Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2018, 16:39   #39
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Joel STRODE
Ulice Diamond Taint opustoszały, w ten dziwny sposób w jaki pustoszeją piwniczne korytarze pełne szczurów, gdy ktoś nagle zaświeci światło. Ludzie przemykali chyłkiem wzdłuż ścian. Widząc mężczyznę z kijem bejsbolowym w ręce, szybko znikali za zakrętem, w bramie, wyraźnie go unikając. Bali się.

Restauracja Sama Washingtona znajdowała się na południe od centrum. Na granicy wschodniej i zachodniej części miasta. W miarę spokojnej dzielnicy. Dwie przecznice od domu Joela na zachód.

Już zbliżając się do lokalu Joel zauważył, że coś jest nie tak. Przeszklona, frontowa ściana była stłuczona a rozsypane szkło leżało na chodniku. Zawroty głowy ciągle dawały mu się we znaki i otoczenie kołysało się lekko. Chwycił mocniej za kij i ostrożnie, powoli ruszył wzdłuż muru w tamtym kierunku. Gdy był już może pięć stóp od okna, zachrzęściło szkło a z baru tyłem, przez rozbitą szybę zaczął wyłaniać się, z przygiętymi od ciężaru plecami drab, dźwigając z kimś, kto nie zdążył się jeszcze pokazać, niewielki, acz zapewne ciężki, sejf, w którym Sam trzymał dzienny utarg z poprzedniego dnia i parę drobiazgów. Włamywacz wyszedł na chodnik, zerknął w kierunku Joela i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, lecz nie zdążył. Strode zareagował błyskawicznie, nie zastanawiając się. Wyprowadził zamach i drewniana pałka uderzyła nieznajomego w nagi bark, po czym ześliznęła się i trafiła go w głowę. Zaatakowany stęknął, wypuścił ciężar z ręki, który z głuchym uderzeniem wbił się w płytę chodnikową, po czym sam runął jak długi bez oznak życia. Z wnętrza lokalu, ukryty w cieniu pomocnik zaklął coś po hiszpańsku, po czym dodał w angielskim "już nie żyjesz białasie" i... wtedy huknął strzał.

Darleen WOOD
Jack rzeczywiście się starał. Przygotowane przez niego spaghetti było wyśmienite, na tyle że pozwoliła sobie na więcej niż powinna, a sałatka ze świeżych warzyw przyrządzona przez nią doskonale uzupełniała danie.
A potem grali w scrabble i chińczyka, wspominając "stare, dobre czasy". Czas płynął powoli i niemal sielankowo, gdyby nie komunikaty, które od czasu do czasu było słychać za oknem gdy akurat przejeżdżał wojskowy hummer.

...i wtedy padł strzał. Wstali oboje i wyjrzeli przez okno na zewnątrz. Na środku ulicy stał wojskowy samochód. Po drugiej stronie zauważyli mężczyznę z zakrwawionym kijem bejsbolowym w ręce, który stał przed rozbitą witryną lokalu. Pod jego stopami leżał nieprzytomny człowiek. Karabin maszynowy na dachu hammera wycelowany był w mężczyznę z drewnianą pałką. Ojciec odkluczył drzwi i stanął w progu przyglądając się całej sytuacji z ręką za plecami, na rękojeści glocka.

Eileen RYAN, Rose DEVYN, Stg. Anthony ABRAMS
Dwa wojskowe hammery stały w centrum miasta, tuż przed ratuszem, obok posterunku policji, gdzie na końcu ogonka stała Rose. Po wjechaniu wojskowych i puszczeniu komunikatu przez megafon kilka osób wyszło z kolejki i odeszło lecz większość pozostało, zdeterminowani żeby załatwić swoją sprawę. Eileen dotarła przed ratusz dokładnie w momencie gdy padły strzały. Kolejka przed posterunkiem policji rozsypała się jak kostki domina. Ktoś krzyknął. Kilka osób wypadło z wnętrza budynku. Kobieta tuląca kilkuletnie dziecko z przerażeniem w oczach, starszy, kulejący czarnoskóry, dwóch dwudziestukilkuletnich chłopaków w zakrwawionych podkoszulkach.

W jednym z dwóch Hamvey'ów, jak potocznie nazywali żołnierze wóz bojowy, kilka par oczu zwróciło się wyczekująco w stronę dowódcy.

Joel STRODE, Darleen WOOD, Stg. William JAEGER
...i wtedy padł strzał. Ostrzegawczy, z przejeżdżającego akurat drogą hammera.

- Rzuć broń! - krzyknął do słuchawki William Jaeger

Po nagłym ruchu świat wokół Joela zafalował i zaatakowała go nagła fala mdłości i słabość. Kij sam wypadł mu na ziemię z głuchym stukotem potoczył się dalej. Postać ukrywająca się w budynku dała do niego nura.

- Ręce za głowę - padł następny komunikat.

Joel czuł, że za chwilę zemdleje.

Darleen obserwowała całą sytuację przez szybę kuchennego okna. Widziała wszystko bardzo wyraźnie. W budynku po drugiej stronie również zauważyła kilka zaciekawionych twarzy, spoglądających przez okna.

Kilka godzin wcześniej.
Stg. Anthony ABRAMS, Stg. William JAEGER


- Baczność!

Major "kutas" Cooper wszedł do sali odpraw raźnym krokiem.

- Dziękuję. Spocznij!

Wszyscy zajęli swoje miejsca.

- Na samym początku chciałem zaznaczyć, że to nie są ćwiczenia - przeszedł od razu do rzeczy. - Mamy podejrzenie epidemii, wirus nieznany, objawy; niekontrolowana agresja. - skinął na operatora projektora, zgasły światła, na ekranie wyświetliła się mapa taktyczna, z widokiem małego miasteczka, oddzielonego od zachodniej strony wzgórzami. - Diamond Taint, kilkanaście tysięcy mieszkańców, pustynia Moyave. Ze względu na położenie zdecydowano się odizolować miasto. Całkowicie. Dwa pierścienie. Pierwszy - laserowy wskaźnik wskazał zaznaczone na czerwono linie, - szczelny wokół miasta. Drugi - kropka lasera powędrowała na niebieskie linie okalające miasto, - półtorej mili od pierwszego. Trzecia bariera, lotne patrole. Nikt bez pozwolenia nie ma prawa się wydostać ani wejść do kontrolowanego obszaru.

Szybko omówił techniczne aspekty, ustawienie sztabów dowodzenia, rozstawienie namiotów medycznych, zasady łączności i inne niezbędne informacje.

- Do miasta wysyłamy kilka patrolów - kontynuował. - Wszyscy żołnierze i personel do pierwszego pierścienia włącznie wyposażeni będą obowiązkowo w maski chemiczne - wskazał jedną z nich tkwiącą na manekinie.

Pomruk niezadowolenia przemknął po sali. Cooper nie zareagował na nieregulaminowe zachowanie.

- Nie wiemy jakie to świństwo jest niebezpieczne. Nie wyklucza się ataku chemicznego. Ludności cywilnej nie przekazujemy żadnych informacji. Nie chcemy wywołać paniki. Jednostki agresywne unieszkodliwiamy i izolujemy. Kwarantanna i oddział medyczny ulokowany będzie w stanowym więzieniu o tu - wskazał obiekt w południowej części miasta. - Nie wchodzimy w bezpośredni kontakt. W razie zagrożenia likwidujemy. Pełna gotowość bojowa za 30 minut. Wyjazd o godzinie jedenastej dwadzieścia. Pytania?
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 02-06-2018 o 16:54. Powód: link
GreK jest offline