Pewien wyrzutek gdzieś przez przypadek,
Wsadził był lilię w tygrysa zadek,
Bowiem tak chodził nabzdryngolony,
Z zadkiem tygrysa mylił wazony.
Oddech po bimbrze, rzecz wszak to znana,
Znacznie ostrzejszy jest niż katana.
Czując coś w zadku, tygrys wyskoczył
Lecz zapach ów mu się napatoczył.
Tak go trzasnęły te aromaty,
Że uciekł, gdzie go poniosły łapy.
Nocą zaś, kiedy kładł się do łóżka
Cieszył się, że to kwiaty, nie gruszka. |