Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2018, 08:52   #21
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
292015202SY
Jadalnia
Ponowne spotkanie z Louise było swoistą niespodzianką. Victor miał burzliwy sen, a gdy przyszedł na śniadanie, spotykając po drodze Eddiego i Karasu, trójka znalazła przy stole właśnie swoją kapitan. Białka w jej oczach dalej miały lekką niebieską naleciałość. Kobieta opierała się jedną dłonią, drugą grzebiąc w jakiejś papce. Obok niej stał robot trzymający czarne pudło. Widząc grupę, białowłosa zastukała w skrzynię łyżką. - Medalion.
Victor wyglądał na rozkojarzonego, lub też głęboko zaniepokojonego. Nawet jego ubiór nie był tak wyszukany jak zawsze. Miał na sobie biały bezrękawnik, niebieskie dżinsy i czarne półbuty. Jego długie włosy były spięte w niski kuc. Zasiadając do stołu, wlepił wzrok w jeden punkt na talerzu, nic nie mówiąc. Johanna nie odpowiadała na telefony, co było dość niespotykane. Zostawił z dwadzieścia wiadomości głosowych w jej skrzynce, mając nadzieje że odpowie. Dziwaczny sen który mu się przyśnił niespecjalnie zaprzątał mu głowę. Przynajmniej na razie.
- Przecież nie zostawię go dla siebie, zniszczyłbym całą zabawę - odparł, ściągając medalion. - Póki nie odeślesz go do jakiegoś skarbca, nie możemy z niego korzystać przy treningach? – zapytał, nachylając się nad stolikiem. Jego ciało było w zadziwiająco dobry stanie. Nie istniały na nim żadne widoczne blizny, a czarny bezrękawnik wydawał sihttp://lastinn.info/rekrutacje-do-sesji-rpg/ę opinać jego ciało dużo bardziej niż Lu mogła pamiętać.
- Co jest Victor? - spytał, nie oddając jeszcze medalionu.
- Nie mamy zielonego pojęcia jakie są skutki uboczne. - ostrzegła Lu, nie mogąc się zdecydować, czy ma apetyt na swoją paćkę, czy jednak nie.
- Dlatego wypadałoby go przebadać. Ten medalion mógłby zrewolucjonizować medycynę w całym cesarstwie. Wyobraźcie sobie, jakie stwarza możliwości. Warto byłoby rzucić na niego okiem, a i do moich kronik przyda się opis tej zabawki. Może udałoby się również znaleźć sposób, aby zmniejszyć skutki uboczne u Ciebie, Lu. - rzekł Karasu. Medyk nie miał nic do jedzenia, bo zwyczajnie nie potrzebował substancji odżywczych tego typu. Zamiast tego wyciągnął “strzykawkę” i przesunął nią w stronę Eddiego. Rzekł przy tym - Eddie, w wolnej chwili pobierz sobie krew proszę i dostarcz mi możliwie jak najszybciej. Nie mam pojęcia, czy pani admirał zostawi nam medalion, czy nie, ale pod jednym względem miała rację - ewentualne skutki uboczne. Chciałbym sprawdzić Ci krew, czy ta zabawka przypadkiem czegoś nie namieszała w organizmie, aby nie okazało się, że wybuchniesz nam za kilka godzin, czy coś w tym stylu. Może przy okazji dowiem się dzięki Twojej krwi czegoś więcej? Byłeś w końcu wystawiony na działanie amuletu przez dłuższy czas. - dodał syntetyk.
Nie odrywając oczu od talerza Corvus odpowiedział niebieskoskóremu.
- Johanna… Johanna nie odpowiada na telefony. To co najmniej niepokojące, nigdy nie było problemu się z nią kontaktować. - Uniósł w końcu wzrok i spojrzał po wszystkich.
-...Sho…? - Lu odezwała się do Karasu żując porcję paćki. - CO?! Ekh. - podniosła głos po czym natychmiast się zakrztusiła. Po kilku uderzeniach w pierś pożywienie spłynęło jak powinno. - Jakich kronik?! To tajna misja. - Louise patrzyła na Karasu szerokimi oczyma, pełna niedowierzania. - Ty głupi jesteś? Jak ktoś z was pisał pamiętnik to go spalcie, zanim wszystkich nas skreślą. - ostrzegła.
Kobieta odchyliła się na krześle i dała sobie moment na uspokojenie. - Nie będę ryzykować żadnej plagi czy eksplozji. - stwierdziła w końcu. - Na okręcie mi tego nie użyjesz, a poza nie dam ci wynieść. Pamiętaj o swojej reputacji. - odpowiedziała Eddiemu.
Karasu z niedowierzaniem pokręcił głową. Nie mógł wyjść z zadumy nad niekompetencją tej osoby. Nie dość, że Eddie do tej pory swobodnie korzystał z mocy amuletu, to ta wariatka kompletnie zapomniała, że medyk drużyny jest kronikarzem. Uzupełnienie spisu lub ewentualne znalezienie powiązań z innymi artefaktami, syntetyk traktował jak swój naukowy obowiązek. Najwidoczniej nadmierne korzystanie z książki miało negatywny wpływ na pracę mózgu pani admirał. Karasu uznał, że nie ma sensu wdawać się z nią w dyskusje.
Victor kompletnie zignorował wybuch przełożonej. Irracjonalne zachowania i impulsywne okrzyki kobiety mają genetycznie “ustawione”.
- Stacja skidów. Jaki mamy tam interes? - zapytał wyciągając z tylnej kieszeni piersiówkę. Pociągnął z niej łyka po czym podał Eddiemu.
- Odbieramy artefakt. Nie znam jeszcze daty. - wyjaśniła Lu. - Ale najpierw coś innego. W pobliżu jest stacja wojskowa na księżycu, która kompletnie ignoruje moje wiadomości. Wysłałam drony, znalazły kosmiczną biomasę. Sprawdźcie co się tam stało, a ja zatankuję okręt.
Deklaracja ta z perspektywy Victora była trochę specjalna. Wedle protokołów wojskowych, jeżeli jednostka natknie się na jakikolwiek skażony kompleks badawczy, ma za zadanie wysadzić go z orbity, zanim niepowołane osoby prz ejmą dane prowadzonych tam eksperymentów. Wyjątkiem od tej reguły były tylko te jednostki, których dowódcy mieli specjalne przyzwolenia.
Eddie jeszcze przed wzięciem czegokolwiek do ust wbił strzykawkę w jedną z żył w ramieniu, pobrał krew i oddał syntetykowi. Dopiero wtedy, z wyraźną ulgą na ustach, wziął większy łyk z piersiówki Victora.
- Lu… W takich przypadkach bombarduje się kompleks… skąd ta zmiana w metodologii? - Corvus uniósł podejrzliwie brew.
- Jesteśmy specjalną jednostką. Jeżeli prowadzono tam prace nad jakimiś artefaktami, priorytetem jest je odzyskać. - odpowiedziała.
- To nawet tego nie wiemy? - zapytał Karasu poddając pod wątpliwość sensowność przedsięwzięcia.
- Nie mogę znaleźć tego miejsca w bazie danych. - przyznała Lu. - W takim wypadku mógł to nawet być sabotaż. Poradzicie sobie.
- Jeszcz powiedz mi jedno moja droga. - Rzekł Victor wstając z krzesła. Z kieszeni wyciągnął kartkę z trzema zapisanymi słowami. Mute, Unmute oraz Detonate.
- Co oznaczają te frazy? - Zapytał patrząc w oczy Louise. W latach swojej służby nauczył się że nawet sekundowe odwrócenie wzroku przy odpowiedzi może oznaczać kłamstwo.
-Hm? - Lu podniosła brew patrząc na pilot. - ”Wycisz”, “mów prywatnie do”, i “zlikwiduj słuchawkę”. - wyciągnęła rękę po przedmiot. - Nie oczekiwałam po tobie, że będziesz grzebał mi w kieszeniach. - przyznała.
- Wypadło ci z kieszeni jak zemdlałaś. - Oznajmił Victor, rzucając pilotem tak by przesunął się po stole prosto do Lu. - Naprawde myślałaś że obmacywałbym nieprzytomną kobietę? Ubliżasz mi. - Żachnął się Victor. Sama wizja tego nie wydawała się taka zła, ale Corvus był dżentelmenem z krwi i kości.
- Masz jakieś informacje bądź przypuszczenia gdzie może znajdować się młoda? - spytał Eddie, wyraźnie zaintrygowany problemami szlachcica. Zgromadzonym mogło się wydawać, że aż zbyt zainteresowany. - Możemy wziąć szybszy statek i podrzucę Cię do niej na kilka chwil - zaproponował niebieskoskóry pilot. Co ciekawe, jego ręka ciągle trzymała amulet. Rekolektor wyraźnie był czymś zaintrygowany.
- Avalon-4 Sektor Perseus. Na planecie ma swój własny ośrodek badawczy. - Odpowiedział Victor niebieskoskóremu. - Czuł bym się lepiej jakbym zobaczył ją całą i zdrową. - Z tymi słowami zawiesił wzrok na Edwardzie.
- Nie będzie jej tam. - wtrąciła się nagle Lu. - Nie wiem gdzie będzie i nie mam upoważnień powiedzieć ci dlaczego. - dodała po tym.
Powieka Corvusa zadrżała.
- Wiesz gdzie ona jest? - były szlachcic wstał z krzesła. - Nie mówimy o jakimś pierdolonym piechurze tylko o mojej jedynej córce. - Skierował te słowa prosto do admirał.
-Nie wiem. - powtórzyła się Lu. - Ale nie masz o co się martwić. - zapewniła.
Inkwizytor usiadł z powrotem na krzesło. - Skoro tak mówisz. Dlaczego miałbym ci nie ufać. -. Powiedział jakoś bez przekonania, ale szybko zmienił temat.
- Daleko jest ta baza? -
- Kilka godzin. Zejdziecie jak będziecie gotowi. Albo mi kac zejdzie.
- Mamy coś jeszcze do obgadania? Chciałbym sprawdzić krew Eddiego. - rzekł Karasu znudzonym tonem. Tajemniczość Lu zaczęła wychodzić mu bokiem.
Kobieta wzruszyła ramionami. - Rób co chcesz.
Karasu nie miał nic więcej do dodania, po prostu wstał z próbką niebieskoskórego i udał się do labolatorium. Ciekawiło go, czy medalion ma jakiś wpływ na organizm Eddiego.
- Kurasu, mam jeszcze parę kwestii do omówienia, wpadnę jak tylko skończysz. - stwierdził niebieskoskóry, nakładając na talerz odpowiednią porcję zdrowego i zbilansowanego posiłku. Wyciągnął również przygotowany przez syntentyka koktajl.
- Nie pytałem wcześniej, ale co dokładnie wydarzyło się na mostku? - spytał.
- Mostku? - spytała Lu.
- Mostku nie mostku, czemu przez ostatnie sporo godzin nie było z tobą kontaktu, a teraz masz kaca większego niż świeżak po pierwszej imprezie w kompanii najemników - burknął, wsadzając do ust kawałek mięsa.
- Ah. Użyłam magii aby wspomóc Karasu podczas waszej ostatniej misji. Tego typu moc muszę potem odchorować. - wyjaśniła.
Eddie wstał od stołu, zostawiając część jeszcze niedojedzonego pocisku. - Podrzucę Ci medalion przed rozpoczęciem następnej misji, muszę jeszcze coś sprawdzić - stwierdził dość stanowczym tonem.
- Co takiego? - spytała zimnym tonem Louise.
- Jakby zależało mi na oszukaniu Cię albo ucieczce z tym medalionem, byłbym już na drugim końcu galaktyki pijąc Abhara-tan z pępka uroczej kurtyzany. Wszystkiemu towarzyszyłaby nieco kiczowa, a jednak nadająca się na wakacje muzyka i ogromne ilości kwasu. - odparł spokojnie. - I to nie takiego, w jakim nurkowaliśmy po ten artefakt.
- Co chcesz sprawdzić? - powtórzyła pytanie Louise.
- Mam pewien pomysł odnośnie efektów ubocznych. - stwierdził.
Gdy próbował wyjść z pomieszczenia, dwa roboty stanęły na jego drodze.
- Wyjaśnij mi swoją teorię i cel badań. - poprosiła. - Jeżeli uznam je za wartościowe, pozwolę ci je przeprowadzić w bloku więziennym pod nadzorem Victora. Jak chcesz mnie przekonać do ryzykowania jakiejś magicznej plagi, będziesz musiał się postarać. - Louise miała dość zimny wyraz twarzy. - Jeżeli to nie jest oczywiste, w tej załodze jesteś baterią od skoków nadprzestrzennych. - sprostowała.
- W galaktyce już panuje plaga - poprawił swoją przełożoną.
Po krótkiej ciszy Lu machnęła łyżką. - Rozwiń myśl.
- Wydaje mi się, że medalion może czerpać swoją siłę z żywota innych osób - stwierdził, pomijając większość szczegółów odnośnie rozmowy z Zacharym jak i samego treningu. - Jeden z moich informatorów wspomniał o osobach, z których bez powodu uchodzi prawie cały żywot. Ilość ofiar była dużo większa gdy piratka znajdowała sie w zabijającym ją bezustannie kwasie - wytłumaczył.
- I dlaczego sądzisz, że powinieneś to ‘wytestować’? - spytała Louise. - Masz ochotę na łatwy masowy mord? - podniosła brew.
- Nie, ale jeśli Kurasu przeprowadzi na mnie badania przed i zaraz po wykorzystaniu medalionu, będziemy mieć niemalże konkretną odpowiedź. - dodał.
- I prawdopodobnie ktoś umrze bez dobrego powodu. - uzupełniła Louise. - Ryzykujesz czyjeś morderstwo aby zaspokoić odrobinę niepotrzebnej ciekawości. Ta wiedza nie przyda się do niczego ani mnie, ani tobie. Odłóż medalion. - poprosiła ponownie.
Victor w końcu postanowił sobie nałożyć trochę papki i kawałek mięsa. Zanim jednak wziął kęsa posiłku ponaglił prośbę przełożonej.
- Eddie… -
-Ehh… jasne - stwierdził, rzucając medalionem w stronę Lu. Było to nie tyle wyrazem frustracji czy złości skierowanej na dowodzącą, co raczej niepewnością co do własnej sytuacji. Widać było, że rekolektor nie ma zbyt dobrego zdania o niedoszłej admirał floty, dużo lepiej czuł się wykonując polecenia Corvusa. Może dlatego, że łatwiej było mu go zrozumieć?
Przez kilka chwil niebieskoskóremu zależało, by zawieźć ten artefakt do Anne i zobaczyć jak jej ciało zareaguje na tego typu lekarstwo. Cóż, najwidoczniej będzie musiał wykorzystać Kurasu do stworzenia innej metody odwrócenia tej sytuacji.
W końcu wyszedł z pomieszczenia, odtrącając roboty na bok.
Louise odchyliła się na krześle z głośnym wydechem. - [i]Abra-ka Fuck[pierdol] You[się]. - Słysząc te obce słowa, Corvus odczuł pewną zaćmę przez krótkę chwilę. Zrozumiał je i nagle przypomniał sobie znaczenie wielu innych: battle, war, murder, rush, kill...cała sterta agresywnych i wojowniczych sformułowań przeszła mu przez myśli, choć nie pamiętał, aby spotkał się z tym tajemniczym językiem kiedykolwiek wcześniej.
- Dlatego nie mam dzieci. - zażartowała, czy też wyznała Lu szturchając palcem robota. Maszyna z skrzynią podeszła do stołu i schowała medalion do pojemnika, po czym opuściła pokój.
Na jej słowa wyobraził sobie ripostę Eddiego w stylu “A nie że cię nikt puknąć nie chciał?”. Mimowolnie się uśmiechnął, po czym nadal przeżuwając posiłek skontaktował sie z Albertem.
- Albert przygotuj H.E.S. potem zostaw koło niego butelkę whisky. Jak już wyrusze sprawdź w dostępnych bazach danych osoby czy wydarzenia związane z frazami: Hideki, March, Sych. - zakończył wydawać polecenia. Postanowił w spokoju dokończyć posiłek przed desantem.
Słysząc to Lu uśmiechnęła się, jednak nic nie powiedziała. Niechętnie skończyła swoją paćkę i zostawiła Victora samego sobie, który jeszcze odprowadził ją wzrokiem zawieszając oczy tam gdzie każdy dżentelmen podczas puszczania kobiet przodem.




292015204SY
Laboratorium
Karasu znajdował się w swojej bezpiecznej przystani. Nie musiał przejmować się Lu oraz jej kaprysami, a do tego pokrętnych tłumaczeń na temat misji. Ciekawił go medalion, a konkretnie sposób jego działania. Umieścił próbkę Eddiego w chłodziarce, ale wcześniej pobrał maleńki fragment krwi. Na szklanej płytce umieścił swoją szkarłatną zdobycz i dał ją pod mikroskop. Nie zobaczył nic dziwnego - krew jak krew. Czerwona, ma osocze, czerwone i białe krwinki, płytki krwi. Ot, standardowo. Problem w tym, że nazbyt standardowo. Stężenie białych krwinek było za niskie w stosunku do tego, co Eddie posiadał. Wychodziło zatem na to, że niebieskoskóry był poważnie chory. Z taką ilością leukocytów jego organizm byłby zupełnie niewydolny. Leukopenia wbrew pozorom jest niebezpieczna nawet dla jego rasy.

Medyk miał jednak ciężki orzech do zgryzienia. Eddie nie miał żadnych owrzodzeń, czy aft - podczas jedzenia narzekałby na nie. Nie zauważył również żadnych ropnych zmian na skórze, powiększonych węzłów chłonnych, czy zapalenia płuc. Towarzysz nie skarżył się nawet na nudności. Coś było nie w porządku. Czyżby medalion miał aż taki wpływ na ciało nosiciela? Niedobór białych krwinek jest śmiertelny, zwłaszcza dla tak aktywnej osoby jak Eddie, dlatego już dawno powinny pojawić się jakiekolwiek objawy.

Karasu dla pewności sprawdził w bazie skład krwi najemnika, którą pobrał podczas poprzedniego badania. Chciał się upewnić, czy rzeczywiście dobrze zapamiętał wyraźną różnicę między życiodajnym płynem u ludzi, a u rasy towarzysza. Zaskoczyło go to, co zobaczył. Okazało się bowiem, że aktualna próbka krwi Eddiego jest zupełnie inna od tego, co miał w systemie. Nie było mowy o żadnym błędzie w komputerze. Opcji jednak nie brakowało. Albo niebieskoskóry przekazał mu krew kogoś innego (mógł podmienić ampułkę) albo rzeczywiście krew w jego organizmie nie należy do niego. Medyk nie przypominał sobie jednak żadnej transfuzji w ciągu ostatnich dwóch dni, czy nawet tygodni.

Wątpił, czy medalion który miał leczyć nosiciela modyfikował jego krew w sposób negatywny. Karasu dla pewności przygotował zastrzyk odpornościowy, zawierający selen, cynk, witaminę A, C oraz te z grupy B. Do tego dodał żelaza oraz nieco magnezu. Taki preparat powinien przeciwdziałać ewentualnej leukopenii, jeśli Eddie rzeczywiście by na nią cierpiał. W innym przypadku wzmocni jedynie jego odporność. Zabrał ze sobą przygotowany specyfik, zabezpieczył wszystko w laboratorium i poszedł poszukać najemnika oraz Victora. Sądził bowiem, że tą rozmowę wypadałoby odbyć z drużyną. Lu z kolei niekoniecznie była potrzeba.
Za drzwiami laboratorium czekał na niego obiekt właśnie skończonych badań. Czarny bezrękawnik ustąpił miejsca ciemnozielonej, pokrywającej cały tors bluzie termoaktywnej. Na skroni Eddiego było widać kilka kropel cieczy – albo właśnie wziął prysznic, albo skończył trening.
- Czego się dowiedziałeś? - spytał.
- Ty to masz wyczucie czasu, właśnie Ciebie szukałem. Eddie, nie znasz przypadkiem strefy bez wszędobylskiego nosa Lu? Obawiam się, że okręt jest naszpikowany podsłuchami, a chciałbym przedyskutować coś z Tobą i Victorem przy okazji. - rzekł medyk to towarzysza.
- Myślę że najbezpieczniejsze będzie wnętrze statku któregoś z nas, przeważnie konstrukcja uniemożliwia bezstresowe podsłuchiwanie - stwierdził, wspominając wiele misji, w których ta właściwość poszczególnych jednostek okazała się aż nadto uciążliwa.
- Nie wiem czy mój się nada, nie znam się na tym, więc nie gwarantuję bezpieczeństwa rozmowy. Jak Opus wróci poproszę go o pomoc w sprawdzeniu maszyny na obecność urządzeń trzecich…-wymamrotał Karasu.
- Z czterech dokujących tu statków, nie będących w oficjalnej flocie cesarstwa, zapewne najlepszy okaże się mój Mother Trader. - stwierdził, ruszając w stronę hangaru. – Domyślam się, że wolisz o wszystkim powiedzieć dopiero tam? - spytał.
- Zdecydowanie tak, a do tego przydałby się Victor, o ile ufasz mu na tyle. Przy okazji wstrzyknij sobie to - Karasu podał Eddiemu strzykawkę z serum - To preparat wzmacniający odporność organizmu. Może, ale nie musi Ci się przydać. O szczegółach pogadamy u Ciebie. - rzekł medyk.
Niebieskoskóry wbił kolejną tego dnia strzykawkę w ramię. Tym razem jego krwiobieg został zasilony dziwną substancją. - Victor… jeśli coś stawia cesarstwo w złej pozycji, to lepiej przekazać mu to w nieco inny sposób - stwierdził, rozkładając ręce na boki. - Niestety jego światopogląd nie jest tak otwarty na nowości. – dodał.
Rozumiem, zatem przekażesz mu to, co uznasz za stosowne. - zakończył rozmowę syntetyk.
 

Ostatnio edytowane przez Fiath : 09-07-2018 o 17:13.
Fiath jest offline