Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2018, 12:08   #19
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację

Widok zachodzącego słońca Jace przywitał z ulgą. Dzień strasznie mu się dłużył i zmęczył go konkretnie. Nie chodziło o cacłe chodzenie, które było męczące, ale o cały gwar i zgiełk, który już po paru godzinach robił się nieznośny. Kilku kupców skarżyło się na drobne kradzieże jabłek, czy chleba, ale nic poważnego. Oprócz oczywiście incydentu z Zazą. Jace starał się później znaleźć Yastrę, ale bez skutku. Co i raz gdzie migała mu ognista głowa elfki, ale zanim przepchał się przez tłum, było już za późno.

Gdy wchodził do karczmy, była już wypełniona tak miejscowymi, jak i przyjezdnymi. W progu zamienił jeszcze kilka słów z Tezzeretem - zastępcą szeryfa, a prywatnie młodszym bratem. Bracia zawsze dobrze się dogadywali, łączyło ich zamiłowanie do zagadek i tajemnic; o ile jednak Jace był teoretykiem, to Tezzeret praktykiem. Lubował się w śledztwach, morderstwach i innych niewyjaśnionych zagadkach, których na szczęście dla mieszkańców Phaendar było jak na lekarstwo. Kątem oka zauważył Zazę siedzącą ze swoim przybranym ojcem, a także krasnoludem i jego niedźwiedziem, oraz tym przyjezdnym typem, który zaczepił go wcześniej. Pożegnał się z bratem serdecznie i ruszył do stolika gdzie siedziała Yastra zastanawiając się po drodze, jak taki niedźwiedź zmieścił się w karczmie. W tym roku Święto było wyjątkowo surrealistyczne.

- Hej - odezwał się do Yastry przysiadając się do stolika na chwilę. Była to jedna z niewielu osób, która nie traktowała go jak trędowatego, więc raczej nie będzie miała nic przeciwko temu gdy się przysiądzie.
Wymieniwszy grzecznościowe uszczypliwości, Jace zaproponował postawienie kolejki Zazie i krasnoludowi. Phaendar było małą mieściną i lepiej nie robić sobie wrogów tam, gdzie nie trzeba. A szczególnie w porywczej półorczycy. Poza tym, Jace dostrzegał pewne niebezpieczeństwo w tym, że dwie nieludzkie dziewczyny przygarnięte przez miejscowych skaczą sobie do gardeł. Wyciągnięcie broni przeciwko komukolwiek uważał za karygodne i należało to naprawić jak najszybciej. Taka rana nie będzie się goić sama i albo pozostanie paskudną blizną na tkance lokalnej społeczności, albo wda się zakażenie, które zakończy się katastrofalnie. Lepiej działać prewencyjnie.

Jace podszedł do baru porozmawiać z Jet o umówionej nagrodzie i po chwili ruszył w kierunku stolika Zazy. Wziął głęboki wdech i podszedł z tacą. Zdecydował, że najlepiej będzie zwrócić się wpierw do Erica, by załatwić wszystko jak najlepiej. Kiwnął głową na przywitanie wszystkim.
- Dobry wieczór wszystkim - odezwał się. Czuł jak atmosfera zagęstniała, jednak nie było już odwrotu.
- Nie mieliśmy okazji naprawić dzisiejszej sytuacji na miejscu, więc pozwólcie, że zrobię to teraz - Wyczuł, że póki co idzie dobrze, bo choć okoliczne stoliki starały się być niepodejrzanie cichsze, to powietrze przestało gęstnieć. Jace nie zastanawiał się co powiedzieć, więc teraz był nieco w kropce.
- Przyniosłem piwo i smakołyki na zgodę - powiedział nie mogąc wymyślić nic lepszego. Postawił kufle zimnego korzennego piwa, najmocniejszego i najdroższego w Korzeniu przed Zazą, Sulimem i Erikiem. Po środku postawił na tacy smażone krążki cebuli z sostem czosnkowym - specjał Jet, zaś dla niedźwiedzia miał od właścicielki kawał mięsa. Stał z nim w ręku zastanawiając się w jaki sposób podać go niedźwiedziowi, żeby nie stracić ręki, aż w końcu podał go Sulimowi mówiąc - Może lepiej będzie, jeśli Ty mu podasz - Uśmiech. Lekki, ale sięgający oczu. Kąciki ust rozszerzyły się i uniosły nieco, zaś wokół oczu pojawiły się kurze łapki wskazujące na szczere chęci. Został mu w ręku jeden kufel z zimną wodą, cytryną i kilkoma liśćmi świeżej mięty.

W sumie, to chyba powinien był kupić piwo również ostatniemu siedzącemu przy stoliku mężczyźnie, ale jemu nie był nic winien. Co najwyżej obecną niezręczność, ale z tym uczuciem Jace był zaznajomiony aż za dobrze.

- To jak? - spytał Zazy stojąc przy stoliku - Jest ok? -

 
psionik jest offline