Wydawało się, że będą w stanie spokojnie spędzić noc. Nauczył się już jednak brać takie przemyślenia swojej nazbyt optymistycznej natury, z lekkim przymrużeniem oka. Przecież w nocy, skoro harpii nie było w pobliżu, mógł wrócić orzeł, i chociaż nie znał się zbytnio na tych majestatycznych ptakach, to mógł się obawiać, czy Luna nie będzie się wydawała dla niego smakowitym kąskiem. Sam poparł nocleg z dala od jaskini. Potrzebował się zregenerować, a cała reszta potrzebowała całej pomocy, jaką mogli z siebie wykrzesać następnego dnia on i Luna. Odrobina gorącej lub chociaż ciepłej wody w żołądkach poturbowanych przez nawałnicę, też było całkiem niezłym pomysłem. Chociaż Magery i Mezrę trzeba było poić raczej wilgocią z mokrej ściererczki.
Kula, którą przyświecała Luna, dodawała otuchy, ale jednocześnie określała ich jako doskonały cel, dla każdego, kto mógłby ich obserwować. - Schowajmy ją Luna, jej światło się przydaje, ale może za dużo uwagi ściągać. - Rzucił Yetar z lekkim uśmiechem ponownie widniejącym na twarzy.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |