Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-05-2018, 20:22   #656
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

Garnizon

Strażnik zrobił wielkie oczy gdy cyrulik “popsuł” drzwi i wyszedł ale nie walnął go pałką głównie z zaskoczenia, a potem Waldemar argumentował, że wypuszczenie go nie stanowi złamania rozkazu, bowiem weterani jako żołnierze garnizonu odpowiadają jedynie przed komendantem, co było o tyle ciekawe, że przecież nie mógł nie słyszeć, że Detlef jest Dowódcą Obrony, a nie tylko “Czwartej”, więc podlegali mu wszyscy obrońcy, samego Waldemara nie wyłączając.
Przynajmniej nie upierał się przy braku nadzoru i zaproponował strażnikowi, by podążył wraz z nim do lazaretu, by cyrulik mógł wykonywać swoje obowiązki co zmusiło weterana do myślenia, a gdy jako ostateczność wymyślił wizytę pod strażą u komendanta, “bo krasnolud musi być niespełna rozumu, by medyka zamykać gdy ranni giną na murach” strażnik kiwnął głową, że w sumie to puścić go stąd nie może, ale może zawołać chłopaka, by poszedł po Komendanta.
Posłaniec nie musiał iść daleko - Komendant już schodził. Pomocnik cyrulika zrobił to o co Waldek go poprosił i okazało się, że środków medycznych jest więcej niż być powinno, a nie mniej. To skłoniło go do zastanowienia, czy i inne rzeczy mówione przez Detlefa są prawdziwe. Wybrał się więc wysłuchać drugiej strony. Zwłaszcza, że wykręty krasnoluda sugerowały, że próbuje zwalić jakąś śmierdzącą sprawę na kogoś innego.
Na miejscu miał też kilka innych pytań. Nie tylko “o co chodzi z oskarżeniami”, ale też: “czemu więzień jest poza celą” i “czemu uwięziony został kowal”.


Mur "północny":

Bert ponownie postarał się ocenić gdzie wieża dotrze do murów i ustawić tam gar. Tym razem jednak użył do tego młodych i zdolnych umysłów przyszłych kupców, a dla nich nie było to zbyt skomplikowane zadanie. Geometria wchodziła w końcu w skład matematyki, a jaki handlarz nie uczyłby tego swoich następców.

Wieża oblężnicza dotarła do murów, a strzelcy obu stron zaczęli trafiać znacznie częściej z bliskiej odległości. Na nieszczęście dla obrońców, tym razem to agresorzy mieli niewielką przewagę wysokości i blanki chroniły coraz słabiej. Gdy opadła klapa i pierwsi żołnierze wroga wyskoczyli niczym diabły z pudełka, czekała ich niespodzianka. Dwóch pierwszych spadło razem z garem z murów i zostało dobitych przez tłuszczę pod nim. Kolejni wychodzili ostrożniej


Brama

Łucznicy wroga kontynuowali ostrzał. Stromotorowy, a więc mniej celny, ale liczba pocisków kompensowała to i Diuk stracił czterech ludzi z powodu ciężkich ran. Nadal czekał, ponieważ taran zahaczył o coś i utknął. Widać nie licząc dachu nie był zrobiony zbyt solidnie, co było cokolwiek podejrzane.


Mur "południowy"


Do Detlefa wrócili kolejni z posłańców. Leo także potwierdziła wykonanie rozkazów. Przybył nawet jeden dodatkowy - z wieży obserwacyjnej, który zameldował o trzech barkach płynących w kierunku portu.
Zrobiwszy ile mógł dla północnej strony skupił się na obronie murów i zagrzewaniu do boju żołnierzy. Nastroje były dobre, a ostrzał skuteczny. Łuk Waltera i niemal trzy dziesiątki kusz masakrowały oświetlonych ognikami Loftusa łuczników na platformie, którzy nie byli nawet w stanie odpowiedzieć skutecznym ogniem. To i widok uśmiechającego się dowódcy z palcem na spuście garłacza dodatkowo podnosił morale obrońców.

Galeb widząc, że wieża z szarpnięciem ruszyła przygotował wybranych obrońców do wykonania swojego zmyślnego planu.

Niestety, zbliżenie się wieży na odpowiednią odległość spowodowało również uruchomienie równie zmyślnego planu wroga. Jeden z ciężkozbrojnej jedenastki wrogów idących za wieżą zaczął machać rękami, a po chwili na murze rozciągnęła się płomienista zasłona o szerokości dwunastu i wysokości czterech metrów, delikatnie falująca na wietrze. Spory fragment murów został nią pokryty, a każdy kto został przez nią dotknięty albo choć był zbyt blisko został poparzony.

Dym i płomienie ograniczyły widoczność, ale wrogi mag z pewnością byłby zawiedziony efektami. Tylko jeden khazad nie nadawał się do walki, reszta ignorowała ból i poparzenia. Zginęło dwóch posłańców i jeden noszowy, a kolejny tak bardzo starał się uciec od trawiących go płomieni, że spadł z murów. Niemniej wszyscy Ci którzy zostaną na tym fragmencie murów, z pewnością w końcu spłoną.

Z krasnoludzkich "oficerów" dowódców oberwało się Detlefowi, a kiedy jeszcze proch w garłaczu i przy pasie eksplodowały... okazało się, że choć ciężko ranny, nadal trzyma się na nogach. Ulfowi dostało się słabiej. I był jeszcze Galeb. Ogień i ból okazały się niczym w porównaniu z tym, które przeżył już kiedyś. Był zaskoczony: z tego co słyszał ludzcy magowie nie nosili zbroi, ograniczało im to możliwość rzucania czarów.




Port i okolice

Leonora została zaczepiona naraz przez dwóch ludzi: posłańca z wieży obserwacyjnej, który poinformował ją, że widział barki sunące na port oraz jednego z jej ludzi, który zauważył pływaków zbliżających się do przystani.


Barykada i M1

Zamiast zdawać się na nieprzewidywalną magię, Loftus zdał się na stare dobre sposoby zwiadowców. Sam nim nie był, ale trafnie przewidział, że wśród ludzi Sala bez problemu takich znajdzie.
Umówione sygnały świetlne i dźwiękowe pojawiły się niemal równo z dopłynięciem łódek wysłanych przez Leonorę do ruin fortu, gdzie czekał już Gustaw i jego dwunastu ludzi.

A uczeń czarodzieja i jego ludzie ruszyli przy wsparciu dwóch ludzi Sala by zorganizować obronę jedynej niebronionej części miasta. Dotarli tam w samą porę by zobaczyć "flotyllę" niewielkich łódek, zapewne zarekwirowanych w dole rzeki, zbliżających się do brzegu. Loftus ocenił liczbę wrogów, w większości - lekkiej piechoty, na mniej więcej dwukrotnie większą od jego sił.

Na chwilę uwagę jego odwróciło zawirowanie wiatrów magii - AQSHY, Czerwony Wiatr zaczął koncentrować się niedaleko miejsca, z którego Loftus wyruszył.
Dokładnie na drugim końcu miasta, nad murem rozwinęła się płomienista zasłona - wyjaśniło się gdzie jest wrogi mag, a zagadkę stanowiło, dlaczego wcześniej go nie widział.


Drugi brzeg

Gustaw podzielił swoją dwudziestkę na dwa oddziały i gdy pierwszy pod jego dowództwem zajął się atakiem na tych, którzy byli dostępni na brzegu, druga połowa broniła tyłów. Walka na plaży i w płytkiej wodzie faworyzowała lżej opancerzonych wrogów, a Gustaw w walce z dwukrotnie silniejszym wrogiem stracił jedną trzecią swoich sił, ale atak reszty sił Brocka odwrócił gradienty śmierci i już po chwili pozostali wrogowie rzucili broń.
A do Gustawa odezwał się jakiś typ z łódki:
- Potrzebuje ktoś podwózki?
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 31-05-2018 o 20:34.
hen_cerbin jest offline