Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2018, 14:52   #67
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czekając na odpowiedź Ericka Claude-Henri zwrócił się do Dady.
- Widać coś przez ten otworek? - spytał.

- Tak. Wygląda na to, że nadal rozumie ludzki język - wtrącił Erick - choć sama nie może lub nie chce mówić. Nie wiem, czego mogłaby próbować. Nie wyglądała na przerażoną, jakkolwiek by to nie działało u smoków, ale musi być nieźle zaskoczona, może podekscytowana. - Kapral wzruszył ramionami. - Chcę ją z powrotem, zanim zacznie myśleć o lataniu i pożywianiu się.
- O cholerka! - Leokadia zakryła usta najwyraźniej przerażona jakąś myślą. - Lepiej żeby nie myślała o jedzeniu - przyznała. - Co to za błyskotka i jak jej użyła?
- Chyba nie sądzisz - powiedział Claude-Henri - że to, co mówią w bajkach o diecie smoków, jest prawdą? Ma jeszcze tę błyskotkę, czy ją zgubiła po przemianie?

Dada Bello ewidentnie przeklinał w myślach brak chorążego. Wszystko spadło na jego głowę, a poziom abstrakcyjności tych problemów przekraczał dopuszczane przez niego normy. Dlatego nie odezwał się przez jakiś czas starając się ewidentnie ogarnąć wszystko rozumem.
W końcu wziął się w garść.
- Jakiego kurwa smoka?! - huknął na Flanigana.
Henrietta wyciągnęła aparat, zrobiła zdjęcie rozdarcia na ścianie i bez słowa poszła w kierunku, z którego przybył Erick.

Tymczasem Rainbow cofnął się od ściany, na której rozdarcia cofnęły się, znów tworząc litą skałę.
- Hymmm... - Karger nie zainteresował się tematem smoka, bo najwyraźniej uznał, że Erick się zgrywa. Zamiast tego skupił się na badaniu ściany.
Więc ponownie strzelił w nią serią. Rozdarcia znowu się pojawiły.
- Wygląda na to, że ta niby-skała sama się naprawia - powiedział Claude-Henri. - Może by warto spróbować rozszerzyć takie rozdarcie? Palce to by było ryzykowne, ale na przykład dwa noże? A nuż by się dało zajrzeć? Zobaczyć, co jest po drugiej stronie?

- Tęczowego smoka z plemienia Tere-Fere - odburknął Erick, mierząc Dadę wzrokiem. - Proponuję, żeby Rainbow i ktoś jeszcze tutaj został, na wypadek, gdyby chorąży wyszedł ze skały, czy coś, a reszta za mną - dodał kapral, rozglądając się po zebranych.
- Smok jest pod ręką, może więc faktycznie warto by się zająć tym problemem - zgodził się Claude-Henri, chociaż stale nie do końca wierzył w to, co opowiadał Erick. - A skała nie ucieknie, w przeciwieństwie do Alex. Czy ma skrzydła?
Przełożony zgromił wzrokiem Flanigana na ten jawny przejaw braku szacunku do wyższego stopniem. Ale zamiast zareagować Dada odetchnął głęboko.
- Na boga, ten poziom popierdolenia to tylko Higginson i Wilczewski mogą ogarnąć - zaklął pod nosem Bello, kręcąc przy tym głową. - Nie. Nie pójdziemy do smoka. Czy ty siebie słuchać Flanigan czy całkiem rozum ci odebrało? Po kolei. Najpierw ta cholerna ściana... - wskazał na zmagania Kargera. Rainbow przyklęknął pod ścianą i zajrzał w rozdarcia.
- Melduję, że widzę korytarz biegnący między drzewami - odezwał się, a następnie sięgnął ręką po nóż i próbował nim poszerzyć rozdarcie. Jedyne co się działo to przy zetknięciu z krawędzią rozdarcia, ostrze natrafiało na kamień. - To jest naprawdę dziwaczne - skomentował Karger.
- To co robimy? Idziemy sprawdzić, co z Alex, czy spróbujemy coś zrobić z tą ścianą? - Claude-Henri zwrócił się do Dady, który, jako w tym momencie najwyższy stopniem, powinien podjąć męską decyzję.
- Czuję się za nią odpowiedzialny - skwitował Erick, zerkając za siebie. - Jednak brat ponad wszystko - westchnął kapral, odwracając się w stronę siłującego się ze ścianą czarnoskórego Rainbowa. - Mówiłem, wysadzić cholerstwo a nie skrobać jak gówno z muszli - mruknął, wyciągając własny nóż i dołączając się do zmagań żołnierza.
- Ale Henrietta tam poszła - zauważył Claude-Henri. - A co będzie, jak smok ją zeżre? Może Leokadia spróbowałaby przeprowadzić mnie, i jeszcze kogoś, Rainbowa na przykład, przez ścianę, a reszta zajęłaby się smokiem?
Leokadia skrzyżowała ręce na piersiach. Najwyraźniej niezadowolona z czegoś.
- W taki sposób szkoleni wojskowi strzegą cywili. Pozostawiając ich samych w lesie w imię dłubania w ścianie. Ile was potrzeba do jednej ściany? Wasz człowiek mógł wrócić. Gdyby się postarał. - Dziewczyna przeniosła wzrok na Henriego. - Ja bym najpierw spróbowała pomóc jednej z nas. Czy to nie jest ważniejsze?
- To może lepiej chodźmy sami - zaproponował cicho Claude-Henri. - Na miejscu smoka raczej bym nie chciał, by ruszyła na mnie banda uzbrojonych po zęby wojaków.
Ale Leokadia nie ruszyła się z miejsca wyraźnie czekając co powiedzą wojskowi. Wpatrzona w plecy Ericka gdyż to on jedyny według niej mógł najlepiej ocenić zagrożenie i zrobić rachunek sumienia. Zresztą, miała też cichą nadzieję, że przestaną w końcu grzebać w tej ścianie w taki sposób, który jej wydawał się głupi.
Claude-Henri miał już dosyć i bezowocnej gadaniny, i sposobu, w jaki wojacy podchodzili do swych obowiązków. Lela miała rację. Niby to legioniści mieli dbać o cywilnych uczestników wyprawy, a woleli zadbać o głupca, który olał wszystkich i poszedł zwiedzać świat za skałą, chociaż najpierw powinien wszystkich poinformować o swoim odkryciu. Egoistyczny dupek. Straciłby najwyżej parę minut.
Lela była zdecydowanie mądrzejsza.
Kanadyjczyk spojrzał na skupionych przy ścianie żołnierzyków. Jak na razie ta droga była dla niego zamknięta. Nawet gdyby tamci wreszcie poszli po rozum do głowy i pozwoliliby działać Leli, to i tak on sam znalazłby się na samym końcu kolejki. Ale nie zamierzał stać tu i czekać nie wiadomo na co.
- Idę do Alex - szepnął Leli na ucho i ruszył sprawdzić, czy Erick nie koloryzował. I czy da się z Alex-smokiem (a może smoczycą?) porozumieć. Miał nawet pomysł... Albo i dwa.
- Zaczekaj... - Dziewczyna ruszyła za nim. Gdy zrównali się wsunęła swoje palce między jego łapiąc go za dłoń. - Muszę cię pilnować. - Uśmiechnęła się lekko.
"Kto kogo powinien pilnować... Ledwo cię zostawiłem na chwilę, a już zaginęłaś...", pomyślał rozbawiony, równocześnie odpowiadając i uśmiechem, i uściskiem dłoni.
 
Kerm jest offline