- Jestem zmuszony powtórzyć pytanie: jak długo są już zaginieni? - to że inaczej szuka się kogoś kto zaginął przedwczoraj, a inaczej zaginionych przed miesiącami, to było jedno. Ale i szansa na pełną nagrodę spadała wtedy jeszcze bardziej. Pozostałe pytania także były ważne, ale to zmieniało najwięcej, a im dłużej nikt nie chciał tego powiedzieć, tym gorsze miał przeczucia.
Żelazna Dama wychodząc odwróciła się jeszcze w drzwiach. - Myślałam, że żartujecie i wiecie, że wyruszyli dwa dekadnie temu, z zapasami na dwa miesiące. Służba mówiła mi ze mówili coś o Podmroku i polowaniach. Mieli pewnie jakieś informacje o połączeniu Bezsłonecznej Cytadeli z Podmrokiem.
Trop o potworze zagrażającym Oakhurst gnieżdżącym się w Cytadeli okazał się blefem; Kerowyn nie miała nic na jego poparcie. Za to wzrost nagrody był znaczący, przynajmniej tak długo jak chcieli wydać złoto w jej składach i faktycznie całkiem zadowalał.
- Widzę kogoś, kto jutro zapłaci każdą kwotę za twoje panaceum - Tanis rzucił do uczonego alchemika, dyskretnie wskazując pijaniutkiego mężczyznę. Sam także miał kilka zamówień do Zorena, a ten obieca spojrzeć na listę w najbliższym czasie. I zapewne inni mieli jakieś prośby do niego - bo Tanis płatnerzem był przednim, jako świadczył jego wspaniały napierśnik.
Półelf odsapnał, zrzucając z siebie dźwigany dobytek za progiem. Byli bezpieczni, a przy najbliższej okazji mogli przenieść się do starej zajedni, by nie nadużywać gościnności dziewczyny. Do której miał sprawę, ale bynajmniej nie tak ważną żeby nie mogła poczekać do końca porodu. - Wy zajmijcie się zwierzętami, a wy rozpalaniem ognia. Nie tylko dla nas - rozesłał żołnierzy, jako że byli jeszcze poubierani. - Na medycynie się nie znam, a kapłan jest już na miejscu - z uśmiechem pokręcił głową. Mógł co najwyżej rzucić zaklęcie wiążące rany, by zamknąć cięcie, a to Lea - jeżeli faktycznie była kapłanką - potrafiła sama.
A skoro na medycynie się nie znał, a resztą zajmowali się żołnierze, to był wolny. Który to czas miał zamiar bezwstydnie poświęcić na pogaduchy. Skoczył jedynie do piwniczki, pod powierzchnię ziemi, i wrócił z pełnym bukłakiem wina. - No to, cni towarzysze, skoro kiedy tylko Zoren skończy będziemy mieli chwilę oddechu, dobrze by było obgadać to cośmy dzisiaj widzieli -tak jak sygnalizował jeszcze przed wejściem do kupieckiej posiadłości, Tanis nie zasypiał gruszek w popiele i miał sporo informacji którymi chciał się podzielić. - Niewiele mam do powiedzenia prócz tego, że miasto podoba mi się coraz mniej - stwierdził Morn. - Handlarze niewolników obdarowywani przez radę jako zamiennik dla palenie kapłanek na stosach po kilku fałszywych oskarżeniach, zrywanie umów i wyrzucanie ludzi na ulicę w taką śnieżycę, dwie kopy zabitych zwierząt w półtora roku przez nie wiadomo co, a na domiar tego nieumarli pilnujący świątyni Waukeen - półelf był wstanie wskazać całkiem konkretne mankamenty tego miejsca - Więc jeżeli nie Oakhurst, to co? Wagabund, wędrowny obóz na saniach? -
Za to Amberlie nie tolerowała gnuśności, a zwykłe zimno miała w pogardzie. A do tego, żar który zawsze płonął w jej krewniakach, dawał o sobie znać właśnie w takich sytuacjach. O wiele dłużej niż inni została na zewnątrz, gniewnie krążąc ulicami Oakhurst, szukając czegoś jeszcze co mogłaby zrobić. Nieumarli w świątyni Waukeen byli
cierniem w jej boku, niejedynym w tym mieście. To nie był jeszcze czas otwartego działania i usunięcia tego plugastwa - ani ataku na łowców niewolników - ale pozostawała czujna, omiatając osadę bystrym okiem i gorliwą modlitwą.
A że przy okazji mogła wrzucić za fraki do najbliższego domostwa jakiegoś zagubionego pętaka i uratować mu życie?
Przynajmniej zrobiłaby coś pożytecznego.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 03-06-2018 o 00:25.
|