Posiadłości, dobre sobie. Ta rudera wyglądała raczej jakby miała się prędzej rozsypać niż być czyimkolwiek domem.
- Nie chcemy rozlewu krwi, to prawda. Ani twojego majątku. Moi towarzysze z pewnością mają jednak kilka pytań, które chcieli by Ci zadać, człowieku.
Co się działo z resztą? Czemu jeszcze nie wychodzili? Nie była to cicha rozmowa. Przynajmniej nie z jego strony. Gwizdnął przeciągle licząc, że czuły słuch Raen'drela wychwyci ten dźwięk.
- Czemu to kryjecie głowę pod płaszczem, skoroście jak mówicie, u siebie?
Ręka na łuku zaczynała delikatnie drżeć. Zwolnił więc cięciwę. Wystarczyła sama groźba ostrzału. Nie musiał celować w mężczyznę grotem.
__________________ you will never walk alone |