Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2018, 22:53   #752
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Udał, że zaatakuje na wprost, ale w ostatniej chwili głowę w bok i zionął ogniem w ścigającego go smoka. Fala ognia rozbiła się jednak na niewidzialnej wśród płomieni przeszkodzie, omiatając ją i nie sięgając celu. Timewalker był już stanowczo zbyt zniecierpliwiony na takie gierki. Z rykiem wściekłości sięgnął szponiastą łapą w rozwiane wiatrem płomienie i ścisnął pochwyconego, uśmiechniętego niewinnie Veriona.
- Dlaczego mnie prześladujesz?! – ryknął wściekle i przeciągle w twarz Veriona.
Fala smoczego ryku omal nie zerwała włosów z głowy demona.
- Oh my, what do you mean?;3 – zaśmiał się niewinnie Verion. – I`m not fallowing you! Dzień jak co dzień, wybrałem się by zmieść z powierzchni ziemi trochę smoczych stad, tyle tu ich w okolicy fruwa ostatnio, zauważyłeś?;3 Więc jestem tu, zrobiłem małą przerwę, żeby odetchnąć świeżym powietrzem… - z włosów skapnęła mu spora porcja glutowatej smoczej śliny - …aż tu nagle jakoś tak gorąco się zrobiło…
- Gdzie jest mój bounder?
- Oh… ymmm… Kto?;3
- Mój bounder, demonie. Co z nim zrobiliście?
Kompletnie zszokowany Verion bezradnie wzruszył ramionami, więc Timewalker zdusił go w łapsku jak gumową piszczącą zabawkę.
- Wiem, że coś z nim zrobiliście. Dowiem się, gdzie jest.
- Ale po co ci twój bounder?;3 Źle się bawisz bez niego?;3 Wiesz, gdybyś chciał mieć go przy sobie, mógłby być problem;3 Musiałbyś go cały czas pilnować, to bardzo kłopotliwe, hm?;3
* * *
Narobiło się trochę bałaganu. Trzeba przyznać, że nikt nie wie, skąd tak naprawdę biorą się jatki w Podmroku i ogólnie, pod ziemią. Amerykańscy naukowcy znaczy się prorocy, bardowie i uczeni w pismach wszelkiej maści, już dawno temu uzgodnili, że za główną przyczyną częstych wojen i jatek pod ziemią wcale nie była walka o powietrze, walka o miejsce, walka o zasoby, ani walka o władzę, czy też walka o bogactwa, które miały się podobno ukrywać gdzieś pod ziemią [i wystarczyło je wykopać, uważając przy tym na drowy, dridery, itd. itp.]. Dawno już ustalono, że jatki pod ziemią biorą się z zupełnie innej przyczyny, jednak nikt nie był zgodny co to była za przyczyna. Jedni wskazywali, że chroniczny brak światła słonecznego powoduje mutacje w komórkach na poziomie mitochondriów, a tym samym zmniejsza ilość tlenu we krwi, co z kolei powoduje niedotlenienie mózgu, co z kolei powoduje różnorakie odchyły psychiczne w tym zamiłowanie do toporów i do wymachiwania tymi toporami. Inni z kolei wskazywali na to, że pod ziemią po prostu jest mniej tlenu i sama w sobie mniejsza ilość tlenu powoduje mniejszą ilość tlenu we krwi, a zatem podobne odchyły. Tak czy inaczej, inni wskazywali na to, że wszelkiego rodzaju trunki dojrzewają pod ziemią zupełnie inaczej niż na powierzchni, w związku z tym mają zupełnie inne właściwości. Jeszcze inni powtarzali, że gdyby całe życie spędzili pod ziemią, a do tego ich kobiety miałyby brody, to na pewno też lubiliby wymachiwać toporami. BTW, elficcy naukowcy przeanalizowali technikę walki dwarfów. Oto jak elfy to widzą: 16:45.
https://www.youtube.com/watch?v=seih9n2MuYc
Trzeba przyznać, że krasnoludy czasu nie marnowały. Wydawało się, że wymachiwanie toporami, szarża z dzikimi wrzaskiem i rzucanie się na napotkane na drodze istoty to dla nich chleb powszedni. Sprawiali wręcz wrażenie, jakby już któryś raz tego dnia przerwali wesołe śpiewanie tylko po to, żeby powrzeszczeć sobie, powymachiwać bronią i konkurować z kolegami o to, kto więcej pozabijał i kto więcej flaków wypruł. Rozentuzjazmowani i chętni do jatki, jakby byli absolutnie pewni swojego zwycięstwa. Śmiały atak z zaskoczenia dał im dosyć dużą przewagę, wasi towarzysze hieny zdecydowanie nie byli przygotowani na taki obrót sprawy i zdecydowanie nie byli chętni do walki. Spodziewali się z pewnością niebezpieczeństw i wrogów, ale widok szarżujących krasnoludów zjeżył im futro na karkach. Nie było już ani czasu, ani sposobności, żeby po prostu się wycofać czy uciec. Hieny nie miały wyjścia, musiały stanąć do walki, lub chociaż powstrzymać atakujących i spróbować jakoś polubownie całą sytuację załatwić [lol], co przy entuzjazmie dwarfów wydawało się równie dobrą i osiągalną opcją, jak wyprawa na Księżyc za 5 minut. Krasnoludy szybko pokonały dzielący was dystans i zaatakowały. Pierwszy z krasnoludów, który zaatakował Diritha, został zaskoczony dość nietypowym kontratakiem. Dirith pchnął Tuti prosto na niego, robiąc z niej coś w rodzaju żywego tarana-tarczy. Tuti była dosyć zszokowana takim obrotem sprawy i zdążyła zaskamleć przeciągle, kiedy bezwładnie runęła na krasnoluda. Ten jednak zdołał się jakoś zatrzymać i utrzymać równowagę na swoich małych krótkich nóżkach, blokując cios „tarana” swoim kilofem, zwyczajnie odpychając ją od siebie. Ale Tuti, która zawisła na członku jego kilofa i została następnie katapultowana z powrotem w powietrz, zdołała przy tym uniknąć zranienia, czy wręcz przekrojenia na pół kilofem. Cel nie został niestety osiągnięty, krasnolud nie przewrócił się i próbował przebić kilofem swoją pierwotną ofiarę, uznając Tuti za niegroźną i unieszkodliwioną. Dirith miał na tyle szybkość i zwinności, by uciec przed rozłupującym ciosem, lecz cios zahaczył o jego lewe ramię, na szczęście dość płytko go kalecząc i nie uderzając z pełną celnością ani siłą. Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź Xenomorfusa, który niemal w tym samym momencie, gdy krasnolud szykował się do zadania kolejnego ciosu, wbił końcówkę swojego ogona w jego ramię, udaremniając kolejny atak. Zaskoczony krasnolud krzyknął z bólu i upuścił kilof którym się zamachnął, następnie chwycił obiema rękami ogon Xsenomorfusa i cofając się, wyrwał go ze swojego zakrwawionego barku. Krasnolud, który przed momentem szarżował na Tuti, teraz przystanął na moment i stracił kilka cennych chwil. Tutti, która miała już wszystkiego dosyć i miała już dosyć bycia miotaną na lewo i na prawo, zdołała pozbierać się z ziemi i gdy ujrzała nad sobą zaskoczonego krasnoluda stojącego bezczynnie, najzwyczajniej w świecie skoczyła, chwyciła dłońmi trzonek kilofa, aby w razie czego ostrze nie spadło zaraz na jej plecy, i niczym głodne, wściekłe, dzikie zwierzę po prostu zatopiła kły w odsłoniętej części ramienia wroga. Ugryzienie było na tyle silne, że chrupnęło i krew trysnęła. Teraz już dwa dwarfy krzyczały z bólu. Dwie hieny nabrały nagle instynktu stadnego i rzuciły się na trzeciego krasnoluda. We dwójkę zdołali chwycić trzonek kilofa przed zadaniem ciosu i szarpali się z wrogiem, próbując wyrwać mu broń i go powalić co. Zresztą po chwili im się to udało. Kiti i jej Bestia wspierają tę drużynę, próbując utrzymać dwarfa bezbronnego i na ziemi [podobno dobra taktyka na tanka]. Trzecia hiena nie miała tyle szczęścia. Ostatni dwarf szybko uczył się na błędach swoich kolegów i zabrał się za robotę bardziej profesjonalnie. Korytarzami wstrząsnął świdrujący pisk ostatniej hieny. Nadziana brzuchem na kilof krasnoluda. Krasnolud musiał wręcz całkiem nieźle się wysilić, aby wyrwać swoją broń z bebechów ofiary. Hiena padła na ziemię, skamląc i drgając w konwulsjach.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline