Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2018, 16:41   #260
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Eberhard jechał do Broka w milczeniu. Miał jeszcze przed sobą reprymendę dla żołnierzy księcia Płocka. Ta była jednak mało istotna. Czerwony widział, że gdyby żołnierze byli przykładni i gorliwi. Teraz mieliby trwały uszczerbek na zdrowiu lub byliby martwi. W konfrontacji z Lupinem nie mieliby szans. Z takimi walczyli jedynie skutecznie ludzie pokroju Waltera. Musiał jednak zaprowadzić porządek.

W drodze przemówił do dwóch żołnierzy którzy towarzyszyli ich wyprawie.
- Jak książe każe pijaństwo i zaniedbywanie obowiązków? - Eberhard zwrócił się do obu żołnierzy Księcia podlegających jak cała wyprawa jego rozkazom.
Laskowski spojrzał na Mistrza, jakby ten nagle spadł z nieba.
- No jak książe każe pić, to pijem. A jak zaniedbywać, to zaniedbywamy, nie? - spojrzał na Targowickiego szukając poparcia. Ten w milczeniu pokiwał głową, po czym dodał:
- Co książe każe, no to robimy. Taka rola nasza.
- Książę oddał was pod moje rozkazy i mój osąd. - powiedział Inkizytor do obu
- Schlałeś się wczoraj i nie tylko wczoraj Laskowski. Jestem człekiem rozsądnym więc nie ukaże cię od razu. W Płocku czeka cię pręgierz. Daruję ci go jeśli się opamiętasz. Jeśli jednak się schlasz jeszcze raz dołączymy do tego batożenie. - powiedział z powagą i bynajmniej nie żartował.
- Służycie teraz nie tylko panu tej ziemi doczesnej. Służycie Inkwizycji a więc i Bogu. Nie przynieście mu wstydu. Jeśli spiszecie się w tej służbie nagroda was nie minie. Dołoże wam do żołdu drugie tyle co macie teraz. Więc jak widzicie nasza współpraca może się ułożyć bardzo dobrze albo bardzo źle. Wybór jest oczywiście wasz.
Laskowski podrapał się po brodzie i po chwili powiedział:
- Dobrze mistrzu.
Na cokolwiek miała być to odpowiedź nic już nie dodał.
- Dla waszej wiadomości. Ktoś po dachu się zakradł do nas w nocy. Dzięki naszej czujności - naszej było uprzejmością to Eberhard odkrył intruza dzięki otwartemu oknu i czujności - udało się go spłoszyć nim narobił szkód. Proszę was jednak o czujność.
Laskowski potarł potężnego siniaka na czole i wyraźnie się zmieszał. Eberhard nie odezwał się już więcej przez całą drogę.

Zebrał myśli by podsumować ostatnie wydarzenia. Na szczycie jego listy zmartwień byli Witold i Klara. Miał ich za dwójkę młodych niesfornych ludzi. Nie uznających autorytetów z typową postawą młodych - my wiemy lepiej. Przypomniał sobie jak sam był młody, jak jego nauczyciel tłumaczył mu zawiłości czytania myśli. I jak Eberhard dla żartów wyobrażał sobie nagą kobietę. By tylko zobaczyć rumieniec na twarzy mentora. Dostał wtedy naganę i karę. Zresztą srogą w jego otoczeniu nie wybaczano łatwo żadnych przewinień. Pokazano mu gdzie jego miejsce w szeregu. Dostał karę za żart i za romans. Bo gdzie niby widział nagą kobietę?

Im dalej człowiek brnął w tajemnicach czy kłamstwach tym bardziej nogi mu się plątały. Gdyby nie to, że Eberhard wiedział o zabitych ludziach w okolicy. Gdyby nie list Waltera i mrok na tych ziemiach. Klara i Witold odebraliby lekcję życia. Surową jak i on odbierał. Potrzebował ich jednak jak i jedności działań Inkwizycji.

Tylko jak to osiągnąć? Zaczęło się od próby zbadania Witolda. Młodzi się obrazili. Czy oni naprawdę myśleli, że osoba o jego zdolnościach i stanowisku nie wyczuje, że coś jest nie tak? Wcześniej czy później musiało to nastąpić. Nastąpiło wcześniej... Pytanie tylko czy byli dziećmi które obraziły się za przyłapanie ich na psocie? Czy przestępcami złapanymi na gorącym uczynku i idącymi w zaparte. Nie zdobył ich zaufania bo złapał ich na ciężkich występkach.

Witold miał kontakt z istotą zakazaną przez kościół. Eberhard nie do końca wiedział jak to uszeregować. Wyczuwał w nim nadnaturalność. Czy to z powodu, że zamieszkiwał go nieznany byt? Czy może był tym bytem i udawał człowieka? Najważniejszym pytaniem jednak było jaka jest natura owego bytu? Bo to, że ktoś nazywał się aniołem nie oznaczało, że nim jest.

Próbował to sprawdzić. Za pierwszym razem ktoś go odrzucił, za drugim lekko uderzył. Eberhard wiedział, że ludzki umysł nie zrozumie torów myślenia innych bytów. W jego kategoriach rozumowania było to jednak podejrzane. Skryto przed nim prawdę, ba nawet nie nawiązano rozmowy. Odepchnięcie i uderzenie. Tyle otrzymał. Sam Witold o ile był Witoldem nie wykonał również bezpośredniego rozkazu. Niesubordynacja - poważna przewina. Miał sprawdzić czy Klarze nic nie jest i ruszyć w pościg za intruzem razem z Huginem. Wolał.... zostać na noc w pokoju z Klarą.

Eberhard przecierał oczy ze zdumienia. Poszedł tym tropem. Wytknął to młodym. Miłość nie może im zasłaniać służby Bogu. Liczył, że przeproszą skruszą się mając tyle na sumieniu. Otrzymał... rozczarowanie i butę. Żadnej chęci poprawy. Czerwony nie wiedział czy miłość Klary i Witolda to miłość brata i siostry czy kobiety mężczyzny?

Obstawiał to pierwsze gdy wypowiedział słowa "miłość to najważniejszy z darów Pana. Nie może wam jednak przysłaniać służby na rzecz Boga i waszych obowiązków." Zdanie niewinne wywołało gwałtowną rekcję. Klara odpowiedziała, że "stawia bezpieczeństwo własnych przyjaciół ponad pogoń za widmem" na wspomnienie o jakiejś miłości po prostu się oburzyła. Witold zaś rwał się do walki w obronie czci i honoru niewiasty. Klara musiała go uspokajać?!

Eberhard zawsze miał dystans do zdarzeń. Teraz pomyślał, że to Boska próba jego cierpliwości i zdolności wychowawczych. Nie było mu jednak do śmiechu. Podjął kolejną próbę. Wytrwałość to w końcu dar pański. Spytał Klarę o nocnego gościa. Gdy rozmawiali wiedział już, że to Wilkołak. Widział go i Hugina. Wilkołak uciekł... Ciekawe co by było gdyby zaatakował Hugina? Co by było gdyby go zabił? Witold natomiast siedziałby sobie w tym czasie w pokoju z Klarą.

Wilkołak był w czasie nocnej wizyty pokoju na tyle długo, że musiał wykonać jakiś ruch. Wszedł tam zamierzenie, więc pewnie wiedział do kogo idzie. Nie zabił bezbronnej Klary. Więc zostawił wiadomość lub się znali. Zapytał o to wprost. Co powiedział nieznajomy? O czym rozmawiali? Usłyszał a jakże kolejne kłamstwa. "Nie rozmawiała z istotą, wystraszyła się, a potem przyszedł Witold". Ot tylko tyle powiedziała siostra Klara.

Miała go za skończonego idiotę? Śmiała mu się w twarz?

Może jednak miał coś z głową. Skręcił bowiem do Broku gdzie Witold miał rodzinę. Nie odesłał ich na dwór Księcia, nie zawlókł za uszy na konklawe w Płocku. Nie wysłał listów do ich przełożonych. Pojechał pomagać ich bliskim. Tak jak na Chrześcijanina przystało.
 
Icarius jest offline