| Kilka godzin później, kiedy mięśnie Zazy zaczynały dawać o sobie znać, a wściekłość zaczęła ulatywać, pomiędzy jednym a drugim uderzeniem toporka usłyszała głos Erica. - Tu jesteś, zaczynałem się martwić. *Trach* wydał z siebie przepołowiony właśnie pieniek, Zaza zatrzymała się w tym co robiła, ale nie odwróciła w stronę łowcy, trudno było powiedzieć czy ze złości czy ze wstydu, a może z mieszaniny tych uczuć. - Nie chciałeś żebym opuszczała miasto . - Nie chciałem też, żebyś wdawała się w burdy - głos Erica wydawał się zrezygnowany. Podszedł do Zazy, żeby mogła spojrzeć mu w twarz. W ręku trzymał jej sporych rozmiarów toporzysko. - Jeśli masz zamiar dalej rąbać to drewno, tym będzie Ci wygodniej. Popatrzyła na niego, jej twarz miał już znajomy grymas. Wzięła od niego topór. - Broni nie powinno się tępić na pracach domowy, to przynosi ujmę broni - Tego Eric jej nie uczył,pewne rzeczy jakie mówiła musiały jej zostać po poprzednim życiu, miała osiem lat kiedy znalazł ją w lesie, wystarczająco dużo by pamiętać poprzednie zwyczaje ‘rodzinne’. Eric wydawał się lekko zdziwiony tą odpowiedzią. - Mimo to, wolę żebyś stępiła ją na pniaku niż na czaszce jakiegoś żartownisia z Phaendar. Uspokoiłaś się nieco? - Nieco - powtórzyła Zaza, chociaż miała ochotę mu wygarnąć, że zrobiła to o co prosił, nie podniosła na słabeuszy ręki, użyła słów, ale nadal był niezadowolony. Zaza nie wiedziała już jak się zachowywać. Mężczyzna kiwnął głową. - W takim razie możemy iść do Korzenia, tak jak obiecywałem, w końcu sprzedałaś skóry, przynajmniej przed tą awanturą. Mam nadzieję, że tam będziesz zachowywać się spokojniej? - Usiądę na zewnątrz. - Wejdziemy do środka, Aubrin zaprasza. - Zapraszają ciebie nie mnie. - Nie zaczynaj znowu, Abby ma przyjść osobiście do jaśnie panny? Mruknęła wzgardliwie, nie cierpiała jak mówił do niej jak do żałosnej elfiej mazepy. - Dlaczego zawsze stajesz po ich stronie? Eric pokręcił głową. - Nie stoję po żadnej stronie. Tu chodzi o rozsądek, a nie wygranie dyskusji. Aubrin kazała uspokoić się i tobie, i Yastrze. Elfka to zrobiła, a Ty dalej byłaś gotowa rzucić się z pięściami na wszystkich. - Czyli oni mogą mnie obszlamować, a ja mam to znosić jak muł? - Dopóki nie nauczysz się reagować inaczej niż pięściami i groźbami urwania języka, to tak! Czy kilka słów rzuconych na wiatr warte jest poturbowania kogoś? - Nie przeprosili, użyłam słów nie pięści - odwróciła się od niego - sam ich poważaj jak chcesz, Ja sama zdecyduje komu i dam mój szacunek. - Nie każę i nigdy nie będę kazał ci nikogo szanować, ale musisz zrozumieć, że poza wrzaskami i przemocą są inne sposoby rozwiązywania problemów. - Twoje sposoby są o kant dupy potłuc, jak bym ich stłukła zapamiętali by to na długo, a tak jutro zaczną od nowa. - I znowu to samo, nie potrafisz reagować inaczej? I czy wydaje Ci się, że to na każdego zadziała? Wiesz, co mówią o tym chłopaku, a Yastra jest wyszkoloną wojowniczką, a nie chłopem od pługa oderwanym. - Jakby mieli trzeciego to by szanse były wyrównane. - Jak tak Ci zależy na bitce, to ich wyzwij, a nie rzucaj się na środku targu. - Chciałeś żebym użyła słów to użyłam, mogli przeprosić Sulima i dźwiedzia to bym odpuściła! - I Jace mnie przeprosił, kiedy dało się już porozmawiać spokojnie, bez Twoich gróźb. - Na chuj Tobie przeprosiny Sulima?! - Gdybyś bez wrzasków i grożenia wyrwaniem języka powiedziała, kogo mają przeprosić, to i jego by przeprosił! - zirytował się Eric - Gówno wiesz co by zrobili, zrobili by co chcieli a ty byś im przyklasnął nie ważne co bo to twoi! Bo PaNiCz Jace i SzlachEtNa elfka Yastra! Bo jak oni mieszają kogoś w szlamie to najwidoczniej zasłużone! - zaczęła nadal się wykłócać, nie obchodziło już jej piwo chciała sprowokować łowcę, żeby w końcu przyznał że jego ‘swoi’ mają więcej praw - A reszta ma siedzieć cicho i to znosić! - Jacy znowu swoi? Elfka i ten nawiedzony dziwak - to mają być ‘moi’? - parsknął mężczyzna, po czym sobie o czymś przypomniał - A tak swoją drogą, to czym Cię tak obrazili, że chciałaś im języki powyrywać? Spojrzała na niego zdziwiona, była pewna, że dobrze słyszał tak jak ona. - Nazwała Sulima żebrakiem i docieła że powinniśmy razem wylądować w stodole, a Jace nic nie zrobił by ją powstrzymać. Jak tak ma wyglądać to wasze Phaendar to już wolę żyć ze zwierzętami w gaju, one przynajmniej nie atakują bez powodu. Eric parsknął - I to sprawiło, że chciałaś ją pobić? Sam też tak na początku pomyślałem o tym krasnoludzie, mi też należy się łomot? Czy jesteś aż tak wrażliwa, że potraktowałaś głupią szczeniacką zaczepkę jak poważny atak? - Zapłacił za skóry uczciwie, nie żebrał! Co ma do tego strój czy wygląd? A jeśli pozwolisz elfowi tak do siebie mówić to nie zasłużyłeś by “Mabaj Bot ob armauk”! - Dobrze, że nie wiem, co to znaczy. Ale pewnie mnie obraziłaś, czy powinienem rzucić się na Ciebie z bronią? Zaza stanęła pewnie splótłszy ramiona na piersi i patrzyła na Erica z dziecinną zaczepnością, jak ktoś komu własnie zaproponowano uczestniczenie w zabawie. - Możesz spróbować stary, mogę nawet nie używać rąk byś miał szansę. - Nie, jeszcze mi życie miłe, a nie wiem, czy byś się opanowała. Nie chcę zginąć z ręki własnego dziecka - powiedział gorzko. - To jak? - zapytała jakby całą przednie napiecie z rozmowy znikło w niewyjaśnionych okolicznościach - dostanę to piwo? - A obiecasz, że ewentualne obelgi zignorujesz? Jesteś zbyt silna, żeby dać się tak łatwo ranić słowami. -Urgggg … - dziewczyna jęknęła zirytowana - Możemy zabrać Ich? - Pokazała palcem na trójkę istot siedzących nieopodal. - Jak będę miała ciekawe towarzystwo to łatwiej zignoruje komentarze głupiej elfki i słabeusza.
Kharrick, Sulin i Psotnik stali się bardzo świadomi poświęconej im nagle uwagi. - Oczywiście. Możesz im nawet piwo postawić - Eric wcisnął w dłoń Zazy srebrną monetę - To od Herna. Bał się podejść, kiedy miałaś topór w ręku, ale uznał, że należy Ci się zapłata za pocięcie całego tego drewna. Zaza spojrzała na monetę potem na drewno na którym się wyżywała, i zwróciła uwagę, że porąbała wszystko łącznie z pieńkiem na którym się rąbało. Podrapała się po głowie lekko zakłopotana. - To ja po nich pójdę - ruszyła w stronę tamtej trójki zabrać ich do tawerny. Kiedy dotarła do dwóch mężczyzn i niedźwiedzia stanęła przed nimi i oznajmiła. - Idziemy do tawerny na piwo. - Do tawerny? - spytał zaskoczony druid. - Sulim nigdy nie był w tawernie. - To dobre miejsce aby rozmawiać - zapewnił go Kharrick. Przez moment miał obawy jakie intencje ma półorczyca, ale wolał nie okazywać strachu. - Kharrick Lepperow, do każdej niemal karczmy z chęcią się wybiorę. - Zatem Sulim pójdzie. Sulimowi spodobało się rozmawiać. A Psotniczka wpuszczą? Orczyca już była właściwie szła w stronę tawerny, na pytanie o niedźwiedzia odwróciła się i machnęła ręką dając znać żeby szli.
Ostatnio edytowane przez Obca : 22-05-2018 o 21:51.
Powód: ;iterówka
|