Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2018, 20:06   #33
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Jeron wkrótce dołączył do brata w kabinie pilotów, ale zamiast chwycić za ster zabrał się za myszkowanie w pokładowym komputerze. Niestety okazało się, że aby uzyskać dostęp do danych należało znać hasło. Sar trochę dla żartu wpisał “Imperator”. Już miał się zabrać za prawdziwe próby złamania hasła, gdy odkrył, że trafił w dziesiątkę. To się nazywa fart.

W pierwszej kolejności przejrzał akta załogi. Zwyczajem Imperium nie znalazł w nich prawdziwych nazwisk obu pilotów, a jedynie ich znaki kodowe: LT-2914 oraz KI-8712. Pierwszym pilotem był LT-2914, który dosłużył się rangi podporucznika. Urodzony na Kessel, wstąpił do tamtejszej akademii imperialnej w wieku szesnastu lat. Wyniki osiągał najwyżej średnie. Podczas edukacji wybrał specjalizację pilota transportowego i po ukończeniu szkoły rozpoczął służbę w 7. flocie. Nim trafił na Socorro przebywał na Toydarii, Ryloth i nieznanej Sarowi Eadu.

KI-8712 był z kolei sierżantem i drugim pilotem promu, który jak odkrył Jeron, nosił nazwę Achilirium. On z kolei urodził się na planecie zwanej Eriadu. Do akademii, w której uzyskał jedne z najlepszych wyników na roku, uczęszczał na Balmorze. Niestety sama akademia nie cieszyła się zbyt dobrą renomą, toteż KI-8712 musiał, po jej ukończeniu, zadowolić się służbą na zapomnianych placówkach, gdzieś na krańcu galaktyki. Z miejsc, w których stacjonował, Sar znał tylko Geonosis, jednak pilot zaliczył tam wyjątkowo krótki pobyt, bo zaledwie dwutygodniowy.

Niestety noty biograficzne obu pilotów na niewiele się zdały. Nie było w nich niczego niezwykłego, żadnych odznaczeń, ani wyróżnień. Zwykli żołnierze, jakich miliony służyło w imperialnej armii i flocie. Jeron nie znalazł niczego o pani porucznik, która najwyraźniej nie była członkiem załogi Achilirium, a jedynie jego pasażerką. Jej tożsamość pozostawała więc tajemnicą.

Młody rebeliant postanowił jednak przejrzeć również rejestr komunikacji. Co prawda każdy oficer miał osobisty komunikator, ale sprawdzał się on jedynie na krótkim zasięgu. By skontaktować się z kimś po drugiej stronie planety, albo dajmy na to na stacji znajdującej się na orbicie, należało skorzystać z anten statku jako przekaźnika. Treść takich rozmów nie zachowała się naturalnie w pamięci komputera, ale wszelkie próby połączenia, udane i nieudane, owszem.

Jeron w ten sposób odkrył, że pani porucznik nie próbowała nawiązywać łączności ze swoimi przełożonymi, ani nikim innym znajdującym się w znacznej odległości. Jednakże sama otrzymywała połączenia. I to skąd! Z TML-474! Jedno odebrała, rozmowa trwała niecałe dwie minuty. Na dwa kolejne już nie odpowiedziała. Co ciekawe, o ile Sar poprawnie liczył czas, oba nieodebrane połączenia miały miejsce tuż po tym jak wdarł się z BX-em na pokład.

Marlon tymczasem opiekował się statkiem, a co za tym idzie, pośrednio całą grupą. Nie otrzymał dotąd wytycznych czy ma już obrać za cel jedno z tutejszych miast, toteż przemierzał pustynię i regularnie sprawdzał radar, aby przez przypadek nie natknąć się na jakiś imperialny patrol. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, choć z drugiej strony było to zastanawiające. Dlaczego TIE'e nie podjęły za nimi pościgu?

Zastanawianie się nad sposobem myślenia tutejszych dowódców wojsk Imperium musiało jednak ustąpić bieżącym problemom. Starszy Sar odkrył bowiem, że moc silnika nr 1 zmalała już do 60%. Jeśli nadal będzie spadać w tym tempie silnik wyłączy się za jakieś trzy godziny. Jednakże, gdyby nagłej awarii uległ silnik nr 2, nie będą w stanie utrzymać się w powietrzu jeśli jedyny działający nie będzie dysponował chociaż połową swojej standardowej mocy.

Danpa z kolei martwił się przede wszystkim swoją raną. Zrobił wszystko co w jego mocy, starał się przywołać z pamięci działania różnych łapiduchów w podobnych sytuacjach, ale czy wszystko zrobił jak należało, nie wiedział. Nie wiedział też na ile może sobie pozwolić w akcji, by nie pogorszyć sytuacji. Prowizoryczny opatrunek nie budził jego zaufania. Z zamyślenia wybudził go Jayltre, który pomachał w jego kierunku. Gdy Umbaranin podszedł bliżej, ten wskazał na leżącego nieopodal Wulfa i powiedział:

- Chyba źle z nim.

Danpa musiał przyznać rację Miralukowi. Były dowódca leżał z zamkniętymi oczami i nie poruszał się. Jego twarz lśniła od potu, a skóra przybrała lekko różowawy kolor. Po dotknięciu ręką jego czoła Danpa stwierdził, że mężczyzna ma wysoką gorączkę.
 

Ostatnio edytowane przez Col Frost : 22-05-2018 o 20:10.
Col Frost jest offline