Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2018, 14:55   #244
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
"Ulana" Tori

Ciemnoskóra selunitka podeszła do stołu i zabrała oba woluminy, każdy pod jedną pachę, po czym potulnie wyszła za diablicą, oglądając się z przestrachem na resztę istot. Wyglądała jak straceniec wyruszający w swoją ostatnią drogę - na szafot.
- Ja, ja, ja… ja muszę opatrzyć pana Fineasa… on… on jest ranny przeze mnie - zaczęła dukać w korytarzu, lecz szybko została uciszona.
Gnom otrzymał już stosowną pomoc. Torikha czuła się jednak zobowiązana by jakoś zadośćuczynić problemom jakie przysporzyła. Zaczęła więc oferować swoje usługi jako… sprzątaczka.
Niestety i w tym wypadku została wzgardzona. Starhold nie potrzebowała służącej tylko wyjaśnień. Raźno maszerowała i kapłanka musiała się natrudzić by nadążyć za długonogą diablicą.

Torikhę! To ja! Stimy! - niziołek wyglądając zza lady, przy której na ogół stała ogolona mniszka zauważył kapłankę, jak przestraszona idzie z księgami i diablicą do odrębnego pomieszczenia i niewiele myśląc dołączył do nich.
Co to było?
- A jak myślisz? - spytała gniewnie, ale wciąż oszołomiona szpiczastoucha, która nawet nie zadała sobie pytania co Trzewiczek robił w Przymierzu. -Cholerny demon z cholernego piekła!.. a śmierdział gorzej niż zombie…
- Tak, ale jak wyglądał? - zapytał rozwiewając chyba wątpliwości, jakoby się nie domyślił. - Czemu akurat zombii? - dodał ciszej. - Demony pachną siarką i takie tam... wulkanem, zgniłym jajkiem.
- Wielki, garbaty… zielony, uszy jak u goblina, pysk z kłami, czerwone ślepia, długie nogi i łapy jak łopaty… jak u kreta. Zombie śmierdzi zgniłym mięsem… a to była mieszanka tego wszystkiego co sam opisałeś i jeszcze mi chuchał w twarz - burknęła pod nosem Rika. - Nie polecam.
- Jak ten ogr, co go Przeborka ubiła?
- Wyglądał czy śmierdział… zaraz… po co w ogóle mnie o to pytasz? Nie znam się na demonach, pierwszy raz takiego widziałam.
- [i]Tak sobie…[i] - Stimy wzruszył ramionami i zmarszczył nos. Przystanął - Może to przypadek, ale z opisu podobny do tego chorego ogra… - choć niziołek najwyraźniej miał swoją hipotezę, nie zamierzał się nią dzielić. Ruszył ponownie za kobietami do pokoju.

Wkrótce obie kobiety i niziołek znaleźli się w cichym gabinecie z dala od ciekawskich par oczu i uszu. Na widok Stimiego diablica zrobiła taki gest jakby miała zamiar go wyprosić, ale w końcu machnęła tylko ręką i zwróciła wzrok na Melune. Pólelfka przysiadła we wskazanym miejscu, kładąc księgi na biurku.
Krew na dłoniach kapłanki powoli zaczynała wysychać, tworząc brunatno czerwone zacieki. Namacalny dowód na to, że znowu coś spieprzyła. Chciała dobrze… nie chciała uciec, a może… może chciała zrobić coś dobrego podczas ucieczki. Tak czy siak, obrywała teraz niezłe cięgi, za coś, czego nie była nawet winna.
To nie ona była złodziejem, to nie ona okłamywała towarzyszy, którzy chcieli pomóc, to nie ona pozwoliła, by inni cierpieli nie ze swojej winy, to nie ona…
- No słucham. Co to za księgi? Zdobyliście je tam, gdzie okładkę Bowgentle’a? Dlaczego nie powiedziałaś o nich wcześniej?

- Na prawdę jesteś ciekawa dlaczego nie powiedziałam ci wcześniej o księgach? - spytała swoją gospodynię półkrwi elfka. - Czy ty w ogóle pamiętasz jak wyglądało nasze pierwsze spotkanie? Pamiętasz Sharviego, który koniecznie chciał sprzedać smocze szczątki, jakby go z niewiadomych powodów szczypały w dupę? Potraktowałaś go wtedy bardzo protekcjonalnie, fakt mógł się spytać kogoś niżej rangą, a nie na specjalnym, prywatnym spotkaniu, ale to chłop ze wsi… z lasu! To cholerny myśliwy, nie wiedział jak się zachować. A Joris… Joris jest tego samego pokroju co Sharvi. Wieś. Las. Zwierzęta. Prości ludzie. Proste życie. Proste sprawy. Nie powiedziałam mu, że Garaele dla was pracuje, że to wy zleciliście jej szukanie księgi. Miałam przyjść tu sama z listą pytań jakie chcieliśmy zadać, a muszę przyznać, że choć pochodzimy z gminu to zadajemy duuużo pytań. Ale nie… Tori zrób coś. ZRÓB-COŚ! - Jakiś głos w jej głowie przypominał jej o oddychaniu. Zasapana Rika, przetarła twarz palcami i dopiero po czasie przypomniała sobie, że miała je brudne, cmoknęła w zrezygnowaniu.
-Jakiś fagas przyjeżdża do Phandalin, kłamie w żywe oczy, że jest z Południa, zagarnia dla siebie ziemię, wyrzuca mieszkających tam ludzi na zbity pysk, zaczyna węszyć w miejscach, gdzie przebywał Bowgentle, a później torturuje ludzi i grozi spaleniem całego miasteczka i wybicia mieszkańców. Pomyślałam sobie, a co mi tam, może nam pomożecie, ale jakże naiwna byłam. Taką panią jak ciebie nie obchodzą problemy plebsu. Jorisa jednak obchodzą… przyszedł tu po pomoc, chciał zrozumieć coś czego jego umysł nie do końca jest w stanie ogarnąć i… Tak to moja wina, bo mu nie powiedziałam jak sprawy się mają i… Tak to moja wina, bo nawet się nie zainteresowałam, czym to cholerne Przymierze jest, ale skoro Garaele była dobra i taka pomocna… to pomyślałam, że i wy też będziecie. Tak się jednak nie stało. Ciebie interesowała księga, nie łuski, nie zęby, nie lustro, nie jakiś porypany sadysta z niewiadomo skąd. Byłaś skupiona na własnym celu, tak samo jak Joris na swoim. - „Oddychaj”. - Ta cała cholerna scena… co to było… urażona, męska duma? Słyszałam plotki, że faceci zachowują się irracjonalnie, ale niech mnie księżyc zmiażdży… Te sto sztuk złota? Te wyjaśnienia jaka to jestem dobra i pomocna? Siedziałam i zastanawiałam się co poszło nie tak. Kiedy to wszystko wymknęło się spod kontroli. Nie mogłam się odezwać… ni ruszyć. Myślałam tylko o tym jaki wstyd przyniosłam Garaele. Ufała mi… pomogła mi… - Torikha schowała twarz w dłonie, które zaraz odsunęła. Zaczęła machać nimi ze złości.
Ze złości na nie, że były brudne i ze złości na siebie, że do nie mogła powstrzymać się od ciągłego dotykania się nimi.
W końcu położyła je na kolanach, wpatrując się tępo w stół.
- Powiedziałam to na głos prawda? Bogowie… - Melune brzmiała na zmęczoną i zrezygnowaną. Adrenalina po walce w końcu z niej zeszła i dziewczyna poczuła się wyjątkowo senna.
- Pytasz więc dlaczego nie powiedziałam ci o księgach? Bo myślałam, że i tak nie będziesz nimi zainteresowana, tak jak całą inną resztą. Poza tym ja nawet nie wiedziałam wtedy co w nich było… to równie dobrze mogły być potężne księgi arcymaga, co durny pamiętnik zboczeńca, który postanowił odstraszyć potencjalnych czytelników mroczną okładką. Tę cholerną Demonpedię czy zwał jak zwał porównałam do zielnika… Zielnika! Jedyną książkę jaką w życiu przeczytałam od deski do deski. Ba. Wyuczyłam się jej na pamięć…
Chciałam tylko zrozumieć co jest w nich zawarte… bo dla moich towarzyszy jest to ważne i choć wiem, jak bardzo się wczoraj zbłaźniliśmy przed tobą, to nadal wierzyłam, że ktoś tu… pomoże nam zrozumieć. Nie wiedziałam, że mogą być aż tak niebezpieczne. Podejrzewałam coś, ale ufałam, że skoro tylu tu oczytanych magów, to wiecie jak się obchodzić z takimi znaleziskami. Myliłam się… przepraszam. Powinnam coś powiedzieć wcześniej, ale jak widzisz, nie jestem w tym dobra.
- Postukała palcami w okładkę „demonnika”.
- Dostałam je dziś przy śniadaniu od moich kompanów… skąd te księgi mają… niestety wiem, skąd je mają i wielce żałuję, że tą wiedzą zostałam obdarzona. Wolałabym o niej nie mówić, bo jest mi wstyd za nich i kłóci się to z dogmatami mojej patronki… i jednoczenie czuję, że powinnam być wobec nich lojalna, nawet… jeśli oni nie będą tacy wobec mnie. - Z tymi oto słowy, kapłanka zamknęła oczy i zgarbiła się w krzesełku. Zastanawiała się mogłaby wpaść w jeszcze większe gówno niż teraz i czy w ogóle było jakieś dobre wyjście z tej sytuacji.

Stimy od dłuższego czasu usiłował zabrać głos, okazując to uniesionym w górę palcem prawej dłoni, którą to stopniowo wycofywał i opuszczał w obliczu wywodu Tori. Ostatecznie uznał, że poczeka nawet nie starając się go zrozumieć.
- Jak to się stało, że instytucja, która ma się za znawców magii w tak lekceważący sposób podchodzi do magicznych przedmiotów niewiadomego pochodzenia? - bezpardonowo zagaił do Elizy. - Dziw bierze, że ten przybytek jeszcze istnieje. Wasz brak profesjonalizmu jest niebywały i mógł skutkować śmiercią mojej znajomej! - Stimy nie nakręcał się, szczerze dziwił się tylko, że ci znawcy mają ewidentnie pretensje do Torikhi, zamiast przepraszać ją za niezwykle nieprofesjonalną i szalenie niebezpieczną obsługę.
Melune popatrzyła zdziwiona na niziołka, bo i zdążyła o nim zapomnieć, gdy czarodziejka zaczęła zasypywać ją pytaniami. Spłonęła potężnym rumieńcem zawstydzenia i pokręciła głową, jakby chciała dać towarzyszowi do zrozumienia, by nie zagłębiał się dalej w ten temat.
Niziołek nie zauważył jednak tego i uparcie wpatrywał się w diablicę, oczekując wyjaśnień.
- A kim ty w ogóle jesteś, żeby pojawiać się tu bez pozwolenia i prawić kazania? - Eliza chłodno spojrzała na niziołka. - Żeby podjąć środki ostrożności trzeba najpierw otrzymać choć minimalne informacje *skąd* pochodzą przedmioty. Te nabyte z oficjalnych źródeł nie aktywują przywołańców przy próbie odczytania - rzekła z sarkazmem i nieco łagodniej zwróciła się do Tori. - Rozumiem, że “ludzie z lasu” są przyzwyczajeni, że wszystko idzie po ich myśli. Też kiedyś byłam początkującym magiem. Pamiętam jak we wsiach i osadach mieszkańcy nosili najemników na rękach i podtykali wszystko pod nos gdy tylko przepędzili samotnego goblina czy zombie.
Ale wielki świat nie jest taki prosty. Nie będzie was głaskał po głowach, dawał prezentów i robił “coś” z “czymś” tylko dlatego, że wy tak chcecie. Fakt, że macie dobre chęci nie znaczy, że prze to wszystko wam się należy. Każde miejsce ma własne priorytety i własne problemy. Daliśmy wam informacje o lustrze i Netherilu, a to więcej niż dostaje tu większość osób; a już na pewno nie za darmo. Urażona duma, to zły doradca, zaś duma, którą łatwo urazić to nie duma, tylko pycha. A to zły doradca.
Jeśli masz problem z komunikacją w drużynie, to zmień drużynę. Dobrze ci radzę. Zaufanie to podstawa. Inaczej… skończysz gorzej niż dziś
- w głosie Elizy zadźwięczał smutek. Może żal jej się zrobiło zgnębionej kapłanki, a może mówiła z własnego doświadczenia… Kto wie?

Ciemnoskóra westchnęła bezgłośnie po pewnym czasie i pokiwała głową na znak, że zrozumiała co do niej powiedziano.
- To jest Simy Yol, to jemu zostało zlecone znalezienie lustra. Pojawia się i znika kiedy chce… nie panuję nad tym - usprawiedliwiła się przed magiczką, nie chcąc znowu bury.
- Ach tak… - rzekła tylko Eliza. Widać Tori dołożyła kolejną cegiełkę pogrążającą swoich kompanów w oczach czarodziejki.
Półelfka skupiła spojrzenie na “przeklętej” księdze i przypomniała sobie o zwoju, który nosiła ze sobą.
- Czy rozproszenie magii pomoże zdjąć to coś, co przywołuje te demony i będzie można bezpiecznie odczytać co jest napisane?
- Jeśli zaklęcie nie jest zbyt skomplikowane, to tak. Ale to się da sprawdzić. Zwykle takie zaklęcia-pułapki są jednorazowe
- odparła zapytana.
- Czyli teraz… prawdopodobnie… można ją przeczytać… - zastanawiała się na głos dziewczyna z Południa. - Czy… pomogłabyś mi w tym? Czy wolisz, bym ci już nie przeszkadzała?
- Narobiłaś tyle zamieszania, że tak będzie najłatwiej się ciebie pozbyć
- fuknęła Eliza, choć Tori wyczuła w jej głosie nutkę rozbawienia… i zaciekawienia.

- Znam kogoś, kto zechce zapłacić za przetłumaczenie nam tych ksiąg. - odezwał się po jakimś czasie Trzewiczek, myśląc sobie o tym co powiedziała Eliza i zupełnie się z tym nie zgadzając, ale odpuścił, bo chyba wcale jednak nie chcieli wyciągać od Tori pieniędzy za bałagan wynikły z ich winy, a tylko to się dlań liczyło. - Mam nadzieję, że to chociaż darmowa usługa, inaczej nam się nie opłaca. Słyszałem też, że macie okładkę księgi Bowgentle... - tu spojrzał na Torikę - ... chcę ją odkupić. Sprzedano ją bez mojej wiedzy. Po ile ją sprzedawaliście? - zapytał Tori.
- Ta księga nie została sprzedana… - odpowiedziała uprzejmie kapłanka, przyglądając się niziołkowi. - Ona została dostarczona. Przymierze zatrudniło siostrę Garaele do jej odnalezienia, a ja jej w tym pomagam.
- Nie jest na sprzedaż
- potwierdziła Eliza i spojrzała na Torikhę jako na (w jej opinii) właścicielkę ksiąg. - To chcesz ją tu czytać, czy nie?
- Aaaa… czyli ty im pomagasz, a oni nam mówią, że świat nie jest prosty o...o... i nikt nie pogłaszcze nas po główce, jak potrzebujemy pomocy. Oddajesz cenny przedmiot za darmo, ciekawe co na to ci, co go zdobyli. - Stimy pokręcił nosem - Uczciwy układ, przeczytajmy no te księgi, które nie są twoje. - Stimy nachylił się nad mroczną księgą, nie mogąc się doczekać tego czego miał się zaraz dowiedzieć.
- Wasze układy - a raczej ich brak - to nie mój problem - oświadczyła zimno Eliza. - Prywatne sprawy załatwiajcie poza Przymierzem i nie marnujcie cudzego czasu. - wyczekująco spojrzała na Tori i ta poczuła, że diablicy kończy się cierpliwość.
- Oddałam… kawałek… okładki z której nikt przez te wszystkie dni nic nie odczytał, a teraz prosze cię… porozmawiamy na zewnątrz. Ćhhii. - Półelfka przyłożyła palec do ust z wymownym wyrazem na twarzy, po czym popatrzyła na rogatą gospodynię.
- Bardzo przepraszam… możemy zaczynać.

Eliza ułożyła obok siebie księgi i płynnie zaczęła recytować kolejne zaklęcia. Pierwsze, drugie, trzecie… W końcu odsunęła demoniczny elementarz i zaczęła studiować drugą z ksiąg. Trwało to i trwało, czarodziejka marszczyła brwi i czasem wracała do poprzednich akapitów, a cierpliwości nizołka ubywało niczym hubki w ognisku.

I o czym to jest? Tak ogólnie, póki co?
O podróżach
- mruknęła nieuważnie Eliza, skupiona na lekturze.
Ciiiisz… - zasyczała Melune zezując gniewnie na towarzysza. - [i]Przeszkadzasz jej… pozwól jej czytać. Czy byłeś już w świątyni? Jesteś zdrowy?[i] - szeptała cicho.
Mam czas do jutra - skłamał - cicho, bo przeszkadzasz.
Selunitka uznała, że to dość dziwne. Wydawało jej się, że Trzewiczek po śniadaniu wybierał się do kapłanów, ale może to wszystko wymyślił jej skacowany mózg.
- A miałeś kontakt z resztą? - spytała zamyślona.
- Powiedziałam - chcecie gadać, to won na zewnątrz! - huknęła nagle Eliza.
Trzewiczek w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Wyglądało jak typowy dość ascetyczny gabinet: regały z przegródkami na zwoje, kilka ksiąg bez tytułów na grzbietach, stos pergaminów i papieru, zapasowe pióra i tak dalej. Na ścianie wisiał obraz przestawiający wybuchający wulkan, lecz gdy tylko Stimy ruszył by go obejrzeć został osadzony na miejscu gniewnym syknięciem. Zabrał się więc za sporządzanie listy zakupów i rzeczy do załatwienia przed wykonaniem Shavriemu sakwy. Niestety skrzypienie piórem też przeszkadzało diabelskiej magini, toteż niziołek uznał, że nic tu po nim i dumnie opuścił pokój, okrasiwszy wyjście opowiednio uszczypliwym komentarzem. Torikha została w pokoju, starając się być bardziej niewidoczna niż zwykle i czekając na rezultat lektury magicznego tomu.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 25-05-2018 o 10:29.
sunellica jest offline