Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2018, 01:57   #30
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację

Milli Blackwood dowiedziała się o istnieniu innych spadkobierców fortuny jej ojca. Dwa imiona był dla niej zupełnym zaskoczeniem: Artur i Alicja. Zamierzała dowiedzieć się czegoś o nowych członkach rodziny. Próbowała się dodzwonić do wujka Paula, którego znała całkiem dobrze, bo odwiedzał ich dosyć często. Ale mimo dwóch prób jego telefon milczał.

Ciocia Rogers i Miriam nie wiedziały nic o Alicji i Arturze Blackwood. Miriam zrobiła wielkie oczy na wieść o tym, że Howard ma nieślubne dzieci. Ciocia była załamana artykułem w brukowcu, chlipała do słuchawki i obawiała się burzliwej awantury ze strony męża, gdy tylko wujek wróci z Waszyngtonu.

Wujek Ernest odebrał telefon i zgodził się z nią spotkać. Milli miała trochę obawy jak pójdzie ta rozmowa, bo z tym wujkiem widywała się raz do roku. Zwykle jechali z ojcem i macochą w urodziny wujka Ernesta, aby go odwiedzić w szpitalu. Atmosfera tych spotkań była ciężka, rozmowy nie kleiły się, kobiety zwykle milczały. A bracia rozmawiali, ale zwykle kończyło się to sprzeczkami, wypominaniem jakiś starych spraw i kąśliwymi uwagami Howarda lub Ernesta. Co skutkowało pogorszeniem stosunków między braćmi. Przez kolejny rok jednak urazy i niesnaski zasychały na tyle, że w kolejne urodziny brata, Howard zabierał żonę i córkę do szpitala ponownie.

Ernest Blackwood przez długie lata borykał się z różnymi chorobami i przebywał w New Orlean Sanitarium przez pewien okres również The City Hospital for Mental Diseases. Ostatnio jednak przeniósł się na specjalne zabiegi do Hospital St. Joseph niezależnego od NOS. Zamienił wielkie okna i wygody New Orlean Sanitarium na nieco mniej przestronne pokoje i bardziej przypominające zamek mury szpitala św. Józefa.


Milli dobrze wiedziała że wujek jest filozofem i najlepszym prezentem dla niego będzie książka. Trafiła idealnie w gust wujka Ernesta. W księgarni zakupiła nowość “Wstęp do wykładów o Heglu” Alexandre’a Kojeve’a, był to słynny cykl wykładów tego profesora prowadzonych w latach 1933-1938 w francuskiej Ecole des hautes estudes. Z książką pod pachą udał się do szpitala St. Joseph.


Caine & McGee na polu golfowym


Audubon Park to 247 akrów ogrodów i obiektów rekreacyjnych. Tereny piknikowe sąsiadują z kortami tenisowymi, zoologiczne atrakcje z ścieżką konną, basen niedaleko boisk baseballowych i piłkarskich. Najbardziej ekskluzywnym miejscem w całym Audubon Park było osiemnasto dołkowe pole golfowe. Na tym polu spotkali się przedstawiciele wyższych sfer nowoorleańskiej society. W tym miejscu spotkali się przedstawiciele miejscowej palestry James Caine i Erik McGee.


Znajomość golfa była wymagana w tym mieście. W golfa grała elita, zarówno finansowa jak i urzędnicza. Grał i Caine… z obowiązku. Z gier używających kija preferował bowiem bilard. Zjawił się przed czasem na polu golfowym, by mieć pewność, że się nie spóźni. I czekał na swojego “przeciwnika”. Zrezygnował z usług caddies i liczył że McGee postąpi podobnie. Bądź co bądź lepiej samemu ciągnąć wózek, niż mieć za plecami dwa gumowe ucha.

- Caine. Nie będę Cię czarował. Poszedłem do Podwiązki i Emanuelle, aby uwiarygodnić się u ciebie. Wiem, że się z nią przyjaźnisz z nią podobne jak ja. Mamy więcej wspólnych spraw niż myślisz, że mamy. Ale widzę po twojej minie, że nadal nie ufasz koledze z branży. Mam rację? - McGee uśmiechnął się ironicznie.
- Alicja pewnie nadal mi robi złą opinię. - dodał biorąc kije na ramię.
- I przypuszczam, że ma rację. - odwzajemnił szczerość James ustawiając piłeczkę na wbitej w trawie podstawce. - Ja pierwszy. Doświadczenie przed młodością.
Zamach, uderzenie. Piłeczka pofrunęła po łuku, schodząc nieco na bok. Na szczęście nie napotkała po upadku pułapki piaskowej.
- Na szczęście wspólnota interesów nie wymaga osobistych sympatii. - odparł ironicznie Caine. - A ja potrafię docenić inicjatywę. Poza tym nasze interesy się splatają.
Po czym spytał.- Emanuelle twierdziła, że potrafisz być dobry w zdobywaniu informacji. Więc pewnie wiesz czemu Perkins jest już spalony?

McGee brał zamach, gdy padło pytanie. Piłeczka uderzona została czysto i poleciała daleko.
- Oczywiście wiem. Powód nie jest trywialny, sam szczegóły nie są tak istotne. Ale chodzi o jego kłopoty rodzinne. Podobno jest zamieszany w śmierć swoich teściów, jego żoneczka chce rozwodu, a dzieci paplają prasie o tym jakim skurwielem jest ich ojciec. Sam rozumiesz dla prasy to jest ciąg tematów do wałkowania. On nie tylko jest spalony jak kandydat na miejsce po Andersonie. Ale wątpię by ktoś ze starych klientów mu zaufał i powierzył jakiekolwiek zlecenie.


- Wyczułeś więc skąd wiatr wieje i uznałeś, że w twoim interesie jest zostać moim protegowanym. Ja zaś jestem skłonny przystać na taki sojusz, acz… sam rozumiesz, musisz się sprawdzić. W ramach testu, mam już dla ciebie zadanie. - rzekł starszy adwokat ruszając w kierunku w którym poleciały piłeczki. - Niedawno samobójstwo popełnił niejaki Andrew Morozow. Chciałbym żebyś dowiedział się wszystkiego co się da w tej sprawie. I przekazał mi te informacje.
Przy słowie “protegowany" McGee uśmiechnął się delikatnie jakby potwierdzał intuicje James’a.
- Tak czułego nosa nie mam, ale informacje to jak zapewne słyszałeś moja specjalność. Potrzebuje dwu dni, aby dowiedzieć się o tym nieszczęsnym samobójcy. To znajomy, klient, dlaczego interesujesz się tym zgonem? - nagle McGee wstrzymał się z dalszym ciągiem pytań. - Jeśli oczywiście mogę wiedzieć? To ułatwiłoby mi pracę. Czy po prostu przynieść cokolwiek znajdę bez kontekstów i powiązań. Zapewne o nic nie pytać?
- Nie mam z nim żadnych powiązań. Nigdy go nie widziałem. Uznaj to za test.- Caine podał mu gazetę.- Znalazłem jego nazwisko w gazecie. Ustal jak najwięcej, bo to dowiedzie jak wartościowym partnerem możesz być.




Szef The New Orleans Police Department John Farquade zadzwonił do O’Connora i przekazał mu informację, że właśnie podpisał zgodę na tymczasowe aresztowanie Luigiego Giordano. Little Lou nie zjawił się na spotkaniu w pizzer Vito’s, gdyż został zatrzymany i osadzony w Parish Prison. Dyrektor więzienia Parish Prison Gordon Butler wydał oświadczenie dla prasy o zatrzymaniu Luigiego Giordano.

Na pytania O’Connora odpowiedział, że są naciski ze strony senatora Rogersa, aby nasilić wysiłki w sprawie jego szwagra Blackwooda. Senator oczekuje szybkich działań, tak że musimy kogoś zatrzymać, przesłuchiwać, dać opinii publicznej i mediom coś na wabia. Nieoficjalnie pewnie senator woli tymczasowego podejrzanego na pierwszych stronach gazet niż swoją żonę i jej alkoholowy problem. Farquade zwrócił też uwagę Raymonda na samobójczą śmierć Andrew Morozowa, który składał zeznania w sprawie Blackwooda. Sprawę śmierci Morozowa dostał detektyw Frank Warren.



Tak jak O'Connor prosił dostrczono mu portret i kilka informacji o potencjalnym przeciwniku w czasie meczu boksreskiego. Mo Bamba Adebayor był bokserem amatorem i miał już na koncie kilka porażek. Ale ostatnio podniósł się do ciężkiej kontuzji oka, zmienił trenera i znów zaczął być na fali. Wygrał dwie walki z dużo silniejszymi od siebie rywalami, ale też dużo wolniejszymi. Był nieco niższy od O’Connora miał według informacji 176 centymetrów wzrostu i ważył 80 kilogramów. Jego atutem podobno była szybkość, a słabym punktem kondycja.


O'Connor musiał zdecydować czy ma czas na walkę.



Havana pokazywała swoje wdzięki, a adoratorem podziwiającym wspaniałość miasta był fotograf Adrien Daliet . Powolne tętno pozornie usypiało podczas zwiedzania miejskich zabytków, by co kilka godzin olśnić go uroczym zakątkiem, detalem który wymagał uchwycenia w obiektywie aparatu.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=fEMYLkpYxX8[/MEDIA]

Upalna Havana, oblana oślepiającym światłem słonecznym zmuszającym do założenia ciemnych okularów, nie ustępowała jeszcze z placów i ulic, dlatego ludzie tłoczyli się w zacienionych miejscach, parkach, przy basenach i w kawiarniach ulokowanych w chłodnych piwnicach.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=oC5_TLdbZxM[/MEDIA]

Adrien Daliet miał dość nierównej walki ze słońcem przy basenie ulokowanym na tarasie. Postanowił schłodzić się wewnątrz w jednej z knajpek na wybrzeżu. Ciemność knajpki przypominała mu ciemnię jego warsztatu fotograficznego, w którym czuł się swobodnie. Zamówił dobrze zmrożonego drinka i topił myśli, które odsuwały się się z horyzontu wraz z schładzającym się ciałem fotografa. Nie wiedział, że szkuka go piękina nieznajoma kobieta.

To była już trzecia tego popołudnia knajpka. Jak na razie Alicja Blackwood wypiła już dwa drinki na koszt jakichś bezimiennych mężczyzn, którzy liczyli na swoje szczęście. Podejrzewała, że tak to będzie wyglądać ale powoli zaczynała odczuwać narastającą z każdym męskim spojrzeniem irytację. Dziś nie potrzebowała kogokolwiek, nie potrzebowała kolejnego zauroczonego faceta, którego celem byłoby zapewnienie jej rozrywki. Musiała znaleźć Dalieta.

Wchodząc do zacienionego pomieszczenia, pozwoliła by na jej twarzy odmalował się delikatny odrobinę tajemniczy uśmiech. Wyglądała doskonale. Biała garsonka doskonale nadawała się na ciepły kubański wieczór.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/736x/fb/42/26/fb4226d7ca8dd994547975fd6e1e1eb8--helen-rose-ava-gardner.jpg[/MEDIA]

Głęboko wycięty dekolt pokazywał, że kobieta może mieć pod marynarką co najwyżej bieliznę, spod spódnicy wyłaniały się zgrabne obute w czarne pantofle nogi. Widziała wędrujące po nich spojrzenia, świadczące o tym, że ich właściciele już marzą o tym co jest wyżej, a ona była pewna że rzeczywistość jest znacznie lepsza od ich marzeń.

Rozejrzała się niby od niechcenia po pomieszczeniu i cudem powstrzymała westchnienie ulgi. Był tu! Teraz trzeba było tylko go zdobyć. Zajęła miejsce przy stoliku i przyjęła podane menu uśmiechając się ciepło do barmana. Oparła się wygodnie i pomału zaczęła czytać listę drinków. Spojrzenie błękitnych oczu przesuwało się pod zasłoną długich rzęs, niemal całkowicie ukryte dzięki przymkniętym lekko powiekom. Alicja czuła, że w takich chwilach może sobie spokojnie pozwolić na zerkanie na salę. Wzrok innych jedynie prześlizgiwał się po jej twarzy by zsunąć się po dekolcie i zatrzymać na nogach. Szczególnie prawej założonej na lewe kolano, delikatnie poruszającej się w rytm muzyki.


Blackwood badała Dalieta. Czy na nią patrzy? A jak tak to na czym skupia uwagę?

- Carlos - przedstawił się stojący za barem kubańczyk. Po czym zajął się mieszaniem cukru trzcinowego z sokiem z limonki. Wyszedł na chwilę na zaplecze i wrócił z naręczem ostro pachnącej mięty. Dodał ją do reszty składników i zaczął delikatnie ugniatać, aby mięta puściła sok.

Daliet kończył drinka. Nie uszło jego uwagi pojawienie się w lokalu pięknej kobiety, tego typu kobiet nie można zignorować. Przyglądał się jej jak pewnie wszyscy obecni tu mężczyźni. Widząc, że barman przygotowuje nową porcję składników pod mojito. Wstał i podszedł do kontuaru i złożył zamówienie.

Adrien lewą rękę trzymał w kieszeni lekkich spodni. Dostrzegł, że piękna kobieta siedzi zwrócona tak że może mu się przyglądać. W oczekiwaniu, aż barman poleje rum Daliet stanął bokiem do lady. Alicja wprawnym okiem przyglądała mu się, widocznie miał coś do ukrycia. Widać było, że jest lekko zdenerwowany, patrzył w stronę toalety.

Ale w tym momencie barman polał rum, przyniósł syfon z gazowaną wodą i pojemnik z kruszonym lodem. Dailet nie mógł od tak wyjść, zrobiło mu się gorąco mimo, że byli w chłodnym lokalu. Adrien stanął tyłem do Alicji, a przodem do barmana i w tym momencie wyciągnął rękę z kieszeni. Po czym splótł obie ręce w młynek. Sięgnął po kostkę lodu i topił ją w palcach.

Po chwili dał się słyszeć metaliczny dźwięk i coś małego wylądowało w pojemniku z lodem. Barman sięgnął do pojemnika nieco zażenowany i wyciągnął obrączkę, która błysnęła odbijając światła oświetlające bar. Dailet schował obrączkę do kieszeni i zarumienił się. Carlos za to zaśmiał się w głos, pełną piersią, jego donośny śmiech zwrócił uwagę całego lokalu na fotografie.

Alicja przyglądała się całej scenie kryjąc rozbawienie. Powoli podniosła się ze swego miejsca i podeszła do lady.
- Nie ładnie tak Carlos. Wiesz, że upał potrafi strasznie zmęczyć. - Mrugnęła do fotografa i sięgnęła po kostkę lodu. - Mogę? - Delikatnie ujęła lewą dłoń Adriena i powoli zaczęła przesuwać po niej kostką. - Pan jest fotografem prawda? Powinien Pan uważać na dłonie.

Adrien był tak spięty i zaskoczony, że potrącił drugą ręką pojemnik z lodem. Drobne okruszki lodu prysnęły na kontuar, zaznaczyły się drobnymi plamkami na jego garniturze i udekorowały okazały dekolt Alicji. Przy zetknięciu się z jej skórą nagle zaczęły się topić i spływać jak drobne strumyczki w stronę biustu.
- Najmocniej przepraszam. - rzucił szybie dwa słowa - Jestem Adrien Daliet. Napije się pani mojito? Tak, fotografuje skąd pani mnie zna?

Blackwood zaśmiała się cicho.
- Znam to bardzo duże słowo. - Sięgnęła ponad kontuarem i wrzuciła kostkę do kosza, do którego Carlos wyrzucał lód z shakera. - Alicja Blackwood. - Ostrożnie zgarnęła kropelki ze swojej skóry nie chcąc zamoczyć marynarki. Wydawała się być całkowicie skupiona na ten czynności, jednak cały czas z zainteresowaniem obserwowała Dalieta. A więc był żonaty. To odrobinę komplikowało sprawę. - Z przyjemnością się napiję i przy okazji mogę odpowiedzieć na pana pytanie.

Daliet słysząc śmiech, odruchowo uśmiechnął się. Przyglądał się jak palce pięknej kobiety radzą sobie z wodą spływającą w głąb dekoltu. Dopiero gdy Alicja powiedziała jak się nazywa, spojrzał w jej twarz. Trafił na intrygujące spojrzenie oczu, które zacienione miotełkami rzęs pociągały go w inny świat. Oparł rękę na mokrym blacie i ten chłód ocucił go na chwilę.
- Proszę - przesunął nie napoczętego drinka w stronę Alicji. Gestem wskazał Carlosowi, że zamawia jeszcze jednego. - Pani Blackwood, ma pani moją uwagę. - powiedział Adrien oczekując na odpowiedź.

Alicja ujęła szklankę w obie dłonie i nawet nie musiała udawać uśmiechu, który wypłynął na jej usta. Dotyk chłodnego szkła koił ciało zmęczone upałem. Bez pośpiechu upiła łyk.
- Obracam się w tutejszym fotograficznym światku. - Spojrzała na Dalieta przykładając szklankę do policzka. Poczuła jak wilgoć, która zebrała się na szkle przemyka na jej skórę i złośliwie spływa po twarzy spadając na dokładnie osuszony dekolt. - Pokazano mi pana. - Zaśmiała się cicho czując chłód na swoich piersiach. - Dobrze, że to marynarka, koszula byłaby już cała mokra.

Sprawnie zgarnęła krople i skupiła wzrok na mężczyźnie.
- Jak się panu podoba Kuba?
- Od kiedy znam panią wyspa bardziej mi się podoba. - Daliet nagle odzyskał rezon. Odebrał swojego drinka upił duży haust i stuknął szkłem o blat. - Chce pani nauczyć się fotografować? Widziałbym panią w roli modelki ze względu na nieprzeciętną urodę. - fotograf nie zamierzał się powstrzymywać tylko od razu powiedział co myśli.
- Nawet odrobinę potrafię fotografować. - Mrugnęła do niego i upiła kolejny łyk mojito. Czy zdradzać mu, że większośc fotografów widziała ją właśnie w tej roli. Nie… Daliet pewnie jak każdy mężczyzna chciał czuć się wyjątkowy. - Ale zabrzmiało jakby chciał pan bym dla niego zapozowała.
- Dam pani lekcję, ale w zamian chciałbym… - zawiesił głos, sięgnął po drinka i zaczął pić jakby pragnienie rosło w nim z każdym łykiem alkoholu.
- Proszę kontynuować. - Alicja dopiła swojego drinka i odstawiła wypełnioną lodem szklankę na ladę. - Jestem ciekawa ile kosztują lekcje u tak znanego fotografa.

Schlebiała mu wyraźnie nazywając go znanym fotografem. Znany mógł być w Nowym Orleanie, gdzie od kilkunastu lat prowadził atelier artystyczne na Frenchman Street. Ale w Havanie mogło go znać grono jego przyjaciół z jednej galerii, gdzie wystawiał swoje prace.
- To zależy, kto zarekomendował pani mnie jako nauczyciela? Jeśli ktoś z moich bliskich przyjaciół to mogę znacznie zejść z ceny? - uniknął odpowiedzi zadając pytania.

- Obawiam się, że pan sam to zrobił. - Alicja wydobyła z torebki wizytówkę Dallieta. - To bardzo dobre zdjęcie. Zauroczyło mnie.
- Ma pani szczęście, bo jestem swoim najbliższym przyjacielem. - uśmiechnął się fotograf. - udzielę pani lekcji nie żądając pieniędzy. Wystarczy, że zgodzi się pani mi pozować dziś wieczorem. Poznam panią ze sprzętem na którym będziemy potem pracować. To znaczy uczyć się. Dobrze się składa, bo aby słuchać o teorii fotografii i sprzęcie trzeba być skupionym jak modelka przy pozowaniu. Zgadza się pani? - wyciągnął do niej rękę. Daliet bardzo chciał ją dotknąć i wykorzystał pretekst do zawarcia umowy.

Alicja wyciągnęła dłoń, ale ułożyła ją w ręce mężczyzny tak by mógł ją ucałować.
- Dobrze, ale pod warunkiem że da Pan się oprowadzić po Kubie w zamian. - Mrugnęła do niego. - Przyznaję od razu, że mam w tym ukryty motyw. Zawsze podobały mi się plenery.
Adrien ucałował podaną dłoń, wyczuł chłodny posmak lodu z drinka. Myślał o tym, że chciałby pić z wnętrza tej dłoni. Oderwał usta od ręki i spojrzał na Alicję.
- Nie traćmy czasu. - powiedział łagodnie. - Proszę tylko o pięć minut. - wskazał na skroń, po której płynęła strużka potu.
Kobieta po raz kolejny tego popołudnia zaśmiała się cicho, teraz jednak zasłoniła usta wolną dłonią, pozostawiając drugą w rękach fotografa.
- Przyznam, że będę potrzebowała więcej niż 5 minut. - Delikatnie przesunęła palcami po wnętrzu dłoni Dalieta. - Nie spodziewałam się dziś Pana spotkać i wspólny wieczór oznacza dla mnie odwołanie kilku planów. - Oraz z przyjemnością każe ci chwilę poczekać, dodała w myślach, obserwując reakcję mężczyzny. - Będę musiała prosić by dał mi Pan chwilę bym mogła to zrobić i już w spokoju oddać się w pańskie ręce.

“To będzie długa noc” przeszło mu przez myśl, gdy kobieta błądziła palcami po jego dłoni.
- Dobrze niech tak będzie. - zgodził się. - Miałbym dla pani małe zadanie, ćwiczenie fotograficzne. Ma pani własny aparat fotograficzny? - zapytał.
- Tak, małą Leice. - Uśmiechnęła się udając lekkie zakłopotanie, w duchu cieszyła się jednak, że prezent od dawnego kochanka w końcu się przyda. Nie licząc wykonania kilku zdjęć Gabrielle, leżał i czekał na lepsze czasy. Widząc, że mężczyzna nie ucieka od jej dotyku, delikatnie zsunęła palce niżej, na jego nadgarstek. - Jakie to będzie zadanie?

Palce kobiety sunące w stronę nadgarstka wzburzyły mu krew. Przypuszczał do czego zmierzają jej gesty. Poruszył się delikatnie, fałda marynarki odstawała na piersi. Spuścił wzrok i myślał gorączkowo jak zrobić pauzę. Jego myśli już projektowały obrazy i biegły, tak jak dreszcze w klatce piersiowej. Jeszcze jeden jej uśmiech, spojrzenie i nie powstrzyma się. Był jak wąż w trawie czekający odpowiedniego momentu, by rzucić się na zdobycz. Ale nie był to zwyczajna mysz, a dorodna zwierzyna, dlatego wahał się. Musiał przemyśleć strategię, by nie spudłować, ani się nie udławić.

- Fotografowanie - skwitował ogólnikowo Daliet. - Ale szczegóły wyjawię za pięć minut. Fotograf musi umieć czekać. To bardzo istotna część pracy. Przepraszam zaraz wracam. - po czym oddalił się w stronę toalety.
Alicja oparła się o kontuar odprowadzając mężczyznę wzrokiem. Jej spojrzenie bez skrupułów przesunęło się po plecach, oceniając ich szerokość i niżej na pośladki fotografa. Biedny Daliet nawet nie spodziewał się, że to jemu przyjdzie nieco poczekać. Podobało jej się jak fotograf na nią patrzył jednak danie mu wszystkiego na tacy było by takie… nudne.
 

Ostatnio edytowane przez Adr : 03-07-2018 o 17:36.
Adr jest offline