Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2018, 12:25   #259
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

Piątek, 29 lipca 1250 roku

Sroka, Gniewosz, Trypl

Trzej mężczyźni oporządzali swoje konie. Korzystali z gościny mogileńskich zakonników pełną parą. Choć z racji postu spiżarnia pozostała przed nimi zamknięta. Żaden z zakonników też nie posiadał urodziwości dziewki służebnej, toteż wielkiej rozrywki nie mieli. Gdy Kanonik Jaromir wyszedł ze spotkania w podłym nastroju cała trójka poderwała się zadowolona. Szykowało się mordobicie.
- Wy trzej. Od dziś dzień pracujecie dla Inkwizycji. Oni wam będą płacić i będą was utrzymywać. Mi zaś bedziecie listy słać co tydzień. Żebym wiedział co oni wymyślili.
- Eee -
rzekł elokwentnie Sroka.
- Co? Pisać nie umiecie? Tedy macie sakiewkę, komuś zlecicie listu spisanie.
Rzucił w stronę Gniewosza niewielką, acz pękatą sakiewkę. Ten uśmiechnął się. Czysty zysk. Wszak Trypl chwalił się, że pisać umie. Wzrok mężczyzn powędrował w stronę stojącej w oknie Włoszki. Być może jednak czeka ich nieco rozrywki.

Walter

Paladyna nieco zaniepokoiło zachowanie Francisci. Kobieta czegoś się bała. Czegoś ze swojej przeszłości. Albo sprytnie rozegrała wszystkich zebranych, żeby ci tak myśleli. Choć chyba nie przekonała Fyodora. Walter kątem oka zerkał na starca. Przykuty do fotela. Blady jak śmierć. Mający problem ze staniem o własnych siłach, a jednak wpatrywał się w dziewczynę tak jak wpatruje się wilk w najsłabszą z saren. Cóż co jak co, ale ten człowiek miał wyjątkowy talent, żeby wynajdywać ukryte grzeszki. Z drugiej strony ich grupa zrobiła się spora. Potrzebowali jakiejś metody weryfikacji kandydatów. A Fyodor był najlepszym na jaki mogli sobie w tej chwili pozwolić.

Małomir

Mistrz małodobry opierał się o szeroki drąg i czekał w czasie gdy pakowano toboły na wozy. Młody inkwizytor o twarzy zabijaki wpatrywał się w niego. Trzymał pod rękę tego starego i dogorywającego. Coś, czego Małomir nie mógł zrozumieć, to jak ktoś tak słaby i tak stary może wydawać się tak przerażający. Małopolanin nie był do końca pewien czy chce pracować z tym człowiekiem. W dodatku wpatrywał się w niego… tak dziwnie… tak jakby zerkał w jego duszę i odkrywał wszystkie jego grzechy.
- Tak, tak chciałbym dla was pracować. Jeżeli będziecie potrzebować mych usług. Zaszczytem dla mnie byłoby służyć Bogu.

Gerge

Nie podobał mu się pomysł odwiedzenia kamienia. Fakt, jak Anna przeszła pierwszą wizytę dostatecznie go niepokoił. Kolejna była niepotrzebna. Zwłaszcza, że jeśli długo im zejdzie na egzorcyzmach, to zastanie ich w tamtym miejscu wieczór albo nawet noc.

Westchnął z ulgą gdy było po wszystkim. Pierwsza zwróciła na to uwagę Francisca. Powiedziała, że nie czuje “obecności”. Anna postanowiła pomodlić się przy kamieniu. Wtedy przyszła wizja. Dziewczyna jak zawsze po wizji wydawała mu się smutna. Czy to te wizje były takie drastyczne, czy może otaczający ich świat był taki okrutny? Gerge miał już twardą skórę po tym co przeszedł, ale ona? Była taka delikatna. Taka nie zniszczona. Wierzył, że z łaską Pana podoła.

Opowiedziała o wizji. Na kamieniu siedział mężczyzna. Stary. Mówił, że teraz duchy odeszły. Znalazły ciała którymi zawładnęły. I będą nimi władać aż do śmierci karmiąc się emocjami innych. Po tych słowach Anna uroniła łzy myśląc o dzieciach. Straciły nie tylko dzieciństwo, ale i całe życie. A oni im nie pomogli. Gerge wiedział, że nie mogli być wszędzie. Wiedział, że życie polegało na wyborach. A każdy z wyborów niósł za sobą konsekwencje.

Podobno starzec w wizji powiedział, że do krańca czasów gdy duchy będą odchodzić, to natura to wyczuje i da znak. Gerge zastanawiał się jaki może być ów znak. Wtedy odezwała się do niego dziewczynka imieniem Małgosia.
- A ty wiesz co to som te kryngi w zbożu?
- Hę? -
Zapytał Gerge. Lubił rozmawiać z tą dziewczynką. Nadal uczył się lokalnego języka. A ona mówiła powoli i uważnie. Ale nie rozumiał o co jej chodziło.
- No rano przyjechał rolnik i narzekał, że zboże zmarnowane, że ki czort mu kryngi w zbożu zaplótł. I że jedna trzecia pola nie da się pokosić.
Gerge nie do końca był pewien cóż to są owe “kryngi w zbożu”, być może był to ów znak natury, który miał się pojawiać po odejściu duchów?

Mogilno, 31 maja 2018 roku

Wojciech palił papierosa zaniepokojony. Ryszard robił kolejne zdjęcia swoim iPhonem. Stali na środku pola w jakimś wygwizdowie. Kuria ich wysłała. W nocy pojawiły się kręgi w zbożu. Nie pierwszy raz.
- Myślisz, że to kosmici? - Zapytał Ryszard.
- Nie - wypuścił dym. - W papierach jest wzmianka, że dzieje się tu coś takiego od połowy XIII wieku. Ktoś był nieostrożny.
- I co? Robimy coś z tym? - drugi z mężczyzn był starszy, choć sprawiał wrażenie wyraźnie mniej doświadczonego.
- Tak. Znajdziemy nosicieli i zablokujemy ich na jakiś czas. Niestety po tak długim czasie są już zbyt silni, żeby ich odesłać.
- Kto?
- Duchy.
- To dlaczego wszyscy myślą, że to kosmici?

Wojciech zgasił wypalonego papierosa i odpalił kolejnego w czasie gdy jego towarzysz przestępował z nogi na nogę czekając na odpowiedź.
- Widzisz tamten znak? - palacz wskazał wielki bilbord stojący przy drodze.


- Z UFO gmina ma lepsze pieniądze niż z duchów. A teraz wyciągaj sprzęt, Kuria nie przysłała nas tutaj na wakacje. Zwłaszcza w Boże Ciało.

29 lipca 1250 roku, noc
.

Hugin

Wracał z wieczornego treningu. To była najlepsza modlitwa. Pan ulepił go tak, żeby dzierżył jego oręż w walce ze złem. Teraz szedł do stodoły, w której mógł przespać się na sianie. Ale z siana dochodziło chrapanie tylko jednego mężczyzny. Coś było nie tak. Inkwizytor zacisnął dłonie na włóczni. Stanął pod ścianą karczmy. W obu pokojach ktoś był. Pytanie cóż się działo. Eberhard go niepokoił. Nikt nie powinien od Pana otrzymać możliwości zaglądania w jego głowę. Nikt!

Wtedy mężczyzna spadł z okna które prowadziło do siostry Klary. Inkwizytor był prawie pewny, że widział skręcana kostkę. A jednak mężczyzna ruszył do lasu. Hugin wziął kilka głębokich oddechów, ścisnął mocniej włócznię i ruszył za nim. Czuł że nie jest sam. Czuł, że Pan jest z nim. Wspiera go. Momentami nawet odnosił wrażenie, że idą ramię w ramię.

Mężczyzna zawył piekielnie, a jego ciało zaczęło się zmieniać gdy wbiegł do lasu. Miał blisko trzy metry wzrostu a jego ciało porastało futro.
Inkwizytor zacisnął mocniej dłonie na włóczni. Kłykcie aż mu pobielały. Istota jednak zwietrzyła jego zapach. Poruszała się nerwowo. Jakby wyczuła coś jeszcze… albo kogoś. Zaraz po tym ruszyła do ucieczki. Biegła na czterech łapach i była tak szybka, że ściganie jej było nadludzkim wysiłkiem.

Hugin postanowił wrócić do karczmy. Spojrzał tylko na moment na jedno z drzew obok siebie. Cóż takiego mu towarzyszło, że wilkołak uciekł w przestrachu?

Małgosia

Dziewczynka siedziała i skubała kawałek suchego chleba, który zwędziła z kuchni w Mogilnie. Patrzyła na inkwizytorów. Nie zatrzymali się na postój. Fyodor i Gerge zdawali się mieć niewyczerpane pokłady energii. Jechali w ciemności, tak, żeby dotrzeć do karczmy która była po drodze. Konie potykały się nie widząc drogi, ale nie przeszkodziło im to. Brnęli przez las. Wtedy zerwał się ów dziki wiatr. Małgosia była przerażona i uchwyciła się sukni pani Włoszki. Ta zaś pobladła wsłuchując się w wiatr. Dziewczynka była tak przestraszona, że wtuliła się w suknię i zatkała nią swoje uszy, żeby już nie słyszeć tego dudnienia. Wydawało jej się, że inkwizytorka coś mówiła, lecz nie wiedziała co.

Sobota, 30 lipca 1250 roku

Jakub

Młody myśliwy dołączył do inkwizytorów, bo w zasadzie nie wiedział co ze sobą zrobić. Michal miała pomóc mu w inicjacji. Miała go sprawdzić. Tymczasem sama zginęła. Próbował o tym rozmawiać z Simonicą, ten jednak go odprawił. Teraz chłopak już nie wiedział co ze sobą zrobić. Na szczęście paladyn Weismuth zaczął zbierać zbrojnych. Mieli już trzech z Gniezna. A armia mogła się przydać. Zwłaszcza w obliczu tego co widzieli.

Potwór w lesie zabił kolejne dwie osoby. Wojów z Płocka. Jakub bez problemu skojarzył, że chodziło o wsparcie jakie miał zorganizować Psiarczyk dla Cyganów. Michal chciała dobrze, a jednak posłała kolejne dwie osoby na śmierć.

Gerge

Odbili dobre trzy mile ze szlaku, do pobliskiej wioski. Gary, bo tak się nazywała, składała się z dwóch domów. Na granicy Garów z lasem był drobny cmentarz, na którym mieli pochować mężczyzn. Jednak tym razem siostra Anna chciała rzucić na nie okiem. Inkwizytor zaś służył zakonnicy ściereczką nasączoną perfumem. Ciała śmierdziały strasznie mimo kropiącego deszczu. Jednak Anna niezmordowanie oglądała ciała obu mężczyzn. Inkwizytor podziwiał tę młodą dziewczynę.

Małgosia

Znowu jechali do Płocka. Dziewczyna cieszyła się na nadchodzące spotkanie z bratem. I chyba była jedyną osobą cieszącą się na powrót do miasta. Cała reszta miała smutne miny.

Niedziela, 31 lipca 1250roku

Kazimierz herbu Korab.

Laskowskiego bolałą głowa. Bolała niemiłosiernie. Nie mógł się doczekać aż wreszcie siądzie w jakiejś karczmie i napije się wina. Wczoraj może i przesadził, ale po przedwczorajszym noclegu bolała go głowa bardziej niż zwykle. Zresztą wielki siniak na czole sugerował, że musiał wdać się po pijaku w bójkę.

Jakież było wielkie rozczarowanie gdy dojechał do Broku. Otóż osada składała się z maleńkiego kościółka i czterech domów na krzyż. Dosłownie. Największym domem był dom rodziny Zamoyskich. To tam mieli się udać, jednak gdy tylko ich orszak dotarł do miasta powitał ich entuzjastycznie ksiądz w średnim wieku. Jego polski był dość łamany, dlatego szybko przeszedł na łacinę, którą rozmawiał z Inkwizytorami. Kazimierz wiedząc, że nie ma się już czemu przysłuchiwać podrapał się po głowie, po czym zszedł z konia i ostentacyjnie poszedł wysikać się pod najbliższe drzewo.

Miał cichą nadzieję, że w rezydencji Zamoyskich znajdzie jakieś wino.

Klaus von Hochburg

Krzyżowiec był zadowolony. Po tygodniu sielanki na książęcym dworze znów był w siodle. Znów był w drodze. Podróżował ramię przy ramieniu z inkwizytorem Bogumysłem. Miało być pięknie. Szlachetni rycerze w służbie Pana.

- Oż ty kurwi synu - dobiegł go krzyk z ich obozu. Oto szlachetny rycerz, Piotr Zagórski pięścią tłukł Karola herbu Złotokłos. Ten ledwie się zasłaniał, a krew zalewała jego twarz. Od razu dwóch mężczyzn rzuciło się na Piotra przygniatając go do ziemi. To rozsierdziło jego brata Pawła, który sięgnął po miecz.
Klaus przełknął ślinę. Oto pojawiło się pierwsze tarcie w ich oddziale. Pierwsze wyzwanie dla inkwizytora Bogumysła jako dowódcy. Spojrzał na mężczyznę w Czerwonym habicie czekając na jego reakcję.

Jaś

Chłopiec ucieszył się na powrót pani Rembertini i siostry. Nie miał wiele do przekazania. Od ich wyjazdu zmarły trzy osoby. Dwóch wojów, o których już wiedzieli oraz chłopiec. O chłopcu nikt nic im nie powiedział. A już to powodowało, że Jaś czuł dumę z dostarczonej informacji. Otóż chłopiec miał na imię Mściwoj, mieszkał z matką w domu uciech. Na ciele nie było żadnych obrażeń. Chłopiec po prostu zmarł. Jego matka z nikim nie rozmawia. Zamknęła się w swoim pokoju i odkąd ksiądz powiedział, że nie pochowa nieochrzczonego dziecka na cmentarzu to ta kobieta - odmawia wyjścia i przyjmowania posiłków.

Cytat:
„Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich”
Ewangelia wg. Św Mateusza 18, 20
Kapitularz

Inkwizycja Płocka zebrała się. Nadszedł czas podsumowań i wymiany informacji. Do zebrania dopuszczono tylko inkwizytorów. Jednak sprawy omawiane zataczały szersze kręgi. Najpierw Walter czytał listy. A tych przyszło nieco.

Do Fyodora list napisany w bardzo przyjacielskim tonie od samego księcia. List z prośbą o wstawiennictwo rodziny Reznov w uzyskaniu sojuszników. W teorii Fyodor mógł zrobić cokolwiek. W praktyce książę pisał też o dwunastu zbrojnych, których przekazuje bezterminowo pod rozkazy Płockiej Inkwizycji. Wojowie zostali oddani pod rozkazy Mistrza Eberharda ze Starhenbergu, który wraz z nimi wybiera się do Płocka.

Wilhelm przyjął z radością informacje o Eberhardzie Czerwonym, który miał ich wesprzeć. Również Fyodor kojarzył mistrza Eberharda. Wiele informacji o tym jak rozpoznawać ukryte zło Fyodor czerpał właśnie z podręczników autorstwa tego znamienitego teologa.

Kolejny list był podpisany przez jakiegoś “inkwizytora Witolda Zamoyskiego”. Opisywał, że wraz z mistrzem Eberhardem wyruszyli z dworu księcia i podjęli decyzje o wyruszeniu do Broku ze względu na wzmiankę o pojawiającej się tam “Czarownicy”.

Czyli mieli zbrojnych… ale ich nie mieli. Przyszedł czas na omówienie dalszych działań. Nie tylko wobec biskupa, ale też wobec nowo odkrytych rewelacji.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 30-05-2018 o 12:27.
Mi Raaz jest offline