spokojnie dopuszczam prywatną ceremonię ślubną. Natomiast kwestie anglikańskie, ze względu na fakt, że ty jesteś anglikanką oraz właściwie wszyscy goście niemal, może mieć główne miejsce wedle twojego obrzędu
- uśmiechnął się. - Natomiast jak to jest wierzyć? Chyba normalnie. Natomiast nie widziałem obrzędu anglikańskiego. Wiesz, wampiry niespecjalnie odwiedzają kościoły. Stanowi naszą przypadłość, iż nie czujemy się godni, zaś prawdziwa wiara stanowi dla nas coś ograniczającego nasze moce. Oczywiście wierzącym wampirom jest łatwiej, jednak tak czy siak staramy się skupić bardziej na osobistej modlitwie. Nie mniej oczywiście chętnie zobaczę, aczkolwiek nie planuję zmieniać wiary. Przeto mogłyby to być raczej po prostu odwiedziny. Aczkolwiek czytałem, iż zarówno anglikanizm, jak katolicyzm praktycznie nie różnią się ani sakramentami ani obrzędowością oraz obydwie strony wzajemnie uznają chrzty. Dlatego tym bardziej nie będzie jakichkolwiek kłopotów.

Właśnie spacerowali tak sobie rozmawiając poprzez ścieżki pięknego parku. Nie trwało to zbyt długo, bo mimo zapewnień Charlotty, że czuje się dobrze, wampir szybko wyczuł, że narzeczona jest słaba. Powoli wrócili do pałacu, ale na piętro musiał już wnieść kobietę, która usnęła mu w ramionach. Zostało mu jeszcze sporo czasu do świtu.
 
Kelly jest offline