Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2018, 21:52   #78
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Żenia milczała wpatrując się w oskórowany korpus na łóżku.
Starała się zachować kamienną minę ale w głowie kotłowało się od pytań.
Pierwszym i najgłośniejszym było “I co ja mam z tym niby kuwa zrobić?”

Spojrzała na swojego przewodnika pytająco na ciężkiej zawieszce.
- Jak mogę pomóc? - dziewczyna miała pustkę w głowie.

“Nie jestem rzeźnikiem do cholery. Czego ode mnie oczekujesz niby? Że z kąta nacięć opowiem Ci o mordercy i wskażę jego adres?” wrzeszczało jej w głowie.

- … rozumiem, że zbadaliście już okoliczności jego zaginięcia i tak dalej?
Wpatrywała się tępo w resztki Bystronia.
Wałach wzruszył ramionami.
- Harad wspominał, że jesteś dobra. Nie wiem jakie są jego oczekiwania. My jesteśmy w martwym punkcie.Młody szykował się do rytuału przejścia. Miał w nim brać udział w najbliższą pełnię. Ostatni raz widziano go cztery dni temu. Jeden z krewniaków z nim rozmawiał. Wybierał się na podróż po Bieszczadach. Oczyszczenie przed ceremonią i test własnych umiejętności - odpowiadał obojętnym głosem. Żenia odniosła wrażenie, że zbadali co mogli i rozłożyli ręce. Cóż w tym wszystkim kombinował ich alfa?
- Znaleźliście tylko jego w takim stanie? - Żenii alarm zadzwonił na hasło Bieszczady - Ktoś jeszcze zaginął?
- Nie my go znaleźliśmy. Znalazł go jakiś menel. Tu. We Wrocławiu. Nikt inny nie zaginął.
- A tego menela przesłuchaliście?
- To Ronin. Nazywają go - Marek zaczął szukać w telefonie jakichś notatek - Bury Kieł, ale legitymuje się nazwiskiem Wojciech Kosiba. Bezdomny. Możemy jechać z nim porozmawiać, bo wiem gdzie można go znaleźć.
Tym sprytnym sposobem udowodnił, że Srebrne Kły ze swymi zadartymi podbródkami nie pobrudziły sobie rąk dyskusjami z bezdomnymi.

I od tego mieli Żenię.
Dziewczyna zgrzytnęła zębami i zgromiła Walacha spojrzeniem.
- Serio? Cztery dni i nie raczyliście wysłać nikogo do rozmowy z Burym Kłem? Jaki status mają rodzice Bystronia u Was? - podkreśliła ostatnie słowo i poruszyła dłonią by zmusić nieco blondyna do ruchu w stronę wyjścia. Chciała dopytać, czy to u Kłów standardowa praktyka zlewać temat, gdy giną im młodzi ale Czarny siedzący jej w głowie mruknął “nie przynieś mi wstydu” i dziewczyna tylko się skrzywiła. Pieprzona polityka. Pieprzona podwójnie, gdy to nie Żenia ustalała zasady. Pfff.

- Uważasz, że jest to konieczne? Dobrze, w takim razie pojedziemy z nim pogadać. Co do rodziców to jego matka zginęła w walce z Czarnymi Spiralami. Ojciec mieszka, gdzieś w naszej okolicy. Musiałbym się dowiedzieć. - Mówił spokojnie i nie poruszył się w stronę wyjścia. Zamiast tego delikatnie się odsunął robiąc miejsce dziewczynie.

- A wy nie? - zdziwiła się brunetka - Rodzice są krewniakami? - dopytywała drążąc dalej. - Jeżeli nie znaleziono nikogo innego, to skąd podejrzenie Tancerza Skór a nie na przykład działania Spiral?

- Ojciec jest krewniakiem. Matka była wilkołaczką. Teurgiem. Nie żyje już jakieś trzy, albo nawet cztery lata. Skąd podejrzenie, że to Tancerze Skór? - spojrzał ze zdziwieniem na zwłoki pozbawione skóry, wzruszył ramionami i westchnął - a jak myślisz?

Żenia miała wrażenie zapętlenia czasowego.
- Ale… - zaczęła - bez obrazy, Marek.
W między czasie ruszyła do bryki jej tymczasowego opiekuna. Sięgnęła po pokłady swej cierpliwości.
Z czego jak czego, ale z cierpliwości to Rabagashe w końcu byli znani.
Odnalazła na nowo podziw dla Grzesia radzącego sobie z Michałem i Gutkiem na co dzień.

- Ja wiem, że pozbawiono go skóry, ale ludzkość zna wielu psychopatów, którzy działali wedle podobnego MO. Np. Hannibal Lecter. Nie znaleźliście nikogo więcej, zakładam, że nikt podobnych zwłok też nie znalazł, a zdaje się Harad ma dość na pieńku ze Spiralami. Macie jakieś wcześniejsze doświadczenia z Tancerzami Skór dla porównania? Jeśli tak, to proszę opowiedz mi o nich dla dobra tej sprawy.

Żeńka chwyciła włosek i zaczęła dzielić go na czworo.
Nie tylko Wałach potrafił grać w ….
Spojrzała z ukosa na blondyna idącego obok.

Otworzył centralny zamek i westchnął.
- Po tej zasadzce gdy załatwiliśmy dwie Spirale i przejęliśmy krewniaków zniknęły ciała. Znaczy… Nie było tych dwóch Spiral. Niby nasi krewniacy pilnowali okolicy, no ale jednak ciała zniknęły. A wątpię, żeby Pieśń Udręki był w to zamieszany. - Wsiadł do auta.
- No dobra, jedziemy.

- Czyli co? W teorii są trzy zwłoki?
Żenia nadal nie do końca wiedziała czego od niej chciał Harad. Westchnęła pod nosem, czekając aż dojadą na miejsce. Może ten Bury Kieł będzie coś wiedział chociaż nie liczyła za wiele na to.

- A co z Umbrą w miejscu, gdzie znaleziono Bystronia?
- W teorii tak. Choć tamtych nie znaleźliśmy. A umbra? Nie wiem. Musisz na miejscu zobaczyć. - odpowiedział.

***



Po około piętnastu minutach dojechali do kanałów burzowych. Wysiedli z samochodu, po czym Marek ruszył w dół, do betonowego koryta odprowadzającego wodę w przypadku nadchodzących powodzi.
Szli kilka minut, aż w końcu dotarli do miejsca, w którym zatrzymał się Srebrny Kieł.

- Tam. Ten menel który tam leży to Bury Kieł.

- Gdzie? Nic nie widzę. - Żenia pochyliła się i zmrużyła oczy szukając ‘tego menela’. Spojrzała z kamienną miną na Wałacha.

- W tamtych kartonach - pokazał palcem stertę kartonów w których coś się poruszyło. Faktycznie mężczyzna był kiepsko widoczny.

- Daj mi dwie stówy - Żenia wyciągnęła dłoń do towarzysza. - Albo dwie i pół.

Marek się zmieszał. Zmierzył wzrokiem dziewczynę. Po chwili wyjął portfel i podał dziewczynie jeden żółty banknot o nominale 200 zł.

- No co? Odbij sobie koszty u Harada. - mruknęła Żenia.

Ruszyła w kierunku kartonów, grzebiąc w kieszeni z banknotami od Czarnego.
Zanim zbliżyła się na wyciągnięcie ręki poczuła odrzucający smród mężczyzny. Miał na sobie długi obszarpany płaszcz, Spod płaszcza wystawały długie brązowe włosy przeplecione wieloma pasmami siwizny. Gdy usłyszał jak się zbliżyła poderwał się i usiadł między kartonami. Spojrzał wprost na Córkę Ognistej Wrony.
Jego twarz nie była stara, ale widać było, że jest zniszczona. Większość zasłaniała gęsta broda, w której było jeszcze więcej siwych pasm niż na głowie. Patrzył na nią z uwagą marszcząc czoło.
Wciągnął przez nos powietrze i wyraźnie skrzywił się, gdy poczuł jakiś zapach.

“Jak mi bezdomny menel powie, że śmierdzę to chyba padnę.”

- Cześć. Jestem Córka Ognistej Wrony z Władców Cienia. Tam ten blondas mówi - skinęła głową w stronę Wałacha - że mógłbyś pomóc w pewnej sprawie. Masz chwilę? - oglądała mężczyznę spokojnie.

Wstał powoli. Długie i poczochrane włosy w połaczeniu z owalna zarośniętą twarzą i szerokimi barami sprawiały niepokojące wrażenie. Do tego płaszcz ledwie maskujący smród niemytego ciała zdecydowanie nie pasował do ciepłej, sierpniowej nocy.
- Cześć. Zadzwoń do mojej asystentki, ona prowadzi mój kalendarz.
Odwrócił się i ruszył w stronę przeciwną niż stał Wałach.
- Kolejny garou przyszedł gadać o zwłokach, tak?

Żenia dreptała obok. Nooo może trochę za mężczyzną. Starała się nie oddychać zbyt głęboko. Między palcami obu dłoni rozprostowała z trzaskiem i złożyła na nowo banknot stuzłotowy, jaki wymieniła w kieszeni z dwusetką od Wałacha:
- Dzwoniłam. Przekierowała mnie do Władka Jagiełły a ten z kolei stwierdził, że akurat teraz i dziś masz wolne pół godziny i pogadasz ze mną.

Trzask, trzask…

- No co Ci szkodzi, Brunatny Kle? - w głosie dziewczyny słychać było uśmiech.

Na moment się do niej odwrócił. Odpowiedział uśmiechem na uśmiech. Szedł dalej nie przejmując się dziewczyną i tym, że przekręciła jego imię.
- Cóż, skoro mówią, że mam wolne, to mam wolne. No bo co mógłbym robić po dwudziestej trzeciej? Spać? - pokręcił przecząco głową.
W końcu się zatrzymał. Przykucnął i pokazał palcem stertę śmieci jakieś piętnaście metrów od nich.
- Znalazłem go przedwczoraj nad ranem. Leżał tam. Obgryzały go szczury. Czuć, że był Garou, więc dałem znać tym z Poznania. Przyjechali. Zabrali ciało i tyle.

- Spanie jest przereklamowane. - Żenia spojrzała za palcem Kła - A coś oprócz niego było na miejscu? Na przykład wizytówka: to ja to zrobiłem! Z numerem telefonu i imieniem? - Żenia westchnęła ciężko. - Jest tu jakieś inne wejście niż to? - wskazała palcem za siebie. - A kto jeszcze był gadać o zwłokach?

- Ufam reklamom. Tyle ich oglądam.
Uśmiechnął się na wzmiankę o wizytówce po czym odpowiedział:
- Nie miał nic. Nawet skóry. Co do wyjścia? Tak, można jeszcze z drugiej strony podjechać. W zasadzie z góry też można zrzucić coś. Stąd te śmieci. Ludzie uwielbiają miejsca w których można coś wyrzucić bez konsekwencji.

Włożył ręce do kieszeni i wyjął mały woreczek z tytoniem. W palcach zaczął skręcać bibułkę.
- Byli tu najpierw krewniacy przysłani przez tych z Poznania. Potem był krewniak blondasa. Powiedziałem im to co tobie.
Po oblizaniu i sklejeniu bibułki wyjął zapalniczkę z grupy tych lepszych po 2 złote i zapalił skręta. Smród na chwilę przyćmił zapach jego niemytego ciała.

Żenia rozglądała się wokół:
- Ale… skoro to Twoje lokum, to komuś chyba zależało, żebyś znalazł zwłoki. Były tam gdy się obudziłeś? Czy pojawiły się podczas nieobecności?

- Byłem na polowaniu. Wróciłem przed świtem. Mógł tam leżeć kilka godzin. Albo kilkanaście.

- Nie znalazłeś żadnych śladów, nic nie wyczułeś wokół miejsca znalezienia? Żadnych plotek na ulicy nie słyszałeś?

- Nie jestem plotkarą - zaciągnął się mocno - wyczułem, że to wilkołak. I tyle.

- Ty nie jesteś. Inni są. Pewnie dobrze znasz Wrocław co? Nie mógłbyś podpytać znajomych, czy czegoś nie słyszeli?

Władzio Jagiełła zaglądał jednym okiem z banknotu złożonego w pół, gdy Żenia podawała Wojtkowi kasę.

Dziewczyna rozglądała się wokół. Miejsce idealne. Odludzie. Zero monitoringu.
- Chyba powinieneś uważać na siebie, Kle. - spojrzała na bezdomnego z niejaką troską.
- Weź te pieniądze. Nie potrzebuję ich. I tak, uważam na siebie - stał i palił skręta czekając na dalsze reakcje.

- Kasa się może przydać, jeśli zgodzisz się popytać tu i tam. Co masz wydawać ze swoich? - Żenia wzruszyła ramionami. - No ale jak wolisz. - dłoń złodziejki wsunęła się do kieszeni. - Może odwiedziłbyś mnie w Poznaniu? Hm? - dziewczyna uśmiechnęła się szerzej i zachęcająco.-

- Dobra. Daj tę stówę i daj mi trzy dni. Zobaczymy czego się dowiem. Wlecę do tego waszego Poznania. Pewnie przekimam się na dworcu. Do zobaczenia - rzucił peta, którego przygniótł stopą.

- Super. Będę czekać. Jak będziesz wpadać to skontaktuj się przez poprzednie kontakty bo ja nie mam telefonu. Ciągle je gubię - dodała pochylając się po kumotersku do menela i przekazując kapitał - Do zobaczenia i dzięki.
- Przyjdź w nocy za trzy dni na dworzec. Podobno kiedyś można było się z ludźmi umawiać na termin, a teraz muszę wysłać ci zaproszenie na apojtment w gugle kalender? Chcesz info, to przyjdź.

Brunetka skinęła głową i wróciła powoli do Wałacha. Mina mężczyzny zdawała sie pytać “jak poszło?”
Skwitowała wzruszeniem ramion.

- Masz kontakty, żeby obadać monitoring czy trzeba dzwonić do Zaara? - spytała przyglądając się blondynowi.
- Nie mam. My tu nie działamy. Dzwoń do Zaara. Wracamy? - zapytał kierując się w stronę samochodu.

- Wracamy - mruknęła Żenia pukając w słuchawkę by wywołać Jarka.
Czuła się jak przysłowiowe gówienko w przerębli.
Kręciła się w miejscu i nie posuwała dalej ani o krok.
- Ten krewniak co go tu przysłaliście coś mówił o okolicznościach odbioru zwłok? Masz numer Bystronia? Telefonu znaczy.

Żeńka załadowała się do auta, wypytując Marka.

- Mam numer do Bystronia. A krewniak? Nie. Nic nie wspominał. Zresztą jest we wrocławiu, możemy z nim pogadać. - odpowiadał Marek. Dopiero po kilku minutach w słuchawce odezwał się Galiard.

- Żeniu? Co się dzieje?

- Potrzebuję pomocy dla Harada i Wałacha. Dałbyś radę sprawdzić nagrania z okolic znalezienia ciała we Wrocku? Zakładam, że nie podjechali tutaj czarną Wołgą i nie wywalili ciała ot tak, ale warto się upewnić. Aha i jeszcze czy dałbyś radę sprawdzić co jest z telefonem zabitego? Dam Ci numer - Żenia spojrzała wyczekująco na kierowcę - Gdzie jest? Ostatnie połączenia i tak dalej?

- Daj ten numer. I zobaczę ten monitoring. Ale nie wiem ile mi zajmie..


***


Po trzydziestu kilku minutach w słuchawce odezwał się Zaar.

- Jesteś? Jego telefon przemieszczał się w Bieszczadach pięć dni temu. Szedł w las. Mam tam kiepską triangulację, więc obszar mam rozszerzony do jakichś pięciuset metrów. I tam o godzinie 1:42 w nocy sygnał znika. To dzień po założeniu caernu. Teraz siadam do monitoringu.
- Dzięki, Zaar. Jak daleko to jest od miejsca akcji Harada? Możesz przesłać dane na maila?

- Jakieś raporty ze straży granicznej o atakach? Krewniacy coś zgłaszali? - brunetka zwróciła się do Wałacha.

W głowie Żenii rozległy się słowa Smoka “pomagałem Pieśni Udręki robić burdel na terenie Harada”.

- Wiesz co, musiałbym poszperać. I pogadać z Dalemirem. Widzisz, Harad czyści info o działaniach na swoim terenie - mówił spokojnie Zaar.

- Zauważyłam… - mruknęła dziewczyna - No to poszperaj jeśli możesz. Dzięki.
- Poszperam. Do rana coś powinienem mieć - powiedział, po czym dodał:
- Michał przesyła pozdrowienia. Wpadł do mnie na piwo.
- Oooo! Ucałuj Misia za mnie! Tęsknie za brodaczem - Żeńka się rozpromieniła na myśl o „ przypakowanym koledze” - No fajnie. Wy bumelujecie a ja tyram. Pff.
- Jak świat światem społeczeństwo jest oparte na wyzysku biednych przez bogatych, młodszych przez starszych i ogólnie tych “gorszych”, przez tych “lepszych”. Spadam jeśli chcesz, żebym się czegoś dowiedział.
- Słowa godne największego z wielkich. Zaprawdę nie pij za dużo więcej - Żenia odparła z uśmiechem - Spadaj. Dzięki! Pa.

***


Wrocław nocą był bardzo przyjemnym miejscem. Zwłaszcza w czasie tak ciepłej nocy. Chwilę po północy dotarli na niewielkie osiedle domków jednorodzinnych. Audi zaparkowało na podjeździe. Marek wysiadł i ruszył do drzwi. Otworzył drzwi własnymi kluczami. Wewnątrz paliło się światło.

W salonie przed telewizorem siedział mężczyzna ze starannie przyciętym krótkim zarostem i krótkimi brązowymi włosami. Miał też okulary w szerokich ramkach.

- To jest Bartek, a to Żenia Bondar. Z watahy Czarnego.

Żeńka zamrugała nieco szybciej. Gdzie? Co? Jak? Kiedy? Na zasadzie prawa zasiedzenia czy jak?

Bartek wstał i napiął się jak struna. Tresowany?
- Bardzo miło mi cię poznać - powiedział, choć nie ruszył się z miejsca.
- To ja zrobię coś do picia. Bartek gadał z Burym. On zabezpieczał teren przed moim przyjazdem - skończył Marek.
- Miło poznać również - Żenia przystąpiła do ataku swym szerokim uśmiechem i wyciągniętą dłonią i ogólnym wyglądem niegroźnego Ragabasha. - Opowiesz mi co udało Ci się ustalić?

Bartek uścisnął wyciągniętą dłoń. Silnie i pewnie. Nie spodziewała się tego po jego wyglądzie. A jednak krewniak zaskoczył ją.

- No to od Zaara dostaliśmy wyniki badań DNA. Okazało się, że koleś był jednym z naszych. Marcin Bystroń. Wiek 17 lat. Przygotowywany do rytuału przejścia. Wtedy podjęto decyzję o tym, że ja zajmę się zabezpieczeniem ciała z ramienia plemienia Sokoła. Gdy dotarłem na miejsce ciało było już w chłodni. Poszedłem porozmawiać z tym roninem, który je znalazł, ale poza pokazaniem miejsca w którym było niczego nie widział. I to wszystko.

Tresowany…
Żenia westchnęła.
- Mhm. Ojciec powiadomiony? Masz te dane od Zaara? Mogę zobaczyć?
- Jeszcze nie. Chcemy zwłoki przygotować do pogrzebu. Wtedy powiadomimy ojca. A dane mam na komputerze - podszedł do małego biurka w rogu pomieszczenia. Wyjął laptopa i po chwili pokazał zestawienie pdfów z różnymi informacjami. W końcu gdzieś na jedenastej stronie znajdowała się informacja, że DNA jest w 100% zgodne z Marcinem Bystroniem. Zaar miał bazę DNA polskich wilkołaków? Robiło się coraz ciekawiej.
Żeńka dowiadywała się coraz ciekawszych rzeczy choć niekoniecznie w kwestii aktualnej sprawy.

- Mogę skorzystać? Chcę sprawdzić maila. Zaar miał podesłać koordynaty ostatniego miejsca Marcina.
- Jasne - powiedział Bartek i sprytnie przelogował się na profil standard, gdzie powitała ją standardowa błękitna tapeta i dwie ikony.

Żeńka kliknęła logowanie anonimowe i zalogowała na pocztę. Zmarszczyła brwi nie widząc informacji od Galiarda. Czyżby aż tak imprezowali?
Pyknęła maila
„Hej! Podeślesz mi koordynaty telefonu? Czekam u Bartka i Marka.”

- Musimy poczekać. A to całe oczyszczanie Marcin miał ustaloną jakąś trasę? Trasy są te same? Jest jakiś powtarzalny wzór? Co wiesz o samym chłopaku? Jaki był? Który księżyc mu patronował?*

- Urodził się w pełni - wtrącił się Marek przynoszący herbatę - Chodzi raczej o samotne przeżycie w lesie przez kilka dni i nocy. Wiesz, taki survival. Tylko ja, scyzoryk i szałas z patyków. Każdy powinien to przejść.

Wtedy przyszedł e-mail od Zaara. Mapa pokazywała obszar w którym telefon nadał ostatni sygnał. Jakieś sto kilometrów po skosie na południowy wschód było miejsce walki, do którego Żenia przywiodła spirale. W mailu był też komentarz:

“Wątpię żeby to się wiązało”

- Ostatni raz sygnał pokazał się tutaj. Gdzie były zwłoki Spiral?

Marek wskazał na mapie miejsce zasadzki i dodał:
- Tam, gdzie ich zabiliśmy. W zasadzie chyba ty i wilczyca z Warszawy.

- A wiecie kiedy zniknęły?
Marek wzruszył ramionami.
- Ciężko powiedzieć. Po samej walce było sporo rzeczy do przygotowania. Wróciliśmy po naszych, żeby urządzić im pochówek. To były priorytety. Nie musieliśmy zacierać śladów przed ludźmi od razu. Więc czekaliśmy. W zasadzie gdy się nimi zajeliśmy to minęło już kilka dni od walki. Już postawiliśmy Caern w Poznaniu - po skończonej wypowiedzi napił się herbaty.

- Czyli w zasadzie nie wiadomo kiedy. - Żenia zamyśliła się - Macie jakieś przemyślenia czemu znaleziono go we Wrocku skoro zaginął w Bieszczadach? Macie tu jakieś ważne centrum? - Bondar strzelała nieco na ślepo.

Pokręcił przecząco głową.
- Nic tu nie ma. Zresztą myślimy, że być może właśnie, żeby nas zmylić wywieźli go tak daleko. We Wrocławiu nie ma wilkołaków przecież - wtrącił się Bartek.

- Tak samo jak w Kluczborgu czy Straszowie - Ragabash rzucała nazwami z mapy - A jednak wywieźli go do Wrocławia, wywalili do ścieków, w których mieszka Ronin. Chcieli by został znaleziony? Odciągnąć Was? Zająć? Osłabić samego Harada?

- Wiesz, to że tu jest ronin nie jest powszechna wiedzą. On nie musi się przed nikim spowiadać. Nikt go nie kontroluje. To bardziej przypadek, że go znalazł - mówił Marek.

- No dobra. To musimy poczekać na dane od Zaara z monitoringu. Może coś się uda znaleźć. Gdzie jest łazienka?
- Drzwi po lewej obok aneksu - wskazał Marek.
- Możesz też iść do góry. Tamta nie była używana odkąd przyjechaliśmy. Zorganizuje jakieś ręczniki. Możesz zająć jeden z pokojów na górze. Są dwa. - wtrącił się Bartek.
- Dzięki, Bartek. - Żeńka podreptała na górę rozglądając się po mieszkaniu.

***


W łazience stała spora wanna. Bartek faktycznie znalazł ręczniki, a nawet ciepły szlafrok. Dostała do wyboru jedna z dwóch nieużywanych sypialni. Warunki były wręcz luksusem po drzemce w kontenerze na łóżku polowym. Gdy już umościła się w gorącej wodzie zaczęła się wsłuchiwać. Tak jak się spodziewała dwaj mężczyźni rozmawiali ściszonym głosem.

- Myślisz, że jest w to zamieszana? Wyglądała dość niewinnie - mówił Bartek
- Nie wiem. Harad myśli, że tak. Ale nic przy niej nie wyczułem. - Z powątpiewaniem szeptał Marek.
- A smród? Wszyscy mówią, że ona śmierdzi Żmijem.
- No tak, ale nie to miałem sprawdzić.
- He?
- Harad myślał, że ona jest Tancerzem Skór. Ale ich nie ma. Zginął ten cały Samuel Haight. Wiedza o rytuale została zniszczona. No a teraz Bystroń. To się kupy nie trzyma. Alfa myślał, że ona zobaczy zwłoki i weźmie ją przerażenie. Że okaże się, że się wszystko wydało. Ale ona nic. Powieka jej nie drgnęła. Cały czas sprawiała wrażenie jakby w zasadzie nie wiedziała po co tutaj jest.
- Chciał podpuścić Ragabasha? - Bartek się zaśmiał, na co Marek warknął. Żenii przeszło przez myśl, że po niewinnym żarciku krewniak został ustawiony do pionu.
- W każdym razie to martwy punkt. Jutro wsadzę ją w pociąg i odeślę do Poznania - powiedział w końcu Marek.
- Czyli jest niewinna?
- Najwyraźniej tak.

Przestała słyszeć ich szepty. Widocznie weszli na tematy, których już nie chcieli przed nią ukryć i zaczęli mówić normalnym głosem. Jej nie pozostawało nic jak dokończyć kąpiel.

Wymoczona niczym rodzynek brunetka miała trzy dni do spotkania z Kłem na poznańskim dworcu.
A teraz postanowiła się wyspać. Na wszelki wypadek pod drzwiami do pokoju zostawiła swoje buty, a pod poduszkę wsunęła wężowy nóż.

***


Rano obudziło ją słońce wpadające przez okno wprost na jej poduszkę.
Jednak nie była pierwszą na nogach. Bartek zdawał się nie spać i właśnie kończył robić śniadanie.
Po krótkiej wymianie zdań znów użyczył jej laptopa. Był tam mail od Zaara.

Przy samym kanale nie było monitoringu. Na sąsiedniej ulicy też nie było. Dopiero trzy skrzyżowania dalej coś się znajdowało. W związku z tym Zaar poszerzył obszar i określił siedem kamer, które musiały zaobserwować auto w czasie gdy wjeżdżały w pobliże miejsca znalezienia Bystronia. Później w mailu napisał krótką pochwałę na własną cześć jak to napisał algorytm pozwalający mu weryfikować wszystkie samochody. Problemem był czas i wielkość obszaru. Ponieważ Zaar założył czas od 3:00 w nocy, do 3:00 dnia kolejnego. Do obszaru wjechało 1241 samochodów. Dalej był plik z nazwiskami osób, które były właścicielami samochodów. Prawie połowa zarejestrowana na firmy i banki.

W czasie przeglądania danych ze swojej sypialni wyszedł Marek.
- Masz jakiś pomysł, czy odstawiamy cię do Poznania? - powiedział zanim padło zwyczajowe “cześć”.

Żeńka pokiwała głową:
- Sprawdzicie ten spis? Trzeba by porównać nazwiska ze spisu z waszymi danymi i sprawdzić czy coś nie wyskoczy. Za 3 dni może będę wiedzieć coś więcej ale na razie wracam do Poznania. Na miejscu Harada zakazałabym młodym się włóczyć samopas.

- Już im tego zakazał. A co do spisu… nie rozumiem. Z czym mamy porównać? - powiedział w drodze do ekspresu, z którego nalał sobie kawy.

- Z tymi informacjami, których mi nie przekazujecie - Żenia zagrała va bank - Nie wnikam czemu, ale zakładam, że nie siedzicie z zawiązanymi rękami tylko szukacie info na własną rękę.

Wskazała na spis:
- Połowa to firmowe pojazdy banków i innych firm.
- Banki to leasingi - wtrącił Bartek. - Ludzie których nie stać na samochód podpisują umowę, formalnie bank jest właścicielem przez okres leasingu. Te banków mogą być każdego. Nie mamy dostępu do danych bankowych. Zresztą…
W tym momencie MArek wyraźnie go szturchnał. Zbyt wyraźnie. Zmieszał się widząc, że nie umknęło to Żenii i usiadł z nimi do stołu.
- No właśnie siedzimy z zawiązanymi rękami. Widzisz, Spirale nam mocno przykopały ostatnio. W Bieszczadach odcinają nas od społeczeństwa. Próbują pozbawić nas wpływów i źródeł finansowania. Nie spodziewaliśmy się tego z ich strony.

- Ta trójka spiral, która przeżyła tak wam miesza? - Żenia uniosła brew - Mówimy o ślepym facecie, księżniczce ze spalonego teatru noir i jąkale, tak?

Bartek uśmiechnął się pod nosem, a Marek spuścił wzrok.
- Tak. Dokładnie o nich. Widzisz, myśleliśmy, że to koniec. Że dostali w czambo i się zakopią w swoich dołach. A oni rozegrali to inaczej. Nie wiem jak. Nie wiemy do kogo dotarli, ale na spółki Harada nasłali kontrole urzędu skarbowego, przyblokowali jego konta bankowe. Załatwili nas… w stylu Zaara. Do tego zabili kilku krewniaków.

Żenia westchnęła, bo to zapachniało jej Markiem.
- Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że to wszystko zrobili w ciągu pięciu dni?
- Tak. Widzisz, aktualny rząd ma praktykę “zero tolerancji dla przestępstw skarbowych”. Co do krewniaków, to załatwili nasze kontakty w rządzie, policji i straży granicznej. I to całkiem… całkiem jak nie oni. Owszem, był jakiś wypadek samochodowy, ale reszta to przeniesienia do innych rejonów Polski. Ba! To nawet awanse na stanowiska, na których już nie mają jak nam pomóc, bo za bardzo patrzą im na ręce. Nie byliśmy gotowi na takie zagranie.

- Marek, a co myślałeś, że jak ich została trójka, to chwycą Kleivy i wyzwą was na pojedynek? Nosz… Harad powinien czasem więcej myśleć, a mniej prężyć mięśnie.

Marek po tym ataku Bartka warknął głośno i szarpnął się rozlewając kawę. Jednak po chwili umilkł.
- Oni poszli do Pentexu. To nie Spirale was rozrabiają a Pentex. Bartek ma rację. W trójkę mogli wam naskoczyć, stracili krewniaków, to była kwestia czasu, żebyście ich odłowili. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Cóż. Myślę, że to jest kwestia do omówienia między Czarnym a Haradem. I może będzie to dostateczna motywacja byście pomogli z ogarem Pentexu w Polsce. Tylko czy utrzymacie się przez kolejne pół roku? - Żeńka sączyła słowa powoli z powątpiewaniem.

- Tak. Mamy jeszcze aktywa zagraniczne do których nie dotarli. Mamy pewną dywersyfikację zasobów. Ale w tym wszystkim utrata jednego z naszych była ciosem. A przez to wszystko nie możemy się tym zająć tak jak należy. Choć wszystko wskazuje, że to zbrodnia doskonała. Żadnych śladów. Tysiąc dwieście aut do sprawdzenia. Wygląda jak wiele tygodni śledztwa.
Dopił kawę, wstał od stołu i użył papierowych ręczników do starcia śladów po swoim wybuchu.

- Jak dla mnie sprawa jest dość jasno powiązana z zemstą czy odgrywaniem się. Wy biegacie, Poznań biega i nie patrzymy na całość wspólnie. To straszny koniec dla młodego. - Żenia posmutniała - Ale jego śmierć pójdzie na marne, jeśli stracimy wszyscy faktyczny i główny cel z oczu i zaczniemy się rozdrabniać. Czas na zemstę waszą i Harada przyjdzie. Teraz najważniejsze są przygotowania do akcji Pentexu.

Żenia spojrzała na Marka:
- Jeśli zechcecie i Wy i Harad posłuchać mojej rady, zniknijcie dyskretnie. Przyczajcie się. Wszyscy. Garou i krewniacy. To nie jest w stylu Harada. Wiem. Ale Spirale zadziałały inaczej niż się spodziewaliście - Żenia przekonywała spokojnie do swojego punktu widzenia - Element zaskoczenia działa zawsze w dwie strony. Przejmują firmy, to niech wynajęci prawnicy się użerają na tyle, by wyglądało to tak jakbyście przypuszczali kontratak i walczyli ząb za ząb. Zaangażujcie ich zasoby podstawionymi własnymi. Ja spróbuje jeszcze zagadać z jedną osobą i zobaczę co się da zrobić w sprawie młodego, ale to nie będzie mój priorytet bo mam dodatkowe zadanie od Czarnego. Wymieńcie komórki, ipady, sprawdźcie czy pojazdy najniższych stażem i najwyższych rankiem nie mają pluskiew. Jeśli krewniacy mają jakiegoś przywódcę, to go jakoś ogarnijcie, żeby sam nie włóczył. A ja poproszę Alfę o kontakt z Haradem.

- Dobrze - odpowiedział Marek, choć Żenia odniosła wrażenie, że chciał krzyknąć wojskowe “Tak jest!” i stanąć na baczność. Nie wiadomo, czy aura pewności siebie, czy też “doświadczenie” młodej wilkołaczki wywołało takie wrażenie w Srebrnym Kle, jednak widać było, że wszystko co powiedziała trafiło na podatny grunt. Chwilę czekał na “dalsze rozkazy”, aż w końcu powiedział:
- Jeżeli nie chcesz tracić czasu, to po ósmej jest pociąg ekspresowy do Poznania.

Żenia podniosła się ze stołka i położyła dłoń na ramieniu najpierw Marka a potem Bartka:
- Jest mi naprawdę przykro z powodu Bystronia. Proszę przekaż moje kondolencje Haradowi. Rozumiem już też dlaczego nie pojawił się na rytuale mojego wyniesienia. - Żeńka pokiwała głową ze smutkiem wbijając szpilę - I nie mam żalu. Pomogę wam pomścić młodego. Razem go pomścimy - zapatrzyła się chwilę w oczy Marka.

- Miło było Cię poznać, Bartku. Uważaj na siebie. - Żeńka była gotowa na powrót do Poznania.

Marek zasponsorował Żenii bilety do Poznania klasą biznes. Po półtorej godziny była już na dworcu głównym, skąd odbierał ją Czarny.
 
corax jest offline