Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2018, 20:27   #248
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Marduk ochłonął po nagłym zastrzyku agresji, wywołanym widokiem diablicy i zakrwawionej Torikhi Melune. Kobieta, mimo prezencji tak czy siak wskazującej na nienaturalne pokrewieństwo, najwidoczniej nie była przywołańcem, a jej obecność nie wzbudzała alarmu w holu. Również Torikha wydawała się całkiem spokojna. Delimbiyra wsunął miecz do pochwy i odprowadził wzrokiem mieszańca. Spojrzał na zaniepokojonych strażników, czując jak widok obnażonej broni w ich rękach wywołuje w nim instynktowne reakcje; zdławił jednak żądzę zabijania i skupił się na półelfce.
- Panna Torikha... - powiedział, podchodząc z gracją i pewnością siebie urodzonego wojownika. Poza elfiej roboty religijnym symbolem i lekką bronią reszta jego ekwipunku była ludzkiego wyrobu, zupełnie jakby kapłanowi coraz mniej zależało na tym by podkreślać swe elfie dziedzictwo. Odziany też był nie jak osoba duchowna, ale zbrojny podróżnik. Jego szare oczy gorzały w lalkowatej twarzy. - Miło cię widzieć w dobrym zdrowiu... jak mniemam. - dodał, prześlizgując się spojrzeniem po śladach walki widocznych na zbroi i ubiorze półelfki.
Wymieniwszy się uprzejmymi pożegnaniami z Elizą, kapłanka ruszyła ciężkim krokiem w kierunku kontuaru i łysej Alehandry w celu zapłacenia za cały ten cyrk jaki się tu niedawno odbył. Dziewczyna miała niemiłe wrażenie, że słono zapłaci za chęć pomocy, a słowa dziękuje, zapewne nie usłyszy do końca swojego życia.
Nie ważne. Nie dla czyjejś wdzięczności zobligowała się zająć tłumaczeniem ksiąg. Miała w tym swój własny, ukryty cel, choć z wierzchu podszyty szlachetnością.
I choć wprawdzie teraz nie wiedziała do końca co zrobić z uzyskaną wiedzą, to czuła, że była o krok od wypędzenia bandy łachudrów z jej spokojnego Phandalin. Niech no tylko wróci do mieściny… i nie zapomni po drodze języka w gębie.
Najpierw jednak…
- A kogóż to Selun… diabli nadali? - spytała retorycznie hebanoskóra, dostrzegając, że za oknami dzień jeszcze jaśniał, więc owe spotkanie z dawnym towarzyszem broni, nie leżało w gestii Świetliskiej Panienki. Uśmiechnęła się delikatnie, a w zasadzie zadrżała kącikami ust.
- Marduk… czy to ty? A niech mnie, zludziałeś strasznie. - Tori skłoniła się nieznacznie, choć na szczęśliwą z ponownego spotkania, to ona na pewno nie wyglądała. Zdawała się być zmęczona, zgnębiona i mocno zrezygnowana życiem… i zapewne nie miała ochoty na więcej. Słoneczny elf miał wrażenie, że czas obył się z jego koleżanką wielce łaskawie, jeśli w ogóle o niej nie zapomniał. Jej włosy nadal były rozwiane i drucikowate jak ostatniego dnia kiedy ją widział, spojrzenie płochliwe jak u łani, uśmiech nieśmiały, delikatny jak cień, a głos cichy i wiecznie przepraszający.
- Słyszałam, że w Neverwinter można znaleźć wszystko, ale nie sądziłam, że cię tu spotkam… szukają cię. Joris z takimi tam… sssprawę mają. - Melune choć nie była najęta do odnalezienia zabójcy nekromanty, poczuła się w obowiązku przynajmniej udawać, że sprawa Tressandarów cokolwiek ją interesuje. Tym bardziej, jeśli w ten sposób przyczyni się do złapania mordercy. Tylko czy słoneczny elf nim był?
- Musze już iść, miło było ciebie spotkać. Pokój z tobą - burknęła na koniec przyglądając się dziwnie kompanowi, po czym ruszyła na szafot w postaci recepcji.

Delimbiyra zastąpił jej drogę.
- Może i nie sądziłaś, ale Joris z takimi tam mnie znaleźli, i oto jestem - Marduk rozłożył ramiona i wykrzywił wargi w uśmiechu. - I właśnie Joris poprosił mnie o pomoc w sprawdzeniu i tłumaczeniu ksiąg, a kimże jestem by odmówić pomocy starym druhom? Na pewno dobrze się czujesz? Wyglądasz na zdenerwowaną i poturbowaną.
Dwie orzechowe tęczówki zmierzyły spojrzeniem złotowłosego, świadczącym o tym, że jeszcze chwila a ta rozmowa nie skończy się dobrze. Kapłan musiał wybrać sobie bardzo zły moment na reaktywację znajomości z selunitką.
- Zostały już przetłumaczone - rzuciła sucho Tori, pomijając fakt, że kto jak kto, ale Joris, jeśli choć trochę ją kochał, nie posłałby na nią Marduka w żadnej kwestii.
- Wolałabym też nie przepychać się z tobą na środku korytarza, mam rachunek do uregulowania.
Elf szczęśliwie już zapominał jak irytująca potrafi być selunitka. Teraz sobie przypomniał. Tym niemniej, uśmiech nie schodził mu z ust, choć ktoś nieżyczliwy mógłby go nazwać ironicznym.
- Nie pozwól mi się więc dłużej zatrzymywać, panno Torikho. Jeszcze zdążysz mi opowiedzieć czego dotyczą te księgi - odsunął się o krok.
”Pani… zniosę wszystko, ale dlaczego on…” pomyślała gorzko Rika, wymijając towarzysza. Gdy tylko dziewczyna podeszła do lady za którą siedziała łysa czarodziejka, usłyszała piękną trzycyfrową liczbę w złocie jaką musiała zapłacić za swoje “dobre chęci”.
”A żeby ci tak ta fretka zeżarła jakiś ważny pergamin…” złorzeczyła chmurnie w swojej głowie półelfka, odliczając swoje ostatnie pieniądze.
Na całej tej nieszczęsnej podróży do Neverwinter straciła więcej, niż zyskała, a przynajmniej tak myślała teraz… w miejscu, którym aktualnie była. Być może z czasem dostrzeże dobrą stronę tego wszystkiego, lecz nie teraz, nie po tym… ile musiała wysłuchiwać.

- Jeśli spotkasz pana Fineasa, proszę powiedz, że jest mi bardzo przykro z powodu tego co się wydarzyło i życze mu szybkiego powrotu do siebie - odparła kapłanka Alehandrze, żegnacjąc się z nią skinieniem głowy. Następnie rzucając kolejnym, badawczym spojrzeniem w kierunku Delimbiyry, podeszła do bazgrzącgo coś niziołka. - Stimi… Eliza już skończyła, wracam do karczmy, idziesz z… nami?
- Później. Możesz zostawić mi księgi.
- Stimy zrobił kolejną kreskę i podpisał ją obok: “splot koloru niebieskiego, zagiąć w precla”. Całość wyglądała trochę jak worek podróżny z wieloma poszarpanymi nitkami. - Nie powinnaś płacić za nic Torikhę. - powiedział po chwili - Jeśli płacisz za przeprawę przez rzekę, to odpowiadasz za straty, spowodowane nieumiejętnym wiosłowaniem przewoźnika? Powinni zapytać skąd to, a przy braku jednoznacznej odpowiedzi przebadać, lub wziąć ryzyko na siebie. Pozatym Shavri i Joris wiedzieli, że księgi są przeklęte, a mi nie chcieli ich dać. Jeśli już ktoś ma płacić to oni.
Szpiczastoucha przekręciła na bok głowę, niczym nasłuchująca, młoda sówka. Długo milczała, że, aż można było pomyśleć, że odpowiedź nigdy nie padnie.
- Cóż… można całe życie przerzucać się z kimś na odpowiedzialność, ale tak czy siak, ktoś musiał zapłacić tu i teraz. Za szkody. Za robotę. Za chęci. I tak już zbieram cięgi za wszystko, więc co mi tam, prawda? - Uśmiechnęła się cieplej, niźli to zrobiła w kierunku drugiego z mężczyzn, ale gest ten nie był w pełni szczery. W końcu rozmawiała z prowodyrem wszystkich kłopotów z przeklętymi knigami.
- Reszta oskurowałaby mnie za to, że pozostawiłam je pod twoją opieką - dodała smutno, wzruszając ramionami, pod którymi trzymała obie kładki. - Tym bardziej, że… nie jesteś już w posiadaniu diademu. Sharvi dość ma już zmartwień, nawet jeśli by cię znowu nie napadnięto i wróciłbyś z oboma tomami bezpiecznie do karczmy, to i tak pewnie osiwiałby ze strachu do czasu twojego powrotu. Byłoby bezpieczniej jeśli wrócilibyśmy razem… mogę nawet na ciebie zaczekać. - Choć kobieta wiedziała, że domniemana kradzież diademu, była kłamstwem, a niziołek, był po prostu złodziejem i to chyba bez żadnych skrupułów, skoro tak lekko szafował czyimś życiem, to jej wrodzona wiara w dobroć innych, nie pozwalała jej odwrócić się od niskiego przyjaciela. Może była naiwna i po prostu podświadomie chciała usprawiedliwić podłe czyny Trzewiczka, może była nawet głupia, że chciała zrozumieć czym się kierował robiąc to co robił. Ale nie mogła się tak po prostu wypiąć. Nie po tym co przeszli ze smokiem i w studni i u Agaty.
- Zapytam Shavriego - Trzewiczek zmrużył oczy i wytknął język kończąc pierwszą część szkicu.
- Mówiłaś, że demon był trochę jak zombii. Oboje wiemy do kogo należą księgi i jaka zaraza trawi las przy Phandalin.
- niziołek oderwał się od rysowania i spojrzał na słonecznego elfa - kto to?
- Nie przyglądałam mu się… walczyłam o życie, nie przypominał trolla ze Studni Sowy i… nie powinniśmy o tym tutaj rozmawiać - odparła Tori, zezując na wskazanego. - To jest Marduk, mój były towarzysz broni… to ‘ten’ od zamordowanego nekromanty… - dodała po chwili. -Marduku to jest Stimy, mój aktualny towarzysz broni… magiczny wynalazca.
- O! Szukałem cię… kiedyś… - Stimy pokręcił nosem - … ale nie pamiętam po co. - znów wrócił do rysowania, ale zaraz przerwał i zaczął się pakować. - Chodźmy.
- Może sobie jeszcze przypomnisz
- stwierdziła polubownie kapłanka, wzruszając ramionami. - A teraz chodźmy, dzięki tym księgom mamy haka na Omara, tylko… jeszcze nie wiem jak to wykorzystać. Może reszta na coś wpadnie.
Delimbiyra skinął niziołkowi głową. Potem, zaintrygowany, dołączył do dwójki, by być świadkiem opowieści, czegóż to księgi dotyczyły - i całej reszty.

Cała trójka ruszyła wspólnie do wyjścia, a Rika chcąc, czy nie, opowiedziała wszystko czego się dzisiaj dowiedziała. Pierwotnie zwracała się tylko do Stimiego, ale nie zamierzała nic ukrywać przed Mardukiem.
To prawda, że elfa nie mogła zdzierżyć, ale i ze wzajemnością, na szczęście oboje mogli przejść nad tym co ich dzieli i skupić się na tym co ich łączy. Wspólny cel dokopaniu komuś był dobrym tego przykładem.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 02-06-2018 o 20:29.
sunellica jest offline