Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2018, 21:11   #36
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Wbiła spojrzenie w broń za paskiem ojca. Rewolwer czy pistolet? Myliły się jej… co nie przeszkadzało w sprawnym obsługiwaniu obydwu. Ojciec wyuczył ją tego, jak jeszcze była dzieciakiem. Nie wiedzieć dlaczego, widok broń zamiast ją uspokoić, dodatkowo podnosił napięcie.
- Co się dzieje? - zapytała. - Skąd masz pistolet?
Odwrócił się i poszedł do kuchni.
- Nie widziałaś co się dzieje? - spytał mijając ją. Zniknął w kuchni. - Lepiej żebyś nie chodziła sama po ulicach.
- Tato!
- warknęła, wchodząc za nim do kuchni. - Usiądź. Oczywiście, że widzę, co się dzieje - wczoraj wieczorem jakiś gówniarz chciał mnie rozjechać samochodem, był bardzo rozbawiony całą sytuacją. Steven Hoover natłukł ratownika, czy lekarza podczas akcji ratunkowej a potem się ukrywał przed prasą. Teraz zniknął. Stephen jest na mnie wkurzony, że kazałam mu powiedzieć służbom o tych dwóch zasypanych nielegalach, więc też zniknął. Ty chodzisz z bronią i milczysz całą kolację. W mieście jakieś zamieszki… widzę, co się dzieje, tylko nie rozumiem. Co się stało w kopalni?

- I tutaj akurat miał rację - warknął wróciwszy z kuchni celując w nią palcem. - Co za idiotyczny pomysł... To co dzieje się w Las Vegas, pozostaje w Las Vegas. - Wyciągnął drugą rękę z oszronioną puszką bezalkoholowego piwa. - Bierz.
Przyjęła piwo i zanim je otworzyła odruchowo sprawdziła skład na etykiecie.

Siadł w fotelu wskazując jej miejsce na przeciwko.
Usiadła.
- Nic ci się nie stało? - puszka otworzyła się z sykiem a ona tylko potrząsnęła głową. - Wszystkim odjebało jakby się czegoś naćpali. - Wzruszył ramionami. - Tąpnęło. To się zdarza. Szczególnie, że nielegali nikt nie nadzoruje. Fedrują według własnego rozeznania. Ciężko powiedzieć. Będzie dochodzenie…

- Miałam pozwolić mu iść samodzielnie szukać kumpli?! Nie chcę zostać wdową przed ślubem.. zamiast ślubu. Nieważne - napiła się. - Myślisz , że to nielegale odpowiadają za tąpnięcie? Jeśli nawet.. po tąpnięciach ludzi nie wpadają w szał. Coś było jeszcze? Coś wiesz? - dociskała.

- Bardziej prawdopodobne, że geolodzy wiercili blisko tunelu, którego nie mieli na planach i… - popatrzył na nią spod zmrużonych oczu. - Czekaj, czy ty… sugerujesz, że to całe szaleństwo jest związane w jakikolwiek sposób z kopalnią? - rozbawiła go ta myśl. - Ale jak?
- Tato
- przewróciła oczami. - Nie mam pojęcia. Ale skoro całe to szaleństwo zaczęło się chwilę po tąpnięciu to logika wskazuje, że jest jakiś związek. Może do zamrożonej plazmy z kosmosu dotarli? Albo jakiś innych uśpionych organizmów z paleozoiku?

- Darla
- spojrzał na nią zmartwiony, - ty słyszysz sama siebie jakie ty bzdury pleciesz?

- Na mnie to coś też działa, wyraźnie…
- trudno mu było oszacować, czy żartuje, czy mówi poważnie. - W każdym razie tu nie jest już bezpiecznie. Nie wiem, jak ty, ale ja się stąd zabieram. Nie ma tu dla mnie przyszłości. Mam prawie 30 lat. Na ostatniej kartce od matki był adres. Mam trochę oszczędności, pracę wszędzie znajdę.

- Może chciałbym cię zatrzymać
- spojrzał gdzieś w bok, - ale masz prawo do własnego szczęścia…
Zamilkł rozmyślając nad czymś.

Odstawiła piwo i podniosła się na nogi. Podeszła do ojca i przysiadła na podłokietniku jego fotela. Objęła go ramieniem.
- Nie martw się. Ta… Gill wygląda na miłą i ewidentnie cię lubi.

Uśmiechnął się słabo.

‘...stan wyjątkowy. Proszę zachować spokój. Dla waszego bezpieczeństwa proszę o pozostanie w domach. W nocy obowiązuje godzina policyjna. W mieście ogłoszono stan wyjątkowy…’
Rozległo się za oknem. Mężczyzna łyknął piwa. Kobieta drgnęła nerwowo.

- Może przenocujesz dzisiaj u mnie?

- Stan wyjątkowy?
- popatrzyła na ojca, nie rozumiejąc. - Z powodu tych rozruchów? Czy ktoś na nas napadł?

Nie czekając na odpowiedź sięgnęła po pilota i włączyła telewizor.
- Na którym masz lokalne? - zapytała.
W telewizorze wyświetlał się tylko szum. Sprawdziła telefon, ale nie było ani zasięgu, ani internetu, ani nic. Nic nie działało.
- Odcięli nas - powiedziała zaszokowana. - Dlaczego? Po co wojsko odcina miasto? Żeby coś z niego nie wydostało się na zewnątrz… - odpowiedziała sama sobie. - Coś było w tej kopalni! Coś widziałeś? Powiedz mi! - zażądała, coraz bardziej podminowana.

- Darla, ja na prawdę nic nie wiem. Przerażasz mnie.
...i na takiego wyglądał.

Zabębniła palcami o szybę. Była zdezorientowana. Już dawno powinna pogodzić się z tym, że ojciec nie jest takim omnibusem jak sądziła że jest, będąc dzieckiem, ale ta świadomość ciągle ją uwierała.
Usiadła i sięgnęła po piwo.
- Masz rację, nakręcam się, przepraszam. A ty co o tym wszystkim sądzisz?

Pociągnął łyk piwa.

- Może rzeczywiście tąpnięcie spowodowało, że kilku osobom udzieliła się nerwowość… - powiedział po chwili - ale wydaje mi się, że… - szukał odpowiedniego wytłumaczenia - no nie wiem… sam nie wiem…

- Ale stan wyjątkowy? Czy kiedyś coś takiego się tutaj zdarzyło?

- Nigdy - przyznał.
- No dobrze - spróbowała opanować emocje. - Taki stan wyjątkowy nie powinien chyba trwać długo… Mogę dziś zostać? Ugotuję coś, zjemy, a potem nie wiem.. Pogramy w scrabble. Albo pokera - zaśmiała się, próbując rozładować napięcie.

- To ja gotuję - ożywił się wyraźnie, wstał z fotela. - Bądź moim gościem.
Uśmiechnęła się.
- Pomogę ci chociaż pokroić warzywa.. – zawołała za nim. Pogrzebała w torbie i wydobyła niewielką buteleczkę, wyłuskała jedną tabletkę i popiła piwem.

Zapowiadał się długi dzień.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline