Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2018, 11:11   #21
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Karl zaczął szybko uwijać się z przygotowaniami- miał w końcu pseudonim „Rączka” i nie ulegało wątpliwości- był prawdziwym specem. Korzystając z dostępnego szmelcu, uczynił coś przydatnego. Najpierw zabrał się za drona. Przymocował do niego mały, szybkostrzelny karabinek z zlecenia, którego klient nie odebrał. Potem zdecydował się na stworzenie bomb rurowych. Troszkę prochu, łożyska, gwoździe oraz zapalnik. Ja-Son bacznie się temu przyglądał, starając wierzyć się w sprawność rąk kompana. Po około dwóch godzinach dron wznosił się, sterowany przez przyboczny komputer Sugarta. Wyszli na zewnątrz patrząc na zabawka za sprawą czterech wyważonych dysz lata jak mały ptak z zabójczym dziobem oraz gotowymi do zrzutu bombami.

Następnym krokiem było wytworzenie trzech zabójczych „samochodzików”. Rączka miał akurat takie pojazdy, kiedy jakiś dzieciak przyniósł je do warsztatu a później okazało się, że nie ma kredytów. W wychowaniu trzeba było być konsekwentnym, pomyślał wtedy półżartem Karl, ciesząc się iż został mu taki sprzęt.

Do pierwszej zabawki przymontował bombę rurową, to było akurat proste bo miał je już gotowe. Z drugim było nieco trudniej. Karl udał się do sklepu chemicznego położonego dwie ulice dalej, by zakupić proste chemikalia z których to zrobił stężony gaz mogący wypalić płuca. Ja-Son widział talent z jakim Sugart radzi sobie z wynalazkami, ale i tak na ten czas przeszedł się po okolicy. Podmurze zachwycało swoimi kamienicami i nie groziło nagłym uduszeniem lub nieproszoną reakcją łańcuchową.

Trzecie autko, było już prawdziwą łatwizną. Karl skrócił lufę strzelby zabraną od ciężko rannego (pewnie już martwego) właściciela vana i przymocował do zabawki. Następnie zrobił automatyczny mechanizm naciskający za spust i po pięciu godzinach odsapnął zadowolony z siebie.

***


Po skończonych przygotowaniach dwójka najemników wskoczyła na nadziemny motocykl Ja-Sona i skierowała się do starego portu, który mieścił się trochę za miastem. Ruch w głównych arteriach metropolii był wyjątkowo tłoczny, więc musieli nieco spowolnić. Auta trąbiły i kotłowały się wśród ulic, często będących tylko ubitą ziemią. Setki ludzi śpieszyło się lub podpierało ściany obserwując całe to żywotne zamieszanie. To była niezwykła cecha Rooster City- w niektórych miejscach nie dało się zobaczyć żywej duszy, ale jeśli znalazło się w jakimś punkcie ożywienia zewsząd otaczały Cię pojazdy i ludzka masa.

Ja-Son w końcu wyrwał się z korków, więc przyśpieszył do takiej prędkości, iż Sugart musiał złapać się drugiego mężczyzny, by nie spaść z śmigacza. Można było powiedzieć, że teraz Ja-Son narobił strachu Karlowi (choć oczywiście żaden z nich nie przyznawał się do tego ulotnego niepokoju).

Kiedy wjechali na obrzeża miasta ich oczom ukazała się majestatyczna panorama w ciemno-pomarańczowej palecie. Motor zostawiał za nimi wielką smugę pyłu a silnik przechodził na wysokie obroty z charakterystycznym szumem grawi-pulsatorów oraz dysz napędowych dających z siebie wszystko.

Po około godzinie od wyjazdu z warsztatu trafili w końcu do portu. Jak na takie miejsce przystało ziemia była wyrównana oraz płaska, przyodziana w betonowe płyty, spękane przez dwieście lat nieużytku. Zgodnie z planem Tamrena widzieli stary wrak frachtowca oraz budkę celniczą, która okazała się (czego nie powiedział fixer) również wieżą kontrolną.

Najpierw udali się do budynku. Stał otwarty na oścież. Na podłodze leżały odłamki szkła oraz resztki farby i wszelkiego innego śmiecia. Budynek, nie licząc wieży na której ledwo trzymały się czujniki oraz radary miał trzy piętra. Nie było w nim żywej duszy, zobaczyli jedynie dwa koty świecące oczami w półmroku wnętrza. Ja-Son zastanawiał się czy udać się na najwyższe piętro czy też wejść na wieżę z której miał również dobry widok.

Następnie ruszyli do oddalonego nieco dalej wraku statku kosmicznego. Była to handlowa fregata w większej części rozkradziona, niemniej zachowująca część szkieletu oraz zapewniająca dobrą kryjówkę- zarówno przed ostrzałem jak i niepożądanym spojrzeniem. Karl zastanowił się czy nie zostawić już samochodzików, nie wiedział jednak zbytnio jak je ukryć. Po krótkiej chwili ku radosnemu zdziwieniu zobaczył sieć kanalików odpływowych z których część nie posiadała metalowej osłony. Drobne pojazdy mogły się w nich schować a potem wyjechać siejąc śmierć i zniszczenie.

Najemnicy musieli podjąć decyzję co do ostatecznego planu a potem zostawało wrócić do warsztatu i poczekać do przechwytu. Niemniej byli całkiem dobrze przygotowani, więc szanse zgonu malały a możliwość zarobienie dwudziestu tysięcy rosła.

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 03-06-2018 o 11:31.
Pinn jest offline