Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2018, 14:51   #66
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Claude-Henri stał jak wmurowany. Zapewne mógłby pozować do dzieła pod tytułem 'zaskoczenie'. Bo jak można było zareagować na taki widok, na Lelę wylatującą ze skalnej ściany?
Zamknął i ponownie otworzył oczy, lecz to, co widział, jakoś nie chciało zniknąć. A to, zapewne, znaczyło tylko jedno - jakimś cudem Lela wróciła.
Ruszył w stronę wylegującej się na ziemi pary i podał dziewczynie rękę.
- Witamy w domu, madame - powiedział, odkładając słowne i czynne uzewnętrznienie uczuć na chwilę, gdy Lela zmieni pozycję z horyzontalnej na wertykalną.
Leokadia była zaskoczona tym w jaki sposób wylądowała. A choć było to miękkie i przyjemne lądowanie, była również zakłopotana.
- Bardzo przepraszam! Ja nie chciałam... - Pośpiesznie zaczęła się podnosić z Kargera, zresztą z pomocą przyszedł Henri. Z czego skorzystała. Miło było go znów widzieć i słyszeć po tej stronie.
- Bałam się, że mnie zostawicie - odparła marszcząc przy tym czoło. Nie była pewna co ów powitanie miało znaczyć. Czemu Henri nazwał ją “madame”? Może był na nią zły?
Legionista pozbawiony ciężaru w postaci dziewczyny wyskakującej ze ściany, szybko podniósł się do pionu. Nadal Zawadzkiej wydawał się być zakłopotany, ale zaczynał odzyskiwać rezon.
- Nigdy w życiu - zapewnił Claude-Henri. - Miałem zamiar tu czekać do oporu, aż wrócisz. - Spojrzał na Lelę, jakby oceniał, czy jest cała i zdrowa. - Ale paskudny numer nam wywinęłaś. Zobacz, ile siwych włosów mi przybyło. - Przesunął dłonią po głowie.
- Cieszę się, że udało ci się wrócić - dodał, a po chwili namysłu, nie zważając na świadków, przytulił ją.
Leli wydawało się, że w ramionach Henriego jest taka drobna. Mogłaby dosłownie w nich utonąć, nie tylko ciałem ale i myślami. Poczuła się nagle bardzo bezpiecznie. Było to tak miłe, że znów wprawiło ją w zakłopotanie. Odsunęła się o krok, uznając, że chwila ta trwa zbyt długo. Unikając spojrzenia Henriego, zwróciła się do Kargera:
- W środku jest tunel. Wygląda jakby wśród gęstej roślinności przeszedł sporych rozmiarów kret. Nie było tam Arthura. Ale może nie udało mu się wrócić i poszedł dalej tym tunelem. Ja nie szłam. Skupiłam się na tym, czy skoro przeszłam ścianę, to czy potrafię zawrócić, a więc przejść w drugą stronę. No i… właśnie. - Lela urwała wypowiedź.
- Całe szczęście, że to przejście działa w obie strony - stwierdził Claude-Henri. - A skoro tak, to może powinniśmy sprawdzić, czy zdołałabyś kogoś przeprowadzić lub przeciągnąć na tamtą stronę? - Spojrzał najpierw na Lelę, a potem na pozostałych, zupełnie jakby chciał poznać ich opinię.

- Chyba faktycznie musiał pójść dalej - Rainbow pokiwał głową na słowa Leokadii, tłumaczące czemu mogła nie spotkać chorążego. Legionista od razu spojrzał pytająco na Bello. Ten skrzyżował ręce przed sobą i chwilę intensywnie myślał.
- Tak, trzeba spróbować tam wejść - zdecydował Dada. - Higginson może potrzebować wsparcia.
W międzyczasie Rainbow podszedł do połykającej ludzi ściany. Stojąc przed nią rozejrzał się, wyraźnie coś sprawdzając. Kiedy oględziny najwyraźniej dobiegły końca wycelował w nią z karabinu i strzelił. Pierwszy nabój zrykoszetował. Ale dwa kolejne o dziwo przeszły przez ścianę. Co więcej zostawiły w niej coś jakby rozerwanie w zasłonie.
- Wow! Widzicie to! - krzyknął do pozostałych.
- Niesamowite! - odezwała się Henrietta, która najszybciej doskoczyła do Legionisty. Zaraz za nią dołączyli pozostali.
- Nie podchodźcie za blisko - nakazał Dada i sam to zrobił. Podszedł i wsadził koniec lufy w "rozdarcie". Przeszła przez nie. - Ja pierdolę...

Wtedy do grupy dołączył Flanigan. Miał smętną minę przypominającą ucznia, który ma zaraz powiedzieć nauczycielowi, że jego praca domowa została zjedzona przez psa - ale tym razem naprawdę.
- A ciebie gdzie nosi? - rzucił do niego Bello, przez ramię.
- Mam nadzieję, że nie popsułeś tego przejścia - powiedział Claude-Henri, do tej pory w milczeniu przyglądający się działaniom Rainbowa. - Kto próbuje pierwszy?
Ericka, który był zdecydowanie mniej interesujący niż tajemnicze przejście, po prostu zlekceważył.

Jednak Erick nie odezwał się, zaczepiony. Unikał spojrzeń i odwracał swoją uwagę cygarem, którego dym przysłaniał mu twarz. Przeciągając chwilę niepewności, w końcu westchnął i potarł knykciem oko, jakby był zmęczony.
- Alexis zamieniło w smoka - kapral odezwał się niezbyt głośno, ale wyraźnie, jakby komunikował, że nici z grilla, bo zaczął padać deszcz.
- Ale dziwne - skomentowała fioletowowłosa dziewczyna. Postrzegała ścianę jako coś w czym nie da się zrobić dziur. Jak w balonie czy bańce mydlanej. Bo wybuchnie. Zepsuje się. A tu proszę.
- Nawąchałeś się czegoś? - Claude-Henri oderwał wzrok od skały i spojrzał na Ericka. - Jak 'zamieniło'? Ludzie nie zamieniają się w smoki.
Spojrzał za plecy Ericka, jakby tam spodziewał się ujrzeć potwora rodem z bajek i baśni... albo Alex, wyskakującą zza krzaków ze słowami "Ale was nabraliśmy!"
Na te słowa Leokadia odwróciła się by spojrzeć na Ericka. Nie wyglądał jak komik. Pod wpływem też raczej nie.
- Gdzie jest Alex? - zapytała.

- Tam ją zostawiłem - Legionista wskazał kciukiem za siebie. - Nie mam pojęcia, co się odwaliło. Podejrzewam, że miała w tym swój udział ta cholerna błyskotka, którą znalazła i postanowiła użyć bez wcześniejszego przebadania - mruknął poirytowany Erick, odwracając spojrzenie na Claude-Henri.
- Wstrzymujemy poszukiwania chorążego. Smok wielkości stodoły jest większym zagrożeniem dla naszej misji - dodał Flanigan.
- Żyjesz, więc aż takim zagrożeniem nie jest - stwierdził Claude-Henri. - Przynajmniej na razie. A w razie czego możemy schować się tam. - Wskazał na ścianą. - Uciekłeś? Bo nie wyglądałeś na kogoś, kto się spieszy. A tak w ogóle... duży ten smok?
- Wątpię, że możemy schować się tam. Wolałabym nie przechodzić przez zepsutą w tej chwili ścianę. Wiem jak działała zanim była podziurawiona. Teraz może być jak z tosterem. Sprawny robi pyszne grzanki, a popsuty przypieka. Obawiam się, że w takiej wersji może nawet nie chcieć wypuścić chorążego. Teraz równie dobrze można ją spróbować wysadzić. - Leokadia przeniosła wzrok na Ericka. - A próbowała się... eee... odmienić? Jest rozumna?
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline