Dwójka mężczyzn wskoczyła na grawi-pulsacyjny motocykl Ja-Sona i pośpiesznym tempem, mknąć jak osa przez wąskie uliczki Podmurza, pędem skierowała się do dzielnicy magazynowej. Ja-Son prowadził diabelnie szybko, ale przy tym naprawdę zręcznie mijając w dużej części opustoszałe budynki. Rooster City umierało i stanowiło to trudny do zaprzeczenia fakt. Pomyśleć, że dwieście lat temu pod panowaniem Antic-Corpu był to kwitnący ośrodek handlu i przemysłu. Teraz rdza porzucenia rozkwitała na każdym zaułku, pozostawiając rozkład i gorycz, pokazując jak bardzo Darude stało się zapomnianą prowincją. Mimo wszystko, patrząc z lepszej strony, przynajmniej planeta mieściła się z daleka od frontu wojny z bezlitosnym Pożeraczami- biomechanicznymi łupieżcami, “zjadającymi” świat po świecie pragnąc zniszczenia gatunku ludzkiego.
Po około piętnastu minutach dwójka najemników znalazła się w wspomnianej dzielnicy. Wokół dogorywały dziesiątki pustostanów. Na “niskim biegu” poszukiwali upragnionej ciężarówki. Sunąć przez szersze niż na Podmurzu ulice rozglądali się bacznie na jakieś ślady życia. Po długich dziesięciu minutach w końcu wypatrzyli pojazd jakiego szukali, nie będący przy tym rozpadającym się wrakiem. Był to biały poduszkowy van z zapomnianymi oznaczeniami.
Wydawał się w całkiem dobrym stanie, ktoś musiał o niego dbać. Tego “kogoś” nie było jednak w okolicy. Pod blaszanym daszkiem stojący poduszkowiec wyglądał na okaz cennego ptaka, który wyleciał daleko od swojego gniazda. Zarówno Karl jak i Ja-Son zamierzali skorzystać w takiej okazji. Dzielnica magazynowa po upadku dawnych szlaków handlowych, jak wiele części Rooster City była w dużej części opustoszała, jednak należało zachować czujność- ktoś przecież nie zostawiłby takiego pojazdu, nie korzystając z niego. Śmigacz Ja-Sona delikatnie opadł rozkładając automatycznie nóżki, i dwójka podeszła do vana.
Karl popatrzył przez zakurzone okno, w środku znajdował się kubek po napoczętej kawie, sennie spoczywający na podstawce. Ja-Son rozglądał się czujnie po okolicy nic jednak nie widział co przykuło, by jego uwagę. Biały poduszkowiec był zamknięty, dlatego Rączka używając komputera szturmowego wytworzył dziecinny podmieniony sygnał i po chwili pojazd piknął wesoło, stojąc otworem. Teraz należało tylko uruchomić silnik. Karl odpiął fragment plastiku pod kierownicą i podpiął się do systemów auta. Na komputerze pojawiły się fragmenty starożytnego kodu, i wychwytując odpowiedni fragment, zaawansowane narzędzie Rączki, po pięciu sekundach odpaliło silnik. Rozległ się donośny szum,a piasek odrzucany z podłoża wirował w powietrzu. Szara czupryna Karla ostro falowała, na szczęście dane mu przez Ja-Sona gogle motocyklowe chroniły przed powiewami drobin. Byli gotowi do wyjazdu… w tym samym momencie z tyłu budynku, bocznym wyjściem pewnie wyszedł stary mężczyzna. Z jego oczu biła odwaga, a siwa broda dodawała mu majestatycznej powagi. W rękach trzymał wiekową strzelbę “pompkę”, celując zdecydowanie w Karla, to lekkim ruchem lufy kierując ją na Ja-Sona.
-Cholerni złodzieje nie macie co robić tylko kraść tego starego Marlina VS15? Odejdź od pojazdu- rzucił do Rączki, trzymając go na muszce- albo poczujesz śrut w swoim ciele.
Stary człowiek wydawał się nieprzejednany i wyjątkowo czujny. Nie ulegało wątpliwości, że strach był ostatnią rzeczą jaką czuł w tej sytuacji. Ja-Son stojący nieco dalej przy śmigaczu był w lepszej pozycji, jednak lufa strzelby niebezpiecznie, z bliska celowała do Sugarta.