- Gotowe - powiedział kończąc opatrunek i wstając. Wziął jakiś materiał, który od biedy mógłby posłużyć za ścierkę i wytarł dłonie. Sprawa jak zwykle była złożona. To trochę w lepszym świetle stawiało porywaczy. Szkoda tylko, że okazało się to już za późno gdy oboje z ich mężów/towarzyszy (?) gryzło już piach. Jeżeli to co mówiły było prawdą to równie dobrze mogliby im strzelić w łeb. Same raczej dłużej nie pożyją.
- Lepiej z niczym się nie kryć. Mówcie otwarcie. W jaki sposób mieliście mu dostarczyć dziewczynkę i po cholerę mu w ogóle dzieciak?
__________________ you will never walk alone |