Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2018, 17:55   #295
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Bullit wrócił na statek deczka niezadowolony i bardzo niedoinformowany. Nie był pewien czy podobało mu się to co działo na tej stacji. Wyglądało wszak, że zamiast rady kapitanów, rządził tutaj tylko jeden z nich. Co nie wróżyło dobrze temu miejscu. Ale w sumie nie był to też ich problem. Mieli się stąd zwinąć, jak tylko załatwią swoje interesy.
Doc wrócił na statek także bardzo poobijany. I dlatego od razu udał się pod prysznic.
Gdy zaś z niego wyszedł przywitany został wesołym uśmiechem popartym radośnie machającym ogonem. Darakanka siedziała swoim zwyczajem na łóżku i wbijała pełne oczekiwania spojrzenie w doktorka.
- Zrobiłeś zakupy? - zapytała, odczekawszy dokładnie sekundę. Zaraz jednak zmarszczyła czoło, przyglądając się mężczyźnie nieco dokładniej.
- Co ci się stało? - rzuciłą kolejne pytanie, tym razem wypowiedziane wolniej i ze sporą dozą niepokoju w głosie.
- Zrobiłem zakupy i.. trochę się poobijałem.- rzekł zerkając to na dziewczynę to na swoje sińce.- Nie boli to za bardzo… nie martw się.
- Jesteś pewien? wyglądasz jakbyś potrzebował pełnej diagnostyki i takiego samego serwisu - wyraziła swoje powątpiewanie w prawdziwość jego słów. - Następnym razem to może ty zostań na statku, co? - zaproponowała, zwlekając swój tyłek z łóżka by nieco dokładniej przyjrzeć się efektom tego obijania. I niby miała się nie martwić, jasne…
- Masz na siebie uważać! - wytknęła mu też zaraz, nie dając dojść do słowa i dźgając palcem w pierś. - Jeżeli myślisz że zostawisz mnie tu samą z tym wszystkim to sobie to wybij z głowy, jestem na to zbyt nieodpowiedzialna. Chcę czekoladę - zakończyła tyradę kompletną zmianą tematu chociaż bez wątpienia nadal była zarówno zaniepokojona stanem doktorka jak i widocznie zła.
- Ale ja jestem duży i ciężki. Jak klocek… to prawie mnie nie boli.- rzekł dumnie Doc ignorując igiełki bólu, gdy trafiała palcem w siniaki.Pogłaskał dziewczynę po głowie pytając.-Chcesz mnie zbadać? Zabawić się w lekarkę?
Westchnął ciężko.-Dobrze… przekonasz się jaki ze mnie masywny klocek. Ale wpierw czekolada? W kubku, czy w tabliczkach?
- No ktoś powinien sprawdzić te siniaki - wyjaśniła, tym razem zamiast w nie dźgać, delikatnie przesuwając po nich palcami. - To wydaje mi się oczywiste. Przynajmniej jeżeli chodzi o sprzęt. Jak wychodzi cały z tarapatów to go trzeba później sprawdzić żeby nie wychodziły takie atrakcje jak problemy z reaktorem - dodała.
- A czekoladę to dowolnie. Byle coś słodkiego było. Zapotrzebowanie na energię wzrosło dość znacznie ostatnio i pewnie tak zostanie przez jakiś czas. Mam nadzieję że kupiłeś jej więcej. - Nadzieja ta wyraźnie była widoczna w spojrzeniu, które Vis rzuciła doktorkowi.
- Kupiłem… a po sprawdzeniu, zamierzasz zrobić jazdę testową?- zapytał żartobliwie Doc i objął dziewczynę w pasie tuląc do siebie. -Najpierw kuchnia, czy najpierw ambulatorium?
- Hmm… - Vis oczywiście najchętniej zadbałaby o własne potrzeby jednak stan doktorka dość skutecznie mieszał jej w tych planach. - Ambulatorium - zdecydowała, tym bardziej że sama też miała interes w tym by odwiedzić królestwo Doc’a. Domysły domysłami jednak konkretne dane nie miały sobie równych.
- Będę potrzebowała przeprowadzić także diagnostykę własnego systemu - wyjaśniła swoją decyzję. - Zmiany które ostatnio nastąpiły nakazują przypuszczać, że może w grę wchodzić kwestia kopii organizmów, jednak przydałyby się konkretne dane odnośnie stopnia zaawansowania. Niestety, ta dziedzina życia nie była dla mnie szczególnie interesująca gdy jeszcze mieszkałam z rodzicami, a teraz… - Darakanka wzruszyła ramionami. - Będzie chyba trzeba jakoś improwizować.

Doca jakby walnięto obuchem. Zdecydowanie nie spodziewał się zostać ojcem… to znaczy potencjalnym ojcem.Nie czuł się stworzony do rodzicielstwa, a i Vis raczej nie była idealnym materiałem na matkę.
-Jesteś.. znaczy.. możesz być w ciąży? Jak?- Bullit wszak uważał, że ich organizmy są pod tym względem niekompatybilne.
- Noo… to chyba sam powinieneś wiedzieć najlepiej - Vis posłałą mu zdziwione spojrzenie. - Jesteś lekarzem. No i tak, wszystko na to wskazuje. Objawy są wczesne ale to akurat chyba normalne, z tego co kojarzę. Co do reszty to nie mam za bardzo pojęcia ile powinno trwać. O ile, oczywiście, nie są to po prostu objawy zmiany trybu życia czy coś takiego. Dlatego niezbędna jest diagnostyka, by określić dokładnie o co chodzi i dopiero wtedy podjąć odpowiednie działania.
- Jesteś zły? - zaniepokoiła się trochę reakcją doktorka. W sumie to chyba o takich sprawach zwykle dyskutowało się wcześniej ale też Vis nie myślała o tego typu rozmowach zanim nie okazało się to konieczne. Nie była pewna czy przypadkiem taki problem nie okaże się dla Doc’a nieco zbyt… Cóż, problematyczny.
- Zły? Nie… oczywiście, że nie. Zaskoczony.- objął nagle Vis i przytulił zaborczo Darakanę do siebie. Głaskał ją po głowie… i po pupie, bo mimo wszystko nie mógł odmówić sobie tej przyjemności.
- To dobrze - ucieszyła się. Z zaskoczeniem szło sobie poradzić, złość z kolei była nieco trudniejsza, a Vis nie do końca była pewna czy by jej się udało z takową poradzić. Szczególnie w połączeniu z kwestią, której dotyczyła. Skoro jednak jej nie było to po co sobie nią głowę zawracać.
- To co? Idziemy się zbadać, a później jeść? - skierowała uwagę doktorka z powrotem na kwestię, która zajmowała jej myśli i to w sumie od jakiegoś już czasu, co było dość uciążliwe i nietypowe dla niej. No, chyba że chodziło o sprzęt do naprawy, to jednak była nieco inna kwestia.
-Ja już mam mój smakołyk.- zażartował Dave znacząco masując pośladek dziewczyny dłonią.- Wpadłaś w moją pułapkę, skonsumuję ciebie.
Nie jesteś czasem zbyt poobijany? - zapytała ze śmiechem. Zdecydowanie pasowałoby najpierw sprawdzić stan doktorka, jednak tak na pierwszy rzut oka i sądząc po zachowaniu chyba wszystko było z nim w porządku.
- To tylko powierzchowne “rany”…- cmoknął czule Vis w czoło i nadal obejmując ruszył z nią do ambulatorium.-Muszę przyznać że nie wiem nic o ciąży waszej rasy… i w ogóle o wychowaniu dzieci.
- Zaraz się o tym przekonamy - odpowiedziała nie do końca przekonana co do prawdziwości jego słów, Vis. - Co zaś do dzieci… One po prostu się zwykle pojawiały i tyle. Jestem pewna że kiedyś coś o tym mówiono ale nie było to na tyle istotne żeby zostało w pamięci - wzruszyłą ramionami. - Będzie się trzeba nauczyć na własnym przykładzie i tyle. Przecież to nie jest chyba takie straszne, co nie?
- Ludzkie dzieci są takie… zajmujące sobą rodziców. - postarał się wyjaśnić sprawę Bullit.-A ty… jeśli jesteś w ciąży, to urodzisz hybrydę właśnie. Ani Darakana, ani człowieka.
Pogłaskał ją po głowie.- Ale pewnie wda się w ciebie ten bobas i będzie uroczy… jak ty.
Po czym wskazał stół. -Połóż się na nim, zrobię szybki skan i pomiary. Zobaczymy co wyjdzie w odczycie.
- Czy to czasem nie ja miałam najpierw sprawdzić twój stan? - zapytała, jednak grzecznie spełniłą jego polecenie. - No to w takim razie wyjdzie ulepszona wersja. To zdecydowanie nie jest złe, prawda? No chyba że będzie miało taką roztrzepaną głowę jak ja, to może nie być tak do końca dobre. Czy można się upewnić w jakiś sposób by nie miało? Podmienić któraś część? - zapytała z nadzieją, chociaż niewielką. Wątpiłą by takie coś dało się zrobić, a już na pewno nie na pokładzie Feniksa.

I otrzymała delikatnego prztyczka w nos.
- Twoje roztrzepanie jest urocze. I nie powinnaś tego traktować jako wady. Ani u siebie. Ani u dziecka.- mruknał czule Doc i dla odmiany cmoknął delikatnie czubek nosa dziewczyny.- No… Pamiętaj Vis. Jesteś idealna taka jaka jesteś.
Zdecydowanie miała trochę więcej niż dużo wątpliwości co do prawdziwości jego słów. Wcale, ale to wcale nie miała wrażenia że jest idealna. Zdecydowanie dałoby się poprawić to i owo i dorzucić kilka dodatków.
- Postaram się oszczędzić dziecko - oświadczyła, obdarzając doktorka promiennym uśmiechem. - Zresztą, pewnie i tak odziedziczy rozum po tobie i zostanie genialnym lekarzem. Albo piratem. Albo… Hmm… Kimś tam - przyszłość nienarodzonego organizmu jakoś tak wydawała jej się w tej chwili zbyt daleka by określać ją w jakiś konkretniejszy sposób.
- Mam wrażenie, że będę musiał cię kiedyś w końcu uwięzić ze sobą w łóżku i zająć ci myśli pieszczotami tak długo… że zapomnimy o całym świecie poza łóżkiem.- zażartował Dave uruchamiając ramię skanera, które przesunęło się po całej jego długości badając ciało Darakanki.
Doc spojrzał na odczyt i…nieco zbladł. Potem się uśmiechnął. Potem podrapał po czole.
- Masz… dzidziusia...Vis. -rzekł w końcu powoli i westchnął głośno. Zerknął na dziewczynę i uśmiechnął się jakby chciał ją pocieszyć… a może siebie?
Darakanka z kolei odetchnęła z ulgą. W końcu tkwiła w niepewności już jakiś czas i całkiem dobrze było usłyszeć konkretną diagnozę. Teraz można było odpowiednio się przygotować.
- Trzeba będzie skonstruować niańkę - stwierdziła, zaczynając już planować takowego robota czyli wracając w rejonu na których się znała. - Duże to jest? No i co? Dziewczynka? Chłopiec? Ma już ogon? - następnie zarzuciła doktorka lawiną pytań.
- Na razie jest za małe, by można było rozpoznać płeć. Trzeba poczekać, aż nieco podrośnie. U nas… ludzi... dziecko to poważna sprawa. Ważna. Dla rodziców. Mamka to może być tylko pomoc przy wychowaniu.- wyjaśnił z ciepłym uśmiechem Doc głaszcząc Vis po głowie.
- Możemy potrzebować całkiem sporo tej pomocy - doszła do szybkiego wniosku, bo jakoś nie mogła wyobrazić sobie siebie zajmującej się małą kopią. Może gdyby to był mechanizm na którym by się znała to jeszcze, ale…
- U nas chyba też ważna. W każdym razie nie mamy jakoś szczególnie dużej populacji więc… Nie wiem, ale wydaje mi się że takie kopie są ważne chyba dla każdej rasy. Dla mnie też, to nie tak że to coś nie jest ważne ale to po prostu takie… dalekie od tego na czym się znam, że… - Pogłaskała się po brzuchu, tracąc nieco ze swojego humoru. - Myślisz że kapitan będzie zła? - skierowała swoje myśli ku kolejnemu problemowi który mógł się napatoczyć.
- Nie wiem… ale z pewnością będziemy musieli bardziej na ciebie uważać.- Doc nachylił się i pocałował usta dziewczyny.-A co do dzidzi… to się nie martw. Poradzisz sobie z tym nowym życiem. Masz to we krwi, jak każda młoda matka.

Vis wcale nie sprawiała wrażenia przekonanej i nie była, no ale dopóki się ta mała kopia nie pojawi to i tak można było tylko zgadywać czy sobie poradzi czy nie. Zdecydowanie jednak należało się do tego przygotować. Najlepiej budując całą armię pomagaczy.
- Chyba nie będę miała wyjścia - uśmiechnęła się lekko po czym wyciągnęła dłoń by pogładzić doktorka po ramieniu. - Teraz chyba twoja kolej na badanie, co nie? No bo… czekolada - przypomniała mu, poszerzając swój uśmiech i to w znacznym stopniu.
- Nie będziesz sama. Zrobiłem ci dzidzię, więc nie zostawię cię teraz na pastwę losu. Zresztą…- uśmiechnął się zamieniając się miejscami z dziewczyną. Zresztą i tak obiecał, że się nią będzie opiekował… w pewnym sensie.
-Będę musiał się pilnować, żeby nie zrobić ci kolejnej.- mruknął do siebie, gdy Vis ustawiała nowe skanowanie.-No chyba że zechcesz mieć małą gromadkę wokół siebie.
- Gromadkę? Nie - pokręciła stanowczo głową. - Zresztą to chyba nie będzie możliwe… No w każdym razie nie widziałam rodzin z gromadkami dzieci więc… No i chyba są jakieś sposoby żeby to w razie czego kontrolować? No bo… - posłała doktorkowi psotny uśmieszek. - Szkoda by było gdyby nagle trzeba było się ograniczać. Jakoś nie wydaje mi się by kontrolowanie kiedykolwiek miało stać się czymś w czym byłabym dobra. To do mnie zwyczajnie nie pasuje - wyjaśniła, obserwując wyniki skanu, chociaż głównie po to by sprawdzić czy nic nie wyświetla się na zrozumiały, czerwony kolor świadczący o problemie bo konkretne dane które skaner z siebie wypluwał pozostawić trzeba było doktorkowi, który z pewnością był bardziej kompetentną osobą by je odczytać.
- Są sposoby… leki blokujące płodność. Ale ich nie zażywałem w ogóle. Nie sądziłem, że będę potrzebował.- przyznał skruszony Bullit wpatrzony w biust i pośladki Darakanki, gdy ta nachylała się nad monitorem z wynikami.
Skaner zamigotał na czerwono tylko w jednym miejscu, na który to widok Vis zamiast się zaniepokoić tylko odwróciła twarz do doktorka szczerząc się wesoło. Tak, zdecydowanie nic poważnego sobie przy okazji tej wyprawy nie zrobił.
- Cóż, jestem pewna że dla kobiety też jakieś środki są i też ich nie brałam więc jesteśmy kwita w tej kwestii. No i teraz ich przez jakiś czas i tak nie będziemy potrzebowali, prawda? Czy też powinniśmy mimo wszystko się jakoś zabezpieczyć? I czy to czasem nie byłoby szkodliwe dla małego? Tak jak promieniowanie czy coś - dopytała, prostując się czym pozbawiła doktorka przynajmniej części widoków.
- Do czasu porodu i pewnie trochę po nim, nie będziesz raczej płodna.- ocenił Doc leżąc na stole i uśmiechnął się.-Nie musimy łykać leków.
Po czym spytał.-I jak tam moje wyniki?
- To dobrze - ucieszyła się bo jakoś nie uśmiechało się jej łykanie tabletek czy czegoś w tym stylu, nie mówiąc już o tym że pewnie by o tym kompletnie nie pamiętała.
- Cóż, nie licząc jednego, drobnego problemu, wszystko wydaje się być w porządku - przekazała mu wyniki skanu, wymownie zerkając w stronę owego problemu, który sprawił że czujniki skanera rozbłysły na czerwono.
-Hej... to nie moja wina. On sam tak z siebie. - Bullit nieudolnie próbował usprawiedliwiać siebie i wskazał palcem na Vis.-To przez twój nowy strój. Za bardzo przylega do ciała.
- Oczywiście, moja wina - Vis roześmiała się w odpowiedzi na ów zarzut. - Może w takim razie powinnam go zmienić na coś luźniejszego? Skoro to tak źle na ciebie wpływa - pochyliła się nad wciąż leżącym doktorkiem i pocałowała go lekko w nos. - Jakiś skafander czy coś - dodała, po czym pocałowała go w usta. Cieszyła się że nic mu nie było, wbrew temu co sugerował jego wygląd. Nie bardzo wiedziała jakby sobie dała radę bez niego, za bardzo się już przyzwyczaiła do tego, że zawsze jest w pobliżu.
- Mogłabyś też… zdjąć go całkiem.- zasugerował leżący doktorek, choć stał już… w pewnych obszarach swego ciała. Dave uniósł się na łokciu i otoczywszy ramieniem szyję Darakanki, pocałował ją w odpowiedzi. Długo i namiętnie.
Vis zaś przyległa do niego ciasno, dłonie układając po jego bokach by nie utracić równowagi. Jak na jej gust ciało doktorka otrzymało tego dnia wystarczającą ilość wstrząsów.
- No nie wiem, może jednak powinieneś odpocząć? - zasugerowała gdy ich usta rozłączyły się. - Nie chciałabym żebyś się przemęczył i takie tam - dodała wyjaśnienie ozdobione rzędem ząbków wystawionych na widok publiczny w szerokim uśmiechu.
- Nie jestem paprotką, żeby się ze mna delikatnie obchodzić. Ani zmęczony nie jestem. Ale ty chciałaś czekoladę, tak?- westchnął cicho Bullit głaszcząc dziewczynę po policzku.
- Chciałam - potwierdziła, przywierając policzkiem do dłoni Doc’a. - Możemy też zgarnąć coś dla ciebie i wrócić do kajuty, co ty na to? - zaproponowała, bo w sumie to chyba nic innego do roboty obecnie nie było, a przynajmniej jej się nic po głowie nie kołatało.
- Dobrze… zrobimy jak chcesz.- zgodził się potulnie Doc siadając, z potem schodząc ze stołu do diagnoz.- Wiesz coś o porodzie, ciąży i początkach wychowywania… czy to przyjdzie instynktownie?
- Jestem pewna że gdzieś da się zdobyć jakieś instrukcje odnośnie tych spraw - odparła optymistycznie, odsuwając się co by doktorek mógł wstać ze stołu. - Z instrukcjami pod ręką nie powinno być problemów. - Zdanie to wypowiedziała z całkowitą pewnością i wiarą w moc owych instrukcji. Co prawda nie zawsze przestrzegała tego co zwykle w takowych podawano ale jeżeli chodziło o konstrukcje nad którymi się nie znała, takimi jak dzieci, zamierzała dokładniej przyjrzeć się zasadom postępowania. I ich przestrzegać. Przynajmniej dopóki nie znajdzie własnych sposobów radzenia sobie z problemem. Na pewno bowiem istniały jakieś kruczki, skróty i sposoby na ominięcie niektórych podzespołów by osiągnąć odpowiednie działanie przy zmniejszonym nakładzie sił.
- No.. skoro udało się je zrobić bez instrukcji.- ocenił sytuację doktorek chwytając bezczelnie za pośladki dziewczyny i masując je z entuzjazmem. -No… uciekaj do kuchni, zanim zdążę cię złapać, za coś więcej niż pupę.
Vis przewróciła oczami, a następnie dźgnęła doktorka palcem w jeden z gorzej wyglądających siniaków.
- Już mnie do kuchni zaganiasz? No wiesz… - po czym wyszczerzyła ząbki i wywinęła się z jego rąk. - Poza tym jesteś lekarzem więc chyba wiesz o tym więcej niż ja, czyli nie powinno być tak źle. Przynajmniej jeżeli chodzi o… No, o ten poród i tak dalej. To na co masz ochotę? - zmieniła temat na bardziej ją interesujący. Jakoś te wszystkie sprawy związane z dzieckiem nie były obecnie aż tak naglące, jak potrzeby żołądkowe. To coś co w niej siedziało miało nie lada apetyt, no bo na pewno to nie była tylko i wyłącznie wina jej folgowania sobie. Z pewnością…
- Dobrze wiesz że na ciebie.- mruknął “złowieszczo” Doc, potwierdzając te słowa dłońmi wędrującymi po jej pośladkach.
- Nooo nie zauważyłam - roześmiała się, próbując po raz kolejny się wyrwać chociaż bez większego zaangażowania. - A co będzie jak się zrobię gruba? Bo chyba się zrobię, co nie? No bo to będzie się rozrastało i ten mój apetyt… Będę pewnie potrzebowała nowych ubrań i… To nie wpłynie na moją pracę, co nie? - zapytała nagle, tym razem z wyraźnie słyszalnym niepokojem w głosie. - No bo to nie może wpłynąć. Kapitan się wścieknie. No i co ja będę robiła jak nie będę mogła się zajmować sprzętem i grzebać w robotach i konstruować i szperać po złomowiskach i… - urwała dla zaczerpnięcia powietrza. - Powiedz że to nie wpłynie - poprosiła, gdy już braki zostały uzupełnione i mogła mówić dalej, chociaż po ostatnich słowach jakoś ochota do mówienia jej przeszła.
Dłonie Dave’a gdzieś tak w połowie rozmowy opuściły pośladki dziewczyny i jedna z nich spoczęła na jej czuprynie. Poczochrał ją mocno mówiąc ciepło.
- Ukryję cię w moim pokoju, gdy zrobisz się grubiutka i słodziutka. Ukryję przed kapitan. A po porodzie… obecna linia leków przyspiesza rekonwalescencję.
Vis nie do końca usłyszała to co by chciała.
- No ale pracować będę mogła cały czas, prawda? - dopytywała dalej. - Znaczy wiem że na wchodzenie w niektóre miejsca nie będzie szans i trzeba się będzie kimś posłużyć ale chyba nie będę musiała cały czas leżeć czy odpoczywać, czy coś w tym stylu? Bo ja chyba oszaleję w takim wypadku… Zadbasz o to żebym nie musiała leżeć, prawda? - wyraziła nadzieję, spoglądając na doktorka błagalnym wzrokiem. No bo kto jak kto ale on na pewno znał jakieś sposoby żeby te wszystkie problematyczne rzeczy, które aktywnie produkowała obecnie jej wyobraźnia, nie miały szansy zaistnienia w realnym świecie.
- Coś wymyślimy. Nie wiem zresztą jak duży będzie twój brzuszek.- nachylił się i cmoknął czubek nosa dziewczyny.- Na pewno nie dam ci się nudzić.
- Hmm… - mruknęła w odpowiedzi. - No dobrze, to chodźmy zgarnąć coś do jedzenia - wróciła do naglącej potrzeby, która na powrót zajęła pierwsze miejsce na liście jej priorytetów.
- Chodźmy…- zgodził się z nią Bullit i cmoknął w policzek.-Idź pierwsza, ja tu muszę powyłączać wszystko.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline