Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2018, 01:49   #256
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Rozmowa z Witoldem.

Gdy zakonnik wszedł bez pukania Eberhard faktycznie był zaskoczony.
- Witoldzie wzywałem cię ale to nie zwalnia cię z pukania. - powiedział do młodego zakonnika.

Twarz Witolda ukazywała zmieszanie. Wszedł w dobrej wierze, bojąc się o Ebrharda. Teraz Inkwizytor musiał jedynie się dowiedzieć...

- Mówiłem, żebyś tu nie wracał! - Głos anioła niemal kaleczył uszy Eberharda. Widział przed sobą Boską istotę z płonącym mieczem. Z mieczem, jakim celował teraz w niego. Ogniste ostrze bez wahania przebiło klatkę piersiową Czerwonego Brata. Wszystko się rozmyło. Eberhard padł na ziemię czując nieznośny ból w klatce.
- Mistrzu, wszystko dobrze? - Witold podbiegł do środka pokoju i przyklęknął obok Eberharda. Dopiero po chwili jego mina z przerażenia zmieniła się w rozczarowanie połączone ze złością. To teraz ów strzegący jego umysłu anioł szeptał mu o kolejnej próbie wdarcia się Mistrza.
Eberhard podniósł się z trudem jednak samodzielnie.
- Teraz wiem, że jest też niebezpieczny. - Eberhard był zaskoczony i oburzony. Nie spodziewał się przemocy - Chciałem poznać jego naturę i porozmawiać z nim! Teraz już ją znam. Przemoc! - Eberhard warknął.
- Nic dziwnego, że ogłoszono go upadłym. Konszachty z nim są zakazane. - Eberhard był czerwony na twarzy. Rzadko kiedy był ofiarą jakiejkolwiek przemocy. Usiadł przy otwartym oknie i próbował złapać oddech. Czuł ból i złość. Czegokolwiek nie miał do powiedzenia pierwotnie właśnie uleciało. Wszystko zależało obecnie od reakcji Witolda.

Chłopak, bo tak myślał Eberhard o dużo młodszym mężczyźnie, stał i zaciskał pięści.
- Dlaczego… mistrz… znowu… chciał…. wejść do mojej głowy? - Cedził każde słowo w tym jakże niewygodnym pytaniu.
- Dziwisz mi się? Kościół dość stanowczo określił swoje zdanie o tym który ci towarzyszy. Zataiłeś jego istnienie. Chce go poznać wiedzieć czy dobry czy zły on jest? - Eberhard jasno wypowiedział swoje stanowisko.
- Nigdy nie skrzywdził niewinnego. Wiele razy przysłużył się też Panu. Uratował też mi życie - mina Witolda pozostawała spięta. Nadal stał wpatrując się w Eberharda nieufnie.
- O tym chciałem się przekonać sam. - Eberhard rozmasowywał widmowy ból na klatce piersiowej. - Widzisz Witoldzie stoję przed ciężkim wyborem. Muszę zaufać komuś kogo zamieszkuje nieznany byt. Którego nie da się sprawdzić bo blokuje tego próby. Po co jeśli nie ma nic do ukrycia? - Eberhard był podejrzliwy. W życiu widział już zbyt wiele by uwierzyć komuś na słowo. Zresztą ile jest warte słowo gdyby Witold zamiast gościć istotę niebiańską był opętany?
- A co z moim zaufaniem? Dlaczego mistrz założył, że zaufam komuś, kto po kilku dniach znajomości próbuje wtargnąć do mej głowy? Na tym teraz budujemy zaufanie? Nie jestem opętany! - po ostatnich słowach Witolda Eberhard poczuł dreszcz na plecach. Czy ów byt pozwalał Witoldowi nie tylko chronić własny umysł, ale też zanurzyć się w jego? Przecież o opętaniu ledwie pomyślał.

Może słowa Witolda to zbieg okoliczności?
- Nie twierdzę, że jesteś opętany. Daleko mi do fanatyzmu i surowych skrajnych ocen. Widzisz jednak Witoldzie posiadasz kontakt z istotą zakazaną przez Kościół. Jednocześnie zaś jesteś Inkwizytorem. Co stoi w pewnej sprzeczności i w oczach kościoła jest surowym występkiem. Nie mogę przejść nad tym obojętnie. Mi możesz jedynie zarzucić, że skorzystałem z daru danego mi przez Boga. Bym dobrze wykonywał swoje zadania jakie on mi powierzył. W zaledwie kilka dni jak powiedziałeś odkrywając prawdę. Kto powinien się tłumaczyć? Usiądź. - wskazał na krzesło i przeszedł na łagodniejszy ton. Cierpliwej i spokojnej mówiąc o swoim toku rozumowania.
Witold cofnął się i zajął miejsce na krześle. Mistrzowi inkwizytorów nie umknął fakt, że młodzieniec nie spuszczał go z oczu. Był niepewny. Skołowany. Gotów do walki lub ucieczki.
Gdy tylko zajął miejsce przy małym okrągłym stoliku jego lewa dłoń zacisnęła się na jego krawędzi.
- On jest aniołem. Nie mam wątpliwości. On niesie mi ze sobą Pańskie dary. Ale JA wykorzystuje je tylko, gdy mam czymś poparte podejrzenie. Dla przykładu, gdyby ktoś często odsłania tajemnice umysłu innych ludzi, to mógłbym poprosić anioła, żeby mnie odsłonił tajemnice umysłu tegoż człeka.
Ta groźba mogła wydać się przerażająca.
- Myślisz, że wiesz lepiej od hierarchów kościelnych którzy to mają inne zdanie o twoim opiekunie? Jesteś jeszcze młodym Inkwizytorem takiemu wybaczam nie jedno. - uśmiechnął się pod nosem Eberhard. Musiał przyjąć odpowiedni kierunek rozmowy.
- Moje tolerancja jednak ma swoje granice. Jesteś winny kontaktu z zakazaną istotą i masz czelność mi grozić? - Eberhard wstał i coś usłyszał. Zaczął nasłuchiwać czy mu się nie przywidziało. Kontynuował jednak rozmowę.
- Jutro możemy ruszyć do Płocka. Konklawe zdecyduje co dalej z tobą uczynić. Chyba, że pójdziesz w końcu po rozum do głowy.
- Mistrzu… on jest aniołem. Kontakty z aniołami nie powinny być zakazane. - Witold posmutniał, a knykcie jego dłoni pobielały od nerwowo ściskanego stołu.
- W tym się zgadzamy. Teraz cichutko i ani drgnij. To rozkaz. - Eberhard wystawił głowę przez okno zaczął nasłuchiwać i się rozglądać. Był pewien, że coś słyszał.

Witold posłuchał, choć zachowanie Czerwonego Brata wydało mu się zaskakujące. Tymczasem Eberhard wyraźnie słyszał kogoś na dachu.
- Ktoś jest na dachu. - szepnął. - Dyskretnie zobacz czy z Klarą wszystko w porządku. Następnie znajdź Hugina w stodole i spróbujcie go zatrzymać. - ton był cichy i spokojny. Nie zostawiał jednak miejsca na dyskusję.
Witold zerwał się z krzesła. Dłonią momentalnie pochwycił swój buzdygan. Ruszył do drzwi, po czym zwolnił i szepnął pod nosem:
- Dyskretnie, tak.
Po chwili znalazł się na korytarzu pozostawiając Eberharda samemu sobie.
Eberhard tymczasem wyszedł z pokoju zszedł po schodach na parter budynku i udał się w stronę wyjścia. Gdy uchylił drzwi na zewnątrz i upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu ruszył za tajemniczym człowiekiem.
Nocny gość skoczył z dachu na nogi. Zachwiał się przy tym lekko i ruszył przed siebie w stronę lasu. Eberhard postanowił podążyć za nim. Hugin i Witold nie powinni zostać daleko w tyle. Będzie go śledził na ile to możliwe. Zobaczymy gdzie go to zaprowadzi. Przeczytać jego powierzchowne myśli jeszcze zdąży. Nie wiadomo z kim lub czym ma do czynienia. Mógłby za wcześnie zwrócić na siebie uwagę.
 
Icarius jest offline