No to się porobiło. Ja-son poszedł w ślady Karla i też powoli, niezauważalnie, zaczął się oddalać. Skoro jego partner w akcji gada, to niech to robi. Nie zamierzał się wtrącać, skoro było widać, że ma plan. Staruszek miał strzelbę, na bliskie odległości cholernie niebezpieczna.
Karl coś kombinował, gadał jak najęty próbując ułaskawić dziadka. Jason szybko zrozumiał, że musi odwrócić uwagę. Kiedy staruszek obrócił się w stronę Karla, Ja-son otworzył zamek kieszeni i wsadził do niej rękę, chwytając za pistolet. Czekał na odpowiedni moment.
Ja-son zemdlał. A raczej ugiął nogi i upadł, niby bezwładnie. W każdej chwili mógł dosłownie wyskoczyć na równe nogi. Z pod półprzymkniętych oczu obserwował całą akcję. Lewa ręką teatralnie upadła na glebę.
Miał jedną szansę, żeby doskoczyć do staruszka i przystawić mu pistolet do głowy.
__________________ Ten użytkownik też ma swoje za uszami. |